Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z listopad, 2019

Koktajl syna zaskakujący

Nie wiem, czy w każdej rodzinie tak jest, ale spotykam się bardzo często ze znudzeniem. Znudzeniem monotonią posiłków lub... różnorodnością... U mnie kilkanaście lat temu wszystko smakowało tak samo. Rodzinka nawet nie protestowała. Przeciez zawsze mozna było kupić gotowce wedle aktualnego upodobania, humoru albo bliżej niezidentyfikowanego trendu. Chętnie chodziliśmy też w tzw. gości, bo było wiadomo, że coś innego spotkamy na talerzach. Innego niz w domu. Teraz natomiast uraczam rodzinkę co i rusz nowymi smakami,konsystencjami, aromatami. Powoli taka różnorodność stała się codziennością. Zwyczajną kuchnią. Rodzinka się wyspecjalizowała w rozróżnianiu składników, przypraw. A ja lubię zaskakiwać... Jeśli jeszcze wstrzelę się w oczekiwania, wow, super! Mam radochę na kilka dni. Nie zdarza się zbyt często, ale się zdarza. Czasem zadowolona serwuję nowość do spróbowania i widzę ze zdumieniem powoli wyciągającą się twarz w grymasie typu: matula, zaszalałaś, cóż to jest??? Czasami jedynie

Zupa czosnkowa

Ku zdrowotności! Jeśli sny odzwierciedlają nasze przeżycia, marzenia, emocje, to wyobraźnia cóż robi? Otóż, nic nowego nie odkryję, jeśli powiem, że owocuje w niej nasze życiowe doświadczenie obejmujące nie tylko bezpośrednie doświadczenie, ale i jego studium mniej lub bardziej poparte materiałem badawczym. Wnikając natomiast w  zawiłości gastryczno - jelitowe, i jak najszerzej rozumiane trawienne, można dojść do wniosku, że owo doświadczenie obejmuje również kulinaria. Jesteś tym, co jesz. Myślisz tak, jak jesz. Jakie jedzenie, takie myślenie... Jaka dieta, takie sny... Prrrr... Lubię sny lekkie i przyjemne, to i taką dietę trzymam. Gdy nadchodzą chłody, myśli bardziej w stronę zdrowotności płyną, więc i potrawy pojawiają się bardziej terapeutyczne. Jedna z nich zakorzeniona we śnie jest właśnie. Nie jestem pewna, co konkretnie śniłam, ale obudziłam się z silnym pragnieniem poczynienia zupy... czosnkowej... Niektórzy znani są z zamiłowania do czosnku. Ba, nawet całe nacje z takie

Za-psie-m tęsknoty

Jako dziecię ceniłam niezwykle bliski kontakt z rodziną, przyjaciółmi. Zawsze byłam bardzo wrażliwa na braki w tym obszarze życia. Wiele dzieciaków w takich sytuacjach wiąże swoje serca ze zwierzakami. Ja jestem z innej grupy. Zwierzaki nie były mi niezbędne do życia. Nie płakałam za psem, kotem, chomikiem, świnką morską, kanarkiem, ani nawet za rybkami. Nic nie mogło mi w najmniejszym stopniu zastąpić najbliższych. Rodzice też zwolennikami zwierząt w domu nie byli. Mieszkanie nieduże, w bloku, więc zupełnie zrozumiałe. Toteż zwierząt jako dziecię nie posiadałam. Jako nastolatka powitałam w domu psiaka, który był tak zwariowany, temperamentny i gwałtowny, że dla mojej spokojnej natury zupełnie obcy. Aż tu moje dzieci okazały się zwierzolubne. Mam więc psa. Na początku darzyłam go akceptacją (dzieci kochają, to może i ja polubię...). Aż tu minęło prawie13 lat, psiak mocno posunął się w latach (na ludzkie ma ok. 130!) i dopadła go starość. Ostatnimi tygodniami osłabł. Nawet jakoś szybko

Łatwy chleb gryczany z kiszoną kapustą, niski ig

Lubię czytać. Najbardziej historie rodzinne. Nie jakieś dzieje rodów, choć i te są bardzo interesujące, ale najbardziej lubię takie codzienne, zwyczajne. Lubię przyglądać się zwyczajności, bo jest w niej całe ciepło, miłość wyrażana drobnymi gestami, słowami mówionymi "przy okazji". Jak czuły dotyk ramienia w przelocie, ciepły uśmiech tak dobrze znany z chwil pełnych wspólnych przeżyć, które potrafią zbliżać... nie, nie ludzi, ale serca. Jeśli te historie są jeszcze spisane pięknym językiem, który potrafi podkreślić rodzinne subtelności, mogę wracać i czytać znów, i znów. Tym bardziej w pochmurne, wilgotne dni. Wtedy ciepła wciąż za mało i chciałoby się nie wychylać nosa spod ciepłej kołdry, na stopach nosić grube wełniane skarpety i wygrzewać plecy pod potężnymi swetrzyskami. Chyba właśnie dlatego lubię wracać do @White Plate . Wróciłam również w tym roku wraz z pierwszymi pogwizdami jesiennego wiatru. Wpadłam akurat na wpis o chlebie i chętnie przystanęłam, bo nic tak umys

Omlet z ciecierzycy czyli cieciomlet...

Okonomiyaki w wersji japońskiej czy frittata w wersji włoskiej to omlet z warzywami. Bo omlet to uniwersalna, prosta i smakowita propozycja na każdy chyba posiłek i w każdym zakątku Ziemi. Śniadaniowy z owocami, obiadowy z serem i warzywami, a nawet kolacyjny z delikatnymi dodatkami, które nie obciążą nocy koszmarnym snem. Kuchnia czysto roślinna długo była pozbawiona tej smakowitości. Aż do czasu, gdy zaczęto mielić ciecierzycę i używać ciecierzycowej mąki. W klimatach orientalnych znana jako besan (po angielsku:  gram flour) czyli mieszanka mąki z ciecierzycy i żółtego grochu. Obecnie znana i ceniona także w kuchni europejskiej. Jednak dopiero, gdy odkryto niezwykłe właściwości aquafaby czyli wody z gotowanej ciecierzycy, ruszyła prawdziwa lawina jajczanych zweganizowanych przepisów. W tym również i omlety, frittaty, okonomijaki. Postanowiłam wykorzystać miks obu wynalazków kulinarnych i poczyniłam cieciomlet czyli omlet z mąki z ciecierzycy na bazie aquafaby . Bo po co komu prosz