Przejdź do głównej zawartości

Figa z makiem, pasternakiem na trzy sposoby

Figa z makiem - pochodzi od gestu, w którym nadawca umieszcza kciuk między palcem wskazującym i środkowym tej samej dłoni i z ręką ugiętą w łokciu demonstruje go słuchaczowi na znak, że odmawia mu czegoś lub ocenia jego szanse na osiągniecie czegoś jako znikome. Gest ten ma wydźwięk szyderczy, a czasem tylko żartobliwy. Znany był już starożytnym Rzymianom. Tyle słownik. W potocznym języku pojawił się do kompletu pasternak w formie rymowanki (prawdopodobnie...) a w moim umyśle zakodował się jako związek nierozerwalny. Symbol. Obraz. Sygnał zbliżającego się żartu :-D Aż do ujrzenia w sklepie pasternaku jako warzywa pięknie zapakowanego w osobną "rynienkę". Tak wyszczególniony wśród warzywnych towarzyszy zagrał na moich kulinarnych fantazjach melodię tyleż piękną, co niepokojąco intensywną. I już nie miałam innego wyjścia, jak znaleźć do kompletu figi i mak. A co może najlepiej pasował do tego trio? Okazało się, że... pomarańcze... Pasternak ugotowany na parze smakował nieco piernikowo a w moich piernikach często goszczą pomarańcze właśnie :-) I tak powstało 1. ciasto lekkie, cytrusowe pozostawiające cudowny kwaskowato-słodki posmak figi; 2.figa świeża (akurat cena się zbiesiła, poleciała w górę, więc kupiłam jedynie 2 sztuki...) zapiekana z masą makową plus mus pasternakowo - pomarańczowy; 3. suszona figa nadziewana masą makową z tymże musem. W sam raz na zbliżający się okres rodzinnych spotkań i wiosennych ucztowań :-)


FIGI Z MAKIEM Z PASTERNAKIEM - CIASTO
10 porcji

karmel figowy
5 suszonych fig
1 mniejsza pomarańcza

ciasto i mus
400 g pasternaku po obraniu (podaję wagę, bo jeden miewa od 60 g do... 600 g...)
1 pomarańcza

1 jabłko
1 czubata łyżka mąki owsianej
1 czubata łyżka mąki gryczanej
2 czubate łyżki mąki kokosowej
1 ½ łyżki inuliny
½ łyżki mąki z ciecierzycy
1 łyżeczka octu ryżowego
2 łyżki soku z cytryny
1 łyżka siemienia lnianego mielonego
masa makowa
¾ szklanki mielonego maku
3 daktyle Medjool
2 łyżki neutralnego masła orzechowego (nerkowce, migdały)
1 łyżka siemienia lnianego mielonego
5 orzechów włoskich

Figi umyć, pokroić w paseczki, wymieszać ze skórką otartą z jednej pomarańczy i zalać sokiem z niej wyciśniętym. Odstawić do namoczenia (najlepiej zrobić to dzień wcześniej).

Mak zalać ¾ szklanki gorącej wody i gotować 4 minuty.
Daktyle pokroić w kosteczkę, dodać do maku i gotować dalsze 2 minuty.
Dodać masło orzechowe, siemię lniane i gotować mieszając następne 2 minuty.
Orzechy grubo pokroić i dodać do masy makowej, wymieszać i odstawić do ostygnięcia.
Sprawdzić słodkość i ewentualnie dosłodzić pamiętając, że masa figowa będzie bardzo słodka...

Pasternak pokroić w grubą kostkę i ugotować na parze (ok. 30 minut).
Połowę zmiksować na krem z sokiem z jednej pomarańczy i schłodzić w lodówce.

Drugą połowę pasternaku zmiksować ze startym na grubych oczkach jabłkiem (jeśli jest mało słodkie, można teraz dosłodzić, choć my stawiamy tu na figi i pomarańcze ;-)).
Jedną łyżkę siemienia zalać 3 łyżkami gorącej wody, wymieszać i zmiksować.
Dodać resztę składników masy i dokładnie wymieszać.
Foremkę o średnicy 18 cm posmarować delikatnie olejem kokosowym, wyłożyć ciasto i wyrównać powierzchnię.
Piec 40 minut w temperaturze 150⁰C z termoobiegiem.

Na schłodzone ciasto wyłożyć masę makową, wyrównać.
Namoczone figi trochę pognieść łyżką, żeby się nieco rozpadły i wyłożyć na mak.


Całość ozdobić pomarańczowym musem z pasternaku za pomocą np. rękawa cukierniczego.


Nie pozwolić domownikom wyjeść całego musu przed ozdobieniem ciasta!


Mogą natomiast śmiało wylizywać resztki karmelu figowego...


1 porcja: 1.7 ww / 1 wbt

Odłożyłam trochę masy makowej do faszerowania świeżych fig (całych dwóch - zaszalałam...) i zapiekłam je 20 minut pod przykryciem i dodatkowo 10 bez przykrycia. Ostudzone ozdobiłam musem z pasternaku. Wyszły soczyste i słodkie :-)


Za drugim razem kupiłam suszone figi... miękkie. Przygotowałam więc jedynie masę makową i mus z 200 g pasternaku, którymi to smakołykami nafaszerowałam suszone nadkrojone na krzyż figi i już bez dodatkowych zabiegów podałam. Szybko i smacznie... jeśli się ma miękkie figi... kilkanaście fig...

Dodaj napis

Komentarze

  1. Wykwintne deserki,muszą być przepyszne.Wypróbuję mus pasternakowo-pomarańczowy ciekawe połączenie smaków.Ja polecam pasternak ukiszony dla mnie pyszny.
    Pozdrawiam wiosennie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takim razie zaraz kupuję następną porcję i kiszę! Dziękuję za pomysł i również pozdrawiam cieplutko :-*

      Usuń
  2. Ciasto wygląda obłędnie😍
    Nigdy nie jadłam pasternaku.Chyba czas nadrobić zaległości bo figi w połączeniu z makiem uwielbiam😊

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie pasternak ugotowany zwyczajnie na parze zaskoczył smakiem. Kiedyś opowiadano o nim, że to nędzny zastępnik pietruszki... Nie docenialiśmy, bo był tańszy i nie ukazywał się oczom szerszej publiczności ;-) Ciacho bardzo lubimy i już trzy razy robiłam. Orzeszki konieczne, dosłodzić trzeba dla swojego smaku, bo spód jest bardzo subtelny, natomiast figi baaardzo słodkie :-)

      Usuń
  3. Aaaaaaaaaaaaaaaaaaa, jaki czad do zrobienia !!!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Witaj, będzie mi bardzo miło, jeśli zostawisz krótki komentarz. Odpowiem na każde pytanie, choć może będę musiała w różnych źródłach poszukać rzeczowej odpowiedzi :-)

ulubione posty czytelników

Naturalny chleb z samej komosy ryżowej

Ponad dwa lata temu  w blogosferze dostrzegłam interesujący pomysł przygotowania chleba z samej kaszy gryczanej. Brzmiało absurdalnie, ale opis + zdjęcia wyglądały przekonująco. Jednak brak wyraźnej potrzeby pieczywa bezglutenowego i umiłowanie żytniego na zakwasie spowodował spostponowanie zainteresowania. Przyznam też, że biała kasza gryczana (niepalona) nie należała do moich ulubionych... Paloną z przyrumienioną cebulką i kubkiem naturalnego jogurtu roślinnego do dziś jadam z sentymentem wspominając stare dobre czasy . Nadszedł jednak czas rozstania się z glutenem i zaczęły się eksperymenty z pieczywem bezglutenowym. Poszedł w ruch zakwas gryczany na wodzie z kiszonek (zrobiony najpierw na potrzeby działu zdrowia KADS  klik , dokładnie opisany później tutaj  klik ), zaplątał się też chlebuś na drożdżach ( klik ) aż doszedł i wspomniany z samej kaszy niepalonej ( klik ). Chyba najprzyjemniejszy w przygotowaniu i jeden ze smaczniejszych, jakie jadam. Ale jakoś nie potrafię pozostać p

Tortilla z komosy czyli ziarno w roli głównej

Ziarno w roli głównej . Kiedyś podstawa menu. W postaci placków, klusek, kasz, mamałygi w przeróznych wersjach. U nas niegdyś był to podpłomyk z żyta, gryki, potem orkiszu. No tak kieeeeedyś. Teraz wszędzie króluje pszenica. W piekarniach podpłomyki pszenne, bułki pszenne (czasem z dodatkiem żyta), pierogi pszenne (bywają ostatnio gryczane czyli z dodatkiem kilkuprocentowym gryki...), naleśniki pszenne. Ba! Tortille (klasycznie z kukurydzy) też pszenne. Lavasze pszenne. Ciabatty pszenne. Wszędzie pszenica. Zdominowała każdy talerz i każdą (prawie) potrawę. Im więcej jej spotykam, tym wiekszą mam ochotę, by pokazywać alternatywy dla pszenicy. Przecież taka wszechobecność jednego ziarna odbiera radość smakowania różnorodności. Ze zdrowotnego punktu widzenia też nieciekawie. Żaden organizm nie wytrzyma tak jednostronnej diety. Nietolerancje pokarmowe czekają u progu. Jeśli też widząc tą monotonię, macie ochotę na większą rozmaitość, polecam spróbować tortilli z komosy. Wiem, ziarno nie n

Chleb z soczewicą o chrupiącej skórce beglutenowy

Nie samym chlebem człowiek żyje. .. czyli chleb też potrzebny, tak? Tak. Przynajmniej mnie. Francuzi konczą posiłki kawałkiem sera a ja kawałkiem chleba. Koniecznie ze skórką. Najlepiej samą skórką. Rodzinka nie raz się o tym przekonała, gdy zastawała w koszyczku na pieczywo dziwnie wygladającą kostkę miękiszu zupełnie pozbawioną skórki. Wybaczają, bo też i ja jestem w rodzince największym amatorem chlebowych skórek. Chleby zaczęłam piec ponad 20 lat temu i nie przestałam do dziś. Zmieniały się rodzaje używanych ziaren. Modyfikacjom poddały się techniki. Odkryłam różnorodne naczynia do wypieku. Kilka razy piekłam nawet w... doniczkach. Kupiłam specjalnie nieduże, gładkie, o kształcie umożliwiającym wygodne wysunięcie pieczywa po pieczeniu. Moimi ulubionymi zostały żeliwne garnki i stalowe, emaliowane formy odporne na temperaturę do 600 ⁰C. Ze wskazaniem jednak na garnki. W nich chleby pięknie rosną, mają chrupiącą skórkę, miękki miękisz i dłużej utrzymują świeżość. No i nie trzeba pra

Jak obniżyć indeks glikemiczny... zdrowo...

Uwaga, dzisiaj będzie sporo do czytania. Temat niezwykle interesujący w kontekście zalewu propagowanymi dietami w stylu keto, posądzającymi węglowodany o wszystko, co najgorsze. A to przecież o IG idzie ... Mam nadzieję, że i do celu dojdzie ... my. .. Myślałam o podzieleniu tego posta na kilka części, ale chyba wygodniej będzie podać wszystko w jednym miejscu, żeby nie trzeba było później skakać po kilku postach, żeby zminimalizować ryzyko wszamania niekorzystnych zestawień kulinarnych. Jest tych informacji trochę, bo temat mi baaaardzo bliski, przetrawiony/przyswojony/sprawdzany przez ostatnie 10 lat z organicznej potrzeby własnej. Czyli jak zawsze: piszę to, co przeżyłam i sprawdziłam na sobie i bliskich :-D To startujemy: Dieta Low GI czyli o niskim indeksie glikemicznym ,   stała się popularna kilka lat temu. Ostatnio nieco mniej się o niej mówi. Hm, wśród ludzi chyba nic nie trwa wiecznie. Dotyczy to również modnych diet ;-) Jednak wpływ indeksu glikemicznego spożywanych

Bułeczki jaglane drożdżowe żółciutkie...!

Przeczytałam ofertę piekarni bezglutenowej: jaglane bułeczki wytrawne w smaku. Wystarczyło... To można z samej mąki jaglanej bułeczki drożdżowe zrobić? Trzymają kształt??? Musiałam spróbować! Spróbowałam. Wsiąkłam. Ugotowana jestem na mięciutko tak, jak bułeczki upiekły się na żółciutko ;-) Fenomenalne... Z pozoru wyglądają topornie, ale po przekrojeniu objawia się ich niesamowity kolor i cudowna miękkość... Smak delikatny, pasujący do słodkich mazidełek, ostrych sosów (nasączają się rewelacyjnie) i wytrawnych past, pasztetów. Najlepsze są w kilka godzin po upieczeniu. Na drugi dzień nieco twardsze z zewnątrz, na trzeci...cóż, lepiej już po jednej dobie przechowywać je w lodówce. Zniknie chrupiąca chrupkość, ale pozostanie miękkość. Niemniej, robię po kilkanaście małych i wystarcza na dwa dni. Są one jak wszystkie szybkie wypieki:  szybko się przygotowuje, więc szybko trzeba zjeść ;-) Jeśli jednak coś Wam zostanie, nie martwcie się. Niedługo wrzucę przepis na najsmaczniejszy śliwkowy d