W czasach, które się zatarły już w pamięci mojej latorośli, gotowałam tylko tyle, ile musiałam. Używałam znanych produktów kupowanych przypadkiem, bo w każdym sklepie to samo było na półkach. O ile było. Smaki moich wyczynów kulinarnych były przewidywalne i znane wszystkim zaprzyjaźnionym ludkom. Przyprawy mieściły się na malutkiej półeczce, olej był olejem a mąka mąką. Jedyne rozróżnienie dotyczyło cukru. Mieliśmy biały dla gości na pokaz i brązowy do słodzenia w swoim gronie. Nie, żebym jakoś specjalnie gosciom żałowała brunatnego przysmaku, ale źle wyglądał w cukierniczce... Sklejał się, był bury i... gościom nie smakował po prostu. Nie mieli pojęcia, że do wypieków dawałam tylko ten bury. A może i mieli mgliste przeczucie? Większość deserów po wyjściu gości zostawała na stole... Znikał natomiast zawsze świeżo upieczony chleb i pasty, pasztety wszelkiego rodzaju również świezo ukręcone. Chyba dzięki temu sie nie zniechęciłam i dożyłam czasów, gdy w kuchni spędzam większośc czasu i... uwielbiam ten czas. Moja kuchnia ewoluowała w rejony, dla odmiany, dziewicze... Bowiem nawet syn mój zahartowany w kulinarnych degustacjach coraz częściej tęsknie wspomina zwykłe jedzenie. Zdarza się mu nawet zrezygnować z następnej nowości maminej fantazji. Tym częściej, im szybciej te nowości się pojawiają. Próbuję cugle fantazji założyć, ale wierzga i rzuca się łobuziara jedna... A że wierzga energicznie, wywierzgała kremowy koktajl. Szpinak, brokuł i len podkręcają moc przeciwzapalną organizmów naszych, imbir ma nas wzmocnić w jesienne chłody a pieprzem doboostowałam kurkumę. Spodziewałam się mieszanki oryginalnej w smaku, a syna chciałam namówić na wychlupanie tej odżywczej bomby, więc dolałam wody kokosowej zamiast zwykłej. Wiecie, elektrolity, te sprawy. Miks, miks, chlup do kubka i dreptu dreptu do pokoju latorośli. Syn popatrzył ze znaną mi dobrze miną (mamuś, cóż to znowu...???), przyłożył do ust kubek, pociągnął nosem (zaświdrowało, he, he, he), łyknął odrobinę. Już, już chciał odłożyć na później, ale... w oczach (patrzę i nie wierzę!) błysk zainteresowania! Mamuś, z czego to jest? Zgaduj, synuś, zgaduj. Nie zgadł. Ale co tam dałaś, smak niezwykły, ale... dobre to... Widać smakowało. Pomyślałam, może i Wam posmakuje?
KOKTAJL ZAGADKA
2 porcje
2 porcje
100g świeżego szpinaku
1 średni banan (80g)
1 średnia słodka gruszka (110 g)
100g mrożonego brokuła
1 duży kawałek świeżego imbiru (10 g)
kawałek świeżej kurkumy (3g)
kawałek świeżej kurkumy (3g)
20g złotego siemienia lnianego
spora szczypta świeżo zmielonego pieprzu
500ml wody kokosowej nie z koncentratu (używam NFC z Lidla)*
spora szczypta świeżo zmielonego pieprzu
500ml wody kokosowej nie z koncentratu (używam NFC z Lidla)*
Do kielicha blendera wrzucić wszystkie składniki w podanej wyżej kolejności.
Wszystko zblendować na gładki koktajl.
100g koktajlu to 39 kcal
1.5g tłuszczu
7g węglowodanów
1.5g białka
obliczone za pomocą aplikacji vitascale
* Polecam wodę kokosową nie z koncentratu. Im lepszej jakości, tym przyjemniejszy smak. Dobrze pamiętać, że zmiksowany brokuł jednak swój wkład wnosi potężny. Nie tylko w nasze zdrowie, ale dość skutecznie wypełnie kubki smakowe i nozdrza. Warto więc użyć dobrego banana, dojrzałej gruszki i dobrej wody kokosowej.
100g koktajlu to 39 kcal
1.5g tłuszczu
7g węglowodanów
1.5g białka
obliczone za pomocą aplikacji vitascale
* Polecam wodę kokosową nie z koncentratu. Im lepszej jakości, tym przyjemniejszy smak. Dobrze pamiętać, że zmiksowany brokuł jednak swój wkład wnosi potężny. Nie tylko w nasze zdrowie, ale dość skutecznie wypełnie kubki smakowe i nozdrza. Warto więc użyć dobrego banana, dojrzałej gruszki i dobrej wody kokosowej.
Komentarze
Prześlij komentarz
Witaj, będzie mi bardzo miło, jeśli zostawisz krótki komentarz. Odpowiem na każde pytanie, choć może będę musiała w różnych źródłach poszukać rzeczowej odpowiedzi :-)