"Warzywo" Dominiki Wójciak podbiło moje serce ewidentnie. Cała książka poświęcona potrawom, w których główną rolę, pierwsze skrzypce, liderem, gwiazdą, no... tym najważniejszym jest warzywo! Jak nie pokochać takiej książki? Jest wiele pozycji z działau kulinaria, w których warzywa się pojawiają. Ba! nie ma takiej, w której by warzyw brakowało. Jednak zrobić z warzyw gwiadę? Trzeba niesamowitego szacunku do tych lekceważonych przez kulinaria cudów natury, by dostrzec ich potężną wartość. O ich zaletach zdrowotnych wspominam od lat na spotkaniach o zdrowym odżywianiu. Zazwyczaj pytana jestem o problemy z nimi związane. Otóż, moim zdaniem podstawowym problemem jest, że ich... za mało jemy. Za mało i za rzadko. I tu nagle pojawiło się "Warzywo"! Hurra! Mogę nim machać, wertować na każdym spotkaniu, pokazując, że nie jestem frikiem warzywnym. Co za ulga mieć takie wsparcie. Nawet dubeltowe, bo na rynku sięgarskim jest również "Sezonowe warzywo" sprawiając mi kolejną radość. Bo nic nie działa tak silnie leczniczo, jak warzywa właśnie. To w nich jest potencjał ku uzdrawianiu. One mają niski indeks glikemiczny i potęgę składników odżywczych. A i można z nich w kuchni zrobić wszystko. Nie myślę teraz o lampionie z dyni na Halloween... Bez dziobania dyni nożykami, by uzyskać kształt wykrzywionych mordek jest ona wystarczająco dekoracyjna. Myślę nawet, że dużo bardziej dekoracyjna...
A taki niepozorny seler? Do teraz w sklepach jest w przyzwoitej cenie (pietruszka bije rekordy, niestety, stając się niedosteponym cenowo rarytasem), całkiem przyzwoitej jakości i wciąż jędrny. W dodatku w potrawach umożliwia redukcję ilości soli, dodaje głębokiego smaku i aromatu a ilością kalorii potrafi zaskoczyć. Skok malutki (100 g to tylko 21 kcal!), ale zadziwiający. Więcej witaminy C niż w cytrusach, obecny w niemal każdej diecie oczyszczającej, kochany przez Japończyków za wartości odżywcze i lecznicze. Jest również źródłem wapnia i cynku, co warto docenić. Koi nerwy (witaminy z grupy B i magnez!). Obniża ciśnienie krwi chroniąc serce. Usuwa kwas moczowy (nierzadka przyczyna bólów stawów). Wzmacnia włosy i wygładza cerę (dla tych bardziej spostrzegawczych, co mnie znają: tak, dlatego mam włosów całkiem sporo, i nie, nie dlatego mam zmarszczki...). Niektórzy, być może, zgodzą się z opinią o selerze jako afrodyzjaku...? Podobno działa... Hmmm...
SELER PIECZONY W SOLI
1 seler ok. 500 g
sól ok 300 g gruboziarnista*
kilka gałązek majeranku (opcjonalnie)
Piekarnik rozgrzać do 200⁰C.
Seler bardzo dokładnie umyć (najlepiej szczoteczką do warzyw) i osuszyć.
Dno naczynia do zapiekania ** (potrzebne z pokrywą) wysypać solą na oko pół centymetra, położyć kilka gałązek majeranku.
Położyć seler, dodać znów kilka gałązek majeranku i obsypać dość szczelnie solą starając się, by zioło dotykało selera.
Przykryć i piec 1 godzinę.
Wyciągnąć seler ostukując utworzoną solną skorupkę *** i dokładnie go omieść miękką szczoteczką np. do czyszczenia grzybów.
* Sól gruboziarnistą jest łatwiej usunąć i mniej... soli warzywo.
** Ideałem jest garnek rzymski czyli gliniane naczynie z pokrywką. Zatrzymuje aromaty, ale para osiągnąszy pewien pułap jednak jest odprowadzana. Piekłam też w żeliwnym garnku, ale seler wyszedł bardziej słony, więc chyba powinien być niezbyt szczelnie zamknięty. Można położyć na krawędzi nieco folii aluminiowej złożonej kilka razy, zostanie wtedy minimalny "lufcik".
*** Pozostawić do ostygnięcia tylko na tyle, by dało się bezpiecznie chwycić naczynie i nożem delikatnie odłupywać solną skorupę. Pozostawiony w soli do całkowitego ostudzenia, robi sie mocno słony.
Używać do sałatek, jako danie główne lub jako wkład do kanapek bądź wege burgerów.
Moja ulubiona kanapka to pajdusia chleba domowego z sałatą, rukolą, pomidorem i pastą warzywno - soczewicową lub hummusem z suszonymi pomidorami i ogórkiem zamiast pomidorka. Rukola jednak musowo jest.
100 g upieczonego selera to ok. 60 kcal
2 g białka
10 g węglowodanów
0.4 g tłuszczu
(szacunek mój własny)
UWAGA! o ile surowy seler ma bardzo niski indeks glikemiczny (ok. 35), to pieczony już znacznie wyższy (ok. 80). Jednak ze względu na niską zawartość węglowodanów (10 g w 100 g) jego ładunek glikemiczny jest również bardzo niski, więc krzywa cukrowa szybuje szybko, ale równie szybko hamuje nie podnosząc znacząco glikemii. Jeśli nie zjemy go kilogramami... o to łatwo, bo pyszny...
Komentarze
Prześlij komentarz
Witaj, będzie mi bardzo miło, jeśli zostawisz krótki komentarz. Odpowiem na każde pytanie, choć może będę musiała w różnych źródłach poszukać rzeczowej odpowiedzi :-)