Przejdź do głównej zawartości

Prosta pieczeń z soczewicy i selera

W szkole podstawowej byłam dobra w streszczeniach. Po zadaniu wypracowania do napisania zazwyczaj interesowała mnie odpowiedź na pytanie: Jak długie ma być? Nauczyciele zazwyczaj odpowiadali: Nie dłuższe niż... Nie rozpisujcie się za bardzo. Trzymajcie się tematu i piszcie konkretnie. Dopytałabym zazwyczaj: A najkrótsze jakie może być? Dopytałabym, ale zazwyczaj nie miałam tyle odwagi, by się odezwać, więc skrobałam swoje teksty najbarwniej, jak potrafiłam. Następnego dnia i tak się okazywało, że moje wypracowanie było najkrótsze... Nie miałam pojęcia, co inni mogli napisać na całych dwóch stronach kartki z zeszytu?????????? Gdy mi udało się w ogóle przebrnąć na drugą stronę, byłam z siebie bardzo, bardzo zadowolona. W szkole średniej już moje wypracowania zajmowały kilka stron i do matury byłam gotowa, by napisać oczekiwaną ilość wersów. Ufff... Chyba poleciałam w tej dziedzinie za daleko, bo choć wypowiedzi nadal mam oszczędne, to już listy składników potraw dłuższe niż przeciętne. Czas zastopować? Chyba tak. Zanim osiągnę poziom never ending recipe.
Bardzo więc przypadła mi do gustu filozofia kulinarna syna: im mniej składników, tym lepiej. Coraz rzadziej już mnożę używane produkty, coraz częściej manipuluję tylko podstawowymi, aż uzyskam smak, który mi odpowiada. Wbrew pozorom nie jest nudniej. Jest ciekawiej. A krótsza lista zakupów i mniejsza ilość naczyń do mycia też nie są bez znaczenia. No i szybkość przygotowania. Ta pieczeń idealnie wpasowuje się w minimalistyczną wersję. Szybka, łatwa, z podstawowych składników dostępnych dla każdego. Przyprawa do wyboru, byle aromatyczna.
EDIT: Jak podać? Smakosze polecają z sosem czosnkowym. Ja podaję z soczystą, mega obfitą sałatką. Moja córka wrzuca kawałki do gęstej zupy. Mąż kroi na kanapkę z rozsmarowanym awokado i dokłada pomidory. Hmmm... W sumie wychodzi na to samo...? 😏


PIECZEŃ Z SOCZEWICY I SELERA
naczynie 30 x 10 cm z pokrywą lub dodatkowo kawałek folii aluminiowej do przykrycia

2 szklanki  ugotowanej zielonej soczewicy (500g) nieodsączonej
1 średni seler (250g)
1 cebula (70g)
½ szklanki ugotowanej kaszy jaglanej (90g)
2 czubate łyżki suszonych ulubionych aromatycznych ziół (u mnie mieszanka dzikich ziół*)
2 łyżki siemienia lnianego 
2 łyżki sosu sojowego Tamari
2 solidne kromki czerstwego chleba (55g gryczanego)
sól do smaku
pasta z papryki, ajwar lub ketchup do posmarowania wierzchu pieczeni

Seler zetrzeć na tarce o grubych oczkach, cebulę na drobnych.
Chleb pokruszyć.
Len zmielić.
Wszystkie składniki (poza pastą paprykową) dokładnie wymieszać w misce, miętosząc całość.
Spróbować i dosolić w miarę potrzeby. U mnie 1 łyżeczka.**
Naczynie na pieczeń wysmarować olejem kokosowym, przełożyć masę pieczeniową, wyrównać, wierzch posmarować kechupem lub pastą paprykową.
Piec w180 ⁰C 40 minut pod przykryciem, dopiec 15 minut bez pokrywki.
Kroić po lekkim przestudzeniu.


* Kupuję mieszankę ziół pod nazwą "Posypka z dzikich ziół", w której skład wchodzi:
ziele macierzanki, czosnek niedźwiedzi, lebiodka, ziele bluszczyku, korzeń chrzanu, kminek, owoc jałowca, pączki topoli, liść dzikiej miety, kwiat krwawnika, kwiat kocanki.
Jak widać i takjakaś długa lista się przyplątała... na szczęście tylko na opakowaniu mieszanki... Cóż, transformacje jednak bywają czasochłonne...

**Z zasady gotuję wszystkie strączki bez soli, więc dosalam już w potrawie. Jeśli użyjecie soczewicy z puszki czy słoika, trzeba sprawdzić, czy w ogóle potrzebna sól, bo i sos sojowy wnosi swoją słoność.


Soczewica jest absolutnie cudownym pokarmem. Jako strączek ma wysoką zawartość białka, całkiem dobrze przyswajalnego (18g na 100g soczewicy). Wystarczy tylko ¾ szklanki ugotowanej, by zaspokoić zapotrzebowanie organizmu na... kwas foliowy. Taka liściasta ta soczewica ;-) Dla wielu będzie interesującą wiadomością, że w starożytnym Egipcie była powiązana z sacrum i według wierzeń miała potężną moc... utrzymania dusz zmarłych... Jak to miała robić? Niemcy jako bardziej racjonalni widzą w niej jedynie zapewnienie dobrobytu, jeśli poda się ją jako danie noworoczne. Może najedzeni na starcie mają więcej ochoty do pracy?
Najszerzej w swojej kuchni stosują soczewicę mieszkańcy krajów arabskich i Indii. Bez przypisywania jej magicznych mocy. W sumie nic dziwnego, my ziemniakom też magii nie przypisujemy. Już nie przypisujemy. Ale fakt, soczewica smakuje wyśmienicie a gotuje się ją krótko. Szczególnie, jeśli wcześniej ją namoczymy. Wystarczy godzina. Namoczenie też powoduje większą przyswajalność całego zawartego w niej dobra. Dla wielu interesującą wiadomością będzie, że soczewica obniża poziom lipidów we krwi i reguluje poposiłkową glikemię. Nawet przy posiłkach o wyższych indeksach glikemicznych. Ten wpływ obejmuje nawet następny posiłek! No, takiej mocy to nic nie ma poza strączkami. Funkcjonalne i piękne.




Komentarze

ulubione posty czytelników

Chleb z soczewicą o chrupiącej skórce beglutenowy

Nie samym chlebem człowiek żyje. .. czyli chleb też potrzebny, tak? Tak. Przynajmniej mnie. Francuzi konczą posiłki kawałkiem sera a ja kawałkiem chleba. Koniecznie ze skórką. Najlepiej samą skórką. Rodzinka nie raz się o tym przekonała, gdy zastawała w koszyczku na pieczywo dziwnie wygladającą kostkę miękiszu zupełnie pozbawioną skórki. Wybaczają, bo też i ja jestem w rodzince największym amatorem chlebowych skórek. Chleby zaczęłam piec ponad 20 lat temu i nie przestałam do dziś. Zmieniały się rodzaje używanych ziaren. Modyfikacjom poddały się techniki. Odkryłam różnorodne naczynia do wypieku. Kilka razy piekłam nawet w... doniczkach. Kupiłam specjalnie nieduże, gładkie, o kształcie umożliwiającym wygodne wysunięcie pieczywa po pieczeniu. Moimi ulubionymi zostały żeliwne garnki i stalowe, emaliowane formy odporne na temperaturę do 600 ⁰C. Ze wskazaniem jednak na garnki. W nich chleby pięknie rosną, mają chrupiącą skórkę, miękki miękisz i dłużej utrzymują świeżość. No i nie trzeba pra

Naturalny chleb z samej komosy ryżowej

Ponad dwa lata temu  w blogosferze dostrzegłam interesujący pomysł przygotowania chleba z samej kaszy gryczanej. Brzmiało absurdalnie, ale opis + zdjęcia wyglądały przekonująco. Jednak brak wyraźnej potrzeby pieczywa bezglutenowego i umiłowanie żytniego na zakwasie spowodował spostponowanie zainteresowania. Przyznam też, że biała kasza gryczana (niepalona) nie należała do moich ulubionych... Paloną z przyrumienioną cebulką i kubkiem naturalnego jogurtu roślinnego do dziś jadam z sentymentem wspominając stare dobre czasy . Nadszedł jednak czas rozstania się z glutenem i zaczęły się eksperymenty z pieczywem bezglutenowym. Poszedł w ruch zakwas gryczany na wodzie z kiszonek (zrobiony najpierw na potrzeby działu zdrowia KADS  klik , dokładnie opisany później tutaj  klik ), zaplątał się też chlebuś na drożdżach ( klik ) aż doszedł i wspomniany z samej kaszy niepalonej ( klik ). Chyba najprzyjemniejszy w przygotowaniu i jeden ze smaczniejszych, jakie jadam. Ale jakoś nie potrafię pozostać p

Tortilla z komosy czyli ziarno w roli głównej

Ziarno w roli głównej . Kiedyś podstawa menu. W postaci placków, klusek, kasz, mamałygi w przeróznych wersjach. U nas niegdyś był to podpłomyk z żyta, gryki, potem orkiszu. No tak kieeeeedyś. Teraz wszędzie króluje pszenica. W piekarniach podpłomyki pszenne, bułki pszenne (czasem z dodatkiem żyta), pierogi pszenne (bywają ostatnio gryczane czyli z dodatkiem kilkuprocentowym gryki...), naleśniki pszenne. Ba! Tortille (klasycznie z kukurydzy) też pszenne. Lavasze pszenne. Ciabatty pszenne. Wszędzie pszenica. Zdominowała każdy talerz i każdą (prawie) potrawę. Im więcej jej spotykam, tym wiekszą mam ochotę, by pokazywać alternatywy dla pszenicy. Przecież taka wszechobecność jednego ziarna odbiera radość smakowania różnorodności. Ze zdrowotnego punktu widzenia też nieciekawie. Żaden organizm nie wytrzyma tak jednostronnej diety. Nietolerancje pokarmowe czekają u progu. Jeśli też widząc tą monotonię, macie ochotę na większą rozmaitość, polecam spróbować tortilli z komosy. Wiem, ziarno nie n

Bułeczki jaglane drożdżowe żółciutkie...!

Przeczytałam ofertę piekarni bezglutenowej: jaglane bułeczki wytrawne w smaku. Wystarczyło... To można z samej mąki jaglanej bułeczki drożdżowe zrobić? Trzymają kształt??? Musiałam spróbować! Spróbowałam. Wsiąkłam. Ugotowana jestem na mięciutko tak, jak bułeczki upiekły się na żółciutko ;-) Fenomenalne... Z pozoru wyglądają topornie, ale po przekrojeniu objawia się ich niesamowity kolor i cudowna miękkość... Smak delikatny, pasujący do słodkich mazidełek, ostrych sosów (nasączają się rewelacyjnie) i wytrawnych past, pasztetów. Najlepsze są w kilka godzin po upieczeniu. Na drugi dzień nieco twardsze z zewnątrz, na trzeci...cóż, lepiej już po jednej dobie przechowywać je w lodówce. Zniknie chrupiąca chrupkość, ale pozostanie miękkość. Niemniej, robię po kilkanaście małych i wystarcza na dwa dni. Są one jak wszystkie szybkie wypieki:  szybko się przygotowuje, więc szybko trzeba zjeść ;-) Jeśli jednak coś Wam zostanie, nie martwcie się. Niedługo wrzucę przepis na najsmaczniejszy śliwkowy d

Chleb bezglutenowy z jaglanki

Mąki jaglanej nie kupuję. Wolę zmielić sama kaszę jaglaną. Wiem, co wrzucam do młynka i wiem, z czego chleb czy inne cudeńka piekę. To zresztą dotyczy wielu produktów. Jednak w przypadku kaszy jaglanej chodzi o coś więcej.  Otóż kasza jaglana, choć fenomenalnie zdrowa, ma swój ukryty feler (któż go nie ma???) - jest nim stosunkowo niewielka zawartość błonnika i związany z tym faktem dość wysoki indeks glikemiczny. Nie jestem pewna dlaczego, ale "sklepowe" mąki mają błonnika jeszcze mniej, więc ich indeks rośnie dodatkowo... Mąka zmielona zaś w domu nie jest ograbiona z żadnego składnika właściwego kaszy, stąd wyższy Ig wynika jedynie ze stopnia rozdrobnienia.. Sama jaglanka zawiera również pewną ilość tłuszczów. Zdrowych, ale... jak to tłuszcze: jełczejących w czasie przechowywania. W kaszy zmielonej jełczeją szybciej, więc producenci albo tłuszcz starają się usunąć dla przedłużenia terminu ważności, bądź... kupujemy gorzką mąkę... Namawiam więc do wykorzystania blenderów i