Przejdź do głównej zawartości

Ekspresowe ciasto marchewkowe prawie surowe ;-)

Dżdżysty poranek, za trzy godziny zaczyna się konferencja, w ramach której miałam z przyjaciółmi przedstawić propozycje zdrowych potraw. Krótkie resume, czy wszystko przygotowane. Ostatnie spojrzenie na menu degustacyjne. Brrrrrr.... no tak, Mirka prosiła o dobre zdrowe ciasto... W przeddzień było sporo spraw do załatwienia, więc menu wyglądało w rozbieganych oczach na kompletne... Dzisiaj rano pokazało swoje świeże oblicze: ciasta BRAK. Tzn. nie tak całkiem. Była upieczona jaglanka z ciekawszą wersją musu kokosowego, ale córcia stwierdziła, że to ciacho bardziej śniadaniowe. Miało być dobre ciasto w zrozumieniu Ślązaków czyli słodkie i o wyglądzie ciasta z cukierni. Rzut oka (w tym momencie mniej rozbieganego) na zegarek: mam jeszcze 50 minut do wyjścia... drugim okiem (nadal nie rozbiegane) we wnętrze lodówki: co tam jeszcze jest??? Dam radę, przecież wszystkim powtarzam, że zdrowa kuchnia to szybkie dania i mało sprzątania. Będę miała dobry test wykorzystania tego, co w oczy wpadło ;-)

Malakser z ostrzem "S", ostry nóż, stabilna deska, mała patelnia pod ręką, DO DZIEŁA! 


CIASTO MARCHEWKOWE prawie SUROWE
30 x 30 cm

1½ szklanki słonecznika
250 g rodzynek niesiarkowanych
1 szklanka płatków owsianych
szczypta soli

5 dużych słodkich marchewek (najlepiej ekologicznych)
250 g (2 szklanki) mięsistych suszonych jabłek (jeśli są bardzo suche, namoczyć w gorącej wodzie 2 godziny)
4 łyżki soku z cytryny (1 sztuka)
1 szklanka mleka roślinnego (u mnie sojowe)
1 łyżka ksylitolu lub innego słodzika (zależy od słodkości marchwi i jabłek)
7 łyżek mąki migdałowej
2 łyżki łuski babki jajowatej
¼ łyżeczki naturalnego aromatu pomarańczowego
amarantus ekspandowany

kilka łyżek dżemu pomarańczowego lub innego  z nutką goryczki
garść migdałów do posypania
spora szczypta soli

Słonecznik podprażyć delikatnie na suchej patelni, wystudzić.
W malakserze z ostrzem "S" zmielić słonecznik na mąkę.
Dodać płatki, ponownie zmielić.
Dodać rodzynki i miksować do uzyskania klejącej kruszonki.
Dno foremki wyłożyć równą wartwą kruszonki i ugnieść. Odstawić.

Marchewki pokroić w kostkę, zmiksować w malakserze na drobne wiórki.
Dodać drobno pokrojone jabłka, sok z cytryny, szczyptę soli, mleko i słodzik, zmiksować na bardzo drobnoziarnistą papkę.
Masę wyłożyć do miski, dodać mąkę migdałową i łuskę babki, dokładnie mieszać przez minutę - będzie gęstnieć.
Dodać amarantus w takiej ilości, by wchłonął nadmiar soku (u mnie 10 - 15 łyżek) i aromat pomarańczowy. Teraz sprawdź stopień słodkości i ewentualnie dosłodzić pamiętając, że jeszcze dodamy dżem ;-)
Otrzymaną masę wyłożyć na słonecznikowy spód, wyrównać, posmarować bardzo cienko dżemem.
Schłodzić.
Migdały z solą podprażyć na suchej patelni, rozkruszyć.
Ciasto posypać migdałami przed samym podaniem, żeby pozostały chrupiące..





... Tak. zgadza się, niemożliwe jest zrobić fotki mieszcząc się we wspomnianych 50 minutach... To następny, słoneczny już ranek, bo rodzinie też się ciacho należy ;-)


Bardzo podoba mi się myśl, że takie ciasto mógłby zrobić Ewa i Adam w raju :-) Mógłby spokojnie, bo nie mając cukru pod ręką, miałby cudownie słodkie marchewki i jabłka (nie potrzebowałyby dosładzania) a mąkę kokosową można spokojnie zastąpić miąższem młodego kokosa (zwiąże bardzo skutecznie)... a dżem - zgniecionymi owocami marakui? Może tamarillo? Bogactwo smaków ówczesnych owoców musiało być genialne. Dzisiejsze owoce są smutnie płytkie w smakach. Osobiście jestem przekonana, że nasza fizjologiczna potrzeba bogactwa smaków w daniu wynika właśnie z genetycznego dziedzictwa. Mamy to we krwi naturalne jest jedzenie bogate smakowo. Prawdziwy weganizm! Druga rzecz, że i nasza wrażliwość na smaki dzisiaj jest kiepska. Więc musimy sobie składniki dań wyszukiwać, kombinować, by zbalansować smaki, aromaty, stworzyć wielopoziomowość doznań. Nie wszyscy także odczuwamy je jednakowo. Czasem się uczymy je dostrzegać, czasem nie. Jednak od kucharzy wymaga się pewnych umiejętności kulinarnych, sprostania określonym standardom ustalonym przez autorytety. Zapominamy, że i same autorytety prowadzą między sobą zagorzałe dyskusje :-) Ja już nie muszę się sprzeczać :-D

Komentarze

ulubione posty czytelników

Naturalny chleb z samej komosy ryżowej

Ponad dwa lata temu  w blogosferze dostrzegłam interesujący pomysł przygotowania chleba z samej kaszy gryczanej. Brzmiało absurdalnie, ale opis + zdjęcia wyglądały przekonująco. Jednak brak wyraźnej potrzeby pieczywa bezglutenowego i umiłowanie żytniego na zakwasie spowodował spostponowanie zainteresowania. Przyznam też, że biała kasza gryczana (niepalona) nie należała do moich ulubionych... Paloną z przyrumienioną cebulką i kubkiem naturalnego jogurtu roślinnego do dziś jadam z sentymentem wspominając stare dobre czasy . Nadszedł jednak czas rozstania się z glutenem i zaczęły się eksperymenty z pieczywem bezglutenowym. Poszedł w ruch zakwas gryczany na wodzie z kiszonek (zrobiony najpierw na potrzeby działu zdrowia KADS  klik , dokładnie opisany później tutaj  klik ), zaplątał się też chlebuś na drożdżach ( klik ) aż doszedł i wspomniany z samej kaszy niepalonej ( klik ). Chyba najprzyjemniejszy w przygotowaniu i jeden ze smaczniejszych, jakie jadam. Ale jakoś nie potrafię pozostać p

Chleb z soczewicą o chrupiącej skórce beglutenowy

Nie samym chlebem człowiek żyje. .. czyli chleb też potrzebny, tak? Tak. Przynajmniej mnie. Francuzi konczą posiłki kawałkiem sera a ja kawałkiem chleba. Koniecznie ze skórką. Najlepiej samą skórką. Rodzinka nie raz się o tym przekonała, gdy zastawała w koszyczku na pieczywo dziwnie wygladającą kostkę miękiszu zupełnie pozbawioną skórki. Wybaczają, bo też i ja jestem w rodzince największym amatorem chlebowych skórek. Chleby zaczęłam piec ponad 20 lat temu i nie przestałam do dziś. Zmieniały się rodzaje używanych ziaren. Modyfikacjom poddały się techniki. Odkryłam różnorodne naczynia do wypieku. Kilka razy piekłam nawet w... doniczkach. Kupiłam specjalnie nieduże, gładkie, o kształcie umożliwiającym wygodne wysunięcie pieczywa po pieczeniu. Moimi ulubionymi zostały żeliwne garnki i stalowe, emaliowane formy odporne na temperaturę do 600 ⁰C. Ze wskazaniem jednak na garnki. W nich chleby pięknie rosną, mają chrupiącą skórkę, miękki miękisz i dłużej utrzymują świeżość. No i nie trzeba pra

Tortilla z komosy czyli ziarno w roli głównej

Ziarno w roli głównej . Kiedyś podstawa menu. W postaci placków, klusek, kasz, mamałygi w przeróznych wersjach. U nas niegdyś był to podpłomyk z żyta, gryki, potem orkiszu. No tak kieeeeedyś. Teraz wszędzie króluje pszenica. W piekarniach podpłomyki pszenne, bułki pszenne (czasem z dodatkiem żyta), pierogi pszenne (bywają ostatnio gryczane czyli z dodatkiem kilkuprocentowym gryki...), naleśniki pszenne. Ba! Tortille (klasycznie z kukurydzy) też pszenne. Lavasze pszenne. Ciabatty pszenne. Wszędzie pszenica. Zdominowała każdy talerz i każdą (prawie) potrawę. Im więcej jej spotykam, tym wiekszą mam ochotę, by pokazywać alternatywy dla pszenicy. Przecież taka wszechobecność jednego ziarna odbiera radość smakowania różnorodności. Ze zdrowotnego punktu widzenia też nieciekawie. Żaden organizm nie wytrzyma tak jednostronnej diety. Nietolerancje pokarmowe czekają u progu. Jeśli też widząc tą monotonię, macie ochotę na większą rozmaitość, polecam spróbować tortilli z komosy. Wiem, ziarno nie n

Bułeczki jaglane drożdżowe żółciutkie...!

Przeczytałam ofertę piekarni bezglutenowej: jaglane bułeczki wytrawne w smaku. Wystarczyło... To można z samej mąki jaglanej bułeczki drożdżowe zrobić? Trzymają kształt??? Musiałam spróbować! Spróbowałam. Wsiąkłam. Ugotowana jestem na mięciutko tak, jak bułeczki upiekły się na żółciutko ;-) Fenomenalne... Z pozoru wyglądają topornie, ale po przekrojeniu objawia się ich niesamowity kolor i cudowna miękkość... Smak delikatny, pasujący do słodkich mazidełek, ostrych sosów (nasączają się rewelacyjnie) i wytrawnych past, pasztetów. Najlepsze są w kilka godzin po upieczeniu. Na drugi dzień nieco twardsze z zewnątrz, na trzeci...cóż, lepiej już po jednej dobie przechowywać je w lodówce. Zniknie chrupiąca chrupkość, ale pozostanie miękkość. Niemniej, robię po kilkanaście małych i wystarcza na dwa dni. Są one jak wszystkie szybkie wypieki:  szybko się przygotowuje, więc szybko trzeba zjeść ;-) Jeśli jednak coś Wam zostanie, nie martwcie się. Niedługo wrzucę przepis na najsmaczniejszy śliwkowy d

Jak obniżyć indeks glikemiczny... zdrowo...

Uwaga, dzisiaj będzie sporo do czytania. Temat niezwykle interesujący w kontekście zalewu propagowanymi dietami w stylu keto, posądzającymi węglowodany o wszystko, co najgorsze. A to przecież o IG idzie ... Mam nadzieję, że i do celu dojdzie ... my. .. Myślałam o podzieleniu tego posta na kilka części, ale chyba wygodniej będzie podać wszystko w jednym miejscu, żeby nie trzeba było później skakać po kilku postach, żeby zminimalizować ryzyko wszamania niekorzystnych zestawień kulinarnych. Jest tych informacji trochę, bo temat mi baaaardzo bliski, przetrawiony/przyswojony/sprawdzany przez ostatnie 10 lat z organicznej potrzeby własnej. Czyli jak zawsze: piszę to, co przeżyłam i sprawdziłam na sobie i bliskich :-D To startujemy: Dieta Low GI czyli o niskim indeksie glikemicznym ,   stała się popularna kilka lat temu. Ostatnio nieco mniej się o niej mówi. Hm, wśród ludzi chyba nic nie trwa wiecznie. Dotyczy to również modnych diet ;-) Jednak wpływ indeksu glikemicznego spożywanych