Przejdź do głównej zawartości

Chlebek z resztek po tofu czyli POTOFU ;-)

Zawsze, zawsze w kuchni powstają resztki. Różorakie. Niektóre nadają się tylko na kompost, jak niejadalne części roślin (zdrewniałe łodygi, twarde pestki daktyli - ileż można mieć palm w domu???...), niektóre świetnie nadają się do przygotowania suszu na jesienne herbatki (nielubiane skórki owoców, nadwyżki ziół) a niektóre jako składniki nowych dań. Najciekawszymi jednak, bo najbardziej użytecznymi są resztki po przygotowaniu domowego mleka roślinnego (tak wiem, przepisy unijne, gruczoły, ssaki...). A ponieważ domowe mleka roślinne (uwaga, często powtarzając tworzymy nowe znaczenia słów, więc będę powtarzać ;-)) są zdecydowanie smaczniejsze, zdrowsze i... tańsze od produkowanych przemysłowo, uwielbiam je przygotowywać sama. Potem z nich powstają domowe serki roślinne, jogurty, zakwasy i dzieje się cała ta kuchenna "magia" ;-)
Oczywiście miksuje się wówczas ziarna/pestki/orzechy z wodą i odcedza. Dostajemy smakowity płyn w dzbanku (tj. mleko) i sypkie (no, nieco ciaplate zazwyczaj, chyba, że ktoś ma power w dłoni i hardiness w ściereczce) wiórki na sitku. Owe wiórki są doskonałe do kuchennej utylizacji w nowych potrawach. Składają się bowiem głównie z błonnika, niewielkiej ilości tłuszczu, mają nieco minerałów i witamin, ale (wiadomość cenna dla diabetyków!) mają bardzo niski indeks glikemiczny i delikatny posmak wyjściowego składnika czyli ziaren/pestek/orzechów (to jest cenna wiadomość już dla każdego ;-)). Pasują do różnych wypieków, potraw w stylu raw jako wypełniacz. Lubię je mieszać, dodać jakiś wiodący smak i podpiec jako cienki placek, który potem kroję na kromeczki. Tym razem wyszedł bardzo smaczny chlebek z resztek po tofu z ciecierzycy i po mleku owsianym.


POTOFU czyli chlebek z resztek

resztki po odciśnięciu mleka z ciecierzycy wg proporcji stąd
resztki po odciśnięciu mleka owsianego (z 1 szklanki płatków)
1 duża marchewka (130 g)
15 brukselek (200 g)
gruby plaster cytryny (20 g)
kawałek selera (80 g)
1½ łyżki siemienia lnianego złotego (dla koloru)
1 czerwona cebula
1 łyżka sosu sojowego Tamari
1 łyżeczka czarnuszki
¾ łyżeczki soli
ewentualnie: olej do wysmarowania blachy

Marchewkę i seler grubo pokroić, cebulę w piórka, brukselkę w ćwiartki, siemię zmielić.
W malakserze w ostrzem "S" zmiksować marchewkę, seler i brukselkę na bardzo drobne cząstki.
Dodać przyprawy, zmiksować ponownie.
Dodać zmielone siemię i zmiksować do wymieszania.
Dodać resztę składników i wymieszać już łyżką.
Na blasze wyłożonej papierem do pieczenia lub wysmarowanej olejem wyłożyć masę i rozsmarować na grubość 5 - 7 mm wygładzając brzegi.
Piec 40 minut w temperaturze 180⁰C.


Potofu podaję jako przystawkę z surowymi warzywami i jakimś smarowidłem (np. serek chrzanowy klik), a na śniadanie cudownie smakuje z guacamole czyli awokado zgniecionym z cytryną, solą, pieprzem, drobno posiekaną cebulką i pomidorkiem. Omnomnom...

Testowo trzymałam w lodówce dwa tygodnie i... zjem jutro na śniadanie z guacamole :-D 

Komentarze

ulubione posty czytelników

Naturalny chleb z samej komosy ryżowej

Ponad dwa lata temu  w blogosferze dostrzegłam interesujący pomysł przygotowania chleba z samej kaszy gryczanej. Brzmiało absurdalnie, ale opis + zdjęcia wyglądały przekonująco. Jednak brak wyraźnej potrzeby pieczywa bezglutenowego i umiłowanie żytniego na zakwasie spowodował spostponowanie zainteresowania. Przyznam też, że biała kasza gryczana (niepalona) nie należała do moich ulubionych... Paloną z przyrumienioną cebulką i kubkiem naturalnego jogurtu roślinnego do dziś jadam z sentymentem wspominając stare dobre czasy . Nadszedł jednak czas rozstania się z glutenem i zaczęły się eksperymenty z pieczywem bezglutenowym. Poszedł w ruch zakwas gryczany na wodzie z kiszonek (zrobiony najpierw na potrzeby działu zdrowia KADS  klik , dokładnie opisany później tutaj  klik ), zaplątał się też chlebuś na drożdżach ( klik ) aż doszedł i wspomniany z samej kaszy niepalonej ( klik ). Chyba najprzyjemniejszy w przygotowaniu i jeden ze smaczniejszych, jakie jadam. Ale jakoś nie potrafię pozostać p

Ulubione śniadanie i o toksyczności siemienia lnianego słów kilka

Dobre śniadanie to podstawa. Moje musi być zdrowe, kolorowe i... smaczne. Rankiem z przyjemnością wstaję, gdy czeka na mnie ulubiona nocna owsianka. Mam swoje ulubione kompozycje smakowe, ale lubię tez nowości. Korzystam z nietypowych owoców, nasion, płatków, żeby urozmaicić codzienne menu. Lubię też poznawać nowości. Jednak nie całkiem jak leci... Wybieram sobie uważnie, z namaszczeniem. Lubię celebrować swoje odkrycia i z pełną "kolumbowską" świadomością rozsmakowywać się, odszukiwać znajome i zupełnie nowe akcenty. Przyjemność jedzenia w pełnym tego słowa znaczeniu. Nie sposób oprzeć się uczuciu cudownej wdzięczności za takie bogactwo. Tej śnieżnej wiosny spotkałam się z tamarillo. Egzotyczny owoc bardziej przypominający pomidora niż śliwkę, choć z zewnątrz wygląda jak śliwka właśnie. Rok temu już go próbowałam. Na kromce chleba. Jednak tym wyglądał, jakby chciał zanurkować w ... owsiance. Przystałam na ten kaprys, owoc kupiłam (przy okazji walcząc zawzięcie z kasjerką o

Bułeczki jaglane drożdżowe żółciutkie...!

Przeczytałam ofertę piekarni bezglutenowej: jaglane bułeczki wytrawne w smaku. Wystarczyło... To można z samej mąki jaglanej bułeczki drożdżowe zrobić? Trzymają kształt??? Musiałam spróbować! Spróbowałam. Wsiąkłam. Ugotowana jestem na mięciutko tak, jak bułeczki upiekły się na żółciutko ;-) Fenomenalne... Z pozoru wyglądają topornie, ale po przekrojeniu objawia się ich niesamowity kolor i cudowna miękkość... Smak delikatny, pasujący do słodkich mazidełek, ostrych sosów (nasączają się rewelacyjnie) i wytrawnych past, pasztetów. Najlepsze są w kilka godzin po upieczeniu. Na drugi dzień nieco twardsze z zewnątrz, na trzeci...cóż, lepiej już po jednej dobie przechowywać je w lodówce. Zniknie chrupiąca chrupkość, ale pozostanie miękkość. Niemniej, robię po kilkanaście małych i wystarcza na dwa dni. Są one jak wszystkie szybkie wypieki:  szybko się przygotowuje, więc szybko trzeba zjeść ;-) Jeśli jednak coś Wam zostanie, nie martwcie się. Niedługo wrzucę przepis na najsmaczniejszy śliwkowy d

Jak obniżyć indeks glikemiczny... zdrowo...

Uwaga, dzisiaj będzie sporo do czytania. Temat niezwykle interesujący w kontekście zalewu propagowanymi dietami w stylu keto, posądzającymi węglowodany o wszystko, co najgorsze. A to przecież o IG idzie ... Mam nadzieję, że i do celu dojdzie ... my. .. Myślałam o podzieleniu tego posta na kilka części, ale chyba wygodniej będzie podać wszystko w jednym miejscu, żeby nie trzeba było później skakać po kilku postach, żeby zminimalizować ryzyko wszamania niekorzystnych zestawień kulinarnych. Jest tych informacji trochę, bo temat mi baaaardzo bliski, przetrawiony/przyswojony/sprawdzany przez ostatnie 10 lat z organicznej potrzeby własnej. Czyli jak zawsze: piszę to, co przeżyłam i sprawdziłam na sobie i bliskich :-D To startujemy: Dieta Low GI czyli o niskim indeksie glikemicznym ,   stała się popularna kilka lat temu. Ostatnio nieco mniej się o niej mówi. Hm, wśród ludzi chyba nic nie trwa wiecznie. Dotyczy to również modnych diet ;-) Jednak wpływ indeksu glikemicznego spożywanych

Chleb łubinowy z makiem

Pasja chlebowo - piekarnicza trwa. Przynajmniej u mnie. Wiecie, jak to jest. Człek się dorwie do fajnej receptury, kubki smakowe podrygują w oczekiwaniu na nowości, więc kombinuje, próbuje, eksperymentuje a tyle radochy ta pasja przynosi! Druga rzecz to zakwasowe odpady ... Rosnący zakwas wymaga dokarmiania. Najlepiej w stosunku 1:1:1 zakwas działający : woda : mąka. Dokarmiam go raz lub dwa razy dziennie, zależnie od temperatury. Teraz prosta matematyka: dzień 1. mam 50 g zakwasu i dokarmiam 50 g wody i 50 g mąki, otrzymuję 150 g; dzień 2. mam 150 g zakwasu, dokarmiam 150 g wody, 150 g mąki, otrzymuję 450 g; dzień 3. mam 450 g zakwasu, dokarmiam... i otrzymuję 1350 g!!! Po co mi półtora litra zakwasu? Na wypiek 4 kilowego bochenka???? Do piekarnika może by nawet wlazł, ale kiedy byśmy go przejedli? I tak co 3 dni??????  Gołym okiem widać, że ani chybi trzeba co dwa, ostatecznie trzy dni, odrzucać pewne ilości bąbelkujacego cuda zostawiając sensowną ilość 50 g zakwasu do podhodowania.