Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlam posty z etykietą ciasto

Figa z makiem, pasternakiem na trzy sposoby

Figa z makiem -  pochodzi od gestu, w którym nadawca umieszcza kciuk między palcem wskazującym i środkowym tej samej dłoni i z ręką ugiętą w łokciu demonstruje go słuchaczowi na znak, że odmawia mu czegoś lub ocenia jego szanse na osiągniecie czegoś jako znikome. Gest ten ma wydźwięk szyderczy, a czasem tylko żartobliwy. Znany był już starożytnym Rzymianom. Tyle słownik. W potocznym języku pojawił się do kompletu pasternak w formie rymowanki (prawdopodobnie...) a w moim umyśle zakodował się jako związek nierozerwalny. Symbol. Obraz. Sygnał zbliżającego się żartu :-D Aż do ujrzenia w sklepie pasternaku jako warzywa pięknie zapakowanego w osobną "rynienkę". Tak wyszczególniony wśród warzywnych towarzyszy zagrał na moich kulinarnych fantazjach melodię tyleż piękną, co niepokojąco intensywną. I już nie miałam innego wyjścia, jak znaleźć do kompletu figi i mak. A co może najlepiej pasował do tego trio? Okazało się, że... pomarańcze... Pasternak ugotowany na parze smakował nieco p...

Dzień Kobiet i refleksje bloggerki wraz z szarlotką full raw dla łasuchów :-D

Posta napisałam jakiś czas temu (choć rocznica wrzucenia pierwszego posta była minęła 5 stycznia), zdjęcia zrobiłam tydzień temu, na wrzucenie czekał zaś spokojnie i milczał... Dzień Kobiet jest chyba dobrą okazją, by go wreszcie wrzucić, bo ciacho warte tego jest z pewnością ;-) Czas płynie... szybko...? ;-) Nawet nie zauważyłam, kiedy mija rok blogowania i nic na rocznicę nie przygotowałam. Wstydzę się, przepraszam i postaram się poprawić... za rok ;-) Tak więc z dwumiesięcznym (ojojoj) poślizgiem nadrabiam rocznicowy wpis wraz ze stosownym rocznicowym ciastem. Gdy spróbujecie, wybaczycie opóźnienie :-D  Z racji mijającego roku przejrzałam pierwsze posty i zdziwiłam się... W mojej pamięci zapisały się inaczej niż w bloggerze ;-) Pamiętam robienie pierwszych zdjęć. Pamiętam liczbę ujęć jednej potrawy (oscylowała wokół połowy setki), baaaardzo dłuuuuugi czas wybierania tego jedynego, dwóch,...? Najlepsze jednak okazało się po kilku miesiącach. Minęło pierwsze oszołomienie ogro...

Tofurnik z makowcem łapka w łapkę zgodnie idą...

Seromak zagościł na łasuchowych stołach już dawno temu znajdując wielbicieli wśród tych,, którzy do tej pory nie mogli się zdecydować, czy bardziej lubią sernik czy makowiec. Czemu nie połączyć w takim razie obu tych smakowitych wypieków! W wersji roślinnej powinien się on nazywać analogicznie tofumak, ale jakoś kojarzy mi się z japońskimi maki-zushi... A to jednak nie tak... zupełnie, absolutnie nie tak... Nie zawsze da się obu panom służyć. .. Czasem ci panowie są jak bliźniacy, podobni naturą, charakterem (jak tofurnik/sernik i makowiec). Czasem jednak są swoimi przeciwieństwami (jak jest to w przypadku Boga i "mamony" jak napisano w ewangelii Mateusza 6:24: Nikt nie może dwom panom służyć, gdyż albo jednego nienawidzić będzie, a drugiego miłować, albo jednego trzymać się będzie, a drugim pogardzi ). I o ile życie po Bożemu wyklucza się z życiem dla siebie samego (On jakoś zawsze inspiruje do bezinteresowności, pomocy innym, dzielenia się... trochę jak sam Pan Jezus ż...

Czarny bez w tarcie bezglutenowej

Sok z czarnego bzu zrobiony, ale żal było wyrzucić resztki owoców... Ja przetarłam je przez gęste sito i użyłam jako mus do ciasta. Miałam do niego trzy podejścia. Raz wystartowałam z masła słonecznikowego z prażonych pestek.  Początkowo miało być jako smarowidło na chleb, ale chyba wymaga dłuższego okresu przygotowywania moich kubków smakowych... Na razie nijak mi nie podchodziło... Ale w cieście okazało się niezłe! Minimum składników i taki przyjemny efekt. Ciasto było delikatne w formie kruszonki z gęstym musem. Dla mnie rewelacja, choć bez eksplozji słodyczy! To nie ten rodzaj smaku. Słodycz jest delikatna, aromat przypieczonego owocu i ciasteczek (ach, ten prażony słonecznik!), konsystencja rozpływająca się w ustach... I zero (0) uczucia ciężkości czy rozleniwienia po jego zjedzeniu! Wręcz przeciwnie, chce się myśleć, tworzyć, tęskni się za przyrodą, spacerem... Słońce zaczyna dookoła świecić radosnym blaskiem... Nie, to nie narkotyk! To odżywiony mózg :-D Mój mózg, bo ...

Letnia kokosowa szarlotka z fistaszkami

Bardzo lubię młode letnie jabłka. Zazwyczaj są jędrne, kwaskowe, soczyste i pachnące. Papierówki i pirosy to moje ulubione. Później przyjdzie czas na antonówki... Tymczasem na straganach spotykam coraz to inne nowości. Nie byłabym sobą, gdybym nie spróbowała... Próby wypadają, powiedzmy, różnie. Bywają skórki twarde jak podeszwa albo rozpadający się wręcz miąższ. Jak widać po słownictwie, nie są moimi faworytami ;-) Co zrobić z takim nietrafionym zakupem? Zazwyczaj część ląduje w różnorakich zielonych smoothie, ale i tak trochę zostaje a letnie jabłuszka są bardzo nietrwałe, więc wykorzystać je trzeba szybko. Gdy dojrzeje czarny bez, będę robić soki na zimowe przeziębienia. osładzam je właśnie dodatkiem jabłek. Jednak owoce czarnego bzu są jeszcze zupełnie zielone i planuję ich przetwórstwo za dwa, trzy tygodnie. Tymczasem odkryłam przypadkiem bardzo smaczną szarlotkę z takich właśnie nieciekawych letnich jabłek. Jest wilgotna (kokos robi swoje), miękka (dla zrównoważenia tej miękkości...

Kruche ciasteczka z melasą karobową - bezglutenowe

Lekko dymny słodki posmak pozostawiający w ustach aromat chałwowy... Pomysł zaczerpnięty z  Atelier Smaku , ale odchudzony kalorycznie, i tańszy, bo użyłam mąkę gryczaną zamiast teff plus niski IG. Reszta? Sami spróbujcie, ja idę ogródkować, żeby nie być wyrodną matką i żoną, i nie zjeść wszystkich samej ;-) KRUCHE CIASTECZKA Z POSMAKIEM CHAŁWY 40 sztuk 2 szklanki mąki gryczanej 5 łyżek tahini 5 łyżek melasy karobowej (niezbędna, aby uzyskać dymny smaczek) 5 łyżek sezamu spora szczypta soli Wszystkie składniki poza sezamem dokładnie mieszać, aż całość zgęstenieje.  Najlepiej silikonową szpatułą. Blachę wyłożyć papierem do pieczenia. Dłońmi formować kulki wielkości małego orzecha włoskiego, spód "zamaczać" w sezamie i układać na blasze. Widelcem można wycisnąć na wierzchu paseczki lekko spłaszczając ciastka. Uzyskujemy coś na kształt gnocci :-) Piec 15 minut w 190 ⁰C. Pyszne jeszcze ciepłe.  Następnego dnia rankiem twarde, ale...

banoffee pie mniaaaam... raw wersja!

Ciasto bez pieczenia? Czemu nie! Sophie Dahl w swojej książce wspominała incydent surowego jedzenia. Rzadko udawało się coś zjeść "na mieście", ale smakowało obłędnie...w końcu ta kobieta naprawdę umie gotować, hmmm, w tym wypadku akurat bardziej pasuje: "łączyć składniki" ;-) Problem, na jaki natrafiła, dotyczył wagi. Po krótkim okresie raw foodowskim przytyła ładnych kilka kilogramów ku zdziwieniu swojego lekarza. Dlaczego? Ano właśnie dlatego, że dobrze przyrządzone raw food jest obłędnie smaczne. A desery...oh...pyszności nad pysznościami...Wiem, co mówię, sama trzy miesiące tak się żywiłam :-) I właśnie desery pannę Dahl zgubiły. Smakowały jednak tak niesamowicie, że wróciwszy do diety tradycyjnej, nie wyrzekła się raw deserów. Nie dziwię się nic a nic! Po takim kulinarno-smakowym doświadczeniu opis jedzenia Adama i Ewy w raju BEZ gotowania, na SUROWO, brzmi kusząco (hm, poza tymi jednymi owocami). W moim "surowym" okresie czułam się trochę, jak w ...