Dzień bez mięsa... Nie miałam pojęcia, że taki istnieje... w Polsce. Jem bezmięsnie od ponad ćwierć wieku, mieszkam w Polsce od urodzenia i nie słyszałam o takim dniu. O piątkowym poście - tak. Wiele razy. O ogólnokrajowej inicjatywie, by na jeden dzień świadomie zrezygnować z mięsa dla własnego zdrowia, dobra zwierząt i czystszej planety - dzisiaj usłyszałam po raz pierwszy. A jest sugerowany od lat dziewięćdziesiątych! Niesamowite! Gdy wprowadza się nowy super - jogurt na rynek, info o tym przełomowym wydarzeniu wyprzedza sam produkt co najmniej o kilka dni. Dzień bez mięsa, który mógłby być rzeczywiście przełomowym wydarzeniem dla wielu osób (wszak to z świadomości wypływają decyzje...) leży zakurzony pod stertą reklam marketingowych... a przecież każdy kawałek mięsa w układzie pokarmowym człowieka wyzwala kaskadę przemian biochemicznym w systemie obronnym. Bywa przyczynkiem do rozwoju chorób o charakterze autoimmunologicznych, nasila objawy alergii, zaburza przepływ krwi w naczyniach krwionośnych. To ostatnie z powodu nasyconego tłuszczu, który skutecznie "zlepia" krew utrudniając jej dopływ do newralgicznych organów: mózgu, nerek, kończyn a w końcu i serca. Zaburzenia zaś odpornościowe wynikają ze schemizowanego i niehumanitarnego (zwierzęta przezywają traumy.. serio...też mają układ nerwowy, czują ból, strach, rozpacz...) chowu. W końcu najsilniejsza trucizna wszechczasów otrzymywana była jako wyciąg z krwi zwierzęcia zaszczutego na śmierć (śmierć ze stresu). Jaki skład biochemiczny ma krew paskudnie traktowanych zwierząt? Tego nikt nie bada :-( A krew przecież jest w każdej praktycznie jadanej tkance...
No tak, dzień bez mięsa się kończy a ja sobie filozofuję zamiast jakąś smaczną aktualną alternatywę podać... z wrodzonej sobie zarozumiałości wyznam, nie zaprzeczę, że nam smakują wszystkie potrawy z tego bloga i wszystkie są bezmięsne. Jednak pojadę dziś po bandzie i zaserwuję moje ulubione warzywne spagetti czyli spiralizer (tarka spiralna albo do julienek albo bardzo ostry nóż i trochę samozaparcia) w dłoń!
SPAGETTI BURACZANE
1 porcja
1 średni jędrny burak
2 łyżki pesto z pietruszki (stąd)
1 łyżka ugotowanej kaszy jaglanej lub skiełkowanej i podsuszonej gryki do posypania
opcjonalnie szczypta ostrej papryki
Burak dokładnie umyć, obrać i zestrzeć w dłuuugie wióry/spagetti.
Wymieszać z pesto, posypać kaszą i ostrą papryczką (jeśli ktoś lubi mega ostre jazdy kulinarne).
Koniec.
Tzn. nie całkiem: zjeść i koniec :-D
Jak widać, ja wolę bez ostrej papryczki. Pesto samo w sobie jest niesamowicie intensywne i całkiem pikantne za sprawą czosnku. Lubię też nitki spagetti zrobić bardzo cienkie...
Buraka nie gotujemy?
OdpowiedzUsuńBurak jest surowy czyli cała moc natury dla nas :-D
Usuń