Witajcie! Żyję, mam się dobrze. Późny wakacyjny wyjazd już za mną a ja w domciu gotowa do dalszych eksperymentów kulinarnych. Pomysłów lista czeka na realizację. Tych z Was, którzy czekają na jakieś spektakularne, skomplikowane receptury muszę nieco ostudzić: moje jedzonko uległo spektakularnemu uproszczeniu. Latem zajadałam się sałatkami na bazie warzyw, liści, ziaren i strączków. Jak wiecie, blog nie istnieje w celach zarobkowych. Nie ma reklam, dzielenia się danymi, podbijanych liczników wejść czy udostępnień. Fasolkowe, kuchenne zacisze po prostu. Kawałek mojego życia, który wydaje mi się, że może komuś być pomocny w jakimś zakresie. Bo po co żyć, jesli nie po to, by pomagać? Pomagać, wspierać lubię, wskazywać na dobre strony rzeczywistości, dzielić się optymizmem i dobra energią. Są wśród Was tacy, którym jest ciężko i trudno na co dzień. Wielu z Was to diabetycy zmagający się z ogromem problemów do rozwiązania zupełnie samodzielnie. Wiem, ile to kosztuje, bo sama do slodkiej strony ludzkości zostałam wliczona. Żyję, liczę, ważę, rusam się, szukam rozzwiązań i... bywa i tak różnie :-) Ot, życie... Sytuacja sprzed kilku dni: dzień przebiega jak co dzień. Rankiem wstaję, żyję według planu bardziej czy mniej swojego, bardziej czy mniej mi znanego, ale praca, śmiech, czas z bliskimi. Nadchodzi wieczór, zmęczona przygotowuję się do snu (wiecie, kąpiel i te sprawy), czytnik Libre zwyczajowo w garść, rzut okiem na poziom glikemii i... a co to? Chyba błąd... Sprawdzenie czytnikiem raz jeszcze... uuuu... glukometrem... buuuu... drugim... wrrrr... To nie błąd jednak, to glikemia wzorem Kozakiewicza wystrzeliła bijąc rekord (gestu oszczęziła, bo przecież ja i moja glikemia w jdnym teamie gramy ;-)). Skąd w takim razie ten strzał? Trochę czasu na zastanowienie miałam, czym nabroiłam, bo po korekcie insuliny wskoczyłam na rowerek, 40 minut pedałowania zazwyczaj szybko zbija cukier do akceptowalnego poziomu. A że było już 40 minut przed północą, to samotny czas (rodzinka spokojnie pochrapuje w miękkich łóżeczkach) w niezbyt wygodnej pozycji przy zamykających się oczach dłużył się nieco. Nie dopuszczając do zniechęcenia i zaśnięcia metr nad podłogą, włączyłam tablet. Wyskoczył kanał skutecznieTv i filmik z pastą z ciecierzycy klik. Piękną zieloną pastą. O północy taka zieleń była odświeżająca na tyle, że zaczęłam rozmyślać nad odpowiednią dla mnie wersją owej pasty. Gdy po tygodniu przyszedł czas obmyślania degustacji na Konferencję Diabetyków w Rudzie Śląskiej (pozdrawiam wszystkich na niej obecnych!) przypomniała mi się ta cudowna zieleń. Pora bardzo lubię, więc wybór stał się łatwy. Pozostawiłam w przepisie por a zieloną pietruszkę dodalam jako składową majonezu ziołowego (zieleń musiała być dubeltowa!). Zastąpiłam nim zwykły majonez i pesto za rzutem jednym. Celnym bardzo, jak się okazało. Pasta jest lekka, smarowalna, aromatyczna i sycąca. Doskonała na pochmurne, jesienne dni jako domowe comfort food, a także na wycieczki po lesie (jesienne temperatury nie zaszkodzą ciecierzycy absolutnie a zielenina wzmocni odporność). Pyszna na chlebie na zakwasie. U mnie to chleb gryczano - owsiany z dodatkiem mąki z ciecierzycy.
ZIELONA PASTA Z CIECIERZYCY I PORA
1 puszka ciecierzycy lub 1 ½ szklanki ugotowanej (240 g netto)
1 nieduży por (120 g)
pęczek ulubionych świeżych ziół (lubczyk, pietruszka, bazylia, kolendra, szczypior z dymki, koperek)
ziołowy majonez:
garść orzechów nerkowca (40 g)
¼ szklanki niesłodkiego mleka roślinnego
2 łyżki soku z cytryny
½ łyżeczki musztardy
2 ząbki czosnku
sól, pieprz do smaku
Ciecierzycę opłukać.
Na kilku łyżkach wody poddusić drobno pokrojonego pora, doprawić solą i pieprzem.
Zgnieść widelcem bądź tłuczkiem ciecierzycę, dodać por, ziołowy majonez, wymieszać.
Jak ukręcić majonez: Nerkowce zalać bardzo ciepłą wodą, odstawić do namoczenia na 30 minut, zmiksować z mlekiem roślinnym, musztardą i sokiem z cytryny na krem, dodać posiekane zioła z czosnkiem i zmiksować do wymieszania i nabrania jasno zielonego koloru.
100 g pasty zawiera: 117 kcal
5.5 g tłuszczu
10 g węglowodanów
6 g białka
Komentarze
Prześlij komentarz
Witaj, będzie mi bardzo miło, jeśli zostawisz krótki komentarz. Odpowiem na każde pytanie, choć może będę musiała w różnych źródłach poszukać rzeczowej odpowiedzi :-)