Warsztaty z Jadłonomią zaowocowały w moim życiu intensywnymi dyniowymi zakupami. Dynie wtoczyły się do mojej kuchni i pchają do wszelakich naczyń krzycząc donośnie: Próbuj! Jestem niezastąpiona! Jak posmakujesz, to się zakochasz! Dynię znam. Smakuje mi nawet bardzo, nawet chyba za bardzo. I na słodko, i ziołowo, i pikantnie. Faktem jednak jest, że w wąskim bardzo wyborze dań. Marta jednak opowiadała o dyniach tak interesująco, że w głowie powstał ogrom pomysłów na ich wykorzystanie (surówka jest już na blogu klik). I bardzo się przydały...
... Nastawał piątkowy zmierzch. Córka właśnie wróciła z pracy i od progu woła (usłyszałam, bo dynie w większości zjedzone, jakoś przycichły...), że mam robić miejsce, bo ona ma tylko kwadrans na zrobienie ciastek. Jakich ciastek? Obojętnie. Byle smaczne, bo na wspólny obiad sobotni! Ha! Tego mi było trzeba. Łapsnęłam jabłka, które syn kupił dopiero co, upieczoną przed godziną dynię i z szuflady po kolei: kaszę jaglaną (resztka była w woreczku), mąkę gryczaną (ta akurat jest chyba zawsze pod ręką), nieco bakalii do dosłodzenia, i do dzieła! W wielkiej misce wylądowały wszystkie składniki po kolei i myśl: podkręcimy smak imbirem! Łapsnęłam torebkę z pieknym żółtym proszkiem i solidna łyżka przyprawy wylądowała w misce z resztą składników... jakoś dziwnie zapachniało... tak po indyjsku... mało imbirowo... bardziej... o rety!!! ... cebulowo!!!!!!! Uuuuupssss... Granulowana cebulka, choć niezastąpiona w pastach, nie wydała nam się odpowiednia do ciastek, więc córcia dzielnie wygrzebała, co się dało, a ja dołożyłam prawdziwy imbir (sporo) i kardamon, żeby jakoś ukryć wpadkę. Nie pamiętam, kiedy czekałam tak niecierpliwie na rezultat pieczenia a potem na wrażenia degustatorów ciastek... Nikt nie wyczuł w cebuli. Hurrra! Kardamon z imbirem mają moc! Kasza jaglana z morelami dała świetny efekt nibyfig a jabłka kurcząc się dały delikatną pulchność. Dynia elastyczną zwięzłość a orzeszki dodatkową chrupkość. Jednym słowem: ciastka się udały 😊 Zostały zabrane, więc fotki brak. Nadrobiliśmy więc i...
... poszły w ruch z jabłkami żurawinki suszone, które dokładnie wypłukałam z tłuszczu i cukru, choć jednak słodkie pozostały, więc im już słodzidła nie dodawałam. Jeśli użyję surowej żurawiny, na pewno słodzidło dodam. Tak można sobie dowolnie kombinować z dodatkami według gustu własnego... Te z zurawiną też pysznie wyszły, więc schowałam część do zdjęć... Nie, nie zjadałam ich wszystkich. Rodzinka się nimi raczyła, ale dzień później...
... poszły w ruch z jabłkami żurawinki suszone, które dokładnie wypłukałam z tłuszczu i cukru, choć jednak słodkie pozostały, więc im już słodzidła nie dodawałam. Jeśli użyję surowej żurawiny, na pewno słodzidło dodam. Tak można sobie dowolnie kombinować z dodatkami według gustu własnego... Te z zurawiną też pysznie wyszły, więc schowałam część do zdjęć... Nie, nie zjadałam ich wszystkich. Rodzinka się nimi raczyła, ale dzień później...
DYNIOWE CIASTECZKA Z JABŁKIEM I MORELAMI (dla nich policzone wartości odżywcze)
26 szt. gałkownicą 1/30
1 szklanka zmiksowanego miąższu z pieczonej dyni (250 g)
3 jabłka do pieczenia czyli reneta, boskop, melarosa, ale inne zwarte, kwaskowe też dają radę (350 g bez gniazd nasiennych)
1 szklanka mąki gryczanej (150 g)
½ szklanki surowej kaszy jaglanej (120 g)
po garści:
rodzynek (100 g)
suszonych moreli (100 g)
orzechów laskowych (30 g)
½ łyżeczki soli
½ łyżeczki mielonego imbiru
½ łyżeczki kardamonu
1 - 2 łyżek słodzidła (dałam 1 łyżkę)
Jabłka pokroić w dość drobną kostkę.
Rodzynki i morele sparzyć wrzątkiem i grubo posiekać.
Orzechy również grubo posiekać.
Wymieszać w sporej misce dynię z jabłkami i solą, dodać bakalie z kaszą i ponownie wymieszać.
Posypać całość przyprawami z mąką i ręką dokładnie wymieszać całą masę, by owoce oblepiły się mąką a masa stała się lepka.
Na blasze wyłożonej paipierem do pieczenia nakładać porcje ciasta łyżką lub gałkownicą do lodów (nie ugniatać za mocno!), piec 35 min. w 180⁰C.
Ostudzić na kratce.
100 g ciastek to: 235 kcal
3.5 g tłuszczu
47.4 g węglowodanów
6 g białka
obliczone za pomocą aplikacji vitascale
Przepis wygląda na długi, ale wydaje mi się, że istotna jest kolejność dodawania składników... Dlatego opisałam, jak dla początkujących... Wybaczcie... Jeśli okaże się, że dobrze wychodzi też w kolejności zupełnie odmiennej, albo łączone wszystko za jednym razem, dajcie znać w komentarzach. Przyda się potomności 😃
100 g ciastek to: 235 kcal
3.5 g tłuszczu
47.4 g węglowodanów
6 g białka
obliczone za pomocą aplikacji vitascale
Przepis wygląda na długi, ale wydaje mi się, że istotna jest kolejność dodawania składników... Dlatego opisałam, jak dla początkujących... Wybaczcie... Jeśli okaże się, że dobrze wychodzi też w kolejności zupełnie odmiennej, albo łączone wszystko za jednym razem, dajcie znać w komentarzach. Przyda się potomności 😃
Znikają zbyt szybko...
Nic dziwnego, są to bowiem ciasteczka tak wartościowe, że nie można ich traktować jako łakoć. Jako tylko łakoć. Według najbardziej chyba znanego lekarza, zwanego Paracelsusem, pożywienie powinno być lekarstwem a lekarstwo pożywieniem. Nawet świetnie się wpisuje w dzisiejszą modę na funkcjonalność i wielofunkcyjność... Jeść i leczyć się jednocześnie. Nie dlatego, że jedzenie nam w pigułki zapakują (nawet dyskutuje się, czy medycyna w ogóle leczy; może tylko łagodzi objawy i pozwala /lub nie/ organizmowi zmobilizować się do samoobrony...?) i będziemy owe pigułki jadać trzy/pięć/sześć razy dziennie zależnie od planu dietetycznego. Jedzenie, które jest lekrstwem to jedzenie odżywiające ciało. Jedzenie, które dostarcza wszystkiego, co niezbędne do podtrzymania życia, naprawy uszkodzeń bieżących a także do wzrostu, rozwoju. Takie są dyniowe ciasteczka. Paracelsus by je zaaprobował. Nie tylko on, bo nie on pierwszy uznał lecznicze właściwości jedzenia. Kilka tysięcy lat wstecz w innej stronie świata pokazał się ktoś inny, kto przedstawił się jako lekarz. Lekarz profilaktyk. Stosowanie się do jego zaleceń ma skutkować brakiem chorób. Och, podoba mi się. Niestety, nie stosowałam się do jego zaleceń w czasie młodości. Dopiero w małżeńskim stanie zaczęłam jego wskazania wprowadzać w swoje życie. Trochę późno. Cóż, co sie stało, to się nie odstanie. Ale mam jeszcze trochę przyszłości przed sobą (chyba 😉), i o nią mogę się zatroszczyć. Drugą sentencją rzucę więc: Na dobre zmiany nigdy nie jest za późno. I proszę...
... ciasteczka wylądowały śniadaniowo...
... oto całość mojego zdrowego śniadania dla dobrej i smacznej przyszłości...
... oto całość mojego zdrowego śniadania dla dobrej i smacznej przyszłości...
Smakowicie wygląda i takoż smakuje. Spróbujcie, zachęcam z całego serca! 💖
Komentarze
Prześlij komentarz
Witaj, będzie mi bardzo miło, jeśli zostawisz krótki komentarz. Odpowiem na każde pytanie, choć może będę musiała w różnych źródłach poszukać rzeczowej odpowiedzi :-)