"... Wszystek tłuszcz należy do Pana. Ustawą wieczystą dla pokoleń waszych, we wszystkich siedzibach waszych będzie to, że żadnego tłuszczu (...) spożywać nie będziecie." napisał Mojżesz* kilka tysięcy lat temu. Skąd taki dziwaczny pomysł, żeby nie jadać żadnego, ŻADNEGO tłuszczu? Tłumaczenie Biblii Gdańskiej opisuje to: "żadnej tłustości jeść nie będziecie" ;-) A jakoś tak się porobiło, że we wszystkich kulturach tłustość kojarzy się z dobrobytem. Tłuste, to odświętne, wyjątkowe, uroczyste, wypasione. Wysoko tłustość cenimy. Tak wysoko, że nie chcąc z niej zrezygnować, dajemy chętnie wiarę doniesieniom o zdrowotnym wpływie tłuszczu. Byle był on... odpowiedni. Co to znaczy? A to już zależy od tego, kto mówi albo od koniunktury gospodarczej. Raz to masło, raz tłuszcz roślinny. Raz kokosowy nasycony a raz nienasycony (omega 3 najlepiej). Są jednak nie poddający się wpływom przemysłu przetwórczego lekarze, mający dość uczciwości, by zająć się badaniami nad wpływem diety NISKO tłuszczowej i odwagi, by głośno mówić o uzdrawiającym wpływie takiej diety na organizm człowieka. Niezależnie od stopnia skomplikowania historii jego choroby. Dr Dean Ornish (tu można obejrzeć jego wykład) mając ok. 60 lat cieszy się swoim młodym przychówkiem, dr Neal Barnard (niestety po angielsku tu) przystojny i sprawny jak czterdziestolatek, dr Caldwell Esselstyn (tu również po angielsku) pomimo zaawansowanego wieku walczący o godność i zdrowie pacjentów kardiologicznych wraz z żoną, która opracowuje adekwatne do zaleceń męża przepisy i prowadząca dla jego pacjentów szkoły gotowania BEZ dodawanego tłuszczu. Wielki szacunek dla tych bohaterów świata medycyny.
Wobec takiej świadomości pojawia się moje upodobanie do... humusu... Chyba w każdej recepturze dodaje się do niego olej sezamowy lub oliwę z oliwek bądź sporo oleistego tahini. Nic dziwnego, ciecierzyca ugotowana i zmiksowana jest sucha i kruszy się niemiłosiernie. Zrezygnować z humusu??? Nie. Absolutnie. Czym więc go zmiękczyć, uczynić bardziej smarowalnym? Sama woda robi humus chropawym, ale już dodane warzywo - aksamitnym :-D Poszły więc w ruch ulubione suszone pomidory. Oczywiście bez zalewy, suche, ale namoczyłam je uprzednio i z odrobiną tej aromatycznej zmiksowałam. Nie do końca. Tak, żeby zostały kawałki pomidorów... No. taki humus, to rozumiem :-DDDDD
HUMUS Z SUSZONYMI POMIDORAMI
400 g ugotowanej ciecierzycy (niecała szklanka suchej)
30 g tahini
60 g soku z cytryny (z jednej dorodnej)
5 g (4 ząbki) czosnku
42 g (ok.10 szt.) suszonych pomidorów
Pomidory zalać przegotowaną ciepłą wodą i odstawić na pół godziny.
Wszystkie składniki zblendować nie do końca dokładnie.
Przechowywać w lodówce do 7 dni.
* 3 księga Mojżeszowa rozdział 3, wersety 16-17
EDIT:
Blogger zrobil mi kawał i wrzucił niedokończony post... inny stary zapomniany również (ten usunęłam, bo to już gruba przesada była). Dlaczego? Skąd nagle taki manewr...? Nie wiem, ale ten hummus dokończę, znaczy zrobię zdjęcie i przeliczę wartości odżywcze, żeby skompletować całość. Dajcie mi kilka dni, bo na razie młyn u mnie...
Warto wiedzieć, że nawet na diecie można jeść smacznie. Zdrowe posiłki nie muszą być paskudne w smaku.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że moje przepisy też o tym przekonują ;-)
Usuń