Chleb piekę w domu od kilkunastu lat. Bywało, że codziennie, bywało, że raz w miesiącu. Od kilku lat natomiast rozkoszuję się chlebem na zakwasie i nic, NIC, absolutnie NIC nie jest w stanie z nim konkurować, więc piekę regularnie :-)
Ponieważ zdarzyło się w panice szukać zakwasu, gdy upiekłam całość zamiast odłożyć zaczątek, zabezpieczyłam się na kilka sposobów. Wyrabiałam ciasto w glinianym garnku (świetnie rosło!), ale paznokcie zdzierałam o chropowate ścianki, więc teraz na tychże ściankach zostały resztki wysuszonego zakwasu.
Odzyskiwałam raz właśnie ze ścianek. Gdy namoczyłam porządnie, przykryłam, potem zeskrobałam, dodałam mąki i...ruszył :-D
Ze względu na paznokcie przerzuciłam się na drewnianą dzieżę. Tam dopiero zakwas rośnie! Nigdy nie wybieram całości, ale zostawiam część, rozsmarowuję po ściankach i zostawiam przykryte suchą ściereczką. Jest go dość na pieczenie.
Jednak czasami zakwasu mam nadmiar. Wtedy sporą część rozsmarowuję na papierze do pieczenia i suszę.
Mam więc solidne zapasy. Dobry, długo pracujący zakwas jest bardzo cenny. Chleb wtedy rośnie szybko, upieczony nie jest kwaśny a kiszonki na nim wychodzą bez pudła. Jest francuska piekarnia, która zakwas prowadzi od kilkudziesięciu lat! Cieszy się świetną renomą. Natomiast u Żydów raz w roku dom czyściło się ze śladów starego zakwasu... To jak wyrzucenie klejnotów rodzinnych... 2 Moj. 12:14-15
"Dzień ten (Pascha) będzie wam dniem pamiętnym i będziecie go obchodzili jako święto Pana; będziecie go obchodzili przez wszystkie pokolenia jako ustanowienie wieczne. Przez siedem dni jeść będziecie przaśniki. Już pierwszego dnia usuniecie kwas z domów waszych, bo każdy, kto od pierwszego do siódmego dnia jeść będzie to, co kwaszone, usunięty będzie z Izraela;" Oczywiście jest wyjaśnienie, kiedy się ten zwyczaj rozpoczął:
2 Moj. 12:34, 39
"Wtedy lud zabrał ciasto swoje, zanim się zakwasiło, dzieże swoje, owinięte w szaty, niosąc je na swoich ramionach.(...) A z ciasta, które wynieśli z Egiptu, napiekli niekwaszonych placków, gdyż nie zdążyło się zakwasić, zostali bowiem wypędzeni z Egiptu, a nie mogąc zwlekać nie przygotowali sobie zapasów." Jak musiał być ważny powód, by narażać swoich bliskich na taką stratę! Myślę sobie, że w gorącym klimacie Palestyny zakwas bez lodówek mógł się "wyradzać" tak, że opanowywały go nieprzyjazne człowiekowi kultury mikroorganizmów a biorąc pod uwagę czystość ekosystemu również był łatwiejszy do odtworzenia niż w naszych chemiczno-skażonych czasach (kto nie używa w kuchni bakteriobójczych środków??? No dobrze, są tacy ;-)). Wiecie co, piekłam chleb wieeeele razy i mam patent na chleb udany. Serio, zawsze wychodzi jak trzeba - prośba do Tego, Który Panuje Nad Każdym Mikroorganizmem. O ironio, coroczne święto Paschy właśnie tej zależności od Wszechmocnego Miłującego Boga uczyło. Faktycznie, Żydzi byli w lepszej sytuacji (jeśli chodzi o jakość pieczywa) niż my obecnie. A nam dzisiaj Bóg pozwala prowadzić zakwas latami :-) Chce ktoś ode mnie zakwasu?
Chętnie się podzielę :-D
Ponieważ zdarzyło się w panice szukać zakwasu, gdy upiekłam całość zamiast odłożyć zaczątek, zabezpieczyłam się na kilka sposobów. Wyrabiałam ciasto w glinianym garnku (świetnie rosło!), ale paznokcie zdzierałam o chropowate ścianki, więc teraz na tychże ściankach zostały resztki wysuszonego zakwasu.
Odzyskiwałam raz właśnie ze ścianek. Gdy namoczyłam porządnie, przykryłam, potem zeskrobałam, dodałam mąki i...ruszył :-D
Ze względu na paznokcie przerzuciłam się na drewnianą dzieżę. Tam dopiero zakwas rośnie! Nigdy nie wybieram całości, ale zostawiam część, rozsmarowuję po ściankach i zostawiam przykryte suchą ściereczką. Jest go dość na pieczenie.
Jednak czasami zakwasu mam nadmiar. Wtedy sporą część rozsmarowuję na papierze do pieczenia i suszę.
Mam więc solidne zapasy. Dobry, długo pracujący zakwas jest bardzo cenny. Chleb wtedy rośnie szybko, upieczony nie jest kwaśny a kiszonki na nim wychodzą bez pudła. Jest francuska piekarnia, która zakwas prowadzi od kilkudziesięciu lat! Cieszy się świetną renomą. Natomiast u Żydów raz w roku dom czyściło się ze śladów starego zakwasu... To jak wyrzucenie klejnotów rodzinnych... 2 Moj. 12:14-15
"Dzień ten (Pascha) będzie wam dniem pamiętnym i będziecie go obchodzili jako święto Pana; będziecie go obchodzili przez wszystkie pokolenia jako ustanowienie wieczne. Przez siedem dni jeść będziecie przaśniki. Już pierwszego dnia usuniecie kwas z domów waszych, bo każdy, kto od pierwszego do siódmego dnia jeść będzie to, co kwaszone, usunięty będzie z Izraela;" Oczywiście jest wyjaśnienie, kiedy się ten zwyczaj rozpoczął:
2 Moj. 12:34, 39
"Wtedy lud zabrał ciasto swoje, zanim się zakwasiło, dzieże swoje, owinięte w szaty, niosąc je na swoich ramionach.(...) A z ciasta, które wynieśli z Egiptu, napiekli niekwaszonych placków, gdyż nie zdążyło się zakwasić, zostali bowiem wypędzeni z Egiptu, a nie mogąc zwlekać nie przygotowali sobie zapasów." Jak musiał być ważny powód, by narażać swoich bliskich na taką stratę! Myślę sobie, że w gorącym klimacie Palestyny zakwas bez lodówek mógł się "wyradzać" tak, że opanowywały go nieprzyjazne człowiekowi kultury mikroorganizmów a biorąc pod uwagę czystość ekosystemu również był łatwiejszy do odtworzenia niż w naszych chemiczno-skażonych czasach (kto nie używa w kuchni bakteriobójczych środków??? No dobrze, są tacy ;-)). Wiecie co, piekłam chleb wieeeele razy i mam patent na chleb udany. Serio, zawsze wychodzi jak trzeba - prośba do Tego, Który Panuje Nad Każdym Mikroorganizmem. O ironio, coroczne święto Paschy właśnie tej zależności od Wszechmocnego Miłującego Boga uczyło. Faktycznie, Żydzi byli w lepszej sytuacji (jeśli chodzi o jakość pieczywa) niż my obecnie. A nam dzisiaj Bóg pozwala prowadzić zakwas latami :-) Chce ktoś ode mnie zakwasu?
Chętnie się podzielę :-D
Ja się piszę na zakwas i na przepis na chleb na samym orkiszu 😉 Ostatnio pokochalam razowa make orkiszowa 😉
OdpowiedzUsuńJa się piszę na zakwas i na przepis na chleb na samym orkiszu 😉 Ostatnio pokochalam razowa make orkiszowa 😉
OdpowiedzUsuńZakwas jest żytni. Orkiszowy razowiec świetnie piecze się w prodiżu. To ten ze zdjęcia powyżej :-D
OdpowiedzUsuńMówisz, masz... Kiedy się spotkamy? Przez bloga trudno przekazać...zakwas...;-)
OdpowiedzUsuńKlub zdrowia w Kato? Lub proba choru? Co bedzie wczesniej 😉a prodiza nie mam:'(
OdpowiedzUsuńTo pomyślimy, jak zrobić bez prodiża. Najważniejsze, że masz koszyk ;-)
OdpowiedzUsuńTo pomyślimy, jak zrobić bez prodiża. Najważniejsze, że masz koszyk ;-)
OdpowiedzUsuńNie miałam pojęcia, że zakwas można zasuszyć... Beatko Twoja wiedza jest bezcenna!!! Bardzo się cieszę, że poprzez bloga chcesz się z nami nią podzielić, to prawdziwa skarbnica!!!
OdpowiedzUsuń:-) Cieszę się, że wszystkie moje błędy i straty "po drodze" nie zostaną powtórzone przez innych.
OdpowiedzUsuńWłaśnie uruchamiam zakwas po suszeniu i wrzucę na bloga informacje ze zdjęciami, jak poszło. Mnie zdjęcia zawsze bardzo pomagają, to może innym również :-@ (miał być kwiatuszek... :-))
Mam piękne koszyki rozrostowe i marzą mi się takie piękne, pachnące bochny :-)
OdpowiedzUsuńBochny? Jakiej wielkości te koszyki? :-O
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem pierwszego wypieku :-)
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń