Przejdź do głównej zawartości

Pasztet z podagrycznikiem

Podagrycznik to roślina bardzo ekspansywna. Nawet bardzo, bardzo ekspansywna. Jeśli jesteście szczęśliwymi posiadaczami lekkiej ziemi na podłożu wapniowym (jak ja), to nawet bardzo, bardzo, bardzo ekspansywna. Koszenie nieco osłabia jej zapał i entuzjazm wzrostowy, jednak usunięcie do cna wymagałoby zupełnego zrycia gleby i katorżniczej harówki przez kilka sezonów z zerowym użytkowaniem ogrodu. Ja się na to nie piszę, więc wykorzystuję dar natury, jeśli już jest bujny i radosny. Lepiej współpracować niż walczyć. Do takich rewelacji filozoficznych doszłam ostatnimi czasy. Wiem, że dla wielu osób taka postawa jest zupełnie oczywista, ale będąc wychowankiem ludzi walecznych i energicznych, odkryłam tą mądrość dopiero niedawno. O dziwo, nic na tym nie tracę a zyskuję. I to naprawdę sporo. Zaskakująco sporo nawet. Bo taki na przykład podagrycznik bywa znienawidzony przez tłumy ogrodników i działkowiczów. Walczy się z nim bronią białą (desperaci niedoświadczeni ścinają zwyczajnie...), ludową (szpadel i widły,... hektolitry wody i ... piwa, gdy stopień frustracji osiągnie niepokojące poziomy) a nawet chemiczną (tak, tak, powszechnie używany środek na chwasty to bardziej rozcieńczona dawna broń biologiczna używana w celach mało ogrodowych, choć skutkiem swym obejmująca tak faunę jak i florę). A może by powalczyć teraz bronią chrześcijańską czyli... prawdą? Poznacie prawdę a prawda was wyswobodzi powiedział kiedyś sam Mistrz. Jaka więc jest prawda podagrycznika?
Podagrycznik swą nazwę zawdzięcza właściwościom leczącym podagrę. Chorobę ludzi bogatych, jedzących suto, wysokobiałkowo i mało warzywnie. Z tego powodu ceniony był w klasztornych kuchniach, gdzie dieta nie należała do skromnych i sporo uczestników wypaśnych stołów potrzebowało... lekarstwa na swoje przypadłości (sensowniej byłoby leczyć obżarstwo, ale aż do dzisiaj wolimy leczyć skutki niż powody; i rozumiem to bardzo dobrze, bo talerz/brzuch ma wielką moc...). Prosty lud również cenił tą roślinę, gdyż podagrycznik dodaje również sił witalnych i wzmacnia nadwątlone ciężką pracą zdrowie. Nic dziwnego, jest on bowiem potężnym źródłem witaminy C, flawonoidów (w tym kwercetyny wzmacniającej naczynia krwionośne), karotenoidów (tak, witamina A nie bierze się tylko z żółtych warzyw, ale i ciemno zielonych!), minerałów (żelazo, wapń mangan, miedź, potas). Działa antynowotworowo, grzybobójczo, bakteriobójczo, przeciwzapalnie, przeciwbólowo, usuwa kwas moczowy, uspokaja, odtruwa. Ufff... Sporo tego, prawda? I pomyśleć tylko, że wszystko to dostaję w ramach współpracy zamiast walki. Mam gratisy a roboty o niebo mniej, frustracji zero. Prawdę Mistrz mówił? Prawdę. Wyzwolona więc, dożywiona, podleczona, wzmocniona dodaję w sezonie podagrycznik do warzywnych potrawek, zup, sosów zamiast szpinaku. Poniżej ostatni pomysł na pasztet, którego głównym wodzirejem smakowym jest właśnie podagrycznik. Czytałam, że można nawet kisić go jak kapustę. Hmmm... Spróbuję kiedyś...


PASZTET Z PODAGRYCZNIKIEM
Keksówka 30 x 9 cm

200 g suchej drobnej białej fasolki *
50 g czyli ok. 70 młodych liści podagrycznika **
130 g czyli 1 mała cukinia
120 g czyli 1 średni por
200 g czyli ½ średniego selera
50 g czyli ½ szklanki obranych orzechów włoskich
110 g czyli 1 szklanka płatków owsianych górskich
1 ½ łyżeczki soli ***
½ łyżeczki kolendry
½ łyżeczki gorczycy
55 g czyli ½ średniego jabłka

Fasolkę opłukać, namoczyć kilka godzin, ugotować bez soli do miękkości.
Cukinię i seler pokroić w grube kostki, pora w plasterki. Listki podagrycznika pokroić grubo a ogonki drobno.
Kolendrę i gorczycę uprażyć delikatnie na suchej patelni i utrzeć w moździerzu lub zmielić w młynku.
W malakserze zmielić orzechy na mączkę, dodać połowę płatków i zmielić razem na drobno.
Dodać fasolę, seler i cukinię, zmiksować na masę z drobnymi grudkami.
Dodać przyprawy, por i podagrycznik, zmiksować pulsacyjnie tak, by jeszcze pozostały jakieś drobne grudki.
Foremkę wyłożyć papierem do pieczenia ****, przełożyć masę, wyrównać powierzchnię i rozłożyć na niej plasterki jabłka.
Piec 1 godzinę w temperaturze 190°C.
Kroić po całkowitym wystudzeniu a najlepiej następnego dnia.

* Można użyć także 550 g fasolki z puszki dokładnie odsączonej.
** Listki muszą być młode czyli błyszczące, jasno zielone i jeszcze nie do końca rozłożone.
*** Jeśli używamy fasoli z puszki, doprawić solą wedug własnego smaku. Musi być nieco bardziej słone, gdyż po upieczeniu słoność blednie.
**** Można użyć też foremki z powłoką nieprzywieralną lub zwykłą posmarować olejem kokosowym i obsypać mąką bądź bułką tartą albo ulubionymi ziarenkami. Wtedy jednak pamiętać należy, żeby użyć bezglutenowych (jeśli jest potrzeba bezglutenowego pasztetu) a i wartości odżywcze pasztetu ulegną zmianie.

A oto i sam bohater. Podagrycznik pospolity Aegopodium podagraria.

Wikipedia podaje kilka nazw zwyczajowych: barszlica, ger, giersz, kozia stopa, srocyna, śnitka, krzemionka, to nasz gatunek rodzimy, chociaż dzisiaj już spotyka się go w Ameryce Północnej, Azji a nawet Australii i Nowej Zelandii, jako gatunek zawleczony. Nie najładniej to brzmi... Listki niesymetryczne, osadzone na łodyżce pochwiasto (znaczy dolna część niejako otula łodyżkę). Rośnie w świeżych zaroślach, podobno wilgotnych. Jednak w moim ogrodzie wilgoci brak a podagrycznika nie brak... więc nie do koca siedliskiem sie sugerujcie... W zacienionych miejscach rośnie bujniej, a także na glebach zasobnych w azot i próchnicę.

Komentarze

ulubione posty czytelników

Naturalny chleb z samej komosy ryżowej

Ponad dwa lata temu  w blogosferze dostrzegłam interesujący pomysł przygotowania chleba z samej kaszy gryczanej. Brzmiało absurdalnie, ale opis + zdjęcia wyglądały przekonująco. Jednak brak wyraźnej potrzeby pieczywa bezglutenowego i umiłowanie żytniego na zakwasie spowodował spostponowanie zainteresowania. Przyznam też, że biała kasza gryczana (niepalona) nie należała do moich ulubionych... Paloną z przyrumienioną cebulką i kubkiem naturalnego jogurtu roślinnego do dziś jadam z sentymentem wspominając stare dobre czasy . Nadszedł jednak czas rozstania się z glutenem i zaczęły się eksperymenty z pieczywem bezglutenowym. Poszedł w ruch zakwas gryczany na wodzie z kiszonek (zrobiony najpierw na potrzeby działu zdrowia KADS  klik , dokładnie opisany później tutaj  klik ), zaplątał się też chlebuś na drożdżach ( klik ) aż doszedł i wspomniany z samej kaszy niepalonej ( klik ). Chyba najprzyjemniejszy w przygotowaniu i jeden ze smaczniejszych, jakie jadam. Ale jakoś nie potrafię pozostać p

Chleb z soczewicą o chrupiącej skórce beglutenowy

Nie samym chlebem człowiek żyje. .. czyli chleb też potrzebny, tak? Tak. Przynajmniej mnie. Francuzi konczą posiłki kawałkiem sera a ja kawałkiem chleba. Koniecznie ze skórką. Najlepiej samą skórką. Rodzinka nie raz się o tym przekonała, gdy zastawała w koszyczku na pieczywo dziwnie wygladającą kostkę miękiszu zupełnie pozbawioną skórki. Wybaczają, bo też i ja jestem w rodzince największym amatorem chlebowych skórek. Chleby zaczęłam piec ponad 20 lat temu i nie przestałam do dziś. Zmieniały się rodzaje używanych ziaren. Modyfikacjom poddały się techniki. Odkryłam różnorodne naczynia do wypieku. Kilka razy piekłam nawet w... doniczkach. Kupiłam specjalnie nieduże, gładkie, o kształcie umożliwiającym wygodne wysunięcie pieczywa po pieczeniu. Moimi ulubionymi zostały żeliwne garnki i stalowe, emaliowane formy odporne na temperaturę do 600 ⁰C. Ze wskazaniem jednak na garnki. W nich chleby pięknie rosną, mają chrupiącą skórkę, miękki miękisz i dłużej utrzymują świeżość. No i nie trzeba pra

Tortilla z komosy czyli ziarno w roli głównej

Ziarno w roli głównej . Kiedyś podstawa menu. W postaci placków, klusek, kasz, mamałygi w przeróznych wersjach. U nas niegdyś był to podpłomyk z żyta, gryki, potem orkiszu. No tak kieeeeedyś. Teraz wszędzie króluje pszenica. W piekarniach podpłomyki pszenne, bułki pszenne (czasem z dodatkiem żyta), pierogi pszenne (bywają ostatnio gryczane czyli z dodatkiem kilkuprocentowym gryki...), naleśniki pszenne. Ba! Tortille (klasycznie z kukurydzy) też pszenne. Lavasze pszenne. Ciabatty pszenne. Wszędzie pszenica. Zdominowała każdy talerz i każdą (prawie) potrawę. Im więcej jej spotykam, tym wiekszą mam ochotę, by pokazywać alternatywy dla pszenicy. Przecież taka wszechobecność jednego ziarna odbiera radość smakowania różnorodności. Ze zdrowotnego punktu widzenia też nieciekawie. Żaden organizm nie wytrzyma tak jednostronnej diety. Nietolerancje pokarmowe czekają u progu. Jeśli też widząc tą monotonię, macie ochotę na większą rozmaitość, polecam spróbować tortilli z komosy. Wiem, ziarno nie n

Bułeczki jaglane drożdżowe żółciutkie...!

Przeczytałam ofertę piekarni bezglutenowej: jaglane bułeczki wytrawne w smaku. Wystarczyło... To można z samej mąki jaglanej bułeczki drożdżowe zrobić? Trzymają kształt??? Musiałam spróbować! Spróbowałam. Wsiąkłam. Ugotowana jestem na mięciutko tak, jak bułeczki upiekły się na żółciutko ;-) Fenomenalne... Z pozoru wyglądają topornie, ale po przekrojeniu objawia się ich niesamowity kolor i cudowna miękkość... Smak delikatny, pasujący do słodkich mazidełek, ostrych sosów (nasączają się rewelacyjnie) i wytrawnych past, pasztetów. Najlepsze są w kilka godzin po upieczeniu. Na drugi dzień nieco twardsze z zewnątrz, na trzeci...cóż, lepiej już po jednej dobie przechowywać je w lodówce. Zniknie chrupiąca chrupkość, ale pozostanie miękkość. Niemniej, robię po kilkanaście małych i wystarcza na dwa dni. Są one jak wszystkie szybkie wypieki:  szybko się przygotowuje, więc szybko trzeba zjeść ;-) Jeśli jednak coś Wam zostanie, nie martwcie się. Niedługo wrzucę przepis na najsmaczniejszy śliwkowy d

Jak obniżyć indeks glikemiczny... zdrowo...

Uwaga, dzisiaj będzie sporo do czytania. Temat niezwykle interesujący w kontekście zalewu propagowanymi dietami w stylu keto, posądzającymi węglowodany o wszystko, co najgorsze. A to przecież o IG idzie ... Mam nadzieję, że i do celu dojdzie ... my. .. Myślałam o podzieleniu tego posta na kilka części, ale chyba wygodniej będzie podać wszystko w jednym miejscu, żeby nie trzeba było później skakać po kilku postach, żeby zminimalizować ryzyko wszamania niekorzystnych zestawień kulinarnych. Jest tych informacji trochę, bo temat mi baaaardzo bliski, przetrawiony/przyswojony/sprawdzany przez ostatnie 10 lat z organicznej potrzeby własnej. Czyli jak zawsze: piszę to, co przeżyłam i sprawdziłam na sobie i bliskich :-D To startujemy: Dieta Low GI czyli o niskim indeksie glikemicznym ,   stała się popularna kilka lat temu. Ostatnio nieco mniej się o niej mówi. Hm, wśród ludzi chyba nic nie trwa wiecznie. Dotyczy to również modnych diet ;-) Jednak wpływ indeksu glikemicznego spożywanych