Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z styczeń, 2020

Piernikowe ciasteczka z fasoli

Kilka dni temu na wykładzie o apetycie opowiadałam, jak ważne jest jedzenie w świadomości tego co i dlaczego jemy. Chyba największym wrogiem naszej wagi i zdrowia jest jedzenie nieświadome. Myślicie, że to niemożliwe?  A jednak.... - Znów nie ma fig? Jak to się stało, przecież dopiero co kupiłam całe opakowanie...??? - Polożyłaś gdzieś i zapomniałaś.- powiedział wyrzucając do kosza ogonek od figi i mlaskając... - A co Ty jesz? - Ja? Nic nie jem. - powiedział w pełni przekonany o prawdziwości swoich słów. Najzabawniejsze jest, że był zupełnie przekonany, że nie je. Zwyczajnie, zamyślony poszedł na kurs po domu. Przechodził przez kuchnię, ręka natknęła się na figi, wziął garść. Usiadł dalej pracować podjadając figę po fidze... Nie miał zupełnie świadomości, że właśnie pochłonął 10 fig! 10! I nie zauważył. Nagminne w czasie spotkań towarzyskich, oglądania filmów czy innych absorbujących umysł czynności. O dziwo, jesteśmy wyuczeni podjadania do tego stopnia, że tracimy kontr

Surowe pierożki z buraka i pesto

Wiem, jak to brzmi. Dziwnie. Niepokojąco. Intrygująco...? Jeśli wygrało to ostatnie, zapraszam do dalszej lektury. Zapewniam, że się nie zawiedziecie. Zaczęło się od ... mandoliny. Taka tarka do szatkowania warzyw i owoców. Miałam wewnętrzne przekonanie, że wybrana przez mnie marka będzie zakupem doskonałym. Zdecydowana weszłam na stronę sklepu i tutaj niespodzianka. Mandolin tej firmy było kilka modeli... I utknęłam. Ceny bowiem również były róóóżneee... Wtedy akurat zainstalowałam Instagrama (tak, tak raptem kilka miesięcy temu; wiem, jestem sto lat za dinozaurami... wcale mi to nie przeszkadza, przynajmniej czyste powietrze mam ;-)) i zobaczyłam relację Dominiki Wójciak znaczy Jarzynovej o zakupie takiej własnie mandoliny! Z nieba mi spadła kobieta! Zapytana o model, odpowiedziała, że poleca tą większą, bo można szatkować nawet całą kalarepkę na plastry grubości kartki papieru do warzywnych pierożków. Warzywne pierożki... To było coś dla mnie. Mandolina kupiona, kalarepka również

Ładunek glikemiczny... pomocny czy kłopot???

Wokół indeksu glikemicznego narasta powoli dezinformacyjny smog. Nic dziwnego, bowiem temat interesujący jest tym bardziej, że rośnie również ilość badań na temat negatywnego wpływu posiłków o wysokich ig tak na zdrowie, jak i na kondycję. Wszyscy chcemy być zdrowi, silni, sprawni. Najlepiej do śmierci. Nikt nie chce się starzeć w stylu ale starość to się Panu Bogu nie udała...  Niestety, rośnie liczba chorych chyba już na wszystkie choroby. W tym i cukrzycę, a w tej chorobie indeks glikemiczny staje się kluczowy dla ogarnięcia sposobu podawania leków hipoglikemizujących.  Problem mi nie obcy, raczej już codzienny, więc licząc dla siebie makroskładniki, wrzucam je również  na bloga, dla innych. Może się przyda. Wrzuciłam także wpis o sposobach obniżania indeksu glikemicznego ( tutaj ), bo można z nim nieco pomajstrować i trochę obłaskawić. Jeśli jesteście zdrowi, to info o indeksie w zasadzie powinno Wam wystarczyć. Jeśli natomiast miewacie, lub obawiacie się, że będziecie mieli probl

Najprostsze ciastka orzechowo-daktylowe

- Mama, jak robiłaś te swoje ciastka? - Które, synu? - Hmmm... którekolwiek... No właśnie, jak ja robię ciastka? Jakaś zasada, która by pomogła latorośli? Myśl! Myśl kobieto! I wymyśliłam: Potrzeba coś słodkiego, by to były ciastka. Potrzeba coś z tłuszczem, żeby się miło jadło. Potrzeba coś, co zwiąże całość. Odkrycie wszechczasów, ale jednak... ufff wielkie... Czyli wystarczą trzy składniki, tak?  Eeeeeeeee... no niby tak, ale... jakiś dodatek smakowy...? A po co, skoro i tak wszystko, co używamy ma smak? Co prawda, to prawda. I syn uczynił ciastka. Jedno naczynie pobrudzone. Sitko, szpatułka i porcjowacz też jeszcze trzeba było umyć. Ale to wszystko. Koniec roboty. NAJPROSTSZE CIASTKA ORZECHOWO - DAKTYLOWE 160g orzechów włoskich obranych 180g daktyli 70g mąki jaglanej lub innej 1 łyżeczka proszku do pieczenia (inaczej będą się dłużej piekły - ekonomia przemówiła) szczypta soli (no bo... zawsze... będą smakowały na słodsze... - ten argument zawsze dz

Pasztet z marchewkowych resztek

Nowy Rok, nowy początek, nowe postanowienia, nowa ja. To dlatego tak lubię przełomy. Pod koniec roku bilans sam się pcha przed oczy, rozpycha łokciami tak skutecznie, że w końcu rozsiada ię w myślach po gospodarsku i zaczyna swoje rachunki. I jak to w rachunkach bywa, jakieś straty wyskakują z kątów tyleż zapomnianych, co zapchanych dla niezpoznaki. Jednak bilans czujne oko ma i zasze wypatrzy, że w dziedzinach nieco zarośniętych pajęczynami kryją się porzucone decyzje-nie-do-wytrwania. No i... ech... no i wywleka je na światło dzienne, odkurza, pucuje i na Nowy Rok już mam w głowie zasób rzeczy-do-zrobienia i zmian-do-wprowadzenia. Idzoe więc w ruch wyciskarka wolnoobrotowa kupiona ponad dekadę temu i (nie wiadomo kiedy) pomieszkująca strych. Kupiona więc marchewka na worki i brrruuummmm. Jedziemy ze świeżym sokiem. Akurat dla mnie osobiście nie jest to optymalne rozwiązanie (brak błonnika), ale przecież wciąż mamą i żoną jestem odpowiedzialną nadal (ten bilans...przypomniał znów...)