Za oknem prawie zima, prawie wiosna. Przy każdej okazji wypatruję pęknięć w ziemi, które nieodmiennie zwiastują wyłaniające się pierwsze zieloności w tym roku. Na razie pęcznieją pąki bzu, róży, jagody kamczackiej, ale na resztę trzeba jeszcze poczekać. I tak czekając zadowalam się tym, co z zeszłego roku zostało. A zostało sporo. Ukochane polskie korzenie :-) no, z małym dodatkiem zieloności (częściowo niestety nie-polskiej, czemu o nasze tak trudno???) Przyjaciółka, odkryła dla mnie bogactwo kulinarne warzyw, zrobiła pyszną pastę na jedną z miliona swoich prelekcji. Wszyscy się nią zajadali, ale zapamiętałam tyle, że są tam warzywa korzeniowe i przecier pomidorowy... Przepis prawie kompletny ;-))))) Nie mam pojęcia, jak moja pasta ma się do pasty Iwonki, ale nam smakuje baaaardzo. Używamy jej do chleba, do gofrów, do naleśników, do makaronu, do kaszy, ziemniaków... i nie wiem, czego jeszcze. Na zimowe dni jest genialna i arcy polska, co znaczy, że ją już z tego powodu można p
... o życiu i jedzeniu chrześcijańskim ... bo wszystko jest dla ludzi, ale nie wszystko służy człowiekowi do jedzenia ... bezglutenowe, niskoprzetworzone potrawy roślinne o niskim i średnim indeksie glikemicznym, naturalna słodycz i smakowitość to coś, co lubię.