Nie wiem, jak ja mogłam wcześniej żyć bez selera. Może nie tak całkiem, bo zakamuflowany (wraz z innymi warzywami) wśród ukochanych ziemniaków zjadałam przypadkowo w wodnistych zupach. Jednak, gdy wkładem do zupy był makaron, nie mógł robić za parawan nawet dla bardzo drobno startych przez zatroskaną rodzicielkę, warzyw. Czujne oko i wytrenowany smak wychwytywał znienawidzone jarzyny. Decydujący jednak chyba był kształt makaronu. Łatwo było go odróżnić od warzywnych wiórek a malutkie łapki sprawnie wyławiały najmniejsze strzępki kolorowych korzeni i usuwały je skutecznie na brzeg talerza. W przypadku komplikacji logistycznych zawsze pozostawało wyłowienie i konsumpcja samego makaronu. Tak często wyglądał mój niedzielny, rodzinny obiad z rosołkiem jako daniem kulminacyjnym. Hm. Włosi byliby ze mnie dumni ;-)
Dzisiaj seler muszę mieć w zapasie. Może braknąć całej reszty, ale seler (i korzeniowy, i naciowy) musi być. Z selera mogę zrobić wszystko. Od sznycelków (klik), puddingu (klik), przez farsz do pieczonych pieczarek (klik), do używania selera zamiast makaronu w lazanii (klik) i oczywistych odświeżających surówek (klik). Doskonale sprawdza się w surowych daniach (burgery klik, sosy klik) Na selerowy deser muszę poświęcić więcej czasu (o tym w innym poście). Natomiast pod postacią lekkiej przystawki złagodzonej zakwaszonym mlekiem roślinnym pojawił się zupełnie niedawno. Szczególnie smaczny, gdy doprawię swojskimi, ogródkowymi ziołami. Doskonale komponuje się tu... krwawnik :-)
LEKKI SELER ZE SWOJSKIM KRWAWNIKIEM
200 g selera
2 jogurty roślinne narturalne po 125 g
lub
200 ml mleka sojowego i 4 łyżeczki soku z cytryny
2 jogurty roślinne narturalne po 125 g
lub
200 ml mleka sojowego i 4 łyżeczki soku z cytryny
ok. 20 delikatnych, młodych listków krwawnika
½ łyżeczki soli lub do smaku
W przypadku braku jogurtu zakwasić mleko: zimne wymieszać z sokiem z cytryny i odstawić.
Seler obrać, zetrzeć na drobnych oczkach tarki lub w cieniutkie paseczki (zdecydowanie polecam paseczki).
Seler obrać, zetrzeć na drobnych oczkach tarki lub w cieniutkie paseczki (zdecydowanie polecam paseczki).
Krwawnik umyć, odsączyć i posiekać.
Wszystkie składniki dokładnie wymieszać w miseczce i podawać jako dodatek do głównego posiłku, starter, sos do tortilli z farszem z soczewicy, do delikatniejszych w smaku burgerów lub do świeżego pieczywa.
I pomyśleć, że gdzieś seler rośnie jako dzika jarzyna. Zabawne jest, że przy całym uwielbieniu dla tego tęgiego warzywa, z całą pewnością rozpoznać mogłabym go jedynie po ... zapachu. Porównywaliście kiedyś popularne dzisiaj warzywa z ich dzikimi odpowiednikami? Bardzo interesujące. Polecam ciekawy filmik klik. Niby nie o dzikich roślinach, ale... Zastanowiłam się, skąd wzięto zdjęcia roślin z przed tysięcy lat? Oto odpowiedź: to nie są starożytne rośliny. To dzisiejsze, ale dzikie :-) Datowanie natomiast jest zabawną zgadywanką. Jeśli ktokolwiek ma wątpliwości, że nasi pra, pra, pra przodkowie (bez nawożonych pól, nasion z centrum ogrodniczego i super nowoczesnych, słodkich, soczystych, o przyjemnej konsystencji odmian) jedli głównie zieleninę, powinien temat jeszcze raz przemyśleć, przyglądając się badawczo proporcji korzeni do ich jadalnych liści u dzikich i uprawianych warzyw ;-)
Przy okazji: smoothie z dzikiego banana??? Ktoś chętny???
Hi, hi, hi :-)
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńAaa. ... niechcący. .. przepraszam.... buuuu....
OdpowiedzUsuń