Nowy Rok, nowy początek, nowe postanowienia, nowa ja. To dlatego tak lubię przełomy. Pod koniec roku bilans sam się pcha przed oczy, rozpycha łokciami tak skutecznie, że w końcu rozsiada ię w myślach po gospodarsku i zaczyna swoje rachunki. I jak to w rachunkach bywa, jakieś straty wyskakują z kątów tyleż zapomnianych, co zapchanych dla niezpoznaki. Jednak bilans czujne oko ma i zasze wypatrzy, że w dziedzinach nieco zarośniętych pajęczynami kryją się porzucone decyzje-nie-do-wytrwania. No i... ech... no i wywleka je na światło dzienne, odkurza, pucuje i na Nowy Rok już mam w głowie zasób rzeczy-do-zrobienia i zmian-do-wprowadzenia. Idzoe więc w ruch wyciskarka wolnoobrotowa kupiona ponad dekadę temu i (nie wiadomo kiedy) pomieszkująca strych. Kupiona więc marchewka na worki i brrruuummmm. Jedziemy ze świeżym sokiem. Akurat dla mnie osobiście nie jest to optymalne rozwiązanie (brak błonnika), ale przecież wciąż mamą i żoną jestem odpowiedzialną nadal (ten bilans...przypomniał znów...) za zdrowie i kondycję rodziny. Już na spacery ze mną dla towarzystwa wędrują, więc i na sok o pięknej pomarańczowej barwie czas. A jak sok, to i resztki po soku. Dużo resztek. Bardzo dużo resztek. No przecież nie wyrzucę! Kompost dobra rzecz, ale z marchewkowych resztek można tyle dobra zrobić. Na blogu już wrzucałam pulpety (klik) i kromeczki marchewkowo-lniane (klik). Nadszedł czas na pasztet. Z marchewkowych resztek, słonecznika i kapusty. Pikantny od paprykowej glazury, bogaty w smaku, wilgotny i trwały. W dobrej lodówce zachowuje świeżość przez dwa tygodnie. A jeśli ilość resztek przekracza zapotrzebowanie na pasztet, można je upchać do pojemnika i zamrozić. Rozmrożone sprawdzą się równie dobrze jak świeże.
PASZTET Z MARCHEWKOWYCH RESZTEK
2 szklanki ugniecionych wiórek marchewkowych (ok. 250g)
5 cebul (500g)
1 szklanka słonecznika (125g)
1 mała lub pół średniej kapusty włoskiej (450g)
1 szklanka ugotowanej kaszy jaglanej (150g)
5 łyżek mąki z ciecierzycy (50g)
1 łyżka soli
2 łyżeczki papryki słodkiej
2 łyżki płatków czosnkowych
2 łyżki zielonej czubrycy
ok. 10 brukselek (130g)
1 spora łyżka chili w oleju (20g)
Wszystkie składniki poza brukselkami i chili zmiksować do konsystencji masy pasztetowej i przełożyć do foremki wysmarowanej olejem kokosowym i wysypanej dowolną mąką lub bułką tartą (u mnie mąka gryczana).
Brukselki przekroić na połówki i rozłożyć na pasztecie.
Całość z wierzchu posmarować chili.
Piec 1 godzinę w temperaturze 180⁰C.
100g pasztetu to 59.2 kcal
1.7g tłuszczu
9.8g węglowodanów
3.2g białka
i mnóstwo błonnika...
obliczone za pomocą aplikacji vitascale
Dla tego pasztetu chetniej robię rodzinie soki... 😍😋😍😋😜
Nowa ja bardziej mi się podoba niż ta poprzednia. A jak pomyslę, że każdego dnia nowa ja wstaję z łóżeczka, to miło jest wstawać. Do następnego nowego roku jeszcze 357 dni, więc cieszy bardzo, że nie muszę aż tak długo czekać z nowym poczatkiem czegoś fajnego, dobrego. Dzisiaj pasztet. Jutro... jeszcze zdecyduję...
A u Was co wystartowało 1 stycznia? Co wystartowało dzisiaj rano? A co... startuje teraz?
Komentarze
Prześlij komentarz
Witaj, będzie mi bardzo miło, jeśli zostawisz krótki komentarz. Odpowiem na każde pytanie, choć może będę musiała w różnych źródłach poszukać rzeczowej odpowiedzi :-)