Przejdź do głównej zawartości

Birmańskie tofu czyli z ciecierzycy

Oglądaliście kiedyś filmiki z produkcji birmańskiego tofu? Myślałam, że jedyne tofu jest z soi a tu proszę... w innych zakątkach świata jest z ciecierzycy i nikt się temu nie dziwi... poza turystami... Dziwią się, ale z zaciekawieniem. Czy przychodzi turystom do głowy krytykowanie istniejącego lokalnie nazewnictwa? Nie. U siebie natomiast niektórych zraża nazywanie... no właśnie... kotletami wegekotletów. Bo niby tylko mięsne mogą być... Skąd więc taka popularność wegekotletów, wegeburgerów, wegesznycli, wegeparówek? Przyglądając się bliżej etymologii słowa "hamburger" okazuje się, że nie pochodzi ono od Ham (szynki czyli mięsa) ale miasta Hamburga, skąd innowacyjny kucharz przywlókł pomysł na bułę z kotletem do USA. Znaleźli się więc i tacy, których oburza pojawienie się cheeseburgerów i vegeburgerów albo po prostu burgerów. Bo przepis niby zdeprecjonowany brakiem mięsa a słowo zmasakrowane niewłaściwym zastosowaniem... Zapominamy przy tym, że język nie jest raz na zawsze wypracowanym dziełem językodawczej komisji pełnej autorytetów. To żywy twór, który tworzymy my wszyscy - ludzie komunikujący się z jego pomocą. Komisja autorytetów ustala tylko, czy dane zasady pojawiają się na tyle często i w odpowiednim kontekście, by uznać je za już funkcjonującą normę w języku. Taka weryfikacja funkcjonalności. Tak więc birmańskie tofu jest uzasadnione wielowiekową tradycją. Jest również pięknym dodatkiem do sałatek i kanapek pyszniącym się właśnie na półce mojej lodówki. Konsumuję po plasterku wraz z córcią, bo nam akurat bardzo smakuje. Męska część rodziny woli smaki intensywne i... zrobię kiedyś tak dużo tofu, by dotrwało końca czasu marynowania...

Bazowe tofu zrobiłam dokładnie tak, jak Ryoya Takashima z kanału Peaceful cuisine, co można technicznie pooglądać (klik), jednak przyprawy dodałam według naszych smaków. Ostatni eksperyment jest z proszkiem umami od erVegan (zmiksowane na proszek suszone grzyby shitake i glony kombu) zamiast soli. Wyszło doskonałe, mięciutkie, o delikatnym smaku, świetnie chłonie smaki i aromaty (jak jego sojowy bliźniak). Wyśmienite z sosem sojowym Tamari, ale i syropem klonowym i prażonymi orzechami włoskimi...


BIRMAŃSKIE TOFU Z CIECIERZYCY

200 g suchej ciecierzycy
woda do namoczenia
500 ml wody do miksowania
spora szczypta soli (użyłam sporej szczypty mielonych suszonych grzybów shitake i wodorostów kombu, żeby wspomóc jelita przy trawieniu cieciorki ;-))

Ciecierzycę namoczyć przez noc (znaczy min. 10 godzin).
Odcedzić, zalać 500 ml wody i zblendować na "mleko".
Odcisnąć uzyskany gęsty płyn przez woreczek do mleka roślinnego lub zwyczajnie przez gęsto tkaną ściereczkę.*
Odcedzone "mleko" wymieszać z solą i powoli doprowadzić do wrzenia stale i intensywnie mieszając np. silikonową szpatułką (nie pochlapać się, proszę...).** 
Pozwolić mu pobulgotać (nadal mieszając) 2 - 3 minuty i przelać do foremek.
Wygładzić wierzch i odstawić do wystygnięcia. 
Doskonałe na świeżo z sosem Tamari lub melasą karobową posypane prażonymi orzechami włoskimi. Pycha!
Chłodne można już przykryć folią i odstawić do lodówki. Tak jak tofu sojowe, nabiera charakteru dodatków bądź marynaty. Można więc smak dostosowywać do potrzeb chwili.


* Suche resztki można wykorzystać do kotletów, pasztetów, pieczywa, ciast jako zagęstnik, bowiem ma cały nieropuszczalny błonnik z ciecierzycy i nieco soli mineralnych, witamin i białka. Większość dobroci została w tofu, które jest niezwykle pożywne i lekkostrawne.

** Na początku nic się nie dzieje, ale gdy zacznie gęstnieć... bo szyyyybko gęstnieje. Mieszać więc należy szybko i dokładnie. Ryoya na filmiku robi to perfekcyjnie! Uwaga! Pocieszam: trwa to naprawdę jedynie kilka minut a garnek myje się bez problemu. Nie to, co po soi.... :-)

Powyżej deserowa wersja z melasą a tutaj przystawkowa wersja z sosem Tamari... Wyglądem nie różnią się prawie wcale, smakiem przeciwności. Jednak oba cudownie lekkie, kremowe i delikatne :-)



Tofu z ciecierzycy można zrobić również z mąki ciecierzycowej. Musi być to jedynie mąka bardzo drobno zmielona (ang. fine). Najpopularniejsza dostępna w polskich marketach jest jednak gruba, co powoduje powstawanie drobin w samym tofu. W sumie nie przeszkadzają za bardzo, ale czuć przez nie bardziej ciecierzycę. Jeśli macie mocny blender (rakieta, znaczy się) można ciasto na tofu miksować nieco dłużej(jednak na średnich obrotach, żeby nie zagrzać! patrz niżej). Jest szansa, że jednak maszyna da radę nieco rozdrobnić tą ziarnistość. Uważajcie tylko, żeby przy okazji nie podgrzać za bardzo, bo zrobią się kluseczki w cieście a tego właśnie chcemy uniknąć na tym etapie... gęstnieć ma dopiero w garnku ;-) I znów pomocniczy filmik. Tym razem naturszczyk (klik).
Ciecierzycowe tofu przechowywane w lodówce z czasem puszcza płyn a samo twardnieje. Zaraz po schłodzeniu jest aksamitne (choć nie z powodu zawartości tłuszczu, bo tego akurat jest mniej niż mało ;-)). Później smak nieco blednie, więc jeśli planujemy podać je następnego dnia lub później, lepiej mocniej doprawić. Można także używać jako dodatek do sałatek. Jak używam go u siebie napiszę w osobnym poście, żeby tego nie przeładować...


BIRMAŃSKIE TOFU Z MĄKI CIECIERZYCOWEJ

½ szklanki mąki z ciecierzycy
¼ łyżeczki soli
⅛ łyżeczki kurkumy
2½ szklanki wody
½ łyżki oliwy z oliwek lub innej

W blenderze zmiksować mąkę, sól, kurkumę i połowę wody.
W garnku zagotować drugą połowę wody, wlać zawartość blendera, zmniejszyć gaz na sredni i energicznie mieszając doprowadzić do wrzenia.
Dodać oliwę.
Gotować 2 - 3 minuty stale mieszając.
Całośc przelać do foremek *, wyrównać powierzchnię, odstawić do wystudzenia pod przykryciem, żeby nie utworzyła się "skórka".


* Foremki można wysmarować olejem kokosowym i obsypać ulubionymi przyprawami (np. przyprawą włoską). Również górną powierzchnię tofu obsypuję, żeby przyprawy przeniknęły w całą objętość tofu. Miłośnikom ostrości proponuję foremkę wysmarować olejem kokosowym, obsypać płatkami chili i konsumować tofu po schłodzeniu w lodówce, gdy przesiąknie smakiem papryczki...

Z mąki ciecierzycowej tofu wychodzi bardziej żółte (nawet, jesli pominiemy dodatek kurkumy). Natomiast z popularnej w sklepach mąki firmy Melvit będzie nieco ziarniste, gdyż to mąka dość gruba.. Żeby zamaskować tą ziarnistość, dodałam w czasie gotowania przecedzonego "mleka" kminek, odrobinę chili i więcej soli. Zadziałało i w zębach ziarenka nie przeszkadzały a smak nie wymagał dodatków w postaci sosów ;-) Takie tofu używa się w kuchni birmańskiej do tradycyjnej surówki z kapusty. Wtedy sie je smaży na głębokim oleju. Moja wersja tej sałatki zadowala się inną obróbką tofu. Wystarcza tłuszcz dodany do samego tofu ;-)


Chyba pokuszę się jeszcze kiedyś o zrobienie wege jaja z żółtym środkiem i białą otoczką... jak tylko dostanę małą jajowatą foremkę... czyli w okolicach marca i świąt... Nie, żebym za nabiałem tęskniła, ale dla zabawy... i chciałabym zobaczyć minę rodziców... na świąteczne spotkanie rodzinne przyniosę ;-)

Komentarze

ulubione posty czytelników

Chleb z soczewicą o chrupiącej skórce beglutenowy

Nie samym chlebem człowiek żyje. .. czyli chleb też potrzebny, tak? Tak. Przynajmniej mnie. Francuzi konczą posiłki kawałkiem sera a ja kawałkiem chleba. Koniecznie ze skórką. Najlepiej samą skórką. Rodzinka nie raz się o tym przekonała, gdy zastawała w koszyczku na pieczywo dziwnie wygladającą kostkę miękiszu zupełnie pozbawioną skórki. Wybaczają, bo też i ja jestem w rodzince największym amatorem chlebowych skórek. Chleby zaczęłam piec ponad 20 lat temu i nie przestałam do dziś. Zmieniały się rodzaje używanych ziaren. Modyfikacjom poddały się techniki. Odkryłam różnorodne naczynia do wypieku. Kilka razy piekłam nawet w... doniczkach. Kupiłam specjalnie nieduże, gładkie, o kształcie umożliwiającym wygodne wysunięcie pieczywa po pieczeniu. Moimi ulubionymi zostały żeliwne garnki i stalowe, emaliowane formy odporne na temperaturę do 600 ⁰C. Ze wskazaniem jednak na garnki. W nich chleby pięknie rosną, mają chrupiącą skórkę, miękki miękisz i dłużej utrzymują świeżość. No i nie trzeba pra

Naturalny chleb z samej komosy ryżowej

Ponad dwa lata temu  w blogosferze dostrzegłam interesujący pomysł przygotowania chleba z samej kaszy gryczanej. Brzmiało absurdalnie, ale opis + zdjęcia wyglądały przekonująco. Jednak brak wyraźnej potrzeby pieczywa bezglutenowego i umiłowanie żytniego na zakwasie spowodował spostponowanie zainteresowania. Przyznam też, że biała kasza gryczana (niepalona) nie należała do moich ulubionych... Paloną z przyrumienioną cebulką i kubkiem naturalnego jogurtu roślinnego do dziś jadam z sentymentem wspominając stare dobre czasy . Nadszedł jednak czas rozstania się z glutenem i zaczęły się eksperymenty z pieczywem bezglutenowym. Poszedł w ruch zakwas gryczany na wodzie z kiszonek (zrobiony najpierw na potrzeby działu zdrowia KADS  klik , dokładnie opisany później tutaj  klik ), zaplątał się też chlebuś na drożdżach ( klik ) aż doszedł i wspomniany z samej kaszy niepalonej ( klik ). Chyba najprzyjemniejszy w przygotowaniu i jeden ze smaczniejszych, jakie jadam. Ale jakoś nie potrafię pozostać p

Tortilla z komosy czyli ziarno w roli głównej

Ziarno w roli głównej . Kiedyś podstawa menu. W postaci placków, klusek, kasz, mamałygi w przeróznych wersjach. U nas niegdyś był to podpłomyk z żyta, gryki, potem orkiszu. No tak kieeeeedyś. Teraz wszędzie króluje pszenica. W piekarniach podpłomyki pszenne, bułki pszenne (czasem z dodatkiem żyta), pierogi pszenne (bywają ostatnio gryczane czyli z dodatkiem kilkuprocentowym gryki...), naleśniki pszenne. Ba! Tortille (klasycznie z kukurydzy) też pszenne. Lavasze pszenne. Ciabatty pszenne. Wszędzie pszenica. Zdominowała każdy talerz i każdą (prawie) potrawę. Im więcej jej spotykam, tym wiekszą mam ochotę, by pokazywać alternatywy dla pszenicy. Przecież taka wszechobecność jednego ziarna odbiera radość smakowania różnorodności. Ze zdrowotnego punktu widzenia też nieciekawie. Żaden organizm nie wytrzyma tak jednostronnej diety. Nietolerancje pokarmowe czekają u progu. Jeśli też widząc tą monotonię, macie ochotę na większą rozmaitość, polecam spróbować tortilli z komosy. Wiem, ziarno nie n

Bułeczki jaglane drożdżowe żółciutkie...!

Przeczytałam ofertę piekarni bezglutenowej: jaglane bułeczki wytrawne w smaku. Wystarczyło... To można z samej mąki jaglanej bułeczki drożdżowe zrobić? Trzymają kształt??? Musiałam spróbować! Spróbowałam. Wsiąkłam. Ugotowana jestem na mięciutko tak, jak bułeczki upiekły się na żółciutko ;-) Fenomenalne... Z pozoru wyglądają topornie, ale po przekrojeniu objawia się ich niesamowity kolor i cudowna miękkość... Smak delikatny, pasujący do słodkich mazidełek, ostrych sosów (nasączają się rewelacyjnie) i wytrawnych past, pasztetów. Najlepsze są w kilka godzin po upieczeniu. Na drugi dzień nieco twardsze z zewnątrz, na trzeci...cóż, lepiej już po jednej dobie przechowywać je w lodówce. Zniknie chrupiąca chrupkość, ale pozostanie miękkość. Niemniej, robię po kilkanaście małych i wystarcza na dwa dni. Są one jak wszystkie szybkie wypieki:  szybko się przygotowuje, więc szybko trzeba zjeść ;-) Jeśli jednak coś Wam zostanie, nie martwcie się. Niedługo wrzucę przepis na najsmaczniejszy śliwkowy d

Chleb bezglutenowy z jaglanki

Mąki jaglanej nie kupuję. Wolę zmielić sama kaszę jaglaną. Wiem, co wrzucam do młynka i wiem, z czego chleb czy inne cudeńka piekę. To zresztą dotyczy wielu produktów. Jednak w przypadku kaszy jaglanej chodzi o coś więcej.  Otóż kasza jaglana, choć fenomenalnie zdrowa, ma swój ukryty feler (któż go nie ma???) - jest nim stosunkowo niewielka zawartość błonnika i związany z tym faktem dość wysoki indeks glikemiczny. Nie jestem pewna dlaczego, ale "sklepowe" mąki mają błonnika jeszcze mniej, więc ich indeks rośnie dodatkowo... Mąka zmielona zaś w domu nie jest ograbiona z żadnego składnika właściwego kaszy, stąd wyższy Ig wynika jedynie ze stopnia rozdrobnienia.. Sama jaglanka zawiera również pewną ilość tłuszczów. Zdrowych, ale... jak to tłuszcze: jełczejących w czasie przechowywania. W kaszy zmielonej jełczeją szybciej, więc producenci albo tłuszcz starają się usunąć dla przedłużenia terminu ważności, bądź... kupujemy gorzką mąkę... Namawiam więc do wykorzystania blenderów i