Pasja chlebowo - piekarnicza trwa. Przynajmniej u mnie. Wiecie, jak to jest. Człek się dorwie do fajnej receptury, kubki smakowe podrygują w oczekiwaniu na nowości, więc kombinuje, próbuje, eksperymentuje a tyle radochy ta pasja przynosi! Druga rzecz to zakwasowe odpady...
Rosnący zakwas wymaga dokarmiania. Najlepiej w stosunku 1:1:1 zakwas działający : woda : mąka. Dokarmiam go raz lub dwa razy dziennie, zależnie od temperatury. Teraz prosta matematyka:
To mój obecny faworyt. Słodkawy, delikatny, ale i charakterny. Pasuje i na słodko, i na słono, i solo również. Jest miękki, ale się nie kruszy. Łatwo kroić cieniutkie kromki. Jeśli ktoś lubi jadać chleb po wlosku, polany oliwą i posypaną grubą solą, to ten nadaje się wyśmienicie. Należy tylko pamiętać, żeby dodać... jedynie odrobine soli do ciasta, bo włoskie pieczywo jest z zasady mało słone. Ukłon w stronę tradycji oliwno - solnej ;-)
Rosnący zakwas wymaga dokarmiania. Najlepiej w stosunku 1:1:1 zakwas działający : woda : mąka. Dokarmiam go raz lub dwa razy dziennie, zależnie od temperatury. Teraz prosta matematyka:
dzień 1. mam 50 g zakwasu i dokarmiam 50 g wody i 50 g mąki, otrzymuję 150 g;
dzień 2. mam 150 g zakwasu, dokarmiam 150 g wody, 150 g mąki, otrzymuję 450 g;
dzień 3. mam 450 g zakwasu, dokarmiam... i otrzymuję 1350 g!!! Po co mi półtora litra zakwasu? Na wypiek 4 kilowego bochenka???? Do piekarnika może by nawet wlazł, ale kiedy byśmy go przejedli? I tak co 3 dni??????
Gołym okiem widać, że ani chybi trzeba co dwa, ostatecznie trzy dni, odrzucać pewne ilości bąbelkujacego cuda zostawiając sensowną ilość 50 g zakwasu do podhodowania. Reszta do utylizacji... Jak? Do kosza??? Buuuuu... nie ma takiej możliwości. Nie tylko ręka by mi drgnęła. Cała bym wpadła chyba w coś w rodzaju drżączki!!! Więc odrzucam do miski zakwas, a ja sama rzucam się do szuflady z zapasami różnych rodzajów mąki szukać czegoś ciekawego do wypieczenia. Czyli piekę do drugi, tgrzeci dzień średni bochenek obdarowując bliskich, czasem mrożąc nadwyżki na gprsze czasy, gdy wena pieczenia przydrzemie...
Teraz wpadła mi w rękę mąka łubinowa. W woreczku została resztka, więc uzupełniłam ją pięknie żółtą mąką kukurydzianą i dosmaczyłam makiem. Wapń, cynk, żelazo, magnez, witaminy A, E (z maku), sporo białka (łubin jest świetnym źródłem). I smak... o, taaaak... smak...
Rozumiecie, prawda? To co, pieczemy?
Przygotujmy mikser lub combo: wygodna łyżka i trochę czasu (ja wolę szybko mikserem); miskę do miksowania i miskę na suche składniki; koszyk do wyrastania chleba; ściereczkę (do wyłożenia koszyka); worek foliowy (w którym zmieści się koszyk z ciastem chlebowym); żyletkę lub bardzo ostry, cienki nóż (do nacięcia wyrośniętego chleba); garnek żeliwny, ceramiczny lub szklany, byle z pokrywką (do pieczenia chleba); kawałek papieru do pieczenia chleba w garnku.
dzień 2. mam 150 g zakwasu, dokarmiam 150 g wody, 150 g mąki, otrzymuję 450 g;
dzień 3. mam 450 g zakwasu, dokarmiam... i otrzymuję 1350 g!!! Po co mi półtora litra zakwasu? Na wypiek 4 kilowego bochenka???? Do piekarnika może by nawet wlazł, ale kiedy byśmy go przejedli? I tak co 3 dni??????
Gołym okiem widać, że ani chybi trzeba co dwa, ostatecznie trzy dni, odrzucać pewne ilości bąbelkujacego cuda zostawiając sensowną ilość 50 g zakwasu do podhodowania. Reszta do utylizacji... Jak? Do kosza??? Buuuuu... nie ma takiej możliwości. Nie tylko ręka by mi drgnęła. Cała bym wpadła chyba w coś w rodzaju drżączki!!! Więc odrzucam do miski zakwas, a ja sama rzucam się do szuflady z zapasami różnych rodzajów mąki szukać czegoś ciekawego do wypieczenia. Czyli piekę do drugi, tgrzeci dzień średni bochenek obdarowując bliskich, czasem mrożąc nadwyżki na gprsze czasy, gdy wena pieczenia przydrzemie...
Teraz wpadła mi w rękę mąka łubinowa. W woreczku została resztka, więc uzupełniłam ją pięknie żółtą mąką kukurydzianą i dosmaczyłam makiem. Wapń, cynk, żelazo, magnez, witaminy A, E (z maku), sporo białka (łubin jest świetnym źródłem). I smak... o, taaaak... smak...
Rozumiecie, prawda? To co, pieczemy?
Przygotujmy mikser lub combo: wygodna łyżka i trochę czasu (ja wolę szybko mikserem); miskę do miksowania i miskę na suche składniki; koszyk do wyrastania chleba; ściereczkę (do wyłożenia koszyka); worek foliowy (w którym zmieści się koszyk z ciastem chlebowym); żyletkę lub bardzo ostry, cienki nóż (do nacięcia wyrośniętego chleba); garnek żeliwny, ceramiczny lub szklany, byle z pokrywką (do pieczenia chleba); kawałek papieru do pieczenia chleba w garnku.
CHLEB ŁUBINOWY Z MAKIEM
250 g zakwasu gryczanego
550 g wody
200 g mąki gryczanej pełnoziarnistej
100 g mąki ziemniaczanej
60 g mąki łubinowej
60 g mąki z kukurydzy
5 g świeżych drożdży
25 g łuski babki jajowatej
15 g świeżo zmielonego lnu złotego
9 g soli
20 g maku (2 łyżki)
1 łyżka miodu lub innego słodzidła
Zakwas dokładnie wymieszać (najlepiej mikserem na wolnych obrotach) z wodą, drożdżami, miodem i solą.
W drugiej misce wymieszać resztę składników i powoli je dosypywać do misy miksera kontynuując miksowanie, aż wszystko zostanie dokładnie wymieszane.
Ciasto będzie stopniowo gęstniało.
Odstawić na 30 minut.
Miksować jeszcze 2 - 3 minuty. Ostawić na 30 minut.
Ponownie zmiksować, odstawić na kwadrans.
Ściereczkę do wyłożenia koszyka obsypać dokładnie mąką np. ryżową.
Delikatnie wyłożyć całe ciasto chlebowe na ściereczkę, przenieść razem do koszyka, przykryć, włożyć do reklamówki lub worka foliowego, zamknąć dość szczelnie i odstawić na 30 - 45 minut.
Wstawić do lodówki dla zimnej fermentacji na 8 - 12 godzin.
Pozostawić na blacie na 30 minut, w tym czasie rozgrzać w piekarniku żeliwny garnek do pieczenia w temperaturze 250⁰C.
Chleb wyciągnąć z worka, przykryć sporym kawałkiem papieru do pieczenia i obrócić koszyk, by spód chleba znalazł sie na górze.
Naciąć chleb (niekoniecznie, ale wtedy może nieładnie popekać), przełożyć do rozgrzanego gara trzymając za wystające kawałki papieru do pieczenia.
Przykryć i piec 25 minut, zdjąć pokrywkę, zmniejszyć temperaturę do 210⁰C i dopiec 45 minut.
Suszyć na kratce. Kroić po całkowitym wystudzeniu.
100 g chleba to 189 kcal
3 g tłuszczu
32.5 g węglowodanów
6.6 g białka
obliczone za pomocą aplikacji vitascale
To mój obecny faworyt. Słodkawy, delikatny, ale i charakterny. Pasuje i na słodko, i na słono, i solo również. Jest miękki, ale się nie kruszy. Łatwo kroić cieniutkie kromki. Jeśli ktoś lubi jadać chleb po wlosku, polany oliwą i posypaną grubą solą, to ten nadaje się wyśmienicie. Należy tylko pamiętać, żeby dodać... jedynie odrobine soli do ciasta, bo włoskie pieczywo jest z zasady mało słone. Ukłon w stronę tradycji oliwno - solnej ;-)
Ale chleb ten ma sam z siebie zadziwiająco niski indeks glikemiczny. Śniadania z nim musiałam zaczynać jeść szybciej po podaniu insuliny niż zazwyczaj, bo inaczej glikemia około 60 przez kilka minut była murowana. A mam insulinę starego typu, którą "normalnie" podaję 35 - 45 minut przed posiłkiem... To dla porównania...
Ach, i te witaminy, minerały,... Polecam nie tylko diabetykom!
Komentarze
Prześlij komentarz
Witaj, będzie mi bardzo miło, jeśli zostawisz krótki komentarz. Odpowiem na każde pytanie, choć może będę musiała w różnych źródłach poszukać rzeczowej odpowiedzi :-)