Przejdź do głównej zawartości

Trufle marchewkowe z pyłkiem kwiatowym

Lubię bardzo surowe ciasto marchewkowe, ale czasem chcę móc je zjeść... szybciej... Wtedy robię jego prostszą, ekspresową wręcz, wersję to znaczy trufle marchewkowe.


TRUFLE MARCHEWKOWE Z PYŁKIEM KWIATOWYM

150 g słodkiej, jędrnej marchewki ekologicznej
100 g mięsistych, suszonych jabłek
1 łyżka soku z cytryny
2 łyżki mleka sojowego
50 g słonecznika
1 łyżka pyłku kwiatowego
30 g rodzynek niesiarkowanych
skórka z połowy pomarańczy
szczypta soli i imbiru

Słonecznik zezłocić na suchej patelni, na małym ogniu.
Marchewkę zetrzeć na drobne wiórki, jabłka drobno pokroić.
W blenderku z ostrzem "S" zmiksować z grubsza słonecznik i pyłek, odsypać do miseczki.
W malakserku natomiast zmiksować marchewkę, jabłka, sok z cytryny, mleko sojowe oraz rodzynki na masę o preferowanej ziarnistości, jednak tak, by się kleiła.
Dodać skórkę z pomarańczy, sól, imbir i jedną trzecią słonecznika z pyłkiem, zmiksować do połączenia składników.
Formować z masy trufle i obtaczać w reszcie słonecznika z pyłkiem.

100 g to około 190 kcal
6 g tłuszczu
30 g węglowodanów
4.5 g białka
obliczone za pomocą aplikacji vitascale

Wiem, że czasem zastanawiacie się, skąd biorą się takie pomysły? Z potrzeby zazwyczaj, czasem z braku składników do czegoś zupełnie innego, częściej natomiast zwyczajnie z natchnienia. Inaczej nie potrafię nazwać tego źródła inspiracji. Kilka dni temu w planach był wykład w klubie zdrowia. Degustację miały przygotować osoby organizujące spotkanie. Wszystko odbyło się, jak trzeba, tylko nagle wpadło mi do głowy, że degustacja byłaby taka ładna, gdyby jej część była... pomarańczowa... choćby żółciutka... Po otworzeniu lodówki w oczy wpadła mi cudna marchewka... UWAGA! mój patetnt: po kupnie warzyw, oczyszczam, obieram, pakuję w słoiki, pudełka, worki i układam w szufladzie na warzywa w lodówce; tym sposobem pod reką mam je zawsze obrane i ich dalsza obróbka zajmuje tylko chwilkę! czy to nie piękne???... piękna, jędrna, ekologiczna. Idealna na marchewkowe ciasto. Jednak miałam tylko kilka chwil pomiędzy przeglądaniem przygotowanej uprzednio prezentacji a ubieraniem się (to czynność wysoce skomplikowana...). Cóż, noga nadal delikatnie domagała się większej troski i nieco mniej delikatnie wymuszała zwolnione obroty w czynnościach codziennych. Wzięłam więc składniki podstawowe, miksnęłam w kolejności najbardziej sensownej i uturlałam 30 sztuk pięknych trufli. Tyle akurat miałam papilotek do zapakowania... Czyż to nie natchnienie??? I te papilotki znalezione zupełnym fartem wśród foremek o kształtach najdziwniejszych... Nic innego tylko siła wyższa...

Komentarze

ulubione posty czytelników

Chleb z soczewicą o chrupiącej skórce beglutenowy

Nie samym chlebem człowiek żyje. .. czyli chleb też potrzebny, tak? Tak. Przynajmniej mnie. Francuzi konczą posiłki kawałkiem sera a ja kawałkiem chleba. Koniecznie ze skórką. Najlepiej samą skórką. Rodzinka nie raz się o tym przekonała, gdy zastawała w koszyczku na pieczywo dziwnie wygladającą kostkę miękiszu zupełnie pozbawioną skórki. Wybaczają, bo też i ja jestem w rodzince największym amatorem chlebowych skórek. Chleby zaczęłam piec ponad 20 lat temu i nie przestałam do dziś. Zmieniały się rodzaje używanych ziaren. Modyfikacjom poddały się techniki. Odkryłam różnorodne naczynia do wypieku. Kilka razy piekłam nawet w... doniczkach. Kupiłam specjalnie nieduże, gładkie, o kształcie umożliwiającym wygodne wysunięcie pieczywa po pieczeniu. Moimi ulubionymi zostały żeliwne garnki i stalowe, emaliowane formy odporne na temperaturę do 600 ⁰C. Ze wskazaniem jednak na garnki. W nich chleby pięknie rosną, mają chrupiącą skórkę, miękki miękisz i dłużej utrzymują świeżość. No i nie trzeba pra

Naturalny chleb z samej komosy ryżowej

Ponad dwa lata temu  w blogosferze dostrzegłam interesujący pomysł przygotowania chleba z samej kaszy gryczanej. Brzmiało absurdalnie, ale opis + zdjęcia wyglądały przekonująco. Jednak brak wyraźnej potrzeby pieczywa bezglutenowego i umiłowanie żytniego na zakwasie spowodował spostponowanie zainteresowania. Przyznam też, że biała kasza gryczana (niepalona) nie należała do moich ulubionych... Paloną z przyrumienioną cebulką i kubkiem naturalnego jogurtu roślinnego do dziś jadam z sentymentem wspominając stare dobre czasy . Nadszedł jednak czas rozstania się z glutenem i zaczęły się eksperymenty z pieczywem bezglutenowym. Poszedł w ruch zakwas gryczany na wodzie z kiszonek (zrobiony najpierw na potrzeby działu zdrowia KADS  klik , dokładnie opisany później tutaj  klik ), zaplątał się też chlebuś na drożdżach ( klik ) aż doszedł i wspomniany z samej kaszy niepalonej ( klik ). Chyba najprzyjemniejszy w przygotowaniu i jeden ze smaczniejszych, jakie jadam. Ale jakoś nie potrafię pozostać p

Tortilla z komosy czyli ziarno w roli głównej

Ziarno w roli głównej . Kiedyś podstawa menu. W postaci placków, klusek, kasz, mamałygi w przeróznych wersjach. U nas niegdyś był to podpłomyk z żyta, gryki, potem orkiszu. No tak kieeeeedyś. Teraz wszędzie króluje pszenica. W piekarniach podpłomyki pszenne, bułki pszenne (czasem z dodatkiem żyta), pierogi pszenne (bywają ostatnio gryczane czyli z dodatkiem kilkuprocentowym gryki...), naleśniki pszenne. Ba! Tortille (klasycznie z kukurydzy) też pszenne. Lavasze pszenne. Ciabatty pszenne. Wszędzie pszenica. Zdominowała każdy talerz i każdą (prawie) potrawę. Im więcej jej spotykam, tym wiekszą mam ochotę, by pokazywać alternatywy dla pszenicy. Przecież taka wszechobecność jednego ziarna odbiera radość smakowania różnorodności. Ze zdrowotnego punktu widzenia też nieciekawie. Żaden organizm nie wytrzyma tak jednostronnej diety. Nietolerancje pokarmowe czekają u progu. Jeśli też widząc tą monotonię, macie ochotę na większą rozmaitość, polecam spróbować tortilli z komosy. Wiem, ziarno nie n

Bułeczki jaglane drożdżowe żółciutkie...!

Przeczytałam ofertę piekarni bezglutenowej: jaglane bułeczki wytrawne w smaku. Wystarczyło... To można z samej mąki jaglanej bułeczki drożdżowe zrobić? Trzymają kształt??? Musiałam spróbować! Spróbowałam. Wsiąkłam. Ugotowana jestem na mięciutko tak, jak bułeczki upiekły się na żółciutko ;-) Fenomenalne... Z pozoru wyglądają topornie, ale po przekrojeniu objawia się ich niesamowity kolor i cudowna miękkość... Smak delikatny, pasujący do słodkich mazidełek, ostrych sosów (nasączają się rewelacyjnie) i wytrawnych past, pasztetów. Najlepsze są w kilka godzin po upieczeniu. Na drugi dzień nieco twardsze z zewnątrz, na trzeci...cóż, lepiej już po jednej dobie przechowywać je w lodówce. Zniknie chrupiąca chrupkość, ale pozostanie miękkość. Niemniej, robię po kilkanaście małych i wystarcza na dwa dni. Są one jak wszystkie szybkie wypieki:  szybko się przygotowuje, więc szybko trzeba zjeść ;-) Jeśli jednak coś Wam zostanie, nie martwcie się. Niedługo wrzucę przepis na najsmaczniejszy śliwkowy d

Chleb bezglutenowy z jaglanki

Mąki jaglanej nie kupuję. Wolę zmielić sama kaszę jaglaną. Wiem, co wrzucam do młynka i wiem, z czego chleb czy inne cudeńka piekę. To zresztą dotyczy wielu produktów. Jednak w przypadku kaszy jaglanej chodzi o coś więcej.  Otóż kasza jaglana, choć fenomenalnie zdrowa, ma swój ukryty feler (któż go nie ma???) - jest nim stosunkowo niewielka zawartość błonnika i związany z tym faktem dość wysoki indeks glikemiczny. Nie jestem pewna dlaczego, ale "sklepowe" mąki mają błonnika jeszcze mniej, więc ich indeks rośnie dodatkowo... Mąka zmielona zaś w domu nie jest ograbiona z żadnego składnika właściwego kaszy, stąd wyższy Ig wynika jedynie ze stopnia rozdrobnienia.. Sama jaglanka zawiera również pewną ilość tłuszczów. Zdrowych, ale... jak to tłuszcze: jełczejących w czasie przechowywania. W kaszy zmielonej jełczeją szybciej, więc producenci albo tłuszcz starają się usunąć dla przedłużenia terminu ważności, bądź... kupujemy gorzką mąkę... Namawiam więc do wykorzystania blenderów i