Przejdź do głównej zawartości

Masło orzechowe na cztery sposoby i karonella z ciecierzycy a'la nutella

W wegańskiej kuchni często przydają się różnego rodzaju masła roślinne. Oczywiście z masłem mają wspólną jedynie konsystencję i przeznaczenie. Przeznaczenie najbardziej oczywiste to smarowanie pieczywa i dodatek do wypieków czy kremów. Jednak wegańskie masełka używa się jeszcze jako dodatek do koktajli, jako sosy do sałatek (masło tradycyjne bywa jedynie dodatkiem do sosu, ewentualnie rozpuszczone do polania), i.. wyjadania łyżeczką ze słoika (tego z masłem nabiałowym chyba nikt nie robi..., chyba, że tak???)! Zależnie od przeznaczenia potrzebna bywa różna ziarnistość tegoż masła. Uzyskać można ją różnymi sprzętami i technikami. Najprostszy i  najtańszy wymaga jednocześnie potężnego nakładu pracy i podstawowego sprzętu w postaci makutry, pałki, woreczka strunowego i wałka. Orzechy czy pestki (w mojej małej makutrze o średnicy 14 cm mieści się 150 g orzeszków, więc tyle użyłam na jedną porcję) wrzucamy do woreczka, zasuwamy wyciskając maksimum powietrza i uderzamy energicznie wałkiem, by najdrobniej pokruszyć zawartość aż do zmiażdżenia większości okruchów. Zajęło mi to jedną minutę. Myślę, że przy zainwestowaniu kwadransa udałoby się dostać smarowalne masełko, jeśli worek nie rozkleiłby się na zgrzewach. Następnym etapem jest utarcie otrzymanej kaszki orzechowej w makutrze. Nie wydaje mi się, by ktokolwiek wytrwał przy tej pracy na tyle, by uzyskać kremowe masełko... Ja poddałam się po pięciu minutach uzyskując smarowalność zupełnie przyzwoitą. Niewątpliwie atutem tej metody jest otrzymanie masła z kawałkami orzechów. Bardzo różnorodnymi kawałkami. Tak bogatej tekstury masła nie dostaniecie z żadnego urządzenia mechanicznego! 


Drugą, znacznie prostszą metodą jest użycie maszynki do mielenia mięsa/falafeli. Zależnie od potrzeb i upodobań przepuszczamy przez maszynkę dwu-, trzy lub iluś-krotnie. Przy trzecim zaczyna pojawiać się kremowość, przy czwartym także olej. Jednak nadal nie sposób uzyskać kremowego masła. Uniemożliwia to wielkość otworów w sitku. Bliźniaczym sposobem jest użycie wolnoobrotowej wyciskarki do soków. Pół kilograma orzechów zamienia się w masło około 3 minuty.


Trzecia metoda wykorzystuje sprzęt miksujący. Może to być malakserek z ostrzem "S" lub blender kielichowy. Wymaga nieco czasu i determinacji w zeskrobywaniu rozpierzchniętej po całym naczyniu masy orzechowej, ale efekt jest zaskakująco satysfakcjonujący. Mój sprzęcik ma moc 700 W i maleńki pojemniczek 350 ml, a miksowałam 150 g orzeszków (tyle się zmieściło w pojemniku) więc szybko poszło. Całość zajęła raptem 3 minuty z jednym skrobaniem ścianek. Mały rozmiar pojemnika umożliwił mi majtanie nim w czasie miksowania, by poszło szybciej i bez zbędnych ceregieli. Nie powinnam. producent ostrzega przed majtaniem pojemnikiem, choć używa innego słowa na opisanie eleganckiej aktywności polegającej na obracaniu i pochylaniu celem spłynięcia miksowanej masy z powrotem na ostrza bez konieczności skrobania ścianek co pół minuty. Przestrzegam jedynie przed swawolnym używaniem sprzętu, który nie ma zabezpieczeń przed przegrzaniem! Wtedy KONIECZNIE należy pilnować czasu używania i chłodzenia urządzenia, żeby nie wylądowało ono w składzie rzeczy bezużytecznych... Masło wyszło już płynne z maleńkimi grudkami.


Sposób najszybszy, najwygodniejszy i (teraz już) mój ulubiony to blender szybkoobrotowy. Mój ma 1680 W czyli potężna maszyna i kielich 2.5 l, choć mało znana firma i jeszcze trwałość nieprzetestowana, ale działa na razie doskonale. Czuję się jakbym przeskoczyła technologicznie całe stulecie porzucając dorożkę na rzecz sportowego jaguara (nie wiem, jak się jeździ jaguarem, ale pomysł sam wskoczył do głowy i się zadomowił, więc przelewam na posta, może usatysfakcjonowany sam precz pójdzie...?). Masło z 500 g orzeszków jest gotowe w 2 minuty. Idealnie kremowe, aksamitne, aż żal tracić resztki, których nie udało się wyskrobać z kielicha silikonową szpatułką... Tak wyglądało po pierwszej minucie miksowania:


Po drugiej minucie było prawie płynne...

A że marnować szkoda było resztek ze ścianek, dorzuciłam eksperymentalnie kilka składników i miksnęłam trochę więcej. Hmmm... znacznie więcej, bo minut 5 w sumie uzyskując niesamowicie smarowalną, kremową... nutellę... jupiiiii...albo omnonom... zależnie od życiowych priorytetów.

Sumując: 
makutra: 100 g w 6 minut masło smarowalne z kawałkami orzechów i ciekawej różnorodnej fakturze
malakserek: 150 g w 3 minuty masło płynne z bardzo drobnymi okruchami orzechów
blender wysokoobrotowy: 500 g w 2 minuty masło płynne, aksamitne.
Wybór zależy od Was i... Waszego sprzętu, ale nikt nie jest skazany na masło produkowane przemysłowo ;-)


Od lewej masło z blendera, malakserka, makutry i produkt wyjściowy czyli niesolone prażone bez oleju orzeszki ziemne z Biedronki 😍

Udało mi się do zera wyczyścić/wylizać jedynie malakserek i makutrę. W blenderze natomiast sporo masła zostało... Przecież nie wleje do niego wody z płynem i nie będę bakterii w odpływie zlewu karmiła witaminami i minerałami z orzechów! Trzeba było resztki osadzone na ściankach przekształcić na formę, którą rodzina chętnie będzie z kielicha wygrzebywać nawet i całą (😊)godzinę... Mogłam dolać mleka, wrzucić kilka owoców i miksnąć koktajl. Mogłam też dorzucić mrożone banany i miksnąć lody. Jednak na te smakołyki rodzinka musi mieć ekstra apetyt. Zawsze można ją skusić karonellą czyli "nutellą" z karobu i ciecierzycy.


KARONELLA
wielki słoik na trzy tygodnie przy wielkim uwielbieniu dla słodkich kanapek, naleśników, placków i... lodów

3 łyżki kawy zbożowej rozpuszczalnej np. Cykoria ***
½ szklanki gorącej wody
¾ szklanki suszonych daktyli
½ szklanki (2 garście orzechów laskowych
1 laska wanilii
100 g masła orzechowego
1½ szklanki ugotowanej i odsączonej ciecierzycy
3 łyżki karobu
2 łyżki cukru kokosowego (opcjonalnie, jeśli lubicie bardziej słodkie)
1¼ szklanki mleka sojowego
spora szczypta soli

Kawę zalać gorącą wodą.
Daktyle pokroić na paski, wanilię na drobne kawałki.
Zalać zaparzoną kawą, odstawić.
Orzechy uprażyć na suchej patelni, wystudzić.
Ciecierzycę zblendować na gładko z solą, masłem orzechowym i mlekiem sojowym.
Dodać namoczone daktyle z kawą i wanilią, zblendować.*
Dodać karob i ponownie zblendować na gładką masę.*
Dodać orzechy laskowe i zblendować pulsacyjnie, jesśli komuś odpowiada wersja crunchy (czyli nam!) lub na gładki krem (**), jeśli wybór padł na wersję smooth.*
Można przed dodaniem karobu odłożyć połowę masy do miski, zblendować resztę z karobem, a na końcu połączyć obie masy uzyskując dwukolorowy krem widoczny na zdjęciach.


* Jeśli zmiksujemy wszystkie składniki od razu na gładki krem, karonella będzie nadal smaczna, jednak proponuję spróbować najpierw zrobić to etapami, by wzbogacić konsystencję i... nie zostały żadne kawałki ciecierzycy, gdyż myślę, że czasem lepiej ją ukryć przed domownikami...



** Jeśli tęsknicie za gładką, smarowalną konsystencją, uzyskuje się ją jedynie przez duuuużą ilość tłuszczu w postaci sporej ilości masła orzechowego, dodanego oleju albo... pod koniec miksowania można dodać składnik, który w jedzeniu jest wyszydzany a chętnie zjadany w suplementach (ot, konsekwencja ;-)). Jest to ćwierć łyżeczki lecytyny sojowej wraz z dodatkowymi kilkoma łyżkami mleka sojowego. Lecytyna jest powszechnie używanym dobrym emulgatorem. Kupiłam ją w formie granulowanej jako suplement diety właśnie i używam sporadycznie, jeśli zależy mi na uzyskaniu konsystencji, która zadowoli największych junkfoodowców spośród moich gości bez zwiększania ilości tłuszczu w miksturze. Bez lecytyny karonella jest również bardzo smaczna o konsystencji bardziej kremowo-puszystej.

*** Jeśli lubicie więcej goryczki i kawowy aromat, dodajcie (tak, jak ja to robię) 1 łyżkę więcej kawy zbożowej. Można użyć kawy z cynamonem (np. z topinambura) lub mojej ulubionej cykoriady. Niestety, Rossman wycofał ją ze swoich półek, a nie wiem, czy gdzieś indziej można ją kupić. Ach...

Dlaczego w ogóle używam tej niesławnej lecytyny zamiast większej ilości masła orzechowego mogąc je zrobić domowym sposobem z najlepszej jakości składników? Ze względu na fakt, że orzechy zawierają od 45 do 78% (źródła różnią się między sobą kilkoma procentami w jedną lub drugą stronę) tłuszczu. Ale to są ZDROWE tłuszcze! Tak, są zdrowe, ale w zdrowych ilościach. Nawet najzdrowsze tłuszcze zagęszczają krew utrudniając jej przepływ przez naczynia krwionośne. Jeśli ktoś ma naczynia elastyczne, zdrowe (czyt: jest młody i zdrów jak ryba) nie zauważa różnicy. Jednak przy rodzinnie/od urodzenia/z powodu obciążenia przewlekłymi chorobami osłabionych ściankach naczyń bądź słabszym krążeniu różnicę widać bardzo wyraźnie. Odczuła to na sobie przez ostatnie tygodnie. Osobiście orzechy uwielbiam! Mogłabym je jeść garściami przy każdym posiłku i przegryzać pomiędzy. Dodawać do każdej sałatki, surówki, sosu, zupy, pieczywa, pasty i deseru. Gdy przejrzycie blog, zauważycie, że są wszechobecne. Nie unikam ich. Jednak stosuję jako dodatek. Jaki skutek?
W czasie upału jest mi zwyczajnie gorąco, w czasie zmęczenia jestem zmęczona, nie odczuwam natomiast ciężkości oddychania. Jest nadal lekko, przyjemnie, a potrzebuję jedynie chwilę odpocząć (niekoniecznie walnąć się na hamak na najbliższe pół godziny... o.k. dwie godziny...) lub poszukać cienia (niekoniecznie głębokiej lodowatej piwnicy).
Pojawiła się jeszcze jedna korzyść w postaci wyciszenia procesów zapalnych 😉 Powód? Orzechy (poza włoskimi, ale jako podstawowe orzechy używa ich bardzo wąskie grono osób) mają przytłaczającą większość kwasów omega 6 nad omega 3, powodując wzmocnienie stanów zapalnych, jeśli nie uzupełniamy diety mocnymi suplementami z omega 3 lub nie konsumujemy ryb każdego dnia. Dla przykładu: makadamia zawiera ponad 75% tłuszczu, pekan nieco ponad 70% tłuszczu, brazylijskie 68% tłuszczu, ... stosownie do łatwości łupania 😌 Makadamia wiedzie prym. Nasz poczciwy orzech włoski to przy niej łatwizna. Patrząc więc bardzo prymitywnie, acz bardzo praktycznie, gdybyśmy mieli samodzielnie łupać orzechy (walczyliście z makadamią albo pekanami???), obierać słonecznik (ten eko, z malutkimi pestkami...) i wyskubywać pestki dyni (polecam piżmową... po kilkunastu pestkach zaczęłam jeść z łupiną wypluwając co twardsze kawałki...)... z ich naturalnych źródeł, czy znalazłby się choć jeden miłośnik masła orzechowego??? 
😱😱😱😱😱😱


Sumując: tak, orzechy są zdrowe i mają zdrowe tłuszcze. I omega 3, i omega 6, i omega 9... Należy je jeść codziennie, byle w odpowiednich proporcjach i ilościach. Im trudniej obrać łupinkę, tym orzech zawiera więcej tłuszczu.

O tym, jak można sprzedać produkt składający się z: cukru, oleju palmowego, orzechów laskowych (13%), kakao (7%), mleko w proszku (6.6%), serwatka w proszku, lecytyna sojowa, wanilina. W sumie tłuszcz to 52% kalorii a czysty cukier to 42% kalorii czyli na białko i węglowodany nam  przyjazne to całe... 6%
entuzjastycznie pisze się tak: 
"Historia kremu Nutella® to pełna pasji opowieść o niepowtarzalnym produkcie, który powstał we Włoszech w 1946 roku. Dzięki Pietro Ferrero i jego zamiłowaniu do jakości, a także dzięki starannie wyselekcjonowanym składnikom, możemy cieszyć się tym niepowtarzalnym smakiem. Produkt szybko stał się tak popularny, że w pewnym okresie we włoskich sklepach wprowadzono usługę „SMAROWANIE“, dzieci mogły przyjść z własną kromką chleba po „nasmarowanie“ pyszną Nutellą".
Miłego dzionka!

Komentarze

Prześlij komentarz

Witaj, będzie mi bardzo miło, jeśli zostawisz krótki komentarz. Odpowiem na każde pytanie, choć może będę musiała w różnych źródłach poszukać rzeczowej odpowiedzi :-)

ulubione posty czytelników

Naturalny chleb z samej komosy ryżowej

Ponad dwa lata temu  w blogosferze dostrzegłam interesujący pomysł przygotowania chleba z samej kaszy gryczanej. Brzmiało absurdalnie, ale opis + zdjęcia wyglądały przekonująco. Jednak brak wyraźnej potrzeby pieczywa bezglutenowego i umiłowanie żytniego na zakwasie spowodował spostponowanie zainteresowania. Przyznam też, że biała kasza gryczana (niepalona) nie należała do moich ulubionych... Paloną z przyrumienioną cebulką i kubkiem naturalnego jogurtu roślinnego do dziś jadam z sentymentem wspominając stare dobre czasy . Nadszedł jednak czas rozstania się z glutenem i zaczęły się eksperymenty z pieczywem bezglutenowym. Poszedł w ruch zakwas gryczany na wodzie z kiszonek (zrobiony najpierw na potrzeby działu zdrowia KADS  klik , dokładnie opisany później tutaj  klik ), zaplątał się też chlebuś na drożdżach ( klik ) aż doszedł i wspomniany z samej kaszy niepalonej ( klik ). Chyba najprzyjemniejszy w przygotowaniu i jeden ze smaczniejszych, jakie jadam. Ale jakoś nie potrafię pozostać p

Tortilla z komosy czyli ziarno w roli głównej

Ziarno w roli głównej . Kiedyś podstawa menu. W postaci placków, klusek, kasz, mamałygi w przeróznych wersjach. U nas niegdyś był to podpłomyk z żyta, gryki, potem orkiszu. No tak kieeeeedyś. Teraz wszędzie króluje pszenica. W piekarniach podpłomyki pszenne, bułki pszenne (czasem z dodatkiem żyta), pierogi pszenne (bywają ostatnio gryczane czyli z dodatkiem kilkuprocentowym gryki...), naleśniki pszenne. Ba! Tortille (klasycznie z kukurydzy) też pszenne. Lavasze pszenne. Ciabatty pszenne. Wszędzie pszenica. Zdominowała każdy talerz i każdą (prawie) potrawę. Im więcej jej spotykam, tym wiekszą mam ochotę, by pokazywać alternatywy dla pszenicy. Przecież taka wszechobecność jednego ziarna odbiera radość smakowania różnorodności. Ze zdrowotnego punktu widzenia też nieciekawie. Żaden organizm nie wytrzyma tak jednostronnej diety. Nietolerancje pokarmowe czekają u progu. Jeśli też widząc tą monotonię, macie ochotę na większą rozmaitość, polecam spróbować tortilli z komosy. Wiem, ziarno nie n

Chleb z soczewicą o chrupiącej skórce beglutenowy

Nie samym chlebem człowiek żyje. .. czyli chleb też potrzebny, tak? Tak. Przynajmniej mnie. Francuzi konczą posiłki kawałkiem sera a ja kawałkiem chleba. Koniecznie ze skórką. Najlepiej samą skórką. Rodzinka nie raz się o tym przekonała, gdy zastawała w koszyczku na pieczywo dziwnie wygladającą kostkę miękiszu zupełnie pozbawioną skórki. Wybaczają, bo też i ja jestem w rodzince największym amatorem chlebowych skórek. Chleby zaczęłam piec ponad 20 lat temu i nie przestałam do dziś. Zmieniały się rodzaje używanych ziaren. Modyfikacjom poddały się techniki. Odkryłam różnorodne naczynia do wypieku. Kilka razy piekłam nawet w... doniczkach. Kupiłam specjalnie nieduże, gładkie, o kształcie umożliwiającym wygodne wysunięcie pieczywa po pieczeniu. Moimi ulubionymi zostały żeliwne garnki i stalowe, emaliowane formy odporne na temperaturę do 600 ⁰C. Ze wskazaniem jednak na garnki. W nich chleby pięknie rosną, mają chrupiącą skórkę, miękki miękisz i dłużej utrzymują świeżość. No i nie trzeba pra

Jak obniżyć indeks glikemiczny... zdrowo...

Uwaga, dzisiaj będzie sporo do czytania. Temat niezwykle interesujący w kontekście zalewu propagowanymi dietami w stylu keto, posądzającymi węglowodany o wszystko, co najgorsze. A to przecież o IG idzie ... Mam nadzieję, że i do celu dojdzie ... my. .. Myślałam o podzieleniu tego posta na kilka części, ale chyba wygodniej będzie podać wszystko w jednym miejscu, żeby nie trzeba było później skakać po kilku postach, żeby zminimalizować ryzyko wszamania niekorzystnych zestawień kulinarnych. Jest tych informacji trochę, bo temat mi baaaardzo bliski, przetrawiony/przyswojony/sprawdzany przez ostatnie 10 lat z organicznej potrzeby własnej. Czyli jak zawsze: piszę to, co przeżyłam i sprawdziłam na sobie i bliskich :-D To startujemy: Dieta Low GI czyli o niskim indeksie glikemicznym ,   stała się popularna kilka lat temu. Ostatnio nieco mniej się o niej mówi. Hm, wśród ludzi chyba nic nie trwa wiecznie. Dotyczy to również modnych diet ;-) Jednak wpływ indeksu glikemicznego spożywanych

Bułeczki jaglane drożdżowe żółciutkie...!

Przeczytałam ofertę piekarni bezglutenowej: jaglane bułeczki wytrawne w smaku. Wystarczyło... To można z samej mąki jaglanej bułeczki drożdżowe zrobić? Trzymają kształt??? Musiałam spróbować! Spróbowałam. Wsiąkłam. Ugotowana jestem na mięciutko tak, jak bułeczki upiekły się na żółciutko ;-) Fenomenalne... Z pozoru wyglądają topornie, ale po przekrojeniu objawia się ich niesamowity kolor i cudowna miękkość... Smak delikatny, pasujący do słodkich mazidełek, ostrych sosów (nasączają się rewelacyjnie) i wytrawnych past, pasztetów. Najlepsze są w kilka godzin po upieczeniu. Na drugi dzień nieco twardsze z zewnątrz, na trzeci...cóż, lepiej już po jednej dobie przechowywać je w lodówce. Zniknie chrupiąca chrupkość, ale pozostanie miękkość. Niemniej, robię po kilkanaście małych i wystarcza na dwa dni. Są one jak wszystkie szybkie wypieki:  szybko się przygotowuje, więc szybko trzeba zjeść ;-) Jeśli jednak coś Wam zostanie, nie martwcie się. Niedługo wrzucę przepis na najsmaczniejszy śliwkowy d