Fake meat, fake egg, fake bacon,... synonimy czegoś, co ma zastępować oryginał, ale z oryginałem nic wspólnego nie ma. Czasem to produkty wegańskie dla wegan tęskniących do swej mięsożernej przeszłości a czasem dla tych, którym zdrowie nie pozwala rozkoszować się dłużej jadłem pełnym cholesterolu, tłuszczów nasyconych, antybiotyków i metabolicznych toksyn z małonaturalnej karmy stosowanej do produkcji (tak, przemysłowej produkcji) mięsa. Jednak jest pewien obszar kulinarny, który jedynie zapożycza brzmienie tradycyjnych nazw potraw, by poprzez nazwę wyjaśnić konsumentom, czego mogą się spodziewać, i jak te spodziewajki jeść. Bo, nie ukrywajmy, ale nadal coś, co w nazwie ma wegański/e/a jest darzone sporą dawką nieufności. Znajomo brzmiąca nazwa spotyka się wówczas z mieszaniną nieufności i zaciekawienia. I to jest to, o co chodzi. Jest zaciekawienie, jest chęć skosztowania. Możemy serwować!
BEZJAJECZNICA Z KURKAMI
3 porcje
200g świeżych kurek
3 łyżki (30g) mąki z ciecierzycy
⅓ szklanki (80ml) wody
1¼ szklanki mleka z nerkowców (180ml) *
sól, pieprz do smaku
spora szczypta soli kala namak
kilka (5 - 8) kropel sosu balsamicznego (opcjonalnie, ale polecam)
odrobina oleju kokosowego do nasmarowania patelni
do podania:
świeże zioła: szczypiorek i tymianek
grzanki z razowego chleba
Mąkę rozprowadzić w wodzie, dodać sporą szczyptę soli i odstawić.
/w tym momencie robię mleko z nerkowców... jak robić, to robić... co tam kartony!/
Kurki dokładnie oczyścić, większe przekroić na pół.
Patelnię posmarować olejem kokosowym, rozgrzać i przesmażyć kurki często mieszając ok. 2 - 3 minuty.
Zalać mlekiem z nerkowców, mieszając smażyć kolejne 2 minuty.
Wlać mieszankę mąki z wodą i często mieszając przesmażyć razem chwilę, przykryć i niech się gotuje następne 2 minuty.
Zdjąć pokrywkę i mieszając dosmażyć, aż porobią się grudki wokół kurek. Jeśli lubicie, przesmażcie do zrumienienia.
Doprawić solą, pieprzem, sosem balsamicznym i sporą szczyptą soli kala namak.
Podawać na grzankach posypane szczypiorkiem i tymiankiem. Albo na gofrach. Albo na wafelkach... albo wyjadać łyżką z patelni...
* Można użyć mleko niesłodzone z kartonika lub zrobić je samemu. Ja robię za każdym razem świeże miksując 60g nerkowców (2 garście) z 600 ml wody i sporą szczyptą soli. Przecedzam przez ściereczkę lub worek do mleka roślinnego lub używam chufamix. Mleka wychodzi więcej niż potrzebuję do bezjajecznicy, ale schodzi mi w domu dość szybko - jest pyszne. Resztkę masy nerkowcowej po mleku używam ze szczypiorkiem, odrobiną soli i sokiem z cytryny jak twarożek do chleba - pycha. Sztos jest, gdy akurat mam paluchy upieczone na batatach lub podpłomyki na zakwasie...
Zabawne jest, że zapożyczanie nazw działa skutecznie. Nie bez powodu ukuto sformułowanie "władza nazywania"... Kto ma prawo nadać nazwy, kształtuje jednocześnie sposób widzenia nazywanej rzeczywistości przez innych. Bo ile osób sięgnęłoby po cieciornicę? Może amatorzy... ośmiornicy...? Ja miałabym opory. Chyba, że ktoś popracował nad lepszym skojarzeniem? Noe po wyjściu z arki musiał być intensywnie przekonywany przez Boga, by w stanie głodu sięgnął także i po produkty odzwierzęce, jednocześnie dbając, by nie był to pokarm codzienny, ale naprawdę sporadyczny. 1 Moj. 9:2-4 "A bojaźń i lęk przed wami niech padnie na wszystkie zwierzęta ziemi i na wszelkie ptactwo niebios, na wszystko, co się rusza na ziemi i na wszystkie ryby morskie; wszystko to oddane jest w ręce wasze. Wszystko, co się rusza i żyje, niech wam służy za pokarm; tak jak zielone jarzyny, daję wam wszystko. Lecz nie będziecie jedli mięsa z duszą jego, to jest z krwią jego." Obłożony warunkami specjalnego przygotowania (usunięcie całej krwi to trudna rzecz!) a także trudny do zdobycia, bo zwierz przed człowiekiem śmigał byle dalej.
My dzisiaj używamy różnych sposobów, by zachęcić do spróbowania. Choć ani marchewka, ani ciecierzyca nie uciekają na widok człowieka... Ba, nawet boczniaki się nie boczą a kurki nie dziobią (te do bezjajecznicy...) Musimy zachęcać do spróbowania czegoś, co życie może uratować. A już na pewno uratować zdrowie.
Dziiiiwny jest teeen świaat... I coraz dziwniejszy...
BEZJAJECZNICA Z KURKAMI
3 porcje
200g świeżych kurek
3 łyżki (30g) mąki z ciecierzycy
⅓ szklanki (80ml) wody
1¼ szklanki mleka z nerkowców (180ml) *
sól, pieprz do smaku
spora szczypta soli kala namak
kilka (5 - 8) kropel sosu balsamicznego (opcjonalnie, ale polecam)
odrobina oleju kokosowego do nasmarowania patelni
do podania:
świeże zioła: szczypiorek i tymianek
grzanki z razowego chleba
Mąkę rozprowadzić w wodzie, dodać sporą szczyptę soli i odstawić.
/w tym momencie robię mleko z nerkowców... jak robić, to robić... co tam kartony!/
Kurki dokładnie oczyścić, większe przekroić na pół.
Patelnię posmarować olejem kokosowym, rozgrzać i przesmażyć kurki często mieszając ok. 2 - 3 minuty.
Zalać mlekiem z nerkowców, mieszając smażyć kolejne 2 minuty.
Wlać mieszankę mąki z wodą i często mieszając przesmażyć razem chwilę, przykryć i niech się gotuje następne 2 minuty.
Zdjąć pokrywkę i mieszając dosmażyć, aż porobią się grudki wokół kurek. Jeśli lubicie, przesmażcie do zrumienienia.
Doprawić solą, pieprzem, sosem balsamicznym i sporą szczyptą soli kala namak.
Podawać na grzankach posypane szczypiorkiem i tymiankiem. Albo na gofrach. Albo na wafelkach... albo wyjadać łyżką z patelni...
* Można użyć mleko niesłodzone z kartonika lub zrobić je samemu. Ja robię za każdym razem świeże miksując 60g nerkowców (2 garście) z 600 ml wody i sporą szczyptą soli. Przecedzam przez ściereczkę lub worek do mleka roślinnego lub używam chufamix. Mleka wychodzi więcej niż potrzebuję do bezjajecznicy, ale schodzi mi w domu dość szybko - jest pyszne. Resztkę masy nerkowcowej po mleku używam ze szczypiorkiem, odrobiną soli i sokiem z cytryny jak twarożek do chleba - pycha. Sztos jest, gdy akurat mam paluchy upieczone na batatach lub podpłomyki na zakwasie...
Zabawne jest, że zapożyczanie nazw działa skutecznie. Nie bez powodu ukuto sformułowanie "władza nazywania"... Kto ma prawo nadać nazwy, kształtuje jednocześnie sposób widzenia nazywanej rzeczywistości przez innych. Bo ile osób sięgnęłoby po cieciornicę? Może amatorzy... ośmiornicy...? Ja miałabym opory. Chyba, że ktoś popracował nad lepszym skojarzeniem? Noe po wyjściu z arki musiał być intensywnie przekonywany przez Boga, by w stanie głodu sięgnął także i po produkty odzwierzęce, jednocześnie dbając, by nie był to pokarm codzienny, ale naprawdę sporadyczny. 1 Moj. 9:2-4 "A bojaźń i lęk przed wami niech padnie na wszystkie zwierzęta ziemi i na wszelkie ptactwo niebios, na wszystko, co się rusza na ziemi i na wszystkie ryby morskie; wszystko to oddane jest w ręce wasze. Wszystko, co się rusza i żyje, niech wam służy za pokarm; tak jak zielone jarzyny, daję wam wszystko. Lecz nie będziecie jedli mięsa z duszą jego, to jest z krwią jego." Obłożony warunkami specjalnego przygotowania (usunięcie całej krwi to trudna rzecz!) a także trudny do zdobycia, bo zwierz przed człowiekiem śmigał byle dalej.
Dziiiiwny jest teeen świaat... I coraz dziwniejszy...
To jest pyszne!
OdpowiedzUsuńJakże się cieszę!!! :-*
Usuń