Przejdź do głównej zawartości

Onigiri jaglane czyli kulki w japońskim stylu na każdą okazję

Japońska kuchnia jest inspiracją chyba dla całego kulinarnego swiata. Prostota, elegancja, ponadczasowość, wyrafinowane smaki, kontemplacja posiłku... Klimat jedzenia chyba nigdzie indziej nie spotykany. Imponujący ascetyzm, który wcale nie jest ascetyzmem jakościowym. Raczej najwyższa półka smakowitości i głębi. Już od namłodszych lat uczeni uważności i odpowiedzialności, wdrażani w samodyscyplinę, która przynosi rezultaty przez całe życie. W szkołach prowadzone są programy wspólnych posiłków. Dzieci stosownie do swego wieku są angażowane w ich dystrybucję i sprzątanie (najmłodsi), transport, dystrybucję i sprzątanie (średniacy), część przygotowań, transport, dystrybucję i sprzątanie (najstarsi). Wszyscy odziani w fartuchy, czapki i... maseczki.... Najbardziej podoba mi się sprzątanie... nie dlatego, że w ogle sprzątają, albo jest jakiś specjalny dryl w tym kierunku. Nic z tych rzeczy. Dzieci składają naczynia, segregują resztki, pakują na wózki, przecierają (do czysta! nie tylko z grubsza!!!) stoliki, zamiatają, myją podłogę, płuczą i segregują ściereczki, stoliki i krzesła ustawiają na miejscach. Ufff... Od najmłodzych lat. Robia to wszyscy bez wyjątku. I HIT - porcje są bardzo umiarkowanej wielkości, różnorodne, niezbyt mocno przyprawione, bez zbędnych ozdób, niezwykle smaczne (!) i każde dziecko ma swój kubeczek ze szczoteczką do zębów, który stawia na tacce razem z pojemnikami z posiłkiem!!! Szorowanie zębów jest przy stoliczkach... Wszystko takie oczywiste. Ale chyba najtrudniej wytrwac w robieniu rzeczy oczywistych właśnie, prawda? Oczywiście, że trzeba posprzątać... później... Oczywiście, że złożę łóżko... jutro... Oczywiście, że Cię kocham... oddaj, to mój kubek... Oczywiście, że jesteś dla mnie najważniejszy/a... nie przeszkadzaj... Znacie? To... nie słuchajcie... Nigdy więcej. Niech rzeczy pilne będą na drugim miejscu, by na pierwszym były najważniejsze. 
Zapraszam na kulki w japońskim stylu. Nieśpieszne, piękne, ciekawe, bardzo odżywcze i zdrowe jednocześnie. Polska kasza jaglana, marchewka, jogurt, albo egzotyczne tofu i wodorosty nori. 


ONIGIRI Z KASZY JAGLANEJ

100 g ugotowanej kaszy jaglanej
1 spora łyżka gęstego jogurtu roślinnego o neutralnym smaku (dałam sojowy sojade)
½ łyżki soku z cytryny
½ arkusza nori do sushi
1 łyżka drobno startego tofu wędzonego
malutki kawałek świeżego chili

Kaszę zalać sokiem z cytryny, wymieszać bardzo dokładnie.
Dodać jogurt, wymieszać, odstawić na 15 minut.
Nori pociąć nożyczkami na paski wg wygnieciowych linii na arkuszu (ok. 2 cm),
odłożyć 2 z nich a resztę pociąć w poprzek pasów na cieniutkie paseczki.
Każdy z dwóch odłożonych pasków przekroić w poprzek na trzy części.
Chili bardzo drobno posiekać.
Kaszę wymieszać z wiórkami tofu, malutkimi paseczkami nori oraz chili i formować z masy kulki.
Kulki obłożyć pozostałymi pasami nori obklejając z jednej strony, by nadać głębszy aromat.
Smacznego.

100 g zawiera:
104 kcal
1.5 g tłuszczu
19 g węglowodanów
4.7 g białka

obliczone za pomocą aplikacji vitascale


Taki zestaw smakowy to mój ulubiony zestaw. Jednak po piętach (hmmm... ciekawe, gdzie smak kulek ma pięty... 😂😂😂) depczą natarczywie zdecydowanie bardziej słowiańskie smaki. Onigiri z marchewką marynowaną w jogurcie z czoskiem. Znacie już samą marynowana marchewkę. Na blogu jest pod nazwą Raw marchewka nie jak łosoś... klik. taką właśnie wykorzystałam do nafaszerowania masy kaszowo-jogurtowej. Trzeba uważać i robić to z wyczuciem, żeby nie zmiażdżyc kaszy, ale i ją związać ze sobą. Wiecie sami, że miłość wiąże wszystkie elementy najsolidniej, więc używajmy miłości do wypęku. Niech siła grzecznie siedzi na zydelku czekając na swoją kolej. Np. przy krojeniu dyni. Będzie wtedy niezastąpiona. Cóż, czasem ludzka miłość nie wystarcza...


ONIGIRI Z MARCHEWKĄ MARYNOWANĄ W JOGURCIE Z CZOSNKIEM

100 g ugotowanej kaszy jaglanej
1 spora łyżka gęstego jogurtu roślinnego (dałam sojowy sojade)
½ łyżki soku z cytryny
½ łyżeczki sosu sojowego Tamari
kilka łyżek marynowanej marchewki z tego przepisu
(lepiej jedynie marchewkę drobniej pokroić, by można nabierać mniejsze porcje do faszerowania)

Kaszę zalać sokiem z cytryny, wymieszać bardzo dokładnie.
Dodać jogurt, wymieszać, odstawić na 15 minut.
Jeśli wcześniej zamarynowaliście mrchewkę w większych kawałkach, terz dobrze jest ją nieco posiekać.
Z masy jaglanej nabierać po jednej czubatej łyżce, delikatnie uformować kulkę, zrobić wgłębienie na farsz.
Nabrać odrobinę farszu marchewkowego, upchnąć wewnątrz wgłębienia i boczne ścianki wepchnąć tak, by zasklepić kulkę.
Odstawić do przegryzienia się smaków, najlepiej na kilka godzin do lodówki.

Przepraszam diabetyków. Ta wersja jest niepoliczona, bo nie wiem, ile wepchniecie marchewki...


Mnie najbardziej smakuje samo lub z listkiem sałaty rzymskiej. Mojej córce ze świeżym ogórkiem. Mojemu synowi... wcale nie smakuje... Czasem mamy bardzo rozbieżne upodobania. Dzięki temu nie wyjadamy sobie z talerzy... Z zewnątrz wygladamy na bardzo kulturalnych ludzi. Na szczęście nie jest to cała nasza kultura 😉.... w komentarzach można protestować smiało i bez obaw. Puszczam  jewszystkie, poza reklamami handlowymi.

Komentarze

ulubione posty czytelników

Naturalny chleb z samej komosy ryżowej

Ponad dwa lata temu  w blogosferze dostrzegłam interesujący pomysł przygotowania chleba z samej kaszy gryczanej. Brzmiało absurdalnie, ale opis + zdjęcia wyglądały przekonująco. Jednak brak wyraźnej potrzeby pieczywa bezglutenowego i umiłowanie żytniego na zakwasie spowodował spostponowanie zainteresowania. Przyznam też, że biała kasza gryczana (niepalona) nie należała do moich ulubionych... Paloną z przyrumienioną cebulką i kubkiem naturalnego jogurtu roślinnego do dziś jadam z sentymentem wspominając stare dobre czasy . Nadszedł jednak czas rozstania się z glutenem i zaczęły się eksperymenty z pieczywem bezglutenowym. Poszedł w ruch zakwas gryczany na wodzie z kiszonek (zrobiony najpierw na potrzeby działu zdrowia KADS  klik , dokładnie opisany później tutaj  klik ), zaplątał się też chlebuś na drożdżach ( klik ) aż doszedł i wspomniany z samej kaszy niepalonej ( klik ). Chyba najprzyjemniejszy w przygotowaniu i jeden ze smaczniejszych, jakie jadam. Ale jakoś nie potrafię pozostać p

Chleb z soczewicą o chrupiącej skórce beglutenowy

Nie samym chlebem człowiek żyje. .. czyli chleb też potrzebny, tak? Tak. Przynajmniej mnie. Francuzi konczą posiłki kawałkiem sera a ja kawałkiem chleba. Koniecznie ze skórką. Najlepiej samą skórką. Rodzinka nie raz się o tym przekonała, gdy zastawała w koszyczku na pieczywo dziwnie wygladającą kostkę miękiszu zupełnie pozbawioną skórki. Wybaczają, bo też i ja jestem w rodzince największym amatorem chlebowych skórek. Chleby zaczęłam piec ponad 20 lat temu i nie przestałam do dziś. Zmieniały się rodzaje używanych ziaren. Modyfikacjom poddały się techniki. Odkryłam różnorodne naczynia do wypieku. Kilka razy piekłam nawet w... doniczkach. Kupiłam specjalnie nieduże, gładkie, o kształcie umożliwiającym wygodne wysunięcie pieczywa po pieczeniu. Moimi ulubionymi zostały żeliwne garnki i stalowe, emaliowane formy odporne na temperaturę do 600 ⁰C. Ze wskazaniem jednak na garnki. W nich chleby pięknie rosną, mają chrupiącą skórkę, miękki miękisz i dłużej utrzymują świeżość. No i nie trzeba pra

Tortilla z komosy czyli ziarno w roli głównej

Ziarno w roli głównej . Kiedyś podstawa menu. W postaci placków, klusek, kasz, mamałygi w przeróznych wersjach. U nas niegdyś był to podpłomyk z żyta, gryki, potem orkiszu. No tak kieeeeedyś. Teraz wszędzie króluje pszenica. W piekarniach podpłomyki pszenne, bułki pszenne (czasem z dodatkiem żyta), pierogi pszenne (bywają ostatnio gryczane czyli z dodatkiem kilkuprocentowym gryki...), naleśniki pszenne. Ba! Tortille (klasycznie z kukurydzy) też pszenne. Lavasze pszenne. Ciabatty pszenne. Wszędzie pszenica. Zdominowała każdy talerz i każdą (prawie) potrawę. Im więcej jej spotykam, tym wiekszą mam ochotę, by pokazywać alternatywy dla pszenicy. Przecież taka wszechobecność jednego ziarna odbiera radość smakowania różnorodności. Ze zdrowotnego punktu widzenia też nieciekawie. Żaden organizm nie wytrzyma tak jednostronnej diety. Nietolerancje pokarmowe czekają u progu. Jeśli też widząc tą monotonię, macie ochotę na większą rozmaitość, polecam spróbować tortilli z komosy. Wiem, ziarno nie n

Bułeczki jaglane drożdżowe żółciutkie...!

Przeczytałam ofertę piekarni bezglutenowej: jaglane bułeczki wytrawne w smaku. Wystarczyło... To można z samej mąki jaglanej bułeczki drożdżowe zrobić? Trzymają kształt??? Musiałam spróbować! Spróbowałam. Wsiąkłam. Ugotowana jestem na mięciutko tak, jak bułeczki upiekły się na żółciutko ;-) Fenomenalne... Z pozoru wyglądają topornie, ale po przekrojeniu objawia się ich niesamowity kolor i cudowna miękkość... Smak delikatny, pasujący do słodkich mazidełek, ostrych sosów (nasączają się rewelacyjnie) i wytrawnych past, pasztetów. Najlepsze są w kilka godzin po upieczeniu. Na drugi dzień nieco twardsze z zewnątrz, na trzeci...cóż, lepiej już po jednej dobie przechowywać je w lodówce. Zniknie chrupiąca chrupkość, ale pozostanie miękkość. Niemniej, robię po kilkanaście małych i wystarcza na dwa dni. Są one jak wszystkie szybkie wypieki:  szybko się przygotowuje, więc szybko trzeba zjeść ;-) Jeśli jednak coś Wam zostanie, nie martwcie się. Niedługo wrzucę przepis na najsmaczniejszy śliwkowy d

Jak obniżyć indeks glikemiczny... zdrowo...

Uwaga, dzisiaj będzie sporo do czytania. Temat niezwykle interesujący w kontekście zalewu propagowanymi dietami w stylu keto, posądzającymi węglowodany o wszystko, co najgorsze. A to przecież o IG idzie ... Mam nadzieję, że i do celu dojdzie ... my. .. Myślałam o podzieleniu tego posta na kilka części, ale chyba wygodniej będzie podać wszystko w jednym miejscu, żeby nie trzeba było później skakać po kilku postach, żeby zminimalizować ryzyko wszamania niekorzystnych zestawień kulinarnych. Jest tych informacji trochę, bo temat mi baaaardzo bliski, przetrawiony/przyswojony/sprawdzany przez ostatnie 10 lat z organicznej potrzeby własnej. Czyli jak zawsze: piszę to, co przeżyłam i sprawdziłam na sobie i bliskich :-D To startujemy: Dieta Low GI czyli o niskim indeksie glikemicznym ,   stała się popularna kilka lat temu. Ostatnio nieco mniej się o niej mówi. Hm, wśród ludzi chyba nic nie trwa wiecznie. Dotyczy to również modnych diet ;-) Jednak wpływ indeksu glikemicznego spożywanych