Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlam posty z etykietą rozmaryn

Pomidorowe muffiny z rozmarynem

Miło jest po południu wziąć z rękę muffina, wcisnąć się w kąt fotela i rozkoszować spokojnym odpoczynkiem po dniu pracy czy nauki. Najlepiej wtedy smakuja słodkie, których słodycz stymuluje produkcję dopaminy w mózgu rozsiewającej po całym naszym jestestwie błogość... Jej intensywność zalezy od ilości dodanego do muffina słodzidła. Jeśli chcemy więcej błogości, dodajemy więcej słodzidła. Po wyjątkowo trudnym dniu szukamy jescze więcej błogości, więc polewamy muffina słodkim sosem a za drugim razem do ciasta dodajemy jeszcze więcej słodzidła... Ani się obejrzymy, jak mózg zalewany dopaminą przestanie normalnie pracować. Inaczej mówiąc uodporni się na dopaminę (zjawisko obserwowane w przypadku nadmiernego spożycia cukru i... używania narkotyków...).Wtedy to my zaczynamy oceniać owoce jako mniej słodkie a wydatki na cukier niepokojąco wzrastają. Wraz z nimi wzrasta również obwód pasa. Skojarzenie: cukier - tusza rusza z automatu, więc zmieniamy ten biały proszek na naturalne, brązowe s...

Pieczony młody czosnek z rozmarynem

Będąc na wakacjach we Francji i nie znając lokalnych obyczajów zbyt dobrze, trudno było nam odnaleźć poranne targowiska zanim warzywne stragany opustoszały. Przyzwyczajeni do polskich realiów wstawaliśmy PO świcie, a świt we wrześniowej Francji jest około ósmej. Jeszcze poranna toaleta, śniadanko, chwila ciszy i rozkoszy płynącej z pięknego otoczenia kosztowały nas oglądanie składania pustych koszów i skrzynek miejscowych rolników. A że jeść trzeba i się chce, zmuszeni byliśmy czasem zakupy czynić w dużych i małych sieciówkach. Najbardziej pamiętam uderzający zapach melonów od samego wejścia i towarzyszyło nam aż do wyjścia... a że ja melonów nie lubię... kilka razy zdołałam nawet zwlec się z łóżka PRZED świtem, by zaopatrzyć się w warzywa i owoce na targowisku unikając przebywania z wielkimi skrzyniami melonów w jednym zamkniętym (to nic, że wielkim; zapach dojrzałych melonów jest oszałamiający !) pomieszczeniu. Ufff... Gdy wczoraj przechodziłam w naszym polskim i moim ulubionym Lidlu...

Placki pieczone z tęsknoty i awarii

Wypadek przy pracy. Zdarza się. Nawet najlepsze sprzęty potrafią sprawić przykrą niespodziankę. I tak przygotowując gofry dla rodzinki, zachciało się (jak zwykle ;-)) urozmaicić je różnymi mąkami i dodatkami. Poszły gryczano-cieciorkowe saute, bo były zamówione pod dżem. Jako druga partia poszły gryczano-cieciorkowo-teffowe z dodatkiem warzyw i tofu... i wtedy w szufladzie lodówki (a duuuuża ta szuflada, bo na wędliny i mięcho zrobiona, chyba dla mieszkańców Alp... ;-D) ukazała się mym oczom ... resztka tofu z bazylią... Jakim cudem, biorąc pod uwagę dziki apetyt na ten akurat smak CAŁEJ rodzinki??? ... Ślinka pociekła na myśl o gofrach z tym tofu i sorgo... Podłożyłam kuchenny ręczniczek pod bródkę, rzuciłam się do szafki ze słojami pełnymi ziaren, wygrzebałam kubek sorgo, włączyłam młynek do zboża, wsypałam nasiona i... zaburczał (młynek, nie pusty z tęsknoty brzuszek...) i ... stanął... STANĄŁ!!!!! Druga próba... to samo... trzecia... dał radę zmielić, ale na... kaszę... buuuuuuu.....