Przejdź do głównej zawartości

Domowy sposób na jogurt sojowy z dzikimi bakteriami

Zastanawiałam się, skąd producenci jogurtów sojowych biorą szczepy odpowiednich bakterii. Przyzwyczajona, że inne szczepy są dla kefirów a inne dla jogurtów, uznawałam, że ktoś gdzieś się na tym zna i daje to, co potrzebne w odpowiednim procesie technologicznym dbając o jakość i odżywczość sprzedawanego produktu. Choć poznając kulisy niektórych spożywczych produkcji moja wiara w profesjonalizm producentów została mocno nadszarpnięta, nadal zaufanie do roślinnych napojów było stabilne i niezruszone. Ciekawość jednak wzięła górę i postanowiłam poszukać domowych sposobów ich wytwarzania. Ogólnie założyłam, że procesy fermentacji naturalnie występujące w przyrodzie dały początek konsumpcji kwaśnych produktów roślinnych. Prawa przyrody nie zmieniły się, więc jeśli mieszkaniec Mongolii mógł w swoim gustownym namiocie wyprodukować sojowy jogurt, to mogę ja w mojej gustownej kuchni. O.k. gustowność nie musi być uniwersalna, ale chyba nie od koloru zasłonek zależy kwaśnienie sojowego napoju???
Rejuvelac żytni, gryczany i z komosy do zakwaszania serków orzechowych się ładnie robi (klik), zakwas na chleby rośnie pięknie (klik), z kiszonkami sobie nieźle radzę, więc i przy jogurcie bakterie powinny współpracować chętnie...? Ha, ha, ha, okazało się to wcale nie takie proste.
1. rejuvelac z komosy okazał sie za słaby;
2. rejuvelac z gryki zbyt ... hm... przedsiębiorczy...;
3. rejuvelac z ryżu wyjść powinien i według wielu źródeł jest najlepszy do produkcji jogurtu, ale...

Właśnie, ale, dostępny u nas ryż jest zbyt zmęczony przez procesy technologiczne i nie che kiełkować. Udało mi się to zrobić raz i na jego bazie jogurt sojowy wyszedł pyszny. Nie udało mi się powtórzyć, choć szukałam wielu odmian i źródeł ryżu. W zasadzie szukałam tylko wśród organicznych zakładając, że taki ryż nie został skażony żadną toksyczną dla bakterii i żywotności ziaren chemią.



Przy fermentacji w pokojowej temperaturze otrzymałam bardzo przyjemny jogurt, choć fachowa literatura donosi, że najwyższe walory smakowe pojawiają się przy fermentacji w temperaturze ok. 40⁰C. Jednak jogurt z dzikimi bakteriami fermentowany w piekarniku z włączoną lampką powstał już po trzech godzinach i był mniej smaczny. Na zdjęciu pierwszy i jedyny satysfakcjonujący sojowy domowy jogurt z przed roku:


W internecie jest sporo filmików pokazujących robienie sojowego jogurtu na bazie ryżu, ale tylko w jednym spotkałam wyjaśnienie, jaki to ma być ryż! Jest to filmik instruktażowy zrealizowany przez mojego ulubionego chefa z kanału Peaceful Cuisine jest na You Tube (klik). Generalnie bardzo lubię go oglądać (w sensie chefa w akcji, nie robienie jogurtu wyłącznie...). Ma styl japoński (ot, nowina... autor jest Japończykiem przecież...) czyli spokojnie, z rozmysłem, precyzyjnie, ... pięknie :-)
A ryż ma być suszony... na słońcu... skąd wziąć taki ryż? Internet zapytany udawał, że nie rozumie pytania...
Tak więc wróciłam do metody tradycyjnie polskiej czyli zwykły zakup kultur bakteryjnych w fiolce. Używam zakwaski dla mleka sojowego. Mleko migdałowe zakwasza się samo po trzech dniach i jest doskonałe tylko tego jednego dnia. Mleko jaglano-kokosowe zakwasza się po tygodniu i jest pyszny jogurt. Inne mleka zwyczajnie się psują. Jedyną wadą tak przygotowanego jogurtu jest jego zbyt lekka konsystencja. Z tego powodu przed zakwaszeniem zagęszczam 1 litr mleka połową łyżeczki sproszkowanej skrobi. Ja używam akurat kudzu (klik), dosalam odrobinę i dosładzam (bakterie mają ułatwiony start i nie zawiodą). Kudzu lubię dlatego, że ma właściwości terapeutyczne. Można go zastąpić tapioką, marantą, mąką ryżową. Jednak trzeba sprawdzić konsystencję, żeby nie dostać gęstego puddingu ;-)

W poszukiwaniach ryżu spod słońca nie ustanę mimo wszystko. Może, jeśli będę w inetrnecie puszczać pytanie wystarczająco usilnie, ambicja go ruszy i przyłoży się bardziej do szukania? Kto wie... Albo faktycznie ogłuchnie i jak się wtedy będziemy porozumiewać? Chyba trzeba będzie po staremu, twarzą w twarz 😁 Tak to nawet sam Bóg według Biblii rozmawiał z kilkoma ludźmi. jednym z nich był Abraham. Bóg bowiem zszedł przyjrzeć się na własne oczy, jak bardzo Sodomczycy są głusi na Jego Obecność i brną w życie bez serca, bez litości, natomiast z bezmiarem egoizmu (1 księga Mojżeszowa 18 rozdział, od 16 wersetu). Zadziwiające, że o ile Abraham Boga rozpoznał, Sodomczycy ani Lot już nie... Widzieli tylko zewnętrzne kształty a ducha nie rozpoznali! Egoizm wzrasta zawsze w towarzystwie ślepoty, karmi ją, wzmacnia, aż oczy stają sie tylko narzędziem rozłączonym od najcenniejsze części mózgu - siedziby mądrości... Brrrr...

Komentarze

ulubione posty czytelników

Chleb z soczewicą o chrupiącej skórce beglutenowy

Nie samym chlebem człowiek żyje. .. czyli chleb też potrzebny, tak? Tak. Przynajmniej mnie. Francuzi konczą posiłki kawałkiem sera a ja kawałkiem chleba. Koniecznie ze skórką. Najlepiej samą skórką. Rodzinka nie raz się o tym przekonała, gdy zastawała w koszyczku na pieczywo dziwnie wygladającą kostkę miękiszu zupełnie pozbawioną skórki. Wybaczają, bo też i ja jestem w rodzince największym amatorem chlebowych skórek. Chleby zaczęłam piec ponad 20 lat temu i nie przestałam do dziś. Zmieniały się rodzaje używanych ziaren. Modyfikacjom poddały się techniki. Odkryłam różnorodne naczynia do wypieku. Kilka razy piekłam nawet w... doniczkach. Kupiłam specjalnie nieduże, gładkie, o kształcie umożliwiającym wygodne wysunięcie pieczywa po pieczeniu. Moimi ulubionymi zostały żeliwne garnki i stalowe, emaliowane formy odporne na temperaturę do 600 ⁰C. Ze wskazaniem jednak na garnki. W nich chleby pięknie rosną, mają chrupiącą skórkę, miękki miękisz i dłużej utrzymują świeżość. No i nie trzeba...

Naturalny chleb z samej komosy ryżowej

Ponad dwa lata temu  w blogosferze dostrzegłam interesujący pomysł przygotowania chleba z samej kaszy gryczanej. Brzmiało absurdalnie, ale opis + zdjęcia wyglądały przekonująco. Jednak brak wyraźnej potrzeby pieczywa bezglutenowego i umiłowanie żytniego na zakwasie spowodował spostponowanie zainteresowania. Przyznam też, że biała kasza gryczana (niepalona) nie należała do moich ulubionych... Paloną z przyrumienioną cebulką i kubkiem naturalnego jogurtu roślinnego do dziś jadam z sentymentem wspominając stare dobre czasy . Nadszedł jednak czas rozstania się z glutenem i zaczęły się eksperymenty z pieczywem bezglutenowym. Poszedł w ruch zakwas gryczany na wodzie z kiszonek (zrobiony najpierw na potrzeby działu zdrowia KADS  klik , dokładnie opisany później tutaj  klik ), zaplątał się też chlebuś na drożdżach ( klik ) aż doszedł i wspomniany z samej kaszy niepalonej ( klik ). Chyba najprzyjemniejszy w przygotowaniu i jeden ze smaczniejszych, jakie jadam. Ale jakoś nie ...

Chleb bezglutenowy z jaglanki

Mąki jaglanej nie kupuję. Wolę zmielić sama kaszę jaglaną. Wiem, co wrzucam do młynka i wiem, z czego chleb czy inne cudeńka piekę. To zresztą dotyczy wielu produktów. Jednak w przypadku kaszy jaglanej chodzi o coś więcej.  Otóż kasza jaglana, choć fenomenalnie zdrowa, ma swój ukryty feler (któż go nie ma???) - jest nim stosunkowo niewielka zawartość błonnika i związany z tym faktem dość wysoki indeks glikemiczny. Nie jestem pewna dlaczego, ale "sklepowe" mąki mają błonnika jeszcze mniej, więc ich indeks rośnie dodatkowo... Mąka zmielona zaś w domu nie jest ograbiona z żadnego składnika właściwego kaszy, stąd wyższy Ig wynika jedynie ze stopnia rozdrobnienia.. Sama jaglanka zawiera również pewną ilość tłuszczów. Zdrowych, ale... jak to tłuszcze: jełczejących w czasie przechowywania. W kaszy zmielonej jełczeją szybciej, więc producenci albo tłuszcz starają się usunąć dla przedłużenia terminu ważności, bądź... kupujemy gorzką mąkę... Namawiam więc do wykorzystania blenderów i ...

Tortilla z komosy czyli ziarno w roli głównej

Ziarno w roli głównej . Kiedyś podstawa menu. W postaci placków, klusek, kasz, mamałygi w przeróznych wersjach. U nas niegdyś był to podpłomyk z żyta, gryki, potem orkiszu. No tak kieeeeedyś. Teraz wszędzie króluje pszenica. W piekarniach podpłomyki pszenne, bułki pszenne (czasem z dodatkiem żyta), pierogi pszenne (bywają ostatnio gryczane czyli z dodatkiem kilkuprocentowym gryki...), naleśniki pszenne. Ba! Tortille (klasycznie z kukurydzy) też pszenne. Lavasze pszenne. Ciabatty pszenne. Wszędzie pszenica. Zdominowała każdy talerz i każdą (prawie) potrawę. Im więcej jej spotykam, tym wiekszą mam ochotę, by pokazywać alternatywy dla pszenicy. Przecież taka wszechobecność jednego ziarna odbiera radość smakowania różnorodności. Ze zdrowotnego punktu widzenia też nieciekawie. Żaden organizm nie wytrzyma tak jednostronnej diety. Nietolerancje pokarmowe czekają u progu. Jeśli też widząc tą monotonię, macie ochotę na większą rozmaitość, polecam spróbować tortilli z komosy. Wiem, ziarno nie n...

Bułeczki jaglane drożdżowe żółciutkie...!

Przeczytałam ofertę piekarni bezglutenowej: jaglane bułeczki wytrawne w smaku. Wystarczyło... To można z samej mąki jaglanej bułeczki drożdżowe zrobić? Trzymają kształt??? Musiałam spróbować! Spróbowałam. Wsiąkłam. Ugotowana jestem na mięciutko tak, jak bułeczki upiekły się na żółciutko ;-) Fenomenalne... Z pozoru wyglądają topornie, ale po przekrojeniu objawia się ich niesamowity kolor i cudowna miękkość... Smak delikatny, pasujący do słodkich mazidełek, ostrych sosów (nasączają się rewelacyjnie) i wytrawnych past, pasztetów. Najlepsze są w kilka godzin po upieczeniu. Na drugi dzień nieco twardsze z zewnątrz, na trzeci...cóż, lepiej już po jednej dobie przechowywać je w lodówce. Zniknie chrupiąca chrupkość, ale pozostanie miękkość. Niemniej, robię po kilkanaście małych i wystarcza na dwa dni. Są one jak wszystkie szybkie wypieki:  szybko się przygotowuje, więc szybko trzeba zjeść ;-) Jeśli jednak coś Wam zostanie, nie martwcie się. Niedługo wrzucę przepis na najsmaczniejszy śliwko...