Przejdź do głównej zawartości

Szybki krupnik jaglany z liśćmi kaffiru

Krupnik jest zupą najbardziej charakterystyczną dla mojego dzieciństwa. Raz go uwielbiałam, żeby zaraz po tym nienawidzić. Zajadałam się i z niechęcią przełykałam łyżkę po łyżce mając nadzieję, że rodzice zostawią mnie wreszcie samą przy stole, bym mogła niepostrzeżenie wylać resztę z talerza do garnka... Wiem, naganne, ale bywało tak. Skąd ta ambiwalentność uczuć? Nie mam pojęcia... Czy to kwestia humorów mamy gotującej czy córki grymaszącej? Każda z nas ma swoją teorię i (o dziwo!) pokrywają się one w jednym szczególe: któraś z nas była nie do końca konsekwentna... ;-)
Tym niemniej w moje dorosłe życie krupnik wmaszerował z twardym postanowieniem, że teraz będzie zawsze smaczny! I jest! Stopniowo wprowadzam do niego tyle zmian, że nie jestem pewna adekwatności nazwy... Ewoluowała kasza (z mazurskiej przez w pęczak do jaglanej), skład warzyw (od jedynie symbolicznego kawałka marchewki, selera - bardzo małego kawałka, pietruszki startych na tak drobnej tarce, że stawały się bardziej przyprawą warzywną... do solidnej porcji warzyw w grubych wiórach), ziemniaków (od pozycji głównego składnika do max trzech na spory garnek) i oczywiście dodawane przyprawy... Powstające w sposób naturalny są chętne do współpracy tak w małych, jak i większych ilościach. To prawo natury. Prawo przyrody. Prawo współpracy i dzielenia się. Prawo dawania z siebie tego, co najlepsze. To prawo działa nawet wśród... drzew... One również troszczą się o siebie nawzajem. Stanowią dla siebie ochronę, współpracują (sąsiedzi karmią przez swoje korzenie słabsze drzewa rosnące obok!) a nawet... komunikują się i przyjaźnią ze sobą. Te zjawiska w bardzo już ograniczonym zakresie występują wśród drzew przesadzanych z ich pierwotnych stanowisk np. ze szkółek. Sztuczne nasadzenia są mniej zgrane, słabsze i bardziej podatne na choroby.
Korzystajmy z wzorców naturalnych i nie zrywajmy dobrych, zdrowych więzi mając nadzieję, że w nowym miejscu spotkamy lepsze warunki, które nam zastąpią te stare "zgrane" i "bezużyteczne". 
Mój krupnik był pyszny na początku. Teraz również jest pyszny. A spełnia wymogi diety bezglutenowej, niskoglikemicznej i smakuje również szczęśliwcom bez jakichkolwiek ograniczeń dietetycznych. Dodatek liści kaffiru nadaje zupie posmak cytrynowy o orientalnym charakterze. Unikalny.



KRUPNIK JAGLANY Z KAFFIREM
6 dużych porcji

1 marchewka
1 pietruszka
pół selera
ćwierć kapusty włoskiej
pół pora
2 cebule
1 duuuży batat
pół szklanki kaszy jaglanej
3 liście laurowe
5 liści kaffiru
3 ziela angielskie
3 ziarenka pieprzu
1 łyżeczka pieprzu ziołowego
spora szczypta płatków chili
4 łyżki oleju rzepakowego tłoczonego na zimno
½ łyżeczki soli

pęczek zielonej pietruszki do podania

Marchew, seler i pietruszkę zetrzeć na grubych oczkach tarki.
Kapustę poszatkować na cienkie paseczki.
Batat i cebulę pokroić w średnią kostkę.
Pora pokroić w grubsze plasterki.
Na oleju poddusić cebulę do zeszklenia.
Dorzucić warzywa (poza kapustą) i dusić mieszając 3 minuty.
W tym czasie zagotować wodę.
Dosypać kaszę, dokładnie wymieszać, dodać przyprawy i zalać 3 litrami gorącej wody.
Gotować do miękkości batatów i kaszy czyli około 15 minut.
Ewentualnie dosolić... my akurat solimy niewiele ;-)
Po wlaniu do talerzu suto posypać posiekaną natką pietruszki.

Komentarze

  1. Beatko życzę nieustających Błogosławieństw Bożych w 2017 roku.
    Krupniku jaglanego jeszcze nie gotowałam .Na szczęście mogę jeść inne kasze .Do krupniku zawsze dodaję sporo suszonych grzybów.Gdzie można kupić liście kaffiru?
    Pozdrawiam serdecznie .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :-) Kaffir kupuję w makro albo w internetowych sklepach.
      Niech Nowy Rok, nawet jak na nowości straci, będzie dla całej Waszej rodzinki spełnionym w każdej dziedzinie!

      Usuń

Prześlij komentarz

Witaj, będzie mi bardzo miło, jeśli zostawisz krótki komentarz. Odpowiem na każde pytanie, choć może będę musiała w różnych źródłach poszukać rzeczowej odpowiedzi :-)

ulubione posty czytelników

Naturalny chleb z samej komosy ryżowej

Ponad dwa lata temu  w blogosferze dostrzegłam interesujący pomysł przygotowania chleba z samej kaszy gryczanej. Brzmiało absurdalnie, ale opis + zdjęcia wyglądały przekonująco. Jednak brak wyraźnej potrzeby pieczywa bezglutenowego i umiłowanie żytniego na zakwasie spowodował spostponowanie zainteresowania. Przyznam też, że biała kasza gryczana (niepalona) nie należała do moich ulubionych... Paloną z przyrumienioną cebulką i kubkiem naturalnego jogurtu roślinnego do dziś jadam z sentymentem wspominając stare dobre czasy . Nadszedł jednak czas rozstania się z glutenem i zaczęły się eksperymenty z pieczywem bezglutenowym. Poszedł w ruch zakwas gryczany na wodzie z kiszonek (zrobiony najpierw na potrzeby działu zdrowia KADS  klik , dokładnie opisany później tutaj  klik ), zaplątał się też chlebuś na drożdżach ( klik ) aż doszedł i wspomniany z samej kaszy niepalonej ( klik ). Chyba najprzyjemniejszy w przygotowaniu i jeden ze smaczniejszych, jakie jadam. Ale jakoś nie potrafię pozostać p

Chleb z soczewicą o chrupiącej skórce beglutenowy

Nie samym chlebem człowiek żyje. .. czyli chleb też potrzebny, tak? Tak. Przynajmniej mnie. Francuzi konczą posiłki kawałkiem sera a ja kawałkiem chleba. Koniecznie ze skórką. Najlepiej samą skórką. Rodzinka nie raz się o tym przekonała, gdy zastawała w koszyczku na pieczywo dziwnie wygladającą kostkę miękiszu zupełnie pozbawioną skórki. Wybaczają, bo też i ja jestem w rodzince największym amatorem chlebowych skórek. Chleby zaczęłam piec ponad 20 lat temu i nie przestałam do dziś. Zmieniały się rodzaje używanych ziaren. Modyfikacjom poddały się techniki. Odkryłam różnorodne naczynia do wypieku. Kilka razy piekłam nawet w... doniczkach. Kupiłam specjalnie nieduże, gładkie, o kształcie umożliwiającym wygodne wysunięcie pieczywa po pieczeniu. Moimi ulubionymi zostały żeliwne garnki i stalowe, emaliowane formy odporne na temperaturę do 600 ⁰C. Ze wskazaniem jednak na garnki. W nich chleby pięknie rosną, mają chrupiącą skórkę, miękki miękisz i dłużej utrzymują świeżość. No i nie trzeba pra

Tortilla z komosy czyli ziarno w roli głównej

Ziarno w roli głównej . Kiedyś podstawa menu. W postaci placków, klusek, kasz, mamałygi w przeróznych wersjach. U nas niegdyś był to podpłomyk z żyta, gryki, potem orkiszu. No tak kieeeeedyś. Teraz wszędzie króluje pszenica. W piekarniach podpłomyki pszenne, bułki pszenne (czasem z dodatkiem żyta), pierogi pszenne (bywają ostatnio gryczane czyli z dodatkiem kilkuprocentowym gryki...), naleśniki pszenne. Ba! Tortille (klasycznie z kukurydzy) też pszenne. Lavasze pszenne. Ciabatty pszenne. Wszędzie pszenica. Zdominowała każdy talerz i każdą (prawie) potrawę. Im więcej jej spotykam, tym wiekszą mam ochotę, by pokazywać alternatywy dla pszenicy. Przecież taka wszechobecność jednego ziarna odbiera radość smakowania różnorodności. Ze zdrowotnego punktu widzenia też nieciekawie. Żaden organizm nie wytrzyma tak jednostronnej diety. Nietolerancje pokarmowe czekają u progu. Jeśli też widząc tą monotonię, macie ochotę na większą rozmaitość, polecam spróbować tortilli z komosy. Wiem, ziarno nie n

Bułeczki jaglane drożdżowe żółciutkie...!

Przeczytałam ofertę piekarni bezglutenowej: jaglane bułeczki wytrawne w smaku. Wystarczyło... To można z samej mąki jaglanej bułeczki drożdżowe zrobić? Trzymają kształt??? Musiałam spróbować! Spróbowałam. Wsiąkłam. Ugotowana jestem na mięciutko tak, jak bułeczki upiekły się na żółciutko ;-) Fenomenalne... Z pozoru wyglądają topornie, ale po przekrojeniu objawia się ich niesamowity kolor i cudowna miękkość... Smak delikatny, pasujący do słodkich mazidełek, ostrych sosów (nasączają się rewelacyjnie) i wytrawnych past, pasztetów. Najlepsze są w kilka godzin po upieczeniu. Na drugi dzień nieco twardsze z zewnątrz, na trzeci...cóż, lepiej już po jednej dobie przechowywać je w lodówce. Zniknie chrupiąca chrupkość, ale pozostanie miękkość. Niemniej, robię po kilkanaście małych i wystarcza na dwa dni. Są one jak wszystkie szybkie wypieki:  szybko się przygotowuje, więc szybko trzeba zjeść ;-) Jeśli jednak coś Wam zostanie, nie martwcie się. Niedługo wrzucę przepis na najsmaczniejszy śliwkowy d

Jak obniżyć indeks glikemiczny... zdrowo...

Uwaga, dzisiaj będzie sporo do czytania. Temat niezwykle interesujący w kontekście zalewu propagowanymi dietami w stylu keto, posądzającymi węglowodany o wszystko, co najgorsze. A to przecież o IG idzie ... Mam nadzieję, że i do celu dojdzie ... my. .. Myślałam o podzieleniu tego posta na kilka części, ale chyba wygodniej będzie podać wszystko w jednym miejscu, żeby nie trzeba było później skakać po kilku postach, żeby zminimalizować ryzyko wszamania niekorzystnych zestawień kulinarnych. Jest tych informacji trochę, bo temat mi baaaardzo bliski, przetrawiony/przyswojony/sprawdzany przez ostatnie 10 lat z organicznej potrzeby własnej. Czyli jak zawsze: piszę to, co przeżyłam i sprawdziłam na sobie i bliskich :-D To startujemy: Dieta Low GI czyli o niskim indeksie glikemicznym ,   stała się popularna kilka lat temu. Ostatnio nieco mniej się o niej mówi. Hm, wśród ludzi chyba nic nie trwa wiecznie. Dotyczy to również modnych diet ;-) Jednak wpływ indeksu glikemicznego spożywanych