Przejdź do głównej zawartości

Chlebek gruszkowy z wiśniami i kardamonem

"...pobożność jest wielkim zyskiem, jeżeli jest połączona z poprzestawaniem na małym."
1 list apostoła Pawła do Tymoteusza 6:6


Intrygujący sposób połączenia pojęć: pobożność i poprzestawanie. Współczesny (bardzo silny) trend minimalizmu jest łączony z myślą religijną wschodu. Powszechnie w pięknych, pustych wnętrzach pojawia się figurka Buddy albo obrazek jakiegoś wielkiego wschodniego nauczyciela/mistrza. A najwyraźniej kierunek minimalizmu wytycza największy misjonarz, apostoł Paweł. Wczoraj czytając ten werset zapragnęłam iść w stronę minimalizmu odważniej. Nie bez wpływu też było swego rodzaju zmęczenie ogromem ilości przedmiotów dookoła, które niepostrzeżenie nagromadziły się przez ponad trzydzieści lat mieszkania w jednym miejscu. Wiecie, przeprowadzki w pewien sposób mobilizują do krytycznej weryfikacji przydatności wielu posiadanych rzeczy. Kilkadziesiąt lat gromadzenia i niewyrzucania (a mam we krwi szacunek i dbałość o wszystko, co posiadam) skutkuje przykrym zjawiskiem objawiającym się monologami w tym stylu: Hmmmm... miałam coś takiego... a może tylko widziałam gdzieś i chciałam kupić...? Nieee... pamiętam, że przynosiłam do domu... Gdzież ja to mogłam wcisnąć???????? Ostatnio zjawisko przybrało na sile a ja życzliwiej i z wielkim zainteresowaniem zerknęłam w stronę minimalizmu. Powoli zaczęłam rozdawać bądź odsprzedawać za symboliczne sumy przedmioty mało lub wcale (sic!) nie używane. Chciałabym, by otrzymały nowe życie. Nie chcę wyrzucać. Nie chcę marnować (zero waste już się rozgościło w moim życiu na dobre) a raczej przekazać komuś, kto będzie miał z nich radość i pożytek. Obawiałam się, że będzie mi żal, będę tęsknić. Jednak proces zachodzi na tyle powoli i świadomie, że odczuwam ulgę i... przyjemność. Tak, wyraz radości na czyjejś twarzy jest piękną wartością dodaną do otrzymanej zapłaty bądź otrzymanej przestrzeni... Czytając więc myśl apostoła Pawła, zobaczyłam ją w nowym świetle. Przemówiła do zakamarków serca i przyniosła znajome ciepło, które pojawia się zawsze, gdy kolejny element układanki życia wskakuje na swoje miejsce. Mojego życia i na miejsce, które czekało i się doczekało.


CHLEBEK GRUSZKOWY Z WIŚNIAMI I KARDAMONEM
foremka 30 x 10 cm

1½ szklanki mąki jaglanej (180g)
1 + ½ * szklanki płatków owsianych
2 łyżki mielonego lnu odtłuszczonego
½ łyżeczki sody
1 łyżeczka proszku do pieczenia
½ szklanki karobu
6 strączków kardamonu
spora szczypta soli

350g gruszki słodkiej i miękkiej np rocha, 
350g cukinii

300g wiśni wypestkowanych (ok. 340g z pestkami)
½ szklanki mleka sojowego
2 solidne łyżki aquafaby czyli wody z gotowania ciecierzycy (lub z puszki/słoika)
1 czubata łyżka melasy karobowej (50g)

W sporej misce wymieszać 1 szklankę płatków owsianych z resztą suchych składników (pół szklanki na razie odłożyć).
Zblendować na gładki mus mleko, aquafabę i melasę.
Cukinię zetrzeć na grubszych oczkach tarki a gruszkę pokroić w drobną kostkę.

Do miski z suchymi składnikami wlać zblendowaną emulsję, wymieszać bardzo dokładnie i odstawić na kilka minut.
Foremkę wyłożyć papierem do pieczenia.
Rozgrzać piekarnik.

Do ciasta dodać wiśnie i równomierenie je rozprowadzić, *dodając w razie potrzeby pozostałe pół szklanki płatków, jeśli konsystencja ciasta jest zbyt lejąca. Ciasto ma być puszyste, ale spadać z łyżki bardzo grubymi płatami czyli gęstsze niż na muffinki.
Przełożyć do foremki.
Piec 1 godzinę w temperaturze 190⁰C, wyciągnąć z papierem z foremki, odstawić do ostudzenia.

* Ilość płatków zależy od soczystości cukinii i owoców. Ciasto musi być dość luźne na początku. W czasie mieszania len wiąże soki i ciasto robi się bardziej gęste i puszyste.

100g chlebka to 146kcal
1.6g tłuszczu
26.7g węglowodanów
5g białka

obliczone za pomocą aplikacji vitascale


Czy więc ...pobożność bez poprzestawania na małym by wielkim zyskiem... nie była? Potwierdzić mogę na razie (w końcu minimalizm wchodzi w moją codzienność powolutku i od niedawna), że z minimalizmem (nawet raczkującym) pobożność jest zyskiem zdecydowanie większym. Mniej rzeczy mnie rozprasza. Zauważam więcej drobiazgów, które umykały uwadze pod natłokiem wielkich i potężnych wcaleniedrobiazgów. Coś takiego przeżywam co kilka dni wieczorem kładąc się spać. Po sąsiedzku mamy kamieniołom i nowozałożony park... przemysłowy... (cóz za eufemizm). Co kilka dni wieczór przynosi nam do sypialni dudniący i szumiący hałas. Nie słychać wówczas zupełnie tradycyjnego śpiewu ptaków, które lubią nasz ogród głównie ze względu na spokój (nie lubiy kosić, unikamy elektrycznego sprzętu a posadziliśmy krzewy, które ptaki lubią. mamy też sporo wielkich drzew, n aktórych moga bezpiecznie wić gniazda. Nawet budek lęgowych nie zakładamy, bo najwygodniejsze założyły sobie same. Pod naszym dachem... Uwielbiam śpiew ptaków, więc pobudka ze świergoleniem jest moją ulubioną. Jednak przy przemysłowej wrzawie obok ptasiego śpiewu brak... A może im się  śpiewać nie chce, gdy tuż obok taki harmider? 
Kamieniołomów nie wyłączę, nowozbudowanych zakładów nie usunę. Ale na d swoim życiem mam nieco władzy. Tu mogę mentalne zagłuszacze po prostu odsunąć w ciemny kąt. Jak bardzo mi się uda? Nie wiem. Zobaczymy. Jestem jednak pełna nadziei 😊


Komentarze

Prześlij komentarz

Witaj, będzie mi bardzo miło, jeśli zostawisz krótki komentarz. Odpowiem na każde pytanie, choć może będę musiała w różnych źródłach poszukać rzeczowej odpowiedzi :-)

ulubione posty czytelników

Naturalny chleb z samej komosy ryżowej

Ponad dwa lata temu  w blogosferze dostrzegłam interesujący pomysł przygotowania chleba z samej kaszy gryczanej. Brzmiało absurdalnie, ale opis + zdjęcia wyglądały przekonująco. Jednak brak wyraźnej potrzeby pieczywa bezglutenowego i umiłowanie żytniego na zakwasie spowodował spostponowanie zainteresowania. Przyznam też, że biała kasza gryczana (niepalona) nie należała do moich ulubionych... Paloną z przyrumienioną cebulką i kubkiem naturalnego jogurtu roślinnego do dziś jadam z sentymentem wspominając stare dobre czasy . Nadszedł jednak czas rozstania się z glutenem i zaczęły się eksperymenty z pieczywem bezglutenowym. Poszedł w ruch zakwas gryczany na wodzie z kiszonek (zrobiony najpierw na potrzeby działu zdrowia KADS  klik , dokładnie opisany później tutaj  klik ), zaplątał się też chlebuś na drożdżach ( klik ) aż doszedł i wspomniany z samej kaszy niepalonej ( klik ). Chyba najprzyjemniejszy w przygotowaniu i jeden ze smaczniejszych, jakie jadam. Ale jakoś nie potrafię pozostać p

Chleb z soczewicą o chrupiącej skórce beglutenowy

Nie samym chlebem człowiek żyje. .. czyli chleb też potrzebny, tak? Tak. Przynajmniej mnie. Francuzi konczą posiłki kawałkiem sera a ja kawałkiem chleba. Koniecznie ze skórką. Najlepiej samą skórką. Rodzinka nie raz się o tym przekonała, gdy zastawała w koszyczku na pieczywo dziwnie wygladającą kostkę miękiszu zupełnie pozbawioną skórki. Wybaczają, bo też i ja jestem w rodzince największym amatorem chlebowych skórek. Chleby zaczęłam piec ponad 20 lat temu i nie przestałam do dziś. Zmieniały się rodzaje używanych ziaren. Modyfikacjom poddały się techniki. Odkryłam różnorodne naczynia do wypieku. Kilka razy piekłam nawet w... doniczkach. Kupiłam specjalnie nieduże, gładkie, o kształcie umożliwiającym wygodne wysunięcie pieczywa po pieczeniu. Moimi ulubionymi zostały żeliwne garnki i stalowe, emaliowane formy odporne na temperaturę do 600 ⁰C. Ze wskazaniem jednak na garnki. W nich chleby pięknie rosną, mają chrupiącą skórkę, miękki miękisz i dłużej utrzymują świeżość. No i nie trzeba pra

Tortilla z komosy czyli ziarno w roli głównej

Ziarno w roli głównej . Kiedyś podstawa menu. W postaci placków, klusek, kasz, mamałygi w przeróznych wersjach. U nas niegdyś był to podpłomyk z żyta, gryki, potem orkiszu. No tak kieeeeedyś. Teraz wszędzie króluje pszenica. W piekarniach podpłomyki pszenne, bułki pszenne (czasem z dodatkiem żyta), pierogi pszenne (bywają ostatnio gryczane czyli z dodatkiem kilkuprocentowym gryki...), naleśniki pszenne. Ba! Tortille (klasycznie z kukurydzy) też pszenne. Lavasze pszenne. Ciabatty pszenne. Wszędzie pszenica. Zdominowała każdy talerz i każdą (prawie) potrawę. Im więcej jej spotykam, tym wiekszą mam ochotę, by pokazywać alternatywy dla pszenicy. Przecież taka wszechobecność jednego ziarna odbiera radość smakowania różnorodności. Ze zdrowotnego punktu widzenia też nieciekawie. Żaden organizm nie wytrzyma tak jednostronnej diety. Nietolerancje pokarmowe czekają u progu. Jeśli też widząc tą monotonię, macie ochotę na większą rozmaitość, polecam spróbować tortilli z komosy. Wiem, ziarno nie n

Jak obniżyć indeks glikemiczny... zdrowo...

Uwaga, dzisiaj będzie sporo do czytania. Temat niezwykle interesujący w kontekście zalewu propagowanymi dietami w stylu keto, posądzającymi węglowodany o wszystko, co najgorsze. A to przecież o IG idzie ... Mam nadzieję, że i do celu dojdzie ... my. .. Myślałam o podzieleniu tego posta na kilka części, ale chyba wygodniej będzie podać wszystko w jednym miejscu, żeby nie trzeba było później skakać po kilku postach, żeby zminimalizować ryzyko wszamania niekorzystnych zestawień kulinarnych. Jest tych informacji trochę, bo temat mi baaaardzo bliski, przetrawiony/przyswojony/sprawdzany przez ostatnie 10 lat z organicznej potrzeby własnej. Czyli jak zawsze: piszę to, co przeżyłam i sprawdziłam na sobie i bliskich :-D To startujemy: Dieta Low GI czyli o niskim indeksie glikemicznym ,   stała się popularna kilka lat temu. Ostatnio nieco mniej się o niej mówi. Hm, wśród ludzi chyba nic nie trwa wiecznie. Dotyczy to również modnych diet ;-) Jednak wpływ indeksu glikemicznego spożywanych

Bułeczki jaglane drożdżowe żółciutkie...!

Przeczytałam ofertę piekarni bezglutenowej: jaglane bułeczki wytrawne w smaku. Wystarczyło... To można z samej mąki jaglanej bułeczki drożdżowe zrobić? Trzymają kształt??? Musiałam spróbować! Spróbowałam. Wsiąkłam. Ugotowana jestem na mięciutko tak, jak bułeczki upiekły się na żółciutko ;-) Fenomenalne... Z pozoru wyglądają topornie, ale po przekrojeniu objawia się ich niesamowity kolor i cudowna miękkość... Smak delikatny, pasujący do słodkich mazidełek, ostrych sosów (nasączają się rewelacyjnie) i wytrawnych past, pasztetów. Najlepsze są w kilka godzin po upieczeniu. Na drugi dzień nieco twardsze z zewnątrz, na trzeci...cóż, lepiej już po jednej dobie przechowywać je w lodówce. Zniknie chrupiąca chrupkość, ale pozostanie miękkość. Niemniej, robię po kilkanaście małych i wystarcza na dwa dni. Są one jak wszystkie szybkie wypieki:  szybko się przygotowuje, więc szybko trzeba zjeść ;-) Jeśli jednak coś Wam zostanie, nie martwcie się. Niedługo wrzucę przepis na najsmaczniejszy śliwkowy d