Przejdź do głównej zawartości

Kiszonki z...brukselki :-)

Brukselkom oprzeć się nie mogę. Są takie piękne, zieleniutkie, jędrne, ach... Jak tu nie korzystać z sezonowego bogactwa! Nasze polskie, swojskie, najlepsze :-) 
Glukozynolaty aż pękają z chęci zawalczenia o moje zdrowie. Nie lubię marnować takiego animuszu, więc tym razem obróbka brukselek bez ognia. Pierwsza próba kiszenia uwieńczona sukcesem :-) 
Kiszonki ogólnie są super. Żadne cieknące jelita niegroźne, bakterie imprezują na całego, ale w zdrowych granicach. Dobrze wychowane ;-) Na kiszonkach :-)))
Okazało się, że kiszenie można oswoić. Szło powolutku. Najpierw ogórki (jak dobre, to trudno zepsuć), potem cukinia (analogicznie jak ogórki tylko przyprawy nieco bogatsze), kapusta (totalne fiasko - zepsuła się po tygodniu) i to by było na tyle. Aż do zeszłego roku... Ośmielona kilkoma latami pysznych ogórków postanowiłam spróbować poszerzyć asortyment ;-)
Pojawiły się kiszone papryki (miękkie, ale smaczne), cytryny (mocne...jak bardzo drobny dodatek nieźle podkręcają smak) i znów kapusta (smak taki sobie, ale się nie pospuła na starcie!). W tym roku ogarnęło mnie lekkie szaleństwo. ;-)
Generalnie kiszę w soku własnym (kapusta tradycyjna, surówki mieszane, czerwona kapusta), w zalewie (ogórki, papryka, cytryny, pomidory, cukinia, śliwki i od teraz BRUKSELKA) ewentualnie z dodatkiem zakwasu (barszczyk czerwony, żurek). Tyle na razie oswoiłam. Może przyjdzie czas na dalsze poszerzenie repertuaru. Na razie nie dajemy rady przejeść produkcji bieżącej...



Brukselka do kiszenia koniecznie musi być zdrowa i jędrna. Kiszę podobnie jak ogórki, z podobnymi przyprawami. Spróbowałam pierwszy słoik i brukselki wyszły miło podkiszone ze swoim charakterystycznym gorzkawym smakiem. Drugi słoik zrobiłam z dodatkiem słodzidła (tradycyjnie robi się z miodem, ale sprawdza się również surowy syrop z agawy; nie sprawdzałam ksylitolu...). Te brukselki były doskonałe. Delikatna goryczka jedynie podkręca bukiet smaków. To jest to! :-) 


KISZONA BRUKSELKA

1 kg brukselki
kawałek korzenia chrzanu
1 łyżka soli na 1 l wody
1 łyżka miodu na 1 l wody
kilka ząbków czosnku
ziarna żółtej gorczycy, czarnego pieprzu, nasiona kopru

Brukselki obrać z wierzchnich liści. Te, które zostaną muszą być bez żadnych plam. Układam je w wyparzonym wrzątkiem słoju dość ściśle. Pomiędzy główki wkładam przyprawy. Na jeden weck wchodzą 3 - 4 wiórki chrzanu, 3 ząbki czosnku, kilkanaście ziaren gorczycy, 3 ziarna pieprzu, spora szczypta nasion kopru (teraz można dostać jako nasiona do wysiewu, nie mogą być w żaden sposób zaprawiane, najlepiej ekologiczne). Najwyższą warstwę układam tak, by nie wypłynęła po zalaniu płynem. Na górze kładę wyszorowany i wygotowany przez 15 minut kamień rzeczny.


 Gotuję 1 litr wody z 1 łyżką soli. Zalewam wrzątkiem połowę słoika. Resztę wody studzę do temperatury 50 stopni i mieszam z 1 łyżką słodzidła. Zalewam brukselkę do pokrycia. Zamykam szczelnie słój. Odstawiam w ciemne miejsce. Najlepsza temperatura do kiszenia to 18- 21 stopni. Dobrze jest sprawdzić termometrem. Przy wyższych temperaturach zachodzą niekorzystny wzrost mikroorganizmów niepożądanych zamiast przyjacielskim bakterii kwasu mlekowego. Więcej teorii przystępnie opisane jest tu i z tego źródła wystartowałam sama :-)

Moja kiszonka postała grzecznie dni dwa. Trzeciego zaczęła się burzyć i mętnieć. Wyglądała jednak całkiem smakowicie. Piątego dnia szaleństwo zupełnie ustało a słój wyglądał bardzo statecznie...










Zapaszek wydobywał się ... ciekawy... ale po otworzeniu było zdecydowanie lepiej. Ucieszyłam się, że to nie kimchi ;-)))))))













Okazała się bardzo smaczna. W plasterkach na kanapkach, jako dodatek do surówek, sałatek a nawet do zupy... Choć trochę szkoda zabijać te probiotyki... Z drugiej zaś strony barszczyk ukraiński - pychota, żurek - wszyscy lubimy, kapuśniak - klasyka zawsze pożądana... Dlaczego nie ukisić jednego słoika więcej na zupę???

Idę już lepiej od tych zdjęć, bo ślinka mi napływa do ust i boję się, że wyjem do końca zawartość słoja... :-)

Komentarze

  1. ...a już miałem zrobić ale składników zabrakło, znowu brukselka gotowana będzie..., też smaczna :) Beatko o brukselce kiszonej myślałem już od paru miesięcy :) a tu proszę: przepis. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Witaj, będzie mi bardzo miło, jeśli zostawisz krótki komentarz. Odpowiem na każde pytanie, choć może będę musiała w różnych źródłach poszukać rzeczowej odpowiedzi :-)

ulubione posty czytelników

Chleb z soczewicą o chrupiącej skórce beglutenowy

Nie samym chlebem człowiek żyje. .. czyli chleb też potrzebny, tak? Tak. Przynajmniej mnie. Francuzi konczą posiłki kawałkiem sera a ja kawałkiem chleba. Koniecznie ze skórką. Najlepiej samą skórką. Rodzinka nie raz się o tym przekonała, gdy zastawała w koszyczku na pieczywo dziwnie wygladającą kostkę miękiszu zupełnie pozbawioną skórki. Wybaczają, bo też i ja jestem w rodzince największym amatorem chlebowych skórek. Chleby zaczęłam piec ponad 20 lat temu i nie przestałam do dziś. Zmieniały się rodzaje używanych ziaren. Modyfikacjom poddały się techniki. Odkryłam różnorodne naczynia do wypieku. Kilka razy piekłam nawet w... doniczkach. Kupiłam specjalnie nieduże, gładkie, o kształcie umożliwiającym wygodne wysunięcie pieczywa po pieczeniu. Moimi ulubionymi zostały żeliwne garnki i stalowe, emaliowane formy odporne na temperaturę do 600 ⁰C. Ze wskazaniem jednak na garnki. W nich chleby pięknie rosną, mają chrupiącą skórkę, miękki miękisz i dłużej utrzymują świeżość. No i nie trzeba pra

Naturalny chleb z samej komosy ryżowej

Ponad dwa lata temu  w blogosferze dostrzegłam interesujący pomysł przygotowania chleba z samej kaszy gryczanej. Brzmiało absurdalnie, ale opis + zdjęcia wyglądały przekonująco. Jednak brak wyraźnej potrzeby pieczywa bezglutenowego i umiłowanie żytniego na zakwasie spowodował spostponowanie zainteresowania. Przyznam też, że biała kasza gryczana (niepalona) nie należała do moich ulubionych... Paloną z przyrumienioną cebulką i kubkiem naturalnego jogurtu roślinnego do dziś jadam z sentymentem wspominając stare dobre czasy . Nadszedł jednak czas rozstania się z glutenem i zaczęły się eksperymenty z pieczywem bezglutenowym. Poszedł w ruch zakwas gryczany na wodzie z kiszonek (zrobiony najpierw na potrzeby działu zdrowia KADS  klik , dokładnie opisany później tutaj  klik ), zaplątał się też chlebuś na drożdżach ( klik ) aż doszedł i wspomniany z samej kaszy niepalonej ( klik ). Chyba najprzyjemniejszy w przygotowaniu i jeden ze smaczniejszych, jakie jadam. Ale jakoś nie potrafię pozostać p

Tortilla z komosy czyli ziarno w roli głównej

Ziarno w roli głównej . Kiedyś podstawa menu. W postaci placków, klusek, kasz, mamałygi w przeróznych wersjach. U nas niegdyś był to podpłomyk z żyta, gryki, potem orkiszu. No tak kieeeeedyś. Teraz wszędzie króluje pszenica. W piekarniach podpłomyki pszenne, bułki pszenne (czasem z dodatkiem żyta), pierogi pszenne (bywają ostatnio gryczane czyli z dodatkiem kilkuprocentowym gryki...), naleśniki pszenne. Ba! Tortille (klasycznie z kukurydzy) też pszenne. Lavasze pszenne. Ciabatty pszenne. Wszędzie pszenica. Zdominowała każdy talerz i każdą (prawie) potrawę. Im więcej jej spotykam, tym wiekszą mam ochotę, by pokazywać alternatywy dla pszenicy. Przecież taka wszechobecność jednego ziarna odbiera radość smakowania różnorodności. Ze zdrowotnego punktu widzenia też nieciekawie. Żaden organizm nie wytrzyma tak jednostronnej diety. Nietolerancje pokarmowe czekają u progu. Jeśli też widząc tą monotonię, macie ochotę na większą rozmaitość, polecam spróbować tortilli z komosy. Wiem, ziarno nie n

Bułeczki jaglane drożdżowe żółciutkie...!

Przeczytałam ofertę piekarni bezglutenowej: jaglane bułeczki wytrawne w smaku. Wystarczyło... To można z samej mąki jaglanej bułeczki drożdżowe zrobić? Trzymają kształt??? Musiałam spróbować! Spróbowałam. Wsiąkłam. Ugotowana jestem na mięciutko tak, jak bułeczki upiekły się na żółciutko ;-) Fenomenalne... Z pozoru wyglądają topornie, ale po przekrojeniu objawia się ich niesamowity kolor i cudowna miękkość... Smak delikatny, pasujący do słodkich mazidełek, ostrych sosów (nasączają się rewelacyjnie) i wytrawnych past, pasztetów. Najlepsze są w kilka godzin po upieczeniu. Na drugi dzień nieco twardsze z zewnątrz, na trzeci...cóż, lepiej już po jednej dobie przechowywać je w lodówce. Zniknie chrupiąca chrupkość, ale pozostanie miękkość. Niemniej, robię po kilkanaście małych i wystarcza na dwa dni. Są one jak wszystkie szybkie wypieki:  szybko się przygotowuje, więc szybko trzeba zjeść ;-) Jeśli jednak coś Wam zostanie, nie martwcie się. Niedługo wrzucę przepis na najsmaczniejszy śliwkowy d

Chleb bezglutenowy z jaglanki

Mąki jaglanej nie kupuję. Wolę zmielić sama kaszę jaglaną. Wiem, co wrzucam do młynka i wiem, z czego chleb czy inne cudeńka piekę. To zresztą dotyczy wielu produktów. Jednak w przypadku kaszy jaglanej chodzi o coś więcej.  Otóż kasza jaglana, choć fenomenalnie zdrowa, ma swój ukryty feler (któż go nie ma???) - jest nim stosunkowo niewielka zawartość błonnika i związany z tym faktem dość wysoki indeks glikemiczny. Nie jestem pewna dlaczego, ale "sklepowe" mąki mają błonnika jeszcze mniej, więc ich indeks rośnie dodatkowo... Mąka zmielona zaś w domu nie jest ograbiona z żadnego składnika właściwego kaszy, stąd wyższy Ig wynika jedynie ze stopnia rozdrobnienia.. Sama jaglanka zawiera również pewną ilość tłuszczów. Zdrowych, ale... jak to tłuszcze: jełczejących w czasie przechowywania. W kaszy zmielonej jełczeją szybciej, więc producenci albo tłuszcz starają się usunąć dla przedłużenia terminu ważności, bądź... kupujemy gorzką mąkę... Namawiam więc do wykorzystania blenderów i