Przejdź do głównej zawartości

Nowy smak lodów śliwkowo - ananasowy

Też macie fazę na lody? Mnie nachodzi zazwyczaj po kilku dniach upałów.  W pierwszy dzień jeszcze trudno zrzucić sweter, bo i trudno uwierzyć, że jest aż tak ciepło 🙄 Drugiego dnia już się cieszę latem rozluźniona i w bluzeczce 😉 Trzeciego jadam już lżej i nie targam ze sobą swetrzyska "na wszelki wypadek". Czwartego dnia rozglądam się za cienistą stroną chodnika a piątego za... lodami... Zdecydowanie jednak wole świeżo ukręcone, o smaku, na który akurat mam ochotę i... w ilości na jaką mam ochotę. Oznacza to dwuminutowe, bliskie spotkanie z wysoobrotowym sprzętem miksującym (wliczając mycie towarzystwa) ;-) Zanim wyciągnę blender (oj, trochę ściemniam... blender stoi na blacie kuchennym, bo kto by go chował do szafki i wyciągał kilka razy dziennie??? już mam w głowie obraz i smak nowych lodów. Po drodze do zamrażarki obraz się konkretyzuje dobierając towarzystwo do głównego smaku. W drodze powrotnej do kuchni już nie mogę się doczekać efektu finalnego. Tym razem padło na śliwki. Jako towarzystwo pojawił się ananas. Dosładzacz? W sumie, mnie chyba niepotrzebny, ale te lody chciałam zaserwować gościom. Mlodsza ich część zdecydowanie woli słodsze desery. Spróbowałam z suszoną śliwką 😋😋😋 hop do blendera, pobrzęczało, podskoczyło kilka razy (jednak mój blender to nie Vitamix), dopchałam, popchałam, wepchnęłam, docisnęłam, ostrza powalczyły ze zmrożoną masą. Skutecznie. Po dwóch minutach w kielichu blendera majestatycznie pulsowały najprawdziwsze lody. Gałkownica, pucharek, pierwsza porcja na łyżeczce, już w ustach, mlasnięcie (wiem, niekulturalnie, ale w kuchni byłam sama, samiuteńka...). Przymknęłam oczy z przyjemności. Goście? Nie zapomniałam o nich. Zaraz nakładałam na talerzyki. Na lody każdy zazwyczaj ma ochotę. Czy i im smakowało? Prosili o dokładkę. Czegóż chcieć więcej?


LODY ŚLIWKOWO - ANANASOWE
3 porcje

8 - 10 suszonych śliwek
30 ml gorącej wody
300 g mrożonych śliwek (10 szt)
250 g mrożonego ananasa
2 łyżki soku z cytryny

Suszone śliwki pokroić w paseczki i zalać wodą. Odstawić minimum na kwadrans.
W kielichu blendera umieścić mrożone owoce (jeśli macie słabszy blender lepiej pozwolić im chwilę się ogrzać, by nie przepalić urządzenia) i zmiksować razem z sokiem z cytryny na gładką masę.
Dodać namoczone suszone śliwki i raz jeszcze delikatnie zmiksować, ale tak, by pozostały małe kawałki owoców. Przyjemnie znaleźć coś "pod zębem" w zimnej masie :-)


Komentarze

ulubione posty czytelników

Chleb bezglutenowy z jaglanki

Mąki jaglanej nie kupuję. Wolę zmielić sama kaszę jaglaną. Wiem, co wrzucam do młynka i wiem, z czego chleb czy inne cudeńka piekę. To zresztą dotyczy wielu produktów. Jednak w przypadku kaszy jaglanej chodzi o coś więcej.  Otóż kasza jaglana, choć fenomenalnie zdrowa, ma swój ukryty feler (któż go nie ma???) - jest nim stosunkowo niewielka zawartość błonnika i związany z tym faktem dość wysoki indeks glikemiczny. Nie jestem pewna dlaczego, ale "sklepowe" mąki mają błonnika jeszcze mniej, więc ich indeks rośnie dodatkowo... Mąka zmielona zaś w domu nie jest ograbiona z żadnego składnika właściwego kaszy, stąd wyższy Ig wynika jedynie ze stopnia rozdrobnienia.. Sama jaglanka zawiera również pewną ilość tłuszczów. Zdrowych, ale... jak to tłuszcze: jełczejących w czasie przechowywania. W kaszy zmielonej jełczeją szybciej, więc producenci albo tłuszcz starają się usunąć dla przedłużenia terminu ważności, bądź... kupujemy gorzką mąkę... Namawiam więc do wykorzystania blenderów i ...

Chleb z soczewicą o chrupiącej skórce beglutenowy

Nie samym chlebem człowiek żyje. .. czyli chleb też potrzebny, tak? Tak. Przynajmniej mnie. Francuzi konczą posiłki kawałkiem sera a ja kawałkiem chleba. Koniecznie ze skórką. Najlepiej samą skórką. Rodzinka nie raz się o tym przekonała, gdy zastawała w koszyczku na pieczywo dziwnie wygladającą kostkę miękiszu zupełnie pozbawioną skórki. Wybaczają, bo też i ja jestem w rodzince największym amatorem chlebowych skórek. Chleby zaczęłam piec ponad 20 lat temu i nie przestałam do dziś. Zmieniały się rodzaje używanych ziaren. Modyfikacjom poddały się techniki. Odkryłam różnorodne naczynia do wypieku. Kilka razy piekłam nawet w... doniczkach. Kupiłam specjalnie nieduże, gładkie, o kształcie umożliwiającym wygodne wysunięcie pieczywa po pieczeniu. Moimi ulubionymi zostały żeliwne garnki i stalowe, emaliowane formy odporne na temperaturę do 600 ⁰C. Ze wskazaniem jednak na garnki. W nich chleby pięknie rosną, mają chrupiącą skórkę, miękki miękisz i dłużej utrzymują świeżość. No i nie trzeba...

Naturalny chleb z samej komosy ryżowej

Ponad dwa lata temu  w blogosferze dostrzegłam interesujący pomysł przygotowania chleba z samej kaszy gryczanej. Brzmiało absurdalnie, ale opis + zdjęcia wyglądały przekonująco. Jednak brak wyraźnej potrzeby pieczywa bezglutenowego i umiłowanie żytniego na zakwasie spowodował spostponowanie zainteresowania. Przyznam też, że biała kasza gryczana (niepalona) nie należała do moich ulubionych... Paloną z przyrumienioną cebulką i kubkiem naturalnego jogurtu roślinnego do dziś jadam z sentymentem wspominając stare dobre czasy . Nadszedł jednak czas rozstania się z glutenem i zaczęły się eksperymenty z pieczywem bezglutenowym. Poszedł w ruch zakwas gryczany na wodzie z kiszonek (zrobiony najpierw na potrzeby działu zdrowia KADS  klik , dokładnie opisany później tutaj  klik ), zaplątał się też chlebuś na drożdżach ( klik ) aż doszedł i wspomniany z samej kaszy niepalonej ( klik ). Chyba najprzyjemniejszy w przygotowaniu i jeden ze smaczniejszych, jakie jadam. Ale jakoś nie ...

Bułeczki jaglane drożdżowe żółciutkie...!

Przeczytałam ofertę piekarni bezglutenowej: jaglane bułeczki wytrawne w smaku. Wystarczyło... To można z samej mąki jaglanej bułeczki drożdżowe zrobić? Trzymają kształt??? Musiałam spróbować! Spróbowałam. Wsiąkłam. Ugotowana jestem na mięciutko tak, jak bułeczki upiekły się na żółciutko ;-) Fenomenalne... Z pozoru wyglądają topornie, ale po przekrojeniu objawia się ich niesamowity kolor i cudowna miękkość... Smak delikatny, pasujący do słodkich mazidełek, ostrych sosów (nasączają się rewelacyjnie) i wytrawnych past, pasztetów. Najlepsze są w kilka godzin po upieczeniu. Na drugi dzień nieco twardsze z zewnątrz, na trzeci...cóż, lepiej już po jednej dobie przechowywać je w lodówce. Zniknie chrupiąca chrupkość, ale pozostanie miękkość. Niemniej, robię po kilkanaście małych i wystarcza na dwa dni. Są one jak wszystkie szybkie wypieki:  szybko się przygotowuje, więc szybko trzeba zjeść ;-) Jeśli jednak coś Wam zostanie, nie martwcie się. Niedługo wrzucę przepis na najsmaczniejszy śliwko...

Gdy agar nie sprawdził się w dżemie

W czasie lata zaszalałam z przetworami i zapełniłam piwnicę słoikami po sufit (dość niski, ale jak to brzmi ;-)). Testowałam dżemy zagęszczane agarem  i zamiast gotować owoce długimi godzinami mogłam gotować kilkanaście minut. Działało bardzo dobrze. Dżemy były smaczne, dość gęste i aromatyczne. Problem pojawił niedawno tj. po kilku miesiącach przechowywania. Część dżemów się nieco... rozpłynęła... Czyli stała się po części płynna. Agar przestał działać. Zadziwiające, że dotyczyło to zjawisko tylko części słoików. W reszcie dżem pozostał tak gęsty, że nie opadł po odwróceniu słoika i nie opada nadal. Najwyraźniej to dżem z wyższych sfer i zachowuje się bardzo adekwatnie... :-) W części słoików wyraźnie grawitacja ściągnęła sok w strefy dolne a nakryłam ją, gdy akurat naszym baaardzo młodym gościom smażyłam naleśniki i goście owi zażyczyli sobie smarować je dżemem truskawkowym właśnie. Potrzebowałam więcej niż jednego słoika, sięgnęłam głębiej i... wyciągniętym dżemem (na z...