Przechodząc spacerkiem przez pola dochodzi mnie czasem przenikliwy zapach. Wtedy uświadamiam sobie, że istnieje coś takiego, jak hodowla zwierząt i związane z nią przetwórstwo roślin na pasze. No tak, kiszonki... Wielkie zbiorniki wydzielające ostry zapach kiszonego siana, ziarna i innych różności w zasadzie powinny mnie cieszyć, bo oznaczają one, że hodowane zwierzaki dostaną przynajmniej trochę zdrowej dla nich karmy. W czasie kiszenia bowiem namnażają się prozdrowotne szczepy bakterii ratując hodowlane zwierzaki przed epidemiami chorób bakteryjnych i wirusowych. Każdy hodowca o tym wie. Powoli dociera ta podstawowa prawda również do świadomości tych, którzy zajmują się karmieniem ludzi. W dobie ogólnie kiepskiej odporności kiszone roślinki okazują się świetną szczepionką. a bez efektów ubocznych. No, może poprawa wygląda cery ;-). Niegdyś jadałam tylko kiszoną białą kapustę i (z rzadka, wolałam konserwowe) ogórki. Dzisiaj kiszę już sporo różnych roślin a niektóre z nich są naprawdę...
... o życiu i jedzeniu chrześcijańskim ... bo wszystko jest dla ludzi, ale nie wszystko służy człowiekowi do jedzenia ... bezglutenowe, niskoprzetworzone potrawy roślinne o niskim i średnim indeksie glikemicznym, naturalna słodycz i smakowitość to coś, co lubię.