Przejdź do głównej zawartości

Polskie korzenie...jako pasta na chlebie...równie polskim

Za oknem prawie zima, prawie wiosna. Przy każdej okazji wypatruję pęknięć w ziemi, które nieodmiennie zwiastują wyłaniające się pierwsze zieloności w tym roku. Na razie pęcznieją pąki bzu, róży, jagody kamczackiej, ale na resztę trzeba jeszcze poczekać. I tak czekając zadowalam się tym, co z zeszłego roku zostało. A zostało sporo. Ukochane polskie korzenie :-) no, z małym dodatkiem zieloności (częściowo niestety nie-polskiej, czemu o nasze tak trudno???)

Przyjaciółka, odkryła dla mnie bogactwo kulinarne warzyw, zrobiła pyszną pastę na jedną z miliona swoich prelekcji. Wszyscy się nią zajadali, ale zapamiętałam tyle, że są tam warzywa korzeniowe i przecier pomidorowy... Przepis prawie kompletny ;-)))))

Nie mam pojęcia, jak moja pasta ma się do pasty Iwonki, ale nam smakuje baaaardzo. Używamy jej do chleba, do  gofrów, do naleśników, do makaronu, do kaszy, ziemniaków... i nie wiem, czego jeszcze. Na zimowe dni jest genialna i arcy polska, co znaczy, że ją już z tego powodu  można pokochać :-)


Najlepsze do przygotowania tej pasty jest naczynie żeliwne. Nagrzewa się równomiernie, można na małym ogniu poddusić a nie przypalić nawet delikatny por...


Udało mi się dostać solidny żeliwny wok na wyprzedaży. Wtedy nie miałam pojęcia, do czego może mi być potrzebny, ale myśląc o tej paście, wiedziałam, że to mądrość większa od mojej radziła dokonać zakupu wbrew rozsądkowi (to drugie imię mojego męża ;-))  Mogłam sobie na to pozwolić, bo małżonek człowiekiem nieziemsko wyrozumiałym jest... :-)


PASTA Z POLSKICH KORZENI

2 marchewki
2 pietruszki
1 seler
1 por
pęczek dorodnej zielonej pietruszki
sól, pieprz ziołowy
3 łyżki oliwy
1/2 szklanki wody
bulion lubczykowy lub jarzynka
szczypta chili (użyłam chili w oliwie)
1 ½ słoiczka gęstego przecieru pomidorowego

Do garnka o grubym dnie (u mnie wok żeliwny) wlać wodę i oliwę, zagotować. Pora pokroić na cieniutkie ćwierćplasterki i wrzucić do gotującej się wody. Gdy por zmięknie dodać starte na drobnych oczkach marchew, pietruszkę i seler, dodać pieprz i przyprawę warzywną. Mieszać kilka minut aż warzywa zmiękną. Dodać przecier i chili, wymieszać. Dusić jeszcze jedną minutę. Dodać posiekaną zieloną pietruszkę, wymieszać i odstawić.







Komentarze

ulubione posty czytelników

Chleb z soczewicą o chrupiącej skórce beglutenowy

Nie samym chlebem człowiek żyje. .. czyli chleb też potrzebny, tak? Tak. Przynajmniej mnie. Francuzi konczą posiłki kawałkiem sera a ja kawałkiem chleba. Koniecznie ze skórką. Najlepiej samą skórką. Rodzinka nie raz się o tym przekonała, gdy zastawała w koszyczku na pieczywo dziwnie wygladającą kostkę miękiszu zupełnie pozbawioną skórki. Wybaczają, bo też i ja jestem w rodzince największym amatorem chlebowych skórek. Chleby zaczęłam piec ponad 20 lat temu i nie przestałam do dziś. Zmieniały się rodzaje używanych ziaren. Modyfikacjom poddały się techniki. Odkryłam różnorodne naczynia do wypieku. Kilka razy piekłam nawet w... doniczkach. Kupiłam specjalnie nieduże, gładkie, o kształcie umożliwiającym wygodne wysunięcie pieczywa po pieczeniu. Moimi ulubionymi zostały żeliwne garnki i stalowe, emaliowane formy odporne na temperaturę do 600 ⁰C. Ze wskazaniem jednak na garnki. W nich chleby pięknie rosną, mają chrupiącą skórkę, miękki miękisz i dłużej utrzymują świeżość. No i nie trzeba pra

Naturalny chleb z samej komosy ryżowej

Ponad dwa lata temu  w blogosferze dostrzegłam interesujący pomysł przygotowania chleba z samej kaszy gryczanej. Brzmiało absurdalnie, ale opis + zdjęcia wyglądały przekonująco. Jednak brak wyraźnej potrzeby pieczywa bezglutenowego i umiłowanie żytniego na zakwasie spowodował spostponowanie zainteresowania. Przyznam też, że biała kasza gryczana (niepalona) nie należała do moich ulubionych... Paloną z przyrumienioną cebulką i kubkiem naturalnego jogurtu roślinnego do dziś jadam z sentymentem wspominając stare dobre czasy . Nadszedł jednak czas rozstania się z glutenem i zaczęły się eksperymenty z pieczywem bezglutenowym. Poszedł w ruch zakwas gryczany na wodzie z kiszonek (zrobiony najpierw na potrzeby działu zdrowia KADS  klik , dokładnie opisany później tutaj  klik ), zaplątał się też chlebuś na drożdżach ( klik ) aż doszedł i wspomniany z samej kaszy niepalonej ( klik ). Chyba najprzyjemniejszy w przygotowaniu i jeden ze smaczniejszych, jakie jadam. Ale jakoś nie potrafię pozostać p

Tortilla z komosy czyli ziarno w roli głównej

Ziarno w roli głównej . Kiedyś podstawa menu. W postaci placków, klusek, kasz, mamałygi w przeróznych wersjach. U nas niegdyś był to podpłomyk z żyta, gryki, potem orkiszu. No tak kieeeeedyś. Teraz wszędzie króluje pszenica. W piekarniach podpłomyki pszenne, bułki pszenne (czasem z dodatkiem żyta), pierogi pszenne (bywają ostatnio gryczane czyli z dodatkiem kilkuprocentowym gryki...), naleśniki pszenne. Ba! Tortille (klasycznie z kukurydzy) też pszenne. Lavasze pszenne. Ciabatty pszenne. Wszędzie pszenica. Zdominowała każdy talerz i każdą (prawie) potrawę. Im więcej jej spotykam, tym wiekszą mam ochotę, by pokazywać alternatywy dla pszenicy. Przecież taka wszechobecność jednego ziarna odbiera radość smakowania różnorodności. Ze zdrowotnego punktu widzenia też nieciekawie. Żaden organizm nie wytrzyma tak jednostronnej diety. Nietolerancje pokarmowe czekają u progu. Jeśli też widząc tą monotonię, macie ochotę na większą rozmaitość, polecam spróbować tortilli z komosy. Wiem, ziarno nie n

Bułeczki jaglane drożdżowe żółciutkie...!

Przeczytałam ofertę piekarni bezglutenowej: jaglane bułeczki wytrawne w smaku. Wystarczyło... To można z samej mąki jaglanej bułeczki drożdżowe zrobić? Trzymają kształt??? Musiałam spróbować! Spróbowałam. Wsiąkłam. Ugotowana jestem na mięciutko tak, jak bułeczki upiekły się na żółciutko ;-) Fenomenalne... Z pozoru wyglądają topornie, ale po przekrojeniu objawia się ich niesamowity kolor i cudowna miękkość... Smak delikatny, pasujący do słodkich mazidełek, ostrych sosów (nasączają się rewelacyjnie) i wytrawnych past, pasztetów. Najlepsze są w kilka godzin po upieczeniu. Na drugi dzień nieco twardsze z zewnątrz, na trzeci...cóż, lepiej już po jednej dobie przechowywać je w lodówce. Zniknie chrupiąca chrupkość, ale pozostanie miękkość. Niemniej, robię po kilkanaście małych i wystarcza na dwa dni. Są one jak wszystkie szybkie wypieki:  szybko się przygotowuje, więc szybko trzeba zjeść ;-) Jeśli jednak coś Wam zostanie, nie martwcie się. Niedługo wrzucę przepis na najsmaczniejszy śliwkowy d

Chleb bezglutenowy z jaglanki

Mąki jaglanej nie kupuję. Wolę zmielić sama kaszę jaglaną. Wiem, co wrzucam do młynka i wiem, z czego chleb czy inne cudeńka piekę. To zresztą dotyczy wielu produktów. Jednak w przypadku kaszy jaglanej chodzi o coś więcej.  Otóż kasza jaglana, choć fenomenalnie zdrowa, ma swój ukryty feler (któż go nie ma???) - jest nim stosunkowo niewielka zawartość błonnika i związany z tym faktem dość wysoki indeks glikemiczny. Nie jestem pewna dlaczego, ale "sklepowe" mąki mają błonnika jeszcze mniej, więc ich indeks rośnie dodatkowo... Mąka zmielona zaś w domu nie jest ograbiona z żadnego składnika właściwego kaszy, stąd wyższy Ig wynika jedynie ze stopnia rozdrobnienia.. Sama jaglanka zawiera również pewną ilość tłuszczów. Zdrowych, ale... jak to tłuszcze: jełczejących w czasie przechowywania. W kaszy zmielonej jełczeją szybciej, więc producenci albo tłuszcz starają się usunąć dla przedłużenia terminu ważności, bądź... kupujemy gorzką mąkę... Namawiam więc do wykorzystania blenderów i