Przejdź do głównej zawartości

Domowy makaron soba???

Nadszedł czas na super wyzwanie... Domowy makaron... Niby nic specjalnego. Robiłam przecież wieeeele razy, ale... daaaawno temu i... pszeeeenny, no i... z jajami... ;-) Nie, żeby taki dowcipny był albo ja jakąś fontanną humoru strzelała, ale makaron bez jaj kiepsko smakował. Blady jakiś, twardy, i w ogóle nijaki. Rezygnując z nabiału, zrezygnowałam więc z domowego makaronu. Nie specjalnie się przejęłam, wszak w sklepach już była obfitość pełnoziarnistych o różnych kształtach. Rozkoszowaliśmy się nimi aż do czasu, gdy potrzeba zmusiła do rezygnacji z glutenu. I tu zaczęły się schody... Nie, nie do nieba... Do mrocznej piwnicy, bo nawet ulubiony makaron owsiany powodował dolegliwości jelitowe ukochanej latorośli. Masowo produkowane makarony z przekreślonym kłosem były nafaszerowane chemią obficiej niż odświętna kaczka pomarańczami. Natomiast te z króciutkim składem, gryczane i jaglane okazały się... hmmm... chyba bardziej blade w smaku niż ten mój bez jaj. Post makaronowy jednak zaczął doskwierać. Pomyślałam, że jeśli kluski, naleśniki, chleby, racuchy gryczane wychodzą całkiem milutkie, to i makaron może też się uda? Faktycznie, już za drugim razem (kwestia proporcji siemienia do mąki i wody robi cuda... bądź koszmary ;-)) okazał się miękki.wystarczająco plastyczny i jędrny zarazem. Dodatkowo gotuje się go tylko 2 (dwie!) minuty, więc ekspresowo. Ugniatać też jakoś wytężenie nie trzeba. A posiadając przystawki do makaronów w wyciskarkach/robotach kuchennych można się nawet pokusić o różne kształty. Też dają radę. Ja wolę zwykłe wstążki :-) **


MAKARON SOBA
2 porcje

½  szklanki mąki gryczanej (zmieliłam kaszę gryczana niepaloną) + do podsypania ok. 10 g
1 łyżeczka złotego siemienia lnianego
 ¼ łyżeczki soli
½ szklanki wody

Siemię lniane zmielić na mąkę. 
Wymieszać suche składniki.
Dolać letnią wodę mieszając ciasto łyżką.
Wyrobić ciasto na silikonowej macie, gdyż nie trzeba wtedy podsypywać dodatkowo mąką.*
Podsypując bardzo oszczędnie mąką rozwałkować ciasto na grubość 1 - 1½ mm, kroić tępym nożem (mata!!!) na wstążki minimum 3 mm szerokości (węższe trudno przenieść na deskę do suszenia).
Podsuszyć przykryte ściereczką, na wieszaku do makaronu lub w suszarce do grzybów w minimalnej temperaturze.


W dużym garnku zagotować wodę, posolić i za pomocą dużego i głębokiego sitka lub wkładu do makaronu wrzucać go dwoma partiami.
Wyciągnąć po 2 minutach (bez sita będzie bardzo trudno jednocześnie wszystkie wstążki wyłowić).

Z powyższych proporcji wychodzi 180 g wysuszonego makaronu, który gotuję dłużej tj. 4 - 5 minut.



* Nie wszystkim odpowiada taka sama miękkość makaronu. Podana w przepisie ilość mąki i wody daje makaron bardzo miękki po ugotowaniu. Jeśli zależy nam na makaronie średnio twardym, w czasie wyrabiania i wałkowania podsypcie mąką. Taki makaron lepiej pasuje do sosów w stylu włoskim.


** Na kanale Peaceful Cuisine (klik) Japończyk w wieku trudnym do określenia pokazuje różne obszary ze swojej aktywności. Jedną z nich są kulinaria. Japoński styl a potrawy z całego świata. Znalazły się nawet pierogi z kapustą i grzybami ;-) Właśnie ów uroczy człowiek pokazał, jak przygotowuje makaron gryczany soba (klik). Tradycyjny japoński soba bez współczesnych usprawniaczoułatwiaczy w stylu dodatkowej pszennej mąki, która jest prawie we wszystkich "makaronach soba" dostępnych w Polsce (piszę prawie, bo jednak wszystkich sklepów jeszcze nie udało mi się przeszpiegować... w Berlinie w centrum azjatyckim tylko znalazłam takie cudo). Wielki szacun za cierpliwość, dokładność i atmosferę absolutnie peaceful, choć nie rozumiem, dlaczego nie zachęca do pójścia w jego ślady... 😅...
... w tym temacie...

Komentarze

  1. z nieba spadasz mi z tym przepisem, będę robi i dam znać

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :-) jak miło być takim desantem ;-) koniecznie daj znać! :-D

      Usuń
    2. rewelacja , prosty , niezawodny i ...przepyszny makaron , dziekuję za przepis

      Usuń
    3. Baaardzo się cieszę! Nie do końca pojmuję, dlaczego w sklepach bywają głównie makarony z dziwnych składników, jak najprostszy jest tani i przy tym mega zdrowy... Urok masówek...? Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
  2. Witam, jak długo suszyć taki makaron?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szczerze mówiąc, aż wyschnie... Zależy od pogody, grubości wałkowania, przewiewu w miejscu suszenia. U mnie dość szybko, bo większość wyschła zanim skończyliśmy sprzątać po obiedzie.

      Usuń
  3. Witam, czy siemię należy wcześniej zmielić?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, oczywiście! Moje niedopatrzenie... Dziękuję za uwagę. Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
  4. To nie prawdziwa sobą, ta nie ma siemienia lnianego i się jej nie suszy. Niemniej jednak makaron pyszny ;)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Witaj, będzie mi bardzo miło, jeśli zostawisz krótki komentarz. Odpowiem na każde pytanie, choć może będę musiała w różnych źródłach poszukać rzeczowej odpowiedzi :-)

ulubione posty czytelników

Chleb z soczewicą o chrupiącej skórce beglutenowy

Nie samym chlebem człowiek żyje. .. czyli chleb też potrzebny, tak? Tak. Przynajmniej mnie. Francuzi konczą posiłki kawałkiem sera a ja kawałkiem chleba. Koniecznie ze skórką. Najlepiej samą skórką. Rodzinka nie raz się o tym przekonała, gdy zastawała w koszyczku na pieczywo dziwnie wygladającą kostkę miękiszu zupełnie pozbawioną skórki. Wybaczają, bo też i ja jestem w rodzince największym amatorem chlebowych skórek. Chleby zaczęłam piec ponad 20 lat temu i nie przestałam do dziś. Zmieniały się rodzaje używanych ziaren. Modyfikacjom poddały się techniki. Odkryłam różnorodne naczynia do wypieku. Kilka razy piekłam nawet w... doniczkach. Kupiłam specjalnie nieduże, gładkie, o kształcie umożliwiającym wygodne wysunięcie pieczywa po pieczeniu. Moimi ulubionymi zostały żeliwne garnki i stalowe, emaliowane formy odporne na temperaturę do 600 ⁰C. Ze wskazaniem jednak na garnki. W nich chleby pięknie rosną, mają chrupiącą skórkę, miękki miękisz i dłużej utrzymują świeżość. No i nie trzeba pra

Naturalny chleb z samej komosy ryżowej

Ponad dwa lata temu  w blogosferze dostrzegłam interesujący pomysł przygotowania chleba z samej kaszy gryczanej. Brzmiało absurdalnie, ale opis + zdjęcia wyglądały przekonująco. Jednak brak wyraźnej potrzeby pieczywa bezglutenowego i umiłowanie żytniego na zakwasie spowodował spostponowanie zainteresowania. Przyznam też, że biała kasza gryczana (niepalona) nie należała do moich ulubionych... Paloną z przyrumienioną cebulką i kubkiem naturalnego jogurtu roślinnego do dziś jadam z sentymentem wspominając stare dobre czasy . Nadszedł jednak czas rozstania się z glutenem i zaczęły się eksperymenty z pieczywem bezglutenowym. Poszedł w ruch zakwas gryczany na wodzie z kiszonek (zrobiony najpierw na potrzeby działu zdrowia KADS  klik , dokładnie opisany później tutaj  klik ), zaplątał się też chlebuś na drożdżach ( klik ) aż doszedł i wspomniany z samej kaszy niepalonej ( klik ). Chyba najprzyjemniejszy w przygotowaniu i jeden ze smaczniejszych, jakie jadam. Ale jakoś nie potrafię pozostać p

Tortilla z komosy czyli ziarno w roli głównej

Ziarno w roli głównej . Kiedyś podstawa menu. W postaci placków, klusek, kasz, mamałygi w przeróznych wersjach. U nas niegdyś był to podpłomyk z żyta, gryki, potem orkiszu. No tak kieeeeedyś. Teraz wszędzie króluje pszenica. W piekarniach podpłomyki pszenne, bułki pszenne (czasem z dodatkiem żyta), pierogi pszenne (bywają ostatnio gryczane czyli z dodatkiem kilkuprocentowym gryki...), naleśniki pszenne. Ba! Tortille (klasycznie z kukurydzy) też pszenne. Lavasze pszenne. Ciabatty pszenne. Wszędzie pszenica. Zdominowała każdy talerz i każdą (prawie) potrawę. Im więcej jej spotykam, tym wiekszą mam ochotę, by pokazywać alternatywy dla pszenicy. Przecież taka wszechobecność jednego ziarna odbiera radość smakowania różnorodności. Ze zdrowotnego punktu widzenia też nieciekawie. Żaden organizm nie wytrzyma tak jednostronnej diety. Nietolerancje pokarmowe czekają u progu. Jeśli też widząc tą monotonię, macie ochotę na większą rozmaitość, polecam spróbować tortilli z komosy. Wiem, ziarno nie n

Bułeczki jaglane drożdżowe żółciutkie...!

Przeczytałam ofertę piekarni bezglutenowej: jaglane bułeczki wytrawne w smaku. Wystarczyło... To można z samej mąki jaglanej bułeczki drożdżowe zrobić? Trzymają kształt??? Musiałam spróbować! Spróbowałam. Wsiąkłam. Ugotowana jestem na mięciutko tak, jak bułeczki upiekły się na żółciutko ;-) Fenomenalne... Z pozoru wyglądają topornie, ale po przekrojeniu objawia się ich niesamowity kolor i cudowna miękkość... Smak delikatny, pasujący do słodkich mazidełek, ostrych sosów (nasączają się rewelacyjnie) i wytrawnych past, pasztetów. Najlepsze są w kilka godzin po upieczeniu. Na drugi dzień nieco twardsze z zewnątrz, na trzeci...cóż, lepiej już po jednej dobie przechowywać je w lodówce. Zniknie chrupiąca chrupkość, ale pozostanie miękkość. Niemniej, robię po kilkanaście małych i wystarcza na dwa dni. Są one jak wszystkie szybkie wypieki:  szybko się przygotowuje, więc szybko trzeba zjeść ;-) Jeśli jednak coś Wam zostanie, nie martwcie się. Niedługo wrzucę przepis na najsmaczniejszy śliwkowy d

Chleb bezglutenowy z jaglanki

Mąki jaglanej nie kupuję. Wolę zmielić sama kaszę jaglaną. Wiem, co wrzucam do młynka i wiem, z czego chleb czy inne cudeńka piekę. To zresztą dotyczy wielu produktów. Jednak w przypadku kaszy jaglanej chodzi o coś więcej.  Otóż kasza jaglana, choć fenomenalnie zdrowa, ma swój ukryty feler (któż go nie ma???) - jest nim stosunkowo niewielka zawartość błonnika i związany z tym faktem dość wysoki indeks glikemiczny. Nie jestem pewna dlaczego, ale "sklepowe" mąki mają błonnika jeszcze mniej, więc ich indeks rośnie dodatkowo... Mąka zmielona zaś w domu nie jest ograbiona z żadnego składnika właściwego kaszy, stąd wyższy Ig wynika jedynie ze stopnia rozdrobnienia.. Sama jaglanka zawiera również pewną ilość tłuszczów. Zdrowych, ale... jak to tłuszcze: jełczejących w czasie przechowywania. W kaszy zmielonej jełczeją szybciej, więc producenci albo tłuszcz starają się usunąć dla przedłużenia terminu ważności, bądź... kupujemy gorzką mąkę... Namawiam więc do wykorzystania blenderów i