Przejdź do głównej zawartości

"Serek" z brązowego ryżu z pietruszką

Resztki ugotowanego ryżu z poprzedniego dnia? Za mało na posiłek dla rodzinki a jakoś do sałatki nam nie pasuje? Wyrzucić przecież nie można, to jak zutylizować??? Zainspirowana przepisem Magdaleny Pieńkos z jej książki Wegańska kuchnia zmiksowałam go z moimi ulubionymi dodatkami, bo pomysł dodania kiszonych ogórków w córci wzbudził gwałtowny protest. Nie z powodu niechęci do ogórków. Absolutnie. Ogórki cieszą sie wielką sympatią w naszej rodzince. Jednak nie tak dawno skorzystałam z nich, by zrobić zupę ogórkową (a zawsze, zawsze, od lat i wieków, od czasów zamierzchłych, pamiętających pterodaktyle...) z ryżem właśnie, a tym razem ogórki okazały się... zepsute... Takiej wpadki nie miałam od dziesięcioleci i zapomniałam o takiej możliwości na amen. Energicznie więc ogórki starłam, wrzuciłam do wywaru warzywnego, dolałam wodę pozostałą w słoiku, doprawiłam i pospiesznie podałam zgłodniałym biesiadnikom... nie spróbowawszy... cóż, córcia spróbowawszy pobiegła do łazienki i usunąwszy resztki nieszczęsnej potrawy z ust, nabrała wstrętu do połączenia kiszonych ogórków z ryżem na dłuuuugi czas. Nie dziwię się dziewczęciu absolutnie, szczególnie, że także i ja skosztowałam. Bardzo, bardzo, bardzo ostrożnie (chwała niebiosom!). Zupa okazała sie paskudnie słodko-gorzka z nutkami ziemistymi... Wstyd do tej pory na samo wspomnienie mną wstrząsa... Cała partia kiszonek wylądowała na kompoście, bo okazała się niejadalna. Jedynie zrzucenie winy (ewidentnie bardzo słusznie) na sam wsad ogórkowokoperkowy, pozwoliło mi otrząsnąć się i dać szansę następnej partii zielonych warzyw. Warto było, bowiem ogóraski z innego źródła okazały sie już bardzo smaczne. Zupa ogórkowa jednak od tej pory robiona jest z ziemniakami. Czy po takiej kulinarnej wpadce można dziwić się prostestom córci wobec pomysłu tradycyjnej ogórkowej? Poddałam się od startu. Jednak ileż na starcie można sterczeć? Ruszyłam więc, ale z inną kompanią. Pietruszkową. Nie, nie zupa (choć coś czuję, że niedługo taka jednak będzie...), ale smarowidło pastą do pieczywa zwane.


"SEREK" Z BRĄZOWEGO RYŻU Z PIETRUSZKĄ

1 szklanka ugotowanego brązowego ryżu (180 g)*
1 łyżeczka bulionu lubczykowego lub ulubionej przyprawy warzywnej
4 - 5 łyżek soku z cytryny
½ szklanki mleka sojowego (lub migdałowego) naturalnego
2 łyżki posiekanej zielonej pietruszki
sól do smaku (u mnie ⅓ łyżeczki)

W blenderku zmiksować ryż*, sok z cytryny, przyprawę i mleko roślinne do lekko grudkowatej konsystencji przypominającej wiejski serek.
Dodać pietruszkę, sól i zmiksować do dobrego połączenia składników.
Podawać z plastrami warzyw, grzankami bądź naleśnikami z ciecierzycy.

* Jeśli ryż jest twardy lepiej podgrzać go z mlekiem dodając jeszcze 2 - 3 łyżki, by mógł je wchłonąć i dobrze się zmiksował.

100 g serka ryżowego to 80 kcal
1 g tłuszczu
16.7 g węglowodanów
3 g białka
obliczone za pomocą aplikacji vitascale



Najbardziej lubię go wyjadać z miseczki nabierając kawałkami chleba. Taki prostacki wręcz posiłek odwołujący się do najbardziej swobodnych spotkań przy ognisku. Albo leniwych śniadań pod namiotem, gdy czas płynie wolniej, powietrze jest nasycone ciepłem letniego poranka a pod stopami ostatnie krople rosy zraszające zieloną trawę... Dzisiaj co prawda za oknem było szaro i deszczowo, ale w sercu kolorowo i pogodnie. Wakacyjnie. I mało mycia... ;-)
Choć na dłuższy wędrowniczy tryb życia z własnej woli bym się nie pisała, widzę również urok dróg wydeptanych przez patriarchę Abrahama wędrującego do ziemi obiecanej, Jezusa z Nazaretu, który jako nauczyciel pokonał niesamowite dystanse (choć głównie w obrębie swojego malutkiego kraju), a także apostołów, którzy w czasie swojej wędrówki przez życie przemierzali setki kilometrów już bardzo dosłownie. Ale kto wie, co jeszcze mnie czeka? Jeśli w sferze moralności i etyki wybrałam ślady tych niezwykłych osób jako drogowskaz... Najważniejsze, że wszyscy oni mieli zapewnionego najlepszego Przewodnika wszechczasów. Też chętnie Go słucham, bo jakoś z Nim łatwiej i... z każdym dniem przyjemniej się żyje. Co dzień niespodziewane zmiany, choć nie w krajobrazie na zewnątrz a w tym bardzo wewnętrznym pośród szarych komórek i połączeń nerwowych. Co i rusz nowe szlaki... W końcu do mojej Ziemi Obiecanej wędruję 😍

Komentarze

ulubione posty czytelników

Naturalny chleb z samej komosy ryżowej

Ponad dwa lata temu  w blogosferze dostrzegłam interesujący pomysł przygotowania chleba z samej kaszy gryczanej. Brzmiało absurdalnie, ale opis + zdjęcia wyglądały przekonująco. Jednak brak wyraźnej potrzeby pieczywa bezglutenowego i umiłowanie żytniego na zakwasie spowodował spostponowanie zainteresowania. Przyznam też, że biała kasza gryczana (niepalona) nie należała do moich ulubionych... Paloną z przyrumienioną cebulką i kubkiem naturalnego jogurtu roślinnego do dziś jadam z sentymentem wspominając stare dobre czasy . Nadszedł jednak czas rozstania się z glutenem i zaczęły się eksperymenty z pieczywem bezglutenowym. Poszedł w ruch zakwas gryczany na wodzie z kiszonek (zrobiony najpierw na potrzeby działu zdrowia KADS  klik , dokładnie opisany później tutaj  klik ), zaplątał się też chlebuś na drożdżach ( klik ) aż doszedł i wspomniany z samej kaszy niepalonej ( klik ). Chyba najprzyjemniejszy w przygotowaniu i jeden ze smaczniejszych, jakie jadam. Ale jakoś nie potrafię pozostać p

Tortilla z komosy czyli ziarno w roli głównej

Ziarno w roli głównej . Kiedyś podstawa menu. W postaci placków, klusek, kasz, mamałygi w przeróznych wersjach. U nas niegdyś był to podpłomyk z żyta, gryki, potem orkiszu. No tak kieeeeedyś. Teraz wszędzie króluje pszenica. W piekarniach podpłomyki pszenne, bułki pszenne (czasem z dodatkiem żyta), pierogi pszenne (bywają ostatnio gryczane czyli z dodatkiem kilkuprocentowym gryki...), naleśniki pszenne. Ba! Tortille (klasycznie z kukurydzy) też pszenne. Lavasze pszenne. Ciabatty pszenne. Wszędzie pszenica. Zdominowała każdy talerz i każdą (prawie) potrawę. Im więcej jej spotykam, tym wiekszą mam ochotę, by pokazywać alternatywy dla pszenicy. Przecież taka wszechobecność jednego ziarna odbiera radość smakowania różnorodności. Ze zdrowotnego punktu widzenia też nieciekawie. Żaden organizm nie wytrzyma tak jednostronnej diety. Nietolerancje pokarmowe czekają u progu. Jeśli też widząc tą monotonię, macie ochotę na większą rozmaitość, polecam spróbować tortilli z komosy. Wiem, ziarno nie n

Chleb z soczewicą o chrupiącej skórce beglutenowy

Nie samym chlebem człowiek żyje. .. czyli chleb też potrzebny, tak? Tak. Przynajmniej mnie. Francuzi konczą posiłki kawałkiem sera a ja kawałkiem chleba. Koniecznie ze skórką. Najlepiej samą skórką. Rodzinka nie raz się o tym przekonała, gdy zastawała w koszyczku na pieczywo dziwnie wygladającą kostkę miękiszu zupełnie pozbawioną skórki. Wybaczają, bo też i ja jestem w rodzince największym amatorem chlebowych skórek. Chleby zaczęłam piec ponad 20 lat temu i nie przestałam do dziś. Zmieniały się rodzaje używanych ziaren. Modyfikacjom poddały się techniki. Odkryłam różnorodne naczynia do wypieku. Kilka razy piekłam nawet w... doniczkach. Kupiłam specjalnie nieduże, gładkie, o kształcie umożliwiającym wygodne wysunięcie pieczywa po pieczeniu. Moimi ulubionymi zostały żeliwne garnki i stalowe, emaliowane formy odporne na temperaturę do 600 ⁰C. Ze wskazaniem jednak na garnki. W nich chleby pięknie rosną, mają chrupiącą skórkę, miękki miękisz i dłużej utrzymują świeżość. No i nie trzeba pra

Jak obniżyć indeks glikemiczny... zdrowo...

Uwaga, dzisiaj będzie sporo do czytania. Temat niezwykle interesujący w kontekście zalewu propagowanymi dietami w stylu keto, posądzającymi węglowodany o wszystko, co najgorsze. A to przecież o IG idzie ... Mam nadzieję, że i do celu dojdzie ... my. .. Myślałam o podzieleniu tego posta na kilka części, ale chyba wygodniej będzie podać wszystko w jednym miejscu, żeby nie trzeba było później skakać po kilku postach, żeby zminimalizować ryzyko wszamania niekorzystnych zestawień kulinarnych. Jest tych informacji trochę, bo temat mi baaaardzo bliski, przetrawiony/przyswojony/sprawdzany przez ostatnie 10 lat z organicznej potrzeby własnej. Czyli jak zawsze: piszę to, co przeżyłam i sprawdziłam na sobie i bliskich :-D To startujemy: Dieta Low GI czyli o niskim indeksie glikemicznym ,   stała się popularna kilka lat temu. Ostatnio nieco mniej się o niej mówi. Hm, wśród ludzi chyba nic nie trwa wiecznie. Dotyczy to również modnych diet ;-) Jednak wpływ indeksu glikemicznego spożywanych

Bułeczki jaglane drożdżowe żółciutkie...!

Przeczytałam ofertę piekarni bezglutenowej: jaglane bułeczki wytrawne w smaku. Wystarczyło... To można z samej mąki jaglanej bułeczki drożdżowe zrobić? Trzymają kształt??? Musiałam spróbować! Spróbowałam. Wsiąkłam. Ugotowana jestem na mięciutko tak, jak bułeczki upiekły się na żółciutko ;-) Fenomenalne... Z pozoru wyglądają topornie, ale po przekrojeniu objawia się ich niesamowity kolor i cudowna miękkość... Smak delikatny, pasujący do słodkich mazidełek, ostrych sosów (nasączają się rewelacyjnie) i wytrawnych past, pasztetów. Najlepsze są w kilka godzin po upieczeniu. Na drugi dzień nieco twardsze z zewnątrz, na trzeci...cóż, lepiej już po jednej dobie przechowywać je w lodówce. Zniknie chrupiąca chrupkość, ale pozostanie miękkość. Niemniej, robię po kilkanaście małych i wystarcza na dwa dni. Są one jak wszystkie szybkie wypieki:  szybko się przygotowuje, więc szybko trzeba zjeść ;-) Jeśli jednak coś Wam zostanie, nie martwcie się. Niedługo wrzucę przepis na najsmaczniejszy śliwkowy d