Przejdź do głównej zawartości

Szarlotka z porzeczkami

Z domu rodzinnego najbliższe kulinarnemu sercu są wspomnienia o... szarlotce. Zwyczajnej, ale niezwyczajnej, bo maminej, z jabłek, jakie były akurat dostępne (człek się cieszył, że w ogóle jakieś były a smaczne były ... wszystkie :-)), na kruchym cieście, lekko słodkawa (tata odmawiał jadania słodkich) z delikatnie cytrynowym posmakiem. Czasem mama przemyciła rodzynki, ale było to bardzo ryzykowne i groziło nietknięciem ciasta przez tatę. Jeśli te rodzynki zawczasu wypatrzył. Jeśli nie, zjadał wychwalając talenty kulinarne małżonki... Kaznodzieja Salomon napisał: "(...) gdzie jest wiele mądrości, tam jest wiele zmartwienia; a kto pomnaża poznanie, ten pomnaża cierpienie." (1:18) i faktycznie... tata wyglądał na strapionego, gdy w poczuciu odpowiedzialności za własne zdrowie rezygnował z szarlotki, w której niebacznie wypatrzył niedozwolone bakalie... :-) Wychodząc na przeciw własnym tęsknotom za czasami beztroski, zdrowotnym potrzebom i tradycji naszego domu wymyśliłam szarlotkę z... czerwonymi porzeczkami. Ze względu na porę roku użyłam mrożonych a ciasto kruche zamieniłam na coś w rodzaju kruszonki z masłem z nerkowców. Dodatek tartej cytryny podkreśla kwaskowatość wytrawnych jabłek. Tak, tarta cytryna... Wynalazek nie mój, ale doskonały. U nas zima jest sezonem na ekologiczne cytryny, które można kupić w dobrych cenach. Zawsze było mi szkoda wyrzucać z nich jakiekolwiek resztki, więc używałam całego miąższu, ścierałam skórkę, ale włókna pozostały niewykorzystane. Zamrożenie całych dokładnie umytych owoców umożliwia wykorzystanie całości!!! Po co? Witamina C, flawonoidy, limonoidy są w sporej ilości w skórce i pestkach, co ściera się razem z miąższem. Po prostu świeżą ekologiczną cytrynę dokładnie szoruję, suszę i wkładam do zamrażarki aż do całkowitego zamrożenia. Taki zmrożony na kamień owoc ścieram na wiórki i dodaję do sałatek, napojów, zapiekanek i ciast. Genialne w prostocie i oczywistości... jak się już zna zamrażarkowy myk :-)


SZARLOTKA Z PORZECZKAMI
tortownica o średnicy 20 cm

¼ szklanki mąki owsianej
¼ szklanki mąki kokosowej
szczypta soli
1 czubata łyżka masła z nerkowców lub migdałów ewentualnie oleju kokosowego
3 łyżki soku z cytryny
3 duże jabłka odmiany szara reneta lub boskop
1 szklanka mrożonych czerwonych porzeczek
1 łyżka mąki migdałowej
1 łyżka startej mrożonej cytryny
 ½ - 1 łyżki cukru kokosowego
olej kokosowy do wysmarowania foremki

Mąkę owsiana i kokosową wymieszać z solą w miseczce, dodać masło i rozetrzeć palcami.
Dno i boki tortownicy wyłożyć papierem do pieczenia i nasmarować olejem kokosowym.
Wyłożyć ciasto/kruszonkę na dnie tortownicy, ugnieść.
Jabłka umyć, usunąć gniazda nasienne (nie obierać) i zetrzeć na grubych oczkach tarki systematycznie mieszając je z sokiem cytrynowym, żeby nie ciemniały.
Posypać szczyptą soli i wymieszać.
Na ciasto wysypać równą warstwę porzeczek (nie rozmrażać), na nie wyłożyć starte jabłka.
Posypać tartą cytryną, mąką migdałową i cukrem.
Piec 1 godzinę 20 minut w temperaturze 150⁰C.


Mrożona cytryna starta w całości jest niesamowicie aromatyczna, oddaje całą masę fitozwiązków, który w naturalny sposób jest najwięcej w skórce, nasionach i włóknach.
Następnego dnia smaki się przenikną i smakuje jeszcze lepiej niż na świeżo. Doskonale sprawdza się więc jako zdrowy lunch :-)
Sycąca, smaczna, orzeźwiająca...


Komentarze

  1. Można zastąpić cukier kokosowy jakimś bardziej osiągalnym? Jeśli tak, to w jakich proporcjach? To samo z mąką. Można pszenną, zwykłą? lub jaką i w jakich proporcjach? Z góry dziękuję i pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, można cukier kokosowy zastąpić najlepiej cukrem Demerara, ponieważ ma podobnie karmelowy posmak. Można trzcinowym, bo jednak biały zwykły nie przechodzi mi przez... klawiaturę ;-) Ilość taka sama. Mąka owsiana jest po prostu zmielonymi zwykłymi grubymi płatkami owsianymi. Mąkę kokosową robię przy okazji mleka kokosowego z wiórków opisanego tutaj:http://swojskozfasolka.blogspot.com/2017/01/mleko-kokosowe-i-domowa-maka-kokosowa.html i ją trudno zastąpić, bo nadaje lekkość i delikatność. Ewentualnie można spróbować mielone migdały lub mąkę migdałową, ale dostanie się cięższe, tłustsze kruche ciasto. To już kwestia upodobań smakowych. Jeśli można prosić o komentarz, jak poszło, to bardzo proszę :-) Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń

Prześlij komentarz

Witaj, będzie mi bardzo miło, jeśli zostawisz krótki komentarz. Odpowiem na każde pytanie, choć może będę musiała w różnych źródłach poszukać rzeczowej odpowiedzi :-)

ulubione posty czytelników

Naturalny chleb z samej komosy ryżowej

Ponad dwa lata temu  w blogosferze dostrzegłam interesujący pomysł przygotowania chleba z samej kaszy gryczanej. Brzmiało absurdalnie, ale opis + zdjęcia wyglądały przekonująco. Jednak brak wyraźnej potrzeby pieczywa bezglutenowego i umiłowanie żytniego na zakwasie spowodował spostponowanie zainteresowania. Przyznam też, że biała kasza gryczana (niepalona) nie należała do moich ulubionych... Paloną z przyrumienioną cebulką i kubkiem naturalnego jogurtu roślinnego do dziś jadam z sentymentem wspominając stare dobre czasy . Nadszedł jednak czas rozstania się z glutenem i zaczęły się eksperymenty z pieczywem bezglutenowym. Poszedł w ruch zakwas gryczany na wodzie z kiszonek (zrobiony najpierw na potrzeby działu zdrowia KADS  klik , dokładnie opisany później tutaj  klik ), zaplątał się też chlebuś na drożdżach ( klik ) aż doszedł i wspomniany z samej kaszy niepalonej ( klik ). Chyba najprzyjemniejszy w przygotowaniu i jeden ze smaczniejszych, jakie jadam. Ale jakoś nie potrafię pozostać p

Ulubione śniadanie i o toksyczności siemienia lnianego słów kilka

Dobre śniadanie to podstawa. Moje musi być zdrowe, kolorowe i... smaczne. Rankiem z przyjemnością wstaję, gdy czeka na mnie ulubiona nocna owsianka. Mam swoje ulubione kompozycje smakowe, ale lubię tez nowości. Korzystam z nietypowych owoców, nasion, płatków, żeby urozmaicić codzienne menu. Lubię też poznawać nowości. Jednak nie całkiem jak leci... Wybieram sobie uważnie, z namaszczeniem. Lubię celebrować swoje odkrycia i z pełną "kolumbowską" świadomością rozsmakowywać się, odszukiwać znajome i zupełnie nowe akcenty. Przyjemność jedzenia w pełnym tego słowa znaczeniu. Nie sposób oprzeć się uczuciu cudownej wdzięczności za takie bogactwo. Tej śnieżnej wiosny spotkałam się z tamarillo. Egzotyczny owoc bardziej przypominający pomidora niż śliwkę, choć z zewnątrz wygląda jak śliwka właśnie. Rok temu już go próbowałam. Na kromce chleba. Jednak tym wyglądał, jakby chciał zanurkować w ... owsiance. Przystałam na ten kaprys, owoc kupiłam (przy okazji walcząc zawzięcie z kasjerką o

Bułeczki jaglane drożdżowe żółciutkie...!

Przeczytałam ofertę piekarni bezglutenowej: jaglane bułeczki wytrawne w smaku. Wystarczyło... To można z samej mąki jaglanej bułeczki drożdżowe zrobić? Trzymają kształt??? Musiałam spróbować! Spróbowałam. Wsiąkłam. Ugotowana jestem na mięciutko tak, jak bułeczki upiekły się na żółciutko ;-) Fenomenalne... Z pozoru wyglądają topornie, ale po przekrojeniu objawia się ich niesamowity kolor i cudowna miękkość... Smak delikatny, pasujący do słodkich mazidełek, ostrych sosów (nasączają się rewelacyjnie) i wytrawnych past, pasztetów. Najlepsze są w kilka godzin po upieczeniu. Na drugi dzień nieco twardsze z zewnątrz, na trzeci...cóż, lepiej już po jednej dobie przechowywać je w lodówce. Zniknie chrupiąca chrupkość, ale pozostanie miękkość. Niemniej, robię po kilkanaście małych i wystarcza na dwa dni. Są one jak wszystkie szybkie wypieki:  szybko się przygotowuje, więc szybko trzeba zjeść ;-) Jeśli jednak coś Wam zostanie, nie martwcie się. Niedługo wrzucę przepis na najsmaczniejszy śliwkowy d

Jak obniżyć indeks glikemiczny... zdrowo...

Uwaga, dzisiaj będzie sporo do czytania. Temat niezwykle interesujący w kontekście zalewu propagowanymi dietami w stylu keto, posądzającymi węglowodany o wszystko, co najgorsze. A to przecież o IG idzie ... Mam nadzieję, że i do celu dojdzie ... my. .. Myślałam o podzieleniu tego posta na kilka części, ale chyba wygodniej będzie podać wszystko w jednym miejscu, żeby nie trzeba było później skakać po kilku postach, żeby zminimalizować ryzyko wszamania niekorzystnych zestawień kulinarnych. Jest tych informacji trochę, bo temat mi baaaardzo bliski, przetrawiony/przyswojony/sprawdzany przez ostatnie 10 lat z organicznej potrzeby własnej. Czyli jak zawsze: piszę to, co przeżyłam i sprawdziłam na sobie i bliskich :-D To startujemy: Dieta Low GI czyli o niskim indeksie glikemicznym ,   stała się popularna kilka lat temu. Ostatnio nieco mniej się o niej mówi. Hm, wśród ludzi chyba nic nie trwa wiecznie. Dotyczy to również modnych diet ;-) Jednak wpływ indeksu glikemicznego spożywanych

Chleb łubinowy z makiem

Pasja chlebowo - piekarnicza trwa. Przynajmniej u mnie. Wiecie, jak to jest. Człek się dorwie do fajnej receptury, kubki smakowe podrygują w oczekiwaniu na nowości, więc kombinuje, próbuje, eksperymentuje a tyle radochy ta pasja przynosi! Druga rzecz to zakwasowe odpady ... Rosnący zakwas wymaga dokarmiania. Najlepiej w stosunku 1:1:1 zakwas działający : woda : mąka. Dokarmiam go raz lub dwa razy dziennie, zależnie od temperatury. Teraz prosta matematyka: dzień 1. mam 50 g zakwasu i dokarmiam 50 g wody i 50 g mąki, otrzymuję 150 g; dzień 2. mam 150 g zakwasu, dokarmiam 150 g wody, 150 g mąki, otrzymuję 450 g; dzień 3. mam 450 g zakwasu, dokarmiam... i otrzymuję 1350 g!!! Po co mi półtora litra zakwasu? Na wypiek 4 kilowego bochenka???? Do piekarnika może by nawet wlazł, ale kiedy byśmy go przejedli? I tak co 3 dni??????  Gołym okiem widać, że ani chybi trzeba co dwa, ostatecznie trzy dni, odrzucać pewne ilości bąbelkujacego cuda zostawiając sensowną ilość 50 g zakwasu do podhodowania.