Przejdź do głównej zawartości

Kluseczki gryczano-batatowe z kawową soczewicą i sosem chałwowym

Zadziwiające jest, jak bardzo niefotogeniczne bywają bardzo pyszne dania. Zauważyliście? Brunatna breja bywa genialnym w smaku curry a bura maź okazuje się pyszną kremową czekoladą. Przynajmniej ja taką jadałam będąc dzieckiem W gorące dni kładłam tabliczkę czekolady w eleganckiej, firmowej folii na okiennym parapecie, by po kwadransie delikatnie podnieść srebrne brzegi i zanurzyć palec w roztopionej, ciepłej mazi. Nie wiem dlaczego, ale właśnie zlizywana z palców smakowała najlepiej. Zapewniam, że fotogeniczne to nie było... Pyszne - mega! Teraz bym takiego procederu nie zalecała, ani sama go już nie stosuję, ale podobną burą maź poczyniłam o tyleż inną w smaku, co ciekawszą, zdrowszą i (chyba jednak) smaczniejszą. Kawową soczewicę. Wersję do klusek wzbogaciłam o chlust sosu balsamicznego z kokosa, który używałam też w potyczkowej sałatce (klik) a który wszedł do mojej kuchni z impetem i zajął miejsce króla sosów-gotowców. Siedzi na tronie wspólnie z ulubionym długo fermentującym Tamari. Poza nimi nie używam żadnych gotowych sosów, więc królowanie idzie im bezkonfliktowo ;-) Do posłodzenia nieco wytrawnego duetu kluskowo-strączkowego wykorzystałam sos chałwowy. Oczywiście bez cukru :-D Słodycz podkręca w nim morwa. Podobnie jak w chałwie (klik).


SOS CHAŁWOWY

125 ml mleka ryżowego (lub sojowego)
10 g morwy suszonej (lub 20 g dla mleka sojowego)
1 łyżka tahini
½ łyżeczki zmielonego złotego siemienia lnianego
½ - 1 łyżeczki łuski babki jajowatej lub płesznik
szczypta mielonej wanilii

Wszystkie składniki zblendowac za pomocą "żyrafy" do gładkiej konsystencji, poruszając blenderem w górę i w dół, delikatnie kręcąc wzdłuż ścianek naczynia.
Odstawić na kilka minut. Zgęstnieje...

100 g zawiera: 211 kcal
17.5 g tłuszczu
14 g węglowodanów
8.7 g białka

KLUSECZKI GRYCZANO - BATATOWE

1 niewielki batat
120 g mąki gryczanej *
2 łyżki zmielonego złotego siemienia lnianego **
3 szczypty soli

Batata ugotować na parze, ostudzić, zblendować na mus.
Zmielone siemię wymieszać z 6 łyżkami chłodnej wody i delikatnie zblendować żyrafą do puszystej, zwartej konsystencji, która doskonale zastępuje jajko.
Chłodny mus batatowy wymieszać z mąką.
Dodać "jajo" z siemienia i dokładnie wymieszać łyżką na jednorodne ciasto.
Odstawić na kwadrans.
Zagotować wodę w szerokim rondlu, do wrzątku wkładać porcje ciasta małą łyżeczką po kilkanaście sztuk.
Od chwili wypłynięcia na powierzchnię ostatniej kluseczki, gotować przez 15 - 20 sekund.***
Wyjąć wszystkie kluski, najlepiej za jednym razem.

100 g zawiera: 153 kcal
2.3 g tłuszczu
28 g węglowodanów
5 g białka

* Mąki powinno być wagowo o 25% mniej niż batata.
** Lnu powinno być wagowo 10% wagi batata a wody do zrobienia lnianego "jaja" 3 x tyle, co lnu objętościowo. Innymi słowy na 1 łyżkę zmielonego lnu 3 łyżki letniej wody.
*** Nie używam zegarka. Powoli liczę do 20 i wyławiam wszystkie kluseczki.


Z soczewicą jest związana pewna historia. Nie z mojego życia (noje trochę nudnawo się toczy...), ale kogoś o życiorysie barwnym, wręcz sensacyjnym... W dawnych czasach bycie patriarchą rodu to był zaszczyt, honor, odpowiedzialność, ale i dziedziczenie majątku, posiadłości ziemskich wraz z duchowym przywództwem wobec wszystkich domowników. Taki mega tata i mega mistrz duchowy w jednym. Każdy syn od urodzenia wiedział, kto jest pierworodnym, i komu te cudowne przywileje przypadną po śmierci taty. Zazwyczaj nikt sie nie buntował, czasem próbowano pozbyć się wybrańca losu (na kolejność urodzeń jednak wpływu nikt z ludzi nie ma, inaczej niz na zejścia z tego padołu... to się można wykazać...), jednak prawo było prawem i pierworodny musiał nieźle sobie nagrabić, żeby go tego prawa pozbawiono. Zdarzyło się jednak razu pewnego, że w czasie narodzin (usg nie znano jeszcze) na świat wysunęły się dwie główki dwójki maluchów. Oczywiście po kolei... Pierworództwo to wyjście z łona jako pierwszy. Temu młodszemu jednak wydawało się, że to wiek jest istotny, a wiek obaj mieli dokładnie taki sam. Co powinno więc decydować o przejęciu prawa patriarchatu? Predyspozycje! Faktycznie ten młodszy kochał dom, rodzinę, lubił zajmować się sprawami domowymi, duchowymi. Był spokojnym, ciepłym człowiekiem. A starszy? Cóż. Wolny duch, domem były lasy i pola (nie, żeby miał je uprawiać, raczej pędzić na koniu). Ulubionym zajęciem polowanie, długie wędrówki. Nieokrzesany, troche dziki, wybuchowy, namiętny wobec kobiet. Taki... Bohun...? ;-) I ten oto miał przejąć odpowiedzialność za rodzinę w sensie materialnym i duchowym... Hmmm... Gołym okiem widać, że dobrze się dziać nie będzie. Młodszy więc za radą mamy postanowił załałatwić sprawę bezpośrednio z bratem. Gdy ten wrócił głodny z polowania, młodszy zadbał, by garnek pachnącej, świeżo przyrządzonej soczewicy znalazł sie w obszarze powonienia starszego. Ciąg dalszy można przewidzieć. 
- Hmmm... Co za zapachy... umieram z głodu... Daj mi jeść!
- Hmmm... Niue ma sprawy, ale w zamian za pierworództwo!
- A bierz se je chopie! Po kiego mi jakieś staromodne tradycje, jak na pysk z wycieńczenia lecę!
- To umowa stoi! Smacznego bracie!
Co oddalibyście za potrawkę z soczewicy? Za jaką potrawkę? Bardziej na pikantnie? W stylu wschodnum z kuminem, kurkumą i imbirem? Może po polsku z rozmarynem, majerankiem i czosnkiem? A może na słodko, z czekolada albo kawą? A może taką jak wyżej z kawą i sosem chałwowym? 
Wiecie, że w domu tych braci było jedzenia w bród! Z polowania wrócił najsyarszy syn. Każdy dałby mu cokolwiek by sobie zażyczył. Ale jemu wpadła w ... nos akurat zawartość garnka z soczewicą. Musiał dostać to, nic innego. Teraz, nie w innej chwili. Zadziwiające, ile potrafimy oddać w chwili słabości... podniebienia... W naszym wypadku często jest to zdrowie naczyń krwionośnych, wątroby, trzustki, żołądka, jelit, oczu,... Jednak nie w przypadku dania, które Wam dzisiaj proponuję. Jest mega zdrowe i nic nie musicie za nie oddawać. No, może poza zapłaceniem za produkty potrzebne do jego przyrządzenia ;-) 
A wspomnianą historię możecie przeczytać w... Piśmie Świętym. Serio. Stary Testament. Pierwsza księga rozdział 25... Polecam. Wart przeczytania i refleksji. Zadziwiająco aktualne ;-)

Komentarze

ulubione posty czytelników

Naturalny chleb z samej komosy ryżowej

Ponad dwa lata temu  w blogosferze dostrzegłam interesujący pomysł przygotowania chleba z samej kaszy gryczanej. Brzmiało absurdalnie, ale opis + zdjęcia wyglądały przekonująco. Jednak brak wyraźnej potrzeby pieczywa bezglutenowego i umiłowanie żytniego na zakwasie spowodował spostponowanie zainteresowania. Przyznam też, że biała kasza gryczana (niepalona) nie należała do moich ulubionych... Paloną z przyrumienioną cebulką i kubkiem naturalnego jogurtu roślinnego do dziś jadam z sentymentem wspominając stare dobre czasy . Nadszedł jednak czas rozstania się z glutenem i zaczęły się eksperymenty z pieczywem bezglutenowym. Poszedł w ruch zakwas gryczany na wodzie z kiszonek (zrobiony najpierw na potrzeby działu zdrowia KADS  klik , dokładnie opisany później tutaj  klik ), zaplątał się też chlebuś na drożdżach ( klik ) aż doszedł i wspomniany z samej kaszy niepalonej ( klik ). Chyba najprzyjemniejszy w przygotowaniu i jeden ze smaczniejszych, jakie jadam. Ale jakoś nie potrafię pozostać p

Tortilla z komosy czyli ziarno w roli głównej

Ziarno w roli głównej . Kiedyś podstawa menu. W postaci placków, klusek, kasz, mamałygi w przeróznych wersjach. U nas niegdyś był to podpłomyk z żyta, gryki, potem orkiszu. No tak kieeeeedyś. Teraz wszędzie króluje pszenica. W piekarniach podpłomyki pszenne, bułki pszenne (czasem z dodatkiem żyta), pierogi pszenne (bywają ostatnio gryczane czyli z dodatkiem kilkuprocentowym gryki...), naleśniki pszenne. Ba! Tortille (klasycznie z kukurydzy) też pszenne. Lavasze pszenne. Ciabatty pszenne. Wszędzie pszenica. Zdominowała każdy talerz i każdą (prawie) potrawę. Im więcej jej spotykam, tym wiekszą mam ochotę, by pokazywać alternatywy dla pszenicy. Przecież taka wszechobecność jednego ziarna odbiera radość smakowania różnorodności. Ze zdrowotnego punktu widzenia też nieciekawie. Żaden organizm nie wytrzyma tak jednostronnej diety. Nietolerancje pokarmowe czekają u progu. Jeśli też widząc tą monotonię, macie ochotę na większą rozmaitość, polecam spróbować tortilli z komosy. Wiem, ziarno nie n

Chleb z soczewicą o chrupiącej skórce beglutenowy

Nie samym chlebem człowiek żyje. .. czyli chleb też potrzebny, tak? Tak. Przynajmniej mnie. Francuzi konczą posiłki kawałkiem sera a ja kawałkiem chleba. Koniecznie ze skórką. Najlepiej samą skórką. Rodzinka nie raz się o tym przekonała, gdy zastawała w koszyczku na pieczywo dziwnie wygladającą kostkę miękiszu zupełnie pozbawioną skórki. Wybaczają, bo też i ja jestem w rodzince największym amatorem chlebowych skórek. Chleby zaczęłam piec ponad 20 lat temu i nie przestałam do dziś. Zmieniały się rodzaje używanych ziaren. Modyfikacjom poddały się techniki. Odkryłam różnorodne naczynia do wypieku. Kilka razy piekłam nawet w... doniczkach. Kupiłam specjalnie nieduże, gładkie, o kształcie umożliwiającym wygodne wysunięcie pieczywa po pieczeniu. Moimi ulubionymi zostały żeliwne garnki i stalowe, emaliowane formy odporne na temperaturę do 600 ⁰C. Ze wskazaniem jednak na garnki. W nich chleby pięknie rosną, mają chrupiącą skórkę, miękki miękisz i dłużej utrzymują świeżość. No i nie trzeba pra

Jak obniżyć indeks glikemiczny... zdrowo...

Uwaga, dzisiaj będzie sporo do czytania. Temat niezwykle interesujący w kontekście zalewu propagowanymi dietami w stylu keto, posądzającymi węglowodany o wszystko, co najgorsze. A to przecież o IG idzie ... Mam nadzieję, że i do celu dojdzie ... my. .. Myślałam o podzieleniu tego posta na kilka części, ale chyba wygodniej będzie podać wszystko w jednym miejscu, żeby nie trzeba było później skakać po kilku postach, żeby zminimalizować ryzyko wszamania niekorzystnych zestawień kulinarnych. Jest tych informacji trochę, bo temat mi baaaardzo bliski, przetrawiony/przyswojony/sprawdzany przez ostatnie 10 lat z organicznej potrzeby własnej. Czyli jak zawsze: piszę to, co przeżyłam i sprawdziłam na sobie i bliskich :-D To startujemy: Dieta Low GI czyli o niskim indeksie glikemicznym ,   stała się popularna kilka lat temu. Ostatnio nieco mniej się o niej mówi. Hm, wśród ludzi chyba nic nie trwa wiecznie. Dotyczy to również modnych diet ;-) Jednak wpływ indeksu glikemicznego spożywanych

Bułeczki jaglane drożdżowe żółciutkie...!

Przeczytałam ofertę piekarni bezglutenowej: jaglane bułeczki wytrawne w smaku. Wystarczyło... To można z samej mąki jaglanej bułeczki drożdżowe zrobić? Trzymają kształt??? Musiałam spróbować! Spróbowałam. Wsiąkłam. Ugotowana jestem na mięciutko tak, jak bułeczki upiekły się na żółciutko ;-) Fenomenalne... Z pozoru wyglądają topornie, ale po przekrojeniu objawia się ich niesamowity kolor i cudowna miękkość... Smak delikatny, pasujący do słodkich mazidełek, ostrych sosów (nasączają się rewelacyjnie) i wytrawnych past, pasztetów. Najlepsze są w kilka godzin po upieczeniu. Na drugi dzień nieco twardsze z zewnątrz, na trzeci...cóż, lepiej już po jednej dobie przechowywać je w lodówce. Zniknie chrupiąca chrupkość, ale pozostanie miękkość. Niemniej, robię po kilkanaście małych i wystarcza na dwa dni. Są one jak wszystkie szybkie wypieki:  szybko się przygotowuje, więc szybko trzeba zjeść ;-) Jeśli jednak coś Wam zostanie, nie martwcie się. Niedługo wrzucę przepis na najsmaczniejszy śliwkowy d