Przejdź do głównej zawartości

Lody ananasowe z miętą

Mam zwyczaj, by korzystać z promocji cenowych owoców i warzyw, które osiągają właśnie szczyt swojej dojrzałości. Niestety, oznacza to, że za chwil kilka znajdą sie po drugiej stronie tegoż szczytu. W języku mniej poetyckim: zepsują się. Dlatego nadwyżki mrożę. Nie jest to idealny sposób przechowywania, ale mało pracochłonny. Można wykorzystać tak przechowywane owoce w bardzo różny sposób. Na przykład dla zrobienia autorskich smakowo lodów. Deser niekoniecznie najzdrowszy, gdyż żołądek nie jest specjalnym fanem marnowania energii na ogrzewanie swojej zawartości zanim będzie mógł ją trawić efektywnie. Jednak bywają sytuacje nietypowe, gdy takie spowolnienie trawienia jest wskazane. Diabetycy wiedzą, o czym mówię. Zjemy za dużo, za szybko po wzięciu insuliny i grozi wyrzut glukozy w obszary zdecydowanie niekorzystne. Wtedy chwytam kilka zmrożonych owoców lub kręcę migiem malutką porcyjkę owocowych lodów. Oczywiście wliczam w ww, bo wbt jest zaniedbywalnie niskie :-) Także w czasie upałów trudno oprzeć się wizji cudownego chłodu w ustach... zamiast kupować mieszanki tajemniczych składników, zdrowiej, wygodniej i taniej jest zmiksować kawałki zmrozonych owoców, dodać jakiś drobiazg zamiast lepkiej polewy i cieszyć się wewnętrznym ochłodzeniem 9gdy na zewnątrz ochłodzić się nie chce ;-))
Lody można zrobić blenderem wysoobrotowym (najszybciej i najwygodniej), malakserem (mniej wygodnie, ale daje radę), słabszym blenderem kielichowym (wyjdzie bardziej gęsty mocno schłodzony mus owocowy) i (UWAGA!) w maszynce do mięsa zwanej maszynką do falafeli ;-) Żeby otrzymać gęste lody trzeba spełnić kilka warunków (o czym poniżej) i robić maximum 4 porcje na jeden raz, żeby owoce nie zdążyły się rozmrozić. W dwóch pierwszych i ostanim przypadku można użyć od razu zmrożonych owoców, w trzecim trzeba odczekać, aż owoce nieco zmiękną. Poniżej opiszę dwie pierwsze metody i oczywiście maszynkę do mięsa/falafeli. Wszystkie sprawdzone. Maszynkę do mielenia nawet przetestowałam na dzisiejszym spotkaniu klubu zdrowia, bo mój blender puścił dymka... 😭



LODY ANANASOWE  Z MIĘTĄ
3 porcje

1 mrożony banan
podobna ilość mrożonego ananasa
2 - 3 łyżki soku z cytryny
kilka listków świeżej mięty


I. blender wysoobrotowy:
Mrożone owoce wrzucić do kielicha blendera, zalać sokiem i miksować dociskając tamperem do 
uzyskania gładkiej konsystencji.

II. malakser:
Do misy malaksera wrzucić mrożone owoce, odczekać minutę i zmielić na wysokich obrotach na coś w rodzaju mączki.
Dodać sok cytrynowy i zmiksować na krem. Pomagam sobie szpatułką, co kilka chwil zdrapując masę ze ścianek. Trzeba to robić dość szybko, by nie dopuścić do rozmrożenia owoców.

Dalej wspólnie dla I. i II.:
Posiekana miętę dorzucić do zmiksowanej masy i raz jeszcze krótko zmiksować, by jedynie całość wymieszać.
Podawać od razu lub przechowywać w zamrażarce do kilku dni.
Nie zamarzają na kamień, ale stają się bardziej... kruche ;-)

III. maszynka do...mięsa/falafeli ;-):
Banany i ananas powinny być mrożone w niewielkich kostkach podobnej wielkości.
Miskę (stalowa lub ceramiczna), do której będą wpadać przemielone owoce i łyżkę do mieszania masy lodowej należy wcześniej mrozić w zamrażalniku ok. 1 godzinę.
Przygotować sok z cytryny i drobno posiekać listki mięty.
Przez maszynkę przepuścić owoce wrzucając na zmianę kostkę ananasa i banana. Jednocześnie obracać miskę, by znalazły się w zwartej masie.
Otrzymaną masę szybko polać sokiem cytrynowym, posypać miętą i całość wymieszać dokładnie zimną łyżką.
Podawać natychmiast lub dodatkowo schłodzić w zamrażalniku.

100 g zawiera: 73 kcal
0.2 g tłuszczu
18.3 g weglowodanów
0.7 g białka



Bardzo przyjemne w smaku, lekko kwaskowe. Zależnie od słodkości użytych owoców, można  dodatkowo dosłodzić według upodobania. Naukowcy kulinarni podkreślają, że słodycz lodów wymaga użycia znacznie większej ilości słodzików, niż gdybyśmy mieli zjeść masę na lody nie zmrożoną. Chyba  w czasie jedzenia lodów kubki smakowe zamarzają... (uzasadnienie autorki bloga ;-)) Dlatego też wolę podkręcać jej kwaskowatość, by nie ładować w lodowe desery ogromnej słodyczy. Kwaśny smak generalnie pomaga rezygnować z nadmiaru wszelakich dodatków smakowych. Tak słodyczy, jak i soli i... tłuszczu. Działa zdumiewająco. Dodatek mięty bardzo odświeża i nadaje lekki charakter. W zanadrzu mam jeszcze jedne lody... ostatnie odkrycie, ale nie zdołałam zachować choćby kilku gałek do zdjęcia... Co tam, wszak lato jeszcze wciąż przed nami :-D

Komentarze

ulubione posty czytelników

Naturalny chleb z samej komosy ryżowej

Ponad dwa lata temu  w blogosferze dostrzegłam interesujący pomysł przygotowania chleba z samej kaszy gryczanej. Brzmiało absurdalnie, ale opis + zdjęcia wyglądały przekonująco. Jednak brak wyraźnej potrzeby pieczywa bezglutenowego i umiłowanie żytniego na zakwasie spowodował spostponowanie zainteresowania. Przyznam też, że biała kasza gryczana (niepalona) nie należała do moich ulubionych... Paloną z przyrumienioną cebulką i kubkiem naturalnego jogurtu roślinnego do dziś jadam z sentymentem wspominając stare dobre czasy . Nadszedł jednak czas rozstania się z glutenem i zaczęły się eksperymenty z pieczywem bezglutenowym. Poszedł w ruch zakwas gryczany na wodzie z kiszonek (zrobiony najpierw na potrzeby działu zdrowia KADS  klik , dokładnie opisany później tutaj  klik ), zaplątał się też chlebuś na drożdżach ( klik ) aż doszedł i wspomniany z samej kaszy niepalonej ( klik ). Chyba najprzyjemniejszy w przygotowaniu i jeden ze smaczniejszych, jakie jadam. Ale jakoś nie potrafię pozostać p

Chleb z soczewicą o chrupiącej skórce beglutenowy

Nie samym chlebem człowiek żyje. .. czyli chleb też potrzebny, tak? Tak. Przynajmniej mnie. Francuzi konczą posiłki kawałkiem sera a ja kawałkiem chleba. Koniecznie ze skórką. Najlepiej samą skórką. Rodzinka nie raz się o tym przekonała, gdy zastawała w koszyczku na pieczywo dziwnie wygladającą kostkę miękiszu zupełnie pozbawioną skórki. Wybaczają, bo też i ja jestem w rodzince największym amatorem chlebowych skórek. Chleby zaczęłam piec ponad 20 lat temu i nie przestałam do dziś. Zmieniały się rodzaje używanych ziaren. Modyfikacjom poddały się techniki. Odkryłam różnorodne naczynia do wypieku. Kilka razy piekłam nawet w... doniczkach. Kupiłam specjalnie nieduże, gładkie, o kształcie umożliwiającym wygodne wysunięcie pieczywa po pieczeniu. Moimi ulubionymi zostały żeliwne garnki i stalowe, emaliowane formy odporne na temperaturę do 600 ⁰C. Ze wskazaniem jednak na garnki. W nich chleby pięknie rosną, mają chrupiącą skórkę, miękki miękisz i dłużej utrzymują świeżość. No i nie trzeba pra

Tortilla z komosy czyli ziarno w roli głównej

Ziarno w roli głównej . Kiedyś podstawa menu. W postaci placków, klusek, kasz, mamałygi w przeróznych wersjach. U nas niegdyś był to podpłomyk z żyta, gryki, potem orkiszu. No tak kieeeeedyś. Teraz wszędzie króluje pszenica. W piekarniach podpłomyki pszenne, bułki pszenne (czasem z dodatkiem żyta), pierogi pszenne (bywają ostatnio gryczane czyli z dodatkiem kilkuprocentowym gryki...), naleśniki pszenne. Ba! Tortille (klasycznie z kukurydzy) też pszenne. Lavasze pszenne. Ciabatty pszenne. Wszędzie pszenica. Zdominowała każdy talerz i każdą (prawie) potrawę. Im więcej jej spotykam, tym wiekszą mam ochotę, by pokazywać alternatywy dla pszenicy. Przecież taka wszechobecność jednego ziarna odbiera radość smakowania różnorodności. Ze zdrowotnego punktu widzenia też nieciekawie. Żaden organizm nie wytrzyma tak jednostronnej diety. Nietolerancje pokarmowe czekają u progu. Jeśli też widząc tą monotonię, macie ochotę na większą rozmaitość, polecam spróbować tortilli z komosy. Wiem, ziarno nie n

Bułeczki jaglane drożdżowe żółciutkie...!

Przeczytałam ofertę piekarni bezglutenowej: jaglane bułeczki wytrawne w smaku. Wystarczyło... To można z samej mąki jaglanej bułeczki drożdżowe zrobić? Trzymają kształt??? Musiałam spróbować! Spróbowałam. Wsiąkłam. Ugotowana jestem na mięciutko tak, jak bułeczki upiekły się na żółciutko ;-) Fenomenalne... Z pozoru wyglądają topornie, ale po przekrojeniu objawia się ich niesamowity kolor i cudowna miękkość... Smak delikatny, pasujący do słodkich mazidełek, ostrych sosów (nasączają się rewelacyjnie) i wytrawnych past, pasztetów. Najlepsze są w kilka godzin po upieczeniu. Na drugi dzień nieco twardsze z zewnątrz, na trzeci...cóż, lepiej już po jednej dobie przechowywać je w lodówce. Zniknie chrupiąca chrupkość, ale pozostanie miękkość. Niemniej, robię po kilkanaście małych i wystarcza na dwa dni. Są one jak wszystkie szybkie wypieki:  szybko się przygotowuje, więc szybko trzeba zjeść ;-) Jeśli jednak coś Wam zostanie, nie martwcie się. Niedługo wrzucę przepis na najsmaczniejszy śliwkowy d

Jak obniżyć indeks glikemiczny... zdrowo...

Uwaga, dzisiaj będzie sporo do czytania. Temat niezwykle interesujący w kontekście zalewu propagowanymi dietami w stylu keto, posądzającymi węglowodany o wszystko, co najgorsze. A to przecież o IG idzie ... Mam nadzieję, że i do celu dojdzie ... my. .. Myślałam o podzieleniu tego posta na kilka części, ale chyba wygodniej będzie podać wszystko w jednym miejscu, żeby nie trzeba było później skakać po kilku postach, żeby zminimalizować ryzyko wszamania niekorzystnych zestawień kulinarnych. Jest tych informacji trochę, bo temat mi baaaardzo bliski, przetrawiony/przyswojony/sprawdzany przez ostatnie 10 lat z organicznej potrzeby własnej. Czyli jak zawsze: piszę to, co przeżyłam i sprawdziłam na sobie i bliskich :-D To startujemy: Dieta Low GI czyli o niskim indeksie glikemicznym ,   stała się popularna kilka lat temu. Ostatnio nieco mniej się o niej mówi. Hm, wśród ludzi chyba nic nie trwa wiecznie. Dotyczy to również modnych diet ;-) Jednak wpływ indeksu glikemicznego spożywanych