Przejdź do głównej zawartości

Ulubione gołąbki z kaszą gryczaną, tofu i szpinakiem


Tradycyjne, swojskie jedzonko :-) Gołąbki. Pamiętam, że jedliśmy je ... od zawsze... Jedno z najsmaczniejszych dań mojego rodzinnego domu. Mama robiła je najlepsze na świecie. Zazwyczaj zapiekane w pomidorowym sosie, napełnione ryżem i pieczarkami. Nie pamiętam dokładnie, czy dokładnie takie mama robiła, ale z całą pewnością ja takie najbardziej lubiłam. Zresztą, jeśli pojawiały się pieczarki, smakowało mi chyba każde danie. Ryż nie był niezbędny... Dzisiaj zadziwia mnie wąski zakres ówcześnie aprobowanych przeze mnie smaków, pomimo niewątpliwych talentów kulinarnych mojej mamy. Otóż gotowała i nadal gotuje fantastycznie. Odkrywczo. Ma swoje sterty wycinków z gazet, starych przepisów, karteluszek,... Dla postronnego obserwatora kompletny bałagan. Mama umie się w tym wszystkim odnaleźć. Jak to robi? Pozostaje to jej słodką tajemnicą. Tajemnicą nie zgłębioną nawet przez tatę. Niesamowicie uporządkowanego tatę - dodam.


A to moje biurko... Czyżbym upodobniała się do mamy...??? Nieee... Nazwijmy to ekspresją chwilowego zagubienia duszy wśród wyzwań wiosny. Mama natomiast ma tajemniczy chaos tylko w przepisach. Na stole ma porządeczek, ach... Może dlatego gołąbki też robię inne? Swoją drogą, ciekawe są korzenie samej nazwy potrawy. Liście kapusty faszerowane kaszą z dodatkami nazwać gołąbkami? Dlaczego? Dość często przytacza się powiązanie z ukraińskim słowem holubic oznaczającym zawijać, otaczać. Tak też są tam nazywane nasze gołąbki - holubce. W języku rosyjskim to gołubcy. I już tylko krok dzielił je od znajomych nam gołąbków. Najwyraźniej ten krok postawiliśmy... więc mamy gołąbki. Pyszne danie, którego nigdy nie chciało mi się robić. Jednak przemogłam swoją niechęć. Odpłaciły się szczodrze, gdyż okazały się radośnie prostą i szybką potrawą. Szczególnie, gdy nie robię dodatkowego sosu... A do tych akurat gołąbków sos niepotrzebny :-D Zresztą nie tylko w tym wypadku obserwowałam taką przemianę.. Wegańskie jedzonko ogólnie wychodzi szybciej niż myślałam, zupy gotują się "w try miga", nawet chleby weszły w codzienność bez specjalnych ceregieli. Uwielbiam taką kuchnię. Bez glutenu nie muszę wyrabiać ciast godzinami, nie potrzebuję mikserów z hakami. Wszystko się łatwo myje i nie skleja gąbek, ściereczek. Bez mięs wszystko gotuje się piorunem a nawet można jeść (prawie) wszystko w wersji al dente. Nawet ściany w kuchni nie brudzą się tak intensywnie, gdy zminimalizowałam smażenie i postawiłam na pieczenie burgerów, kotletów a naleśniki smażę na grubych granitowych patelniach bez tłuszczu. Życie stało się prostsze, czystsze i... ładniej pachnie ;-)


GOŁĄBKI WEGAŃSKIE Z KASZĄ GYCZANĄ, TOFU I SZPINAKIEM
8 sztuk

8 liści kapusty włoskiej (400 g)
2 średnie cebule (140 g)
6 ząbków czosnku
1½ szklanki ugotowanej białej (koniecznie!) kaszy gryczanej (350 g)
100 g świeżego szpinaku
1 kostka (180 g) tofu naturalnego
1 łyżeczka soli
1 łyżeczka pieprzu ziołowego
¼ łyżeczki mielonej kozieradki
2 łyżki oleju rzepakowego tłoczonego na zimno
2 łyżki siemienia lnianego
odrobina oleju kokosowego do wysmarowania formy

Kapustę włoską obrać z wierzchnich nieładnych i bardzo starych, grubych liści.
Wykroić głąb wbijając nóż od spodu wzdłuż rzeczonego głąba w głąb główki kapusty... Jasne, prawda? Dla pewności dorzucam zdjęcie. Wraz z genialnym retro urządzeniem. Z tym czymś w ręce wszystkie głąby idą precz! :-D


Chwytając kolejno każdy wierzchni liść za główny nerw oddzielać je od główki kapusty. Delikatnie, żeby nie rozerwać. Wbrew pozorom łatwiej się to robi niż opisuje...
W dużym garnku (ok. 4 l) zagotować wodę, wrzucić liście tak, by całe się zanurzyły (wypłyną, ale już sparzone, ha, ha), zmniejszyć gaz i gotować 5 - 7 minut. Im starsze liście tym dłużej.
Przełożyć na cedzak za pomocą wielkiego sitka lub łowiąc liście za najgrubszą część czyli wspominany już nerw.
Czosnek posiekać bardzo drobno, cebulę drobno a szpinak grubo.
Na głęboką patelnię wlać olej, dosypać czosnek i podgrzewać przez 1 minutę.
Dorzucić cebulę i dusić następne 2 minuty. Dolać kilka łyżek wody.
Dorzucić szpinak i gdy zmięknie dodać pokruszone tofu, kaszę i przyprawy.
Dusić mieszając do odparowania wody.
Na każdy liść układać 2 czubate łychy farszu i zawijać jak krokiety.
Układać w wysmarowanej olejem kokosowym formie.
Posypać siemieniem lnianym.
Zapiekać 45 minut w temperaturze 180⁰C.


1 sztuka: 1.7 ww / 1 wbt

Komentarze

  1. Odpowiedzi
    1. Na tyle, że gdy uda mi się dostać włoską kapustę (u nas teraz o nią trudno) z pierwszych liści zawsze robię te gołąbki. Dopiero reszta idzie do zup, gulaszów, sosów, sałatek,itd :-)

      Usuń

Prześlij komentarz

Witaj, będzie mi bardzo miło, jeśli zostawisz krótki komentarz. Odpowiem na każde pytanie, choć może będę musiała w różnych źródłach poszukać rzeczowej odpowiedzi :-)

ulubione posty czytelników

Naturalny chleb z samej komosy ryżowej

Ponad dwa lata temu  w blogosferze dostrzegłam interesujący pomysł przygotowania chleba z samej kaszy gryczanej. Brzmiało absurdalnie, ale opis + zdjęcia wyglądały przekonująco. Jednak brak wyraźnej potrzeby pieczywa bezglutenowego i umiłowanie żytniego na zakwasie spowodował spostponowanie zainteresowania. Przyznam też, że biała kasza gryczana (niepalona) nie należała do moich ulubionych... Paloną z przyrumienioną cebulką i kubkiem naturalnego jogurtu roślinnego do dziś jadam z sentymentem wspominając stare dobre czasy . Nadszedł jednak czas rozstania się z glutenem i zaczęły się eksperymenty z pieczywem bezglutenowym. Poszedł w ruch zakwas gryczany na wodzie z kiszonek (zrobiony najpierw na potrzeby działu zdrowia KADS  klik , dokładnie opisany później tutaj  klik ), zaplątał się też chlebuś na drożdżach ( klik ) aż doszedł i wspomniany z samej kaszy niepalonej ( klik ). Chyba najprzyjemniejszy w przygotowaniu i jeden ze smaczniejszych, jakie jadam. Ale jakoś nie potrafię pozostać p

Tortilla z komosy czyli ziarno w roli głównej

Ziarno w roli głównej . Kiedyś podstawa menu. W postaci placków, klusek, kasz, mamałygi w przeróznych wersjach. U nas niegdyś był to podpłomyk z żyta, gryki, potem orkiszu. No tak kieeeeedyś. Teraz wszędzie króluje pszenica. W piekarniach podpłomyki pszenne, bułki pszenne (czasem z dodatkiem żyta), pierogi pszenne (bywają ostatnio gryczane czyli z dodatkiem kilkuprocentowym gryki...), naleśniki pszenne. Ba! Tortille (klasycznie z kukurydzy) też pszenne. Lavasze pszenne. Ciabatty pszenne. Wszędzie pszenica. Zdominowała każdy talerz i każdą (prawie) potrawę. Im więcej jej spotykam, tym wiekszą mam ochotę, by pokazywać alternatywy dla pszenicy. Przecież taka wszechobecność jednego ziarna odbiera radość smakowania różnorodności. Ze zdrowotnego punktu widzenia też nieciekawie. Żaden organizm nie wytrzyma tak jednostronnej diety. Nietolerancje pokarmowe czekają u progu. Jeśli też widząc tą monotonię, macie ochotę na większą rozmaitość, polecam spróbować tortilli z komosy. Wiem, ziarno nie n

Chleb z soczewicą o chrupiącej skórce beglutenowy

Nie samym chlebem człowiek żyje. .. czyli chleb też potrzebny, tak? Tak. Przynajmniej mnie. Francuzi konczą posiłki kawałkiem sera a ja kawałkiem chleba. Koniecznie ze skórką. Najlepiej samą skórką. Rodzinka nie raz się o tym przekonała, gdy zastawała w koszyczku na pieczywo dziwnie wygladającą kostkę miękiszu zupełnie pozbawioną skórki. Wybaczają, bo też i ja jestem w rodzince największym amatorem chlebowych skórek. Chleby zaczęłam piec ponad 20 lat temu i nie przestałam do dziś. Zmieniały się rodzaje używanych ziaren. Modyfikacjom poddały się techniki. Odkryłam różnorodne naczynia do wypieku. Kilka razy piekłam nawet w... doniczkach. Kupiłam specjalnie nieduże, gładkie, o kształcie umożliwiającym wygodne wysunięcie pieczywa po pieczeniu. Moimi ulubionymi zostały żeliwne garnki i stalowe, emaliowane formy odporne na temperaturę do 600 ⁰C. Ze wskazaniem jednak na garnki. W nich chleby pięknie rosną, mają chrupiącą skórkę, miękki miękisz i dłużej utrzymują świeżość. No i nie trzeba pra

Jak obniżyć indeks glikemiczny... zdrowo...

Uwaga, dzisiaj będzie sporo do czytania. Temat niezwykle interesujący w kontekście zalewu propagowanymi dietami w stylu keto, posądzającymi węglowodany o wszystko, co najgorsze. A to przecież o IG idzie ... Mam nadzieję, że i do celu dojdzie ... my. .. Myślałam o podzieleniu tego posta na kilka części, ale chyba wygodniej będzie podać wszystko w jednym miejscu, żeby nie trzeba było później skakać po kilku postach, żeby zminimalizować ryzyko wszamania niekorzystnych zestawień kulinarnych. Jest tych informacji trochę, bo temat mi baaaardzo bliski, przetrawiony/przyswojony/sprawdzany przez ostatnie 10 lat z organicznej potrzeby własnej. Czyli jak zawsze: piszę to, co przeżyłam i sprawdziłam na sobie i bliskich :-D To startujemy: Dieta Low GI czyli o niskim indeksie glikemicznym ,   stała się popularna kilka lat temu. Ostatnio nieco mniej się o niej mówi. Hm, wśród ludzi chyba nic nie trwa wiecznie. Dotyczy to również modnych diet ;-) Jednak wpływ indeksu glikemicznego spożywanych

Bułeczki jaglane drożdżowe żółciutkie...!

Przeczytałam ofertę piekarni bezglutenowej: jaglane bułeczki wytrawne w smaku. Wystarczyło... To można z samej mąki jaglanej bułeczki drożdżowe zrobić? Trzymają kształt??? Musiałam spróbować! Spróbowałam. Wsiąkłam. Ugotowana jestem na mięciutko tak, jak bułeczki upiekły się na żółciutko ;-) Fenomenalne... Z pozoru wyglądają topornie, ale po przekrojeniu objawia się ich niesamowity kolor i cudowna miękkość... Smak delikatny, pasujący do słodkich mazidełek, ostrych sosów (nasączają się rewelacyjnie) i wytrawnych past, pasztetów. Najlepsze są w kilka godzin po upieczeniu. Na drugi dzień nieco twardsze z zewnątrz, na trzeci...cóż, lepiej już po jednej dobie przechowywać je w lodówce. Zniknie chrupiąca chrupkość, ale pozostanie miękkość. Niemniej, robię po kilkanaście małych i wystarcza na dwa dni. Są one jak wszystkie szybkie wypieki:  szybko się przygotowuje, więc szybko trzeba zjeść ;-) Jeśli jednak coś Wam zostanie, nie martwcie się. Niedługo wrzucę przepis na najsmaczniejszy śliwkowy d