Przejdź do głównej zawartości

Śniadaniowy zielony mus

Od dłuższego już czasu zaczynam dzień od zielonego koktajlu. Najróżniejsze wariacje już próbowałam. Czasem dzieliłam się z rodzinką, bo były tak dobre. Czasem dzieliłam się skruszona z prośbą: "To niedobre wyszło, ale jak dorzucę banana, to zjecie...?" Jak dotąd zjadali. Chyba lubią hardcorowe jazdy kulinarne. Moja krew! ;-) 
Mam jednak kilka odkryć smakowitych, sprawdzonych od miesięcy, wręcz ulubionych. Pomyślałam, że będę się nimi systematycznie dzielić. W końcu czasem człowieka nachodzi chęć poszukania czegoś innego. Może przyda się komuś i taki pościk...
W sumie najważniejsze w zielonych koktajlach jest, by:
1. słodzić zmiksowane zielone liście, bo same są paskudnie gorzkie;
2. zmieniać rotacyjnie rodzaj liści;
3. nie przegrzewać koktajlu w czasie miksowania - służy do tego dodatek lodu bądź użycie mrożonych produktów;
4. najlepiej jest stosować ekologiczne produkty... najlepiej, ale... lepiej nie eko niż wcale ;-) Coraz częściej jednak bywa np. mrożony szpinak ekologiczny (znalazłam taki w Lidlu);
5. zaczynać miksowanie na niższych obrotach i nie dopychać, ale pozwolić nożom zabierać wszystkie składniki, jednocześnie zwiększając im obroty;
6. pić koktajl zaraz po przygotowaniu (choć ja biorę go czasem również na drugie śniadanie "w drodze").


ŚNIADANIOWY ZIELONY MUS
1 duża porcja

50 g mrożonego brokuła
50 g mrożonego szpinaku
1 mały banan
1 kiwi
1 duża gałązka selera naciowego
gruby plaster awokado
2 łyżki soku z cytryny
niewielki kawałek imbiru (daję ok. 6 g)
kilka kostek lodu (miksowanie trochę trwa a lód nie pozwoli się rozgrzać musowi)
½ - 1 szklanki wody

Wkładam do kielicha blendera w podanej kolejności, uruchamiam na średnich obrotach.
Gdy już jest częściowo zmiksowane, podkręcam obroty do maksimum tak, żeby nie trzeba było popychaći noże same "zabrały" wszystkie składniki.
Miksuję ok. 2 minuty.
Podaję z ulubionymi owocami jagodowymi, granolą (np. surowa imbirowa) i pokruszonymi orzeszkami.

Koktajl zawiera:
143 kcal
4 g tłuszczu
28 g węglowodanów
4.5 g białka


Jeśli jeszcze nie pijecie regularnie zielonych koktajli, spróbujcie przez dwa tygodnie. Z pewnością poczujecie sporą zmianę w jakości snu, umiejętności koncentracji i opanowaniu w trudnych codziennych sytuacjach :-) Chyba, że na codzień jadacie już spore ilości zieleniny... Wtedy koktajle mogą być nawet zbędne odżywczo. Odżywczo... bo smakowo niezbędne będą i tak, gdyż niewiele może się z nimi równać! :-D

Komentarze

ulubione posty czytelników

Chleb bezglutenowy z jaglanki

Mąki jaglanej nie kupuję. Wolę zmielić sama kaszę jaglaną. Wiem, co wrzucam do młynka i wiem, z czego chleb czy inne cudeńka piekę. To zresztą dotyczy wielu produktów. Jednak w przypadku kaszy jaglanej chodzi o coś więcej.  Otóż kasza jaglana, choć fenomenalnie zdrowa, ma swój ukryty feler (któż go nie ma???) - jest nim stosunkowo niewielka zawartość błonnika i związany z tym faktem dość wysoki indeks glikemiczny. Nie jestem pewna dlaczego, ale "sklepowe" mąki mają błonnika jeszcze mniej, więc ich indeks rośnie dodatkowo... Mąka zmielona zaś w domu nie jest ograbiona z żadnego składnika właściwego kaszy, stąd wyższy Ig wynika jedynie ze stopnia rozdrobnienia.. Sama jaglanka zawiera również pewną ilość tłuszczów. Zdrowych, ale... jak to tłuszcze: jełczejących w czasie przechowywania. W kaszy zmielonej jełczeją szybciej, więc producenci albo tłuszcz starają się usunąć dla przedłużenia terminu ważności, bądź... kupujemy gorzką mąkę... Namawiam więc do wykorzystania blenderów i ...

Chleb z soczewicą o chrupiącej skórce beglutenowy

Nie samym chlebem człowiek żyje. .. czyli chleb też potrzebny, tak? Tak. Przynajmniej mnie. Francuzi konczą posiłki kawałkiem sera a ja kawałkiem chleba. Koniecznie ze skórką. Najlepiej samą skórką. Rodzinka nie raz się o tym przekonała, gdy zastawała w koszyczku na pieczywo dziwnie wygladającą kostkę miękiszu zupełnie pozbawioną skórki. Wybaczają, bo też i ja jestem w rodzince największym amatorem chlebowych skórek. Chleby zaczęłam piec ponad 20 lat temu i nie przestałam do dziś. Zmieniały się rodzaje używanych ziaren. Modyfikacjom poddały się techniki. Odkryłam różnorodne naczynia do wypieku. Kilka razy piekłam nawet w... doniczkach. Kupiłam specjalnie nieduże, gładkie, o kształcie umożliwiającym wygodne wysunięcie pieczywa po pieczeniu. Moimi ulubionymi zostały żeliwne garnki i stalowe, emaliowane formy odporne na temperaturę do 600 ⁰C. Ze wskazaniem jednak na garnki. W nich chleby pięknie rosną, mają chrupiącą skórkę, miękki miękisz i dłużej utrzymują świeżość. No i nie trzeba...

Naturalny chleb z samej komosy ryżowej

Ponad dwa lata temu  w blogosferze dostrzegłam interesujący pomysł przygotowania chleba z samej kaszy gryczanej. Brzmiało absurdalnie, ale opis + zdjęcia wyglądały przekonująco. Jednak brak wyraźnej potrzeby pieczywa bezglutenowego i umiłowanie żytniego na zakwasie spowodował spostponowanie zainteresowania. Przyznam też, że biała kasza gryczana (niepalona) nie należała do moich ulubionych... Paloną z przyrumienioną cebulką i kubkiem naturalnego jogurtu roślinnego do dziś jadam z sentymentem wspominając stare dobre czasy . Nadszedł jednak czas rozstania się z glutenem i zaczęły się eksperymenty z pieczywem bezglutenowym. Poszedł w ruch zakwas gryczany na wodzie z kiszonek (zrobiony najpierw na potrzeby działu zdrowia KADS  klik , dokładnie opisany później tutaj  klik ), zaplątał się też chlebuś na drożdżach ( klik ) aż doszedł i wspomniany z samej kaszy niepalonej ( klik ). Chyba najprzyjemniejszy w przygotowaniu i jeden ze smaczniejszych, jakie jadam. Ale jakoś nie ...

Bułeczki jaglane drożdżowe żółciutkie...!

Przeczytałam ofertę piekarni bezglutenowej: jaglane bułeczki wytrawne w smaku. Wystarczyło... To można z samej mąki jaglanej bułeczki drożdżowe zrobić? Trzymają kształt??? Musiałam spróbować! Spróbowałam. Wsiąkłam. Ugotowana jestem na mięciutko tak, jak bułeczki upiekły się na żółciutko ;-) Fenomenalne... Z pozoru wyglądają topornie, ale po przekrojeniu objawia się ich niesamowity kolor i cudowna miękkość... Smak delikatny, pasujący do słodkich mazidełek, ostrych sosów (nasączają się rewelacyjnie) i wytrawnych past, pasztetów. Najlepsze są w kilka godzin po upieczeniu. Na drugi dzień nieco twardsze z zewnątrz, na trzeci...cóż, lepiej już po jednej dobie przechowywać je w lodówce. Zniknie chrupiąca chrupkość, ale pozostanie miękkość. Niemniej, robię po kilkanaście małych i wystarcza na dwa dni. Są one jak wszystkie szybkie wypieki:  szybko się przygotowuje, więc szybko trzeba zjeść ;-) Jeśli jednak coś Wam zostanie, nie martwcie się. Niedługo wrzucę przepis na najsmaczniejszy śliwko...

Gdy agar nie sprawdził się w dżemie

W czasie lata zaszalałam z przetworami i zapełniłam piwnicę słoikami po sufit (dość niski, ale jak to brzmi ;-)). Testowałam dżemy zagęszczane agarem  i zamiast gotować owoce długimi godzinami mogłam gotować kilkanaście minut. Działało bardzo dobrze. Dżemy były smaczne, dość gęste i aromatyczne. Problem pojawił niedawno tj. po kilku miesiącach przechowywania. Część dżemów się nieco... rozpłynęła... Czyli stała się po części płynna. Agar przestał działać. Zadziwiające, że dotyczyło to zjawisko tylko części słoików. W reszcie dżem pozostał tak gęsty, że nie opadł po odwróceniu słoika i nie opada nadal. Najwyraźniej to dżem z wyższych sfer i zachowuje się bardzo adekwatnie... :-) W części słoików wyraźnie grawitacja ściągnęła sok w strefy dolne a nakryłam ją, gdy akurat naszym baaardzo młodym gościom smażyłam naleśniki i goście owi zażyczyli sobie smarować je dżemem truskawkowym właśnie. Potrzebowałam więcej niż jednego słoika, sięgnęłam głębiej i... wyciągniętym dżemem (na z...