Przejdź do głównej zawartości

Dyniowa pasta z imbirem i ciecierzycą

Wiem, że sezon na dynię hokkaido powoli mija. A to najlepsza dynia do tej pasty. Jest zwarta, kremowa, słodkawa, ale nie nachalnie, delikatnie. Kardamon dodaje egzotycznych nut, czosnek swojskiego kopa immunologicznego i... towarzyskiego...? Nieee... ilość jest tak niewielka, że właściwie nie jest on tak oczywisty w końcowym efekcie. Z imbirem całość smakuje najlepiej na świecie. Przynajmniej ja taką pastę naprawdę, naprawdę lubię. Nie tylko do chleba. Lubię wymieszać ją z ciepłą kaszą i zjeść w towarzystwie świeżych warzyw. Albo na pieczonym batacie. Albo też i na... bakłażanie... 

Szczerze mówiąc, to akurat dynię H. lubię w każdej odsłonie... I imbir też... Może dlatego też i pasta smakuje mi tak wybornie...? Filozofii na dzisiaj koniec, bo za oknem ponuro i wolę sobie z ciepłą herbatką (imbirową, co za niespodzianka...) zatopić się w fotel i cieszyć ciepłym kątem w cichym domku...

No, dobra, wielokropków normę wyrobiłam na następny miesiąc, więc konkretnie zaczynam... (jeeee... te kropki mi się zaczną śnić... sen pełen kropek... wszędzie kropki... piegi nastroju zimowego...


DYNIOWA PASTA Z IMBIREM I CIECIERZYCĄ

160g ugotowanej ciecierzycy lub ze słoika
220g upieczonej dyni hokkaido
5g świeżego imbiru
1 ząbek czosnku
3 strączki zielonego kardamonu (jeśli masz tylko mielony, pomiń)
1 łyżka soku z cytryny (lub więcej jesli lubisz)
4 łyżki mleka migdałowego, z nerkowców lub innych orzechów o delikatnym smaku
sól, chili do smaku

Nasionka kardamonu wydłubać ze strączków i zgnieść w moździerzu.
Wszystkie składniki poza dynią zmiksować do kremowej konsystencji.
Miksować dalej dorzucając kawałki dyni aż do uzyskania ulubionej konsystencji. W razie potrzeby dodać odrobinę mleka.
Doprawić solą, chili i cytryną zależnie od upodobań. Pasta będzie delikatna w smaku, ale nabierze aromatu i głębi po kilku godzinach w lodówce.

100g pasty to 71 kcal;  1.5 g tłuszczu;  9.3 g węglowodanów;   3.5 g białka


Pasta jest daleką krewną hummusu, bo ciecierzyca jest jednym z dwóch jej głównych składników. Nie ma tu jednak ani oliwy, ani tahini. Tłuste dodatki zagłuszyłyby smak delikatnej dyni, a to on z imbirem, czosnkiem i nutką kardamonu robi dobrą robotę. Tłuszcz jest tutaj ukryty w mleku orzechowym. I tyle go w zupełności wystarczy. Tym sposobem można zjeść dużo pasty i nie odczuć żadnej ciężkości. Ani nie pozwoli utożsamić się z vampirerepelentem...

Bardzo lubię ją na domowym chlebie na zakwasie z dodatkiem tatych kiszonych ogórków, prażonych boczniaków albo pieczonego buraka. Z zieleniną oczywiście... choć nie zawsze ją mam pod ręką... Dzisiaj na ten przykład zmarzła mi na balkonie a ta z lodówki wyszła i nie wróciła. Czyżbym musiała jej za powrót zapłacić??? Hmmm... Grzybów też nie miałam... życie...

Koniec, bo kropki wracają...

Komentarze

ulubione posty czytelników

Naturalny chleb z samej komosy ryżowej

Ponad dwa lata temu  w blogosferze dostrzegłam interesujący pomysł przygotowania chleba z samej kaszy gryczanej. Brzmiało absurdalnie, ale opis + zdjęcia wyglądały przekonująco. Jednak brak wyraźnej potrzeby pieczywa bezglutenowego i umiłowanie żytniego na zakwasie spowodował spostponowanie zainteresowania. Przyznam też, że biała kasza gryczana (niepalona) nie należała do moich ulubionych... Paloną z przyrumienioną cebulką i kubkiem naturalnego jogurtu roślinnego do dziś jadam z sentymentem wspominając stare dobre czasy . Nadszedł jednak czas rozstania się z glutenem i zaczęły się eksperymenty z pieczywem bezglutenowym. Poszedł w ruch zakwas gryczany na wodzie z kiszonek (zrobiony najpierw na potrzeby działu zdrowia KADS  klik , dokładnie opisany później tutaj  klik ), zaplątał się też chlebuś na drożdżach ( klik ) aż doszedł i wspomniany z samej kaszy niepalonej ( klik ). Chyba najprzyjemniejszy w przygotowaniu i jeden ze smaczniejszych, jakie jadam. Ale jakoś nie potrafię pozostać p

Ulubione śniadanie i o toksyczności siemienia lnianego słów kilka

Dobre śniadanie to podstawa. Moje musi być zdrowe, kolorowe i... smaczne. Rankiem z przyjemnością wstaję, gdy czeka na mnie ulubiona nocna owsianka. Mam swoje ulubione kompozycje smakowe, ale lubię tez nowości. Korzystam z nietypowych owoców, nasion, płatków, żeby urozmaicić codzienne menu. Lubię też poznawać nowości. Jednak nie całkiem jak leci... Wybieram sobie uważnie, z namaszczeniem. Lubię celebrować swoje odkrycia i z pełną "kolumbowską" świadomością rozsmakowywać się, odszukiwać znajome i zupełnie nowe akcenty. Przyjemność jedzenia w pełnym tego słowa znaczeniu. Nie sposób oprzeć się uczuciu cudownej wdzięczności za takie bogactwo. Tej śnieżnej wiosny spotkałam się z tamarillo. Egzotyczny owoc bardziej przypominający pomidora niż śliwkę, choć z zewnątrz wygląda jak śliwka właśnie. Rok temu już go próbowałam. Na kromce chleba. Jednak tym wyglądał, jakby chciał zanurkować w ... owsiance. Przystałam na ten kaprys, owoc kupiłam (przy okazji walcząc zawzięcie z kasjerką o

Bułeczki jaglane drożdżowe żółciutkie...!

Przeczytałam ofertę piekarni bezglutenowej: jaglane bułeczki wytrawne w smaku. Wystarczyło... To można z samej mąki jaglanej bułeczki drożdżowe zrobić? Trzymają kształt??? Musiałam spróbować! Spróbowałam. Wsiąkłam. Ugotowana jestem na mięciutko tak, jak bułeczki upiekły się na żółciutko ;-) Fenomenalne... Z pozoru wyglądają topornie, ale po przekrojeniu objawia się ich niesamowity kolor i cudowna miękkość... Smak delikatny, pasujący do słodkich mazidełek, ostrych sosów (nasączają się rewelacyjnie) i wytrawnych past, pasztetów. Najlepsze są w kilka godzin po upieczeniu. Na drugi dzień nieco twardsze z zewnątrz, na trzeci...cóż, lepiej już po jednej dobie przechowywać je w lodówce. Zniknie chrupiąca chrupkość, ale pozostanie miękkość. Niemniej, robię po kilkanaście małych i wystarcza na dwa dni. Są one jak wszystkie szybkie wypieki:  szybko się przygotowuje, więc szybko trzeba zjeść ;-) Jeśli jednak coś Wam zostanie, nie martwcie się. Niedługo wrzucę przepis na najsmaczniejszy śliwkowy d

Jak obniżyć indeks glikemiczny... zdrowo...

Uwaga, dzisiaj będzie sporo do czytania. Temat niezwykle interesujący w kontekście zalewu propagowanymi dietami w stylu keto, posądzającymi węglowodany o wszystko, co najgorsze. A to przecież o IG idzie ... Mam nadzieję, że i do celu dojdzie ... my. .. Myślałam o podzieleniu tego posta na kilka części, ale chyba wygodniej będzie podać wszystko w jednym miejscu, żeby nie trzeba było później skakać po kilku postach, żeby zminimalizować ryzyko wszamania niekorzystnych zestawień kulinarnych. Jest tych informacji trochę, bo temat mi baaaardzo bliski, przetrawiony/przyswojony/sprawdzany przez ostatnie 10 lat z organicznej potrzeby własnej. Czyli jak zawsze: piszę to, co przeżyłam i sprawdziłam na sobie i bliskich :-D To startujemy: Dieta Low GI czyli o niskim indeksie glikemicznym ,   stała się popularna kilka lat temu. Ostatnio nieco mniej się o niej mówi. Hm, wśród ludzi chyba nic nie trwa wiecznie. Dotyczy to również modnych diet ;-) Jednak wpływ indeksu glikemicznego spożywanych

Chleb łubinowy z makiem

Pasja chlebowo - piekarnicza trwa. Przynajmniej u mnie. Wiecie, jak to jest. Człek się dorwie do fajnej receptury, kubki smakowe podrygują w oczekiwaniu na nowości, więc kombinuje, próbuje, eksperymentuje a tyle radochy ta pasja przynosi! Druga rzecz to zakwasowe odpady ... Rosnący zakwas wymaga dokarmiania. Najlepiej w stosunku 1:1:1 zakwas działający : woda : mąka. Dokarmiam go raz lub dwa razy dziennie, zależnie od temperatury. Teraz prosta matematyka: dzień 1. mam 50 g zakwasu i dokarmiam 50 g wody i 50 g mąki, otrzymuję 150 g; dzień 2. mam 150 g zakwasu, dokarmiam 150 g wody, 150 g mąki, otrzymuję 450 g; dzień 3. mam 450 g zakwasu, dokarmiam... i otrzymuję 1350 g!!! Po co mi półtora litra zakwasu? Na wypiek 4 kilowego bochenka???? Do piekarnika może by nawet wlazł, ale kiedy byśmy go przejedli? I tak co 3 dni??????  Gołym okiem widać, że ani chybi trzeba co dwa, ostatecznie trzy dni, odrzucać pewne ilości bąbelkujacego cuda zostawiając sensowną ilość 50 g zakwasu do podhodowania.