Prażoną kukurydzę wszyscy znamy. Kocha ją część z nas. Część nienawidzi, głównie z powodu zakłóceń akustycznych w czasie oglądania filmów w kinach (filmy akcji są wyłączone z kwestii biorąc pod uwagę liczbę decybeli w czasie emisji)... Latające po wszystkich kątach (i nie tylko kątach) białe paprołki też tej sympatii nie budują. Szczególnie u estetów, których trochę jest tu i ówdzie. W domu natomiast rzadko prażymy kukurydzę pomimo pięknych sprzętów specjalnie do tego przeznaczonych. Jeśli jednak lubicie sobie też i w domu pochrupać, to niekoniecznie musi to być kukurydza. Może być na przykład sorgo. Pojawiło się na sklepowych półkach kilka lat temu. Na początku nieśmiało, próbnie. Teraz już znalazło swoje miejsce na regałach tzw. zdrowej żywności. Czy jest warte tej nazwy? Oceńcie sami:
1. Jest to ziarno naturalne - niemodyfikowane genetycznie, znane i przygotowywane od tysiącleci;
2. W Polsce jest niewiele patogenów zagrażających uprawie sorgo, więc używa się mniej środków ochrony;
3. Na razie brak zarejestrowanych herbicydów do odchwaszczania sorgo, więc produkcja jest bardziej eko wśród odpowiedzialnych rolników albo absurdalnie nieodpowiedzialna wśród... reszty...? Warto sprawdzić producenta, czy ma uprawy ekologiczne, czy stosuje preparaty naturalne np. EM, biohumus,...
Jeśli jednak chcecie spróbować innego smaku popziarna, sorgo jest tego warte. Malutkie ziarenka pękają bardzo ładnie, choć nie rosną do rozmiarów popcornu. To zwyczajne zboże jest po prostu. Ze względu na krótką obróbkę termiczną jedynie gorącym powietrzem, czyni się mało strat witamin ( z grupy B) a sorgo jest dość bogate w wartościowe białko i minerały (magnez!). Hamuje wzrost niektórych rodzajów nowotworów (odmiany brązowe). Ma wysoką zawartość tanin i garbników, co utrudnia jego trawienie, więc nie objadajmy się nagle miednicą tego ziarna! Wprowadzajmy je stopniowo (jak wszystkie nowości), by nasz wewnętrzny mózg (jelita) miał szansę je rozpracować, dostosować do niego skład soków trawiennych, by uszanować jego wartości odżywcze ku naszemu zdrowiu. Bo smak Wam, tak jak i mnie, spodoba się od pierwszego kęsa.
POPSORGO
4 - 6 łyżek ziaren sorgo
Patelnię o bardzo grubym dnie (najlepsza żeliwna) z pokrywą rozgrzewamy na ogniu, wsypujemy sorgo, przykrywamy i zmniejszamy gaz na średni.
Gdy sorgo zaczyna pękać (odgłos jest dużo cichszy niż w przypadku popcornu...) zmniejszyć gaz na minimum.
Popsorgo jest gotowe, gdy ustają stukania pękających ziaren o pokrywkę.
Wysypujemy do miski, solimy bądź słodzimy (np. ksylitolem) albo posypujemy ulubionymi przyprawami (ja lubię z karobem i kawą zbożową rozpuszczalną a nawet z domową przyprawą warzywną!) gdy jest jeszcze gorące.
Mieszamy i... zjadamy...
Sorgo tak uprażone nie mięknie. Po kilku godzinach nadaj jest chrupiące i smaczne.
Oczywiście, można sorgo również przygotować w specjalnych urządzeniach do popcornu. Robi się to dokładnie tak, jak w przypadku popcornu. Pamiętać tylko należy, że rozmiar sorgo jest znacznie mniejszy i może nie zostać wyrzucone z pojemnika, jeśli wrzucimy go zbyt dużo na jeden raz. A jeśli zostanie jeszcze trochę nasion, proponuję sałatkę z sorgo i brokułem (klik) lub po zmieleniu na mąkę soczyste i aromatyczne placki (klik).
Nie znałam nie robiłam :D
OdpowiedzUsuńZachęcam do spróbowania. Wychodzi smaczna drobna przekąska o intensywnym aromacie :-)
Usuń.
OdpowiedzUsuń