Kilka dni temu na wykładzie o apetycie opowiadałam, jak ważne jest jedzenie w świadomości tego co i dlaczego jemy. Chyba największym wrogiem naszej wagi i zdrowia jest jedzenie nieświadome. Myślicie, że to niemożliwe? A jednak....
- Znów nie ma fig? Jak to się stało, przecież dopiero co kupiłam całe opakowanie...???
- Polożyłaś gdzieś i zapomniałaś.- powiedział wyrzucając do kosza ogonek od figi i mlaskając...
- A co Ty jesz?
- Ja? Nic nie jem. - powiedział w pełni przekonany o prawdziwości swoich słów.
Najzabawniejsze jest, że był zupełnie przekonany, że nie je. Zwyczajnie, zamyślony poszedł na kurs po domu. Przechodził przez kuchnię, ręka natknęła się na figi, wziął garść. Usiadł dalej pracować podjadając figę po fidze... Nie miał zupełnie świadomości, że właśnie pochłonął 10 fig! 10! I nie zauważył. Nagminne w czasie spotkań towarzyskich, oglądania filmów czy innych absorbujących umysł czynności. O dziwo, jesteśmy wyuczeni podjadania do tego stopnia, że tracimy kontrolę nad własnymi kończynami. Nogi niosą do zapasów łakoci (wersja słona czy słodka, nie ma znaczenia), ręce pakują je do ust a szczęki automatycznie przeżuwają. Kilka lat temu zobaczyłam to u siebie bardzo dotkliwie. Oglądałam pasjonujący program. Obok położyłam woreczek pistacji, bo nie chciało mi się ich przesypywać do miseczki. Oglądał i sięgałam do woreczka. Oglądałam i sięgałam. Na początku ciesząc się smakiem ulubionych orzeszków pomyslałam, jak to dobrze, że kupiłam cały woreczek. Są tak cudnie uprażone i takie smaczne!
Aż do chwili, gdy ręka uchwyciła dno woreczka... Oprzytomniałam na tyle, żeby zerknąć... Nie, nie po to, żeby woreczek odłożyć, ale w poszukiwaniu jeszcze jednej pistacji... A tu... pusto... tylko pył i kilka smętnych łupinek na dnie. To był kilogramowy woreczek... Pochłonęłam kilogram pistacji... 1000g... Jakieś 5000kcal... W ciągu godziny. Nie pytajcie, jak przeżyłam noc. Było ciężko. Tak na ciele (w jelicie dokładniej), i na duszy (ja i obżarstwo???), i na wadze (pominę milczeniem, wszak z kobietą nie rozmawia się o jej wadze, prawda?). To był taki zimny prysznic. Myślałam, że teraz to już będę się plinować. He, he, he... Kilka lat zajęło wychodzenie z nawyku nieświadomego podjadania. Dotarłam do momentu, gdy musiałam przyjrzeć się mechanizmom apetytu. To ciekawa eksploracja była. Przykładów z życia zatrzęsienie. Nie tylko mojego, bo większość ludzi wokół ma takie samo podejście do podjadania - robi to. Nieliczni tylko jedzą świadomie, uważnie, ich organizm rejestruje fakt zjedzenia i nie żąda więcej. Co za ulga. Czuć sytość i lekkość, energię do życia po każdym posiłku. Umysł świeży, działający na pełnych obrotach. Ciało sprężyste i chętne do działania. Warto dla takiej jakości życia poświęcić czas i skupić się na tym, co jemy.
A po wykładzie miałam możliwość poczęstować gości ciasteczkami z fasoli. By potrenowali uważność jedzenia. Takie warsztatowe zakończenie ;-) Ciasteczka posmakowały, więc odpowiadając na prośbę o przepis wrzucam cpo następuje:
PIERNIKOWE CIASTECZKA Z FASOLI
40 sztuk po 13g czyli gałkownica 1/60
fasoli czerwonej ugotowanej lub z puszki
50g suszonych daktyli
50g suszonych śliwek
50g suszonej żurawiny
70g płatków jaglanych
30g orzechów laskowych
1 łyżka karobu
1 łyżeczka przyprawy do piernika
1 łyżeczka cynamonu
1 łyżeczka sody
½ łyżeczki soli (jeśli fasola była gotowana w domu bez soli, co u mnie jest normą)
Zmiksować ostrzem "S" fasolę, orzechy, owoce, płatki tak, by nie było widocznych kawałków fasoli.
Dodać resztę składników i zmiksować do wymieszania.
Na blaszce układać porcje ciasta (robię to gałkownicą do lodów) i piec 25 - 35 min w 175⁰C
Wystudzić na kratce,
Komentarze
Prześlij komentarz
Witaj, będzie mi bardzo miło, jeśli zostawisz krótki komentarz. Odpowiem na każde pytanie, choć może będę musiała w różnych źródłach poszukać rzeczowej odpowiedzi :-)