Przejdź do głównej zawartości

Komosa z pieczarkami i suszonymi pomidorami czyli najszybszy super odżywczy obiad

Mało czasu a przede mną jeszcze sporo intensywnych zajęć? Potrzeba zastrzyku energii na dłużej? Jest kasza, którą rdzenne mieszkanki Ameryki Południowej karmią swoje niemowlęta, gdy nie mogą karmić ich piersią czyli mega kasza z kompletem składników odżywczych, białkiem o pełnym składzie aminokwasów egzogennych i niskim indeksie glikemicznym. Niemożliwe? A jednak. To quinoa czyli komosa ryżowa. Najwartościowsze sa odmiany kolorowe, ale i najdroższe. W ramach kompromisu łączę je z komosą białą a wszystkie kupuję, gdy spotykam w ramach interesujących promocji cenowych. Zdarzają się wyprzedaże, choć terminy ważności jeszcze długie. Ot, posunięcia sklepów czasem są na rękę świadomym klientów ;-)
Do przygotowania dania będziemy potrzebowali patelnię grillową, rondel i sitko z gęstymi oczkami. No i nóż z deską ;-)


KOMOSA Z PIECZARKAMI I SUSZONYMI POMIDORAMI
3 porcje

250 g mieszanej komosy ryżowej (białej, czerwonej i  brązowej, choć jednokolorowa daje radę)
pęczek dymki
ok. 10 suszonych pomidorów
250 g pieczarek
sól, pieprz ziołowy
1 łyżeczka oliwy z oliwek
500 ml wody
sól (jeśli pomidory nie są wystarczająco słone)
pieprz ziołowy do smaku

Patelnię grillową zacząć rozgrzewać.
Komosę przepłukać pod bieżącą wodą za pomocą bardzo gęstego sitka.
W czajniku zagotować wodę.
Pomidory pokroić w cienkie paseczki.
W głębokim rondlu rozgrzać oliwę na niewielkim ogniu, wrzucić komosę z pomidorami i podsmażyć minutę intensywnie mieszając.
Dolać wrzątek, posolić, wymieszać, przykryć i zostawić na malutkim ogniu na 10 minut, po czym wyłączyć gaz i odstawić komosę pod przykryciem, by "doszła".
Pieczarki oczyścić, pokroić w grube plastry i zgrillować delikatnie jedynie dodając pieprz ziołowy i opary (dosłownie ;-)) oliwy, gdy grilluję je z drugiej już strony.
Dymkę pokroić w ukośne cienkie plasterki.
Do garnka z gorącą komosą dodać dymkę i pieczarki, doprawić pieprzem ziołowym.


Będąc dzieckiem byłam pewna, że wszyscy jedzą tak samo, jak ja (wiecie: biała bułeczka, rogaliczek z masełkiem, twarożek i szyneczka...). Będąc nastolatkiem zauważyłam, że są jakieś dziwaki, które jedzą jakieś dziwne dania (wiecie: jakieś zielska, mieszanki nieznanych mi składników w wielkich garach...), ale uważałam ich za margines... Dorastając chciałam jeść to, na co miałam akurat ochotę (hmmm... zazwyczaj były to ciasta z czekoladą... albo sama czekolada...), ale kazano mi dodawać marchewkę (surową nawet przełknęłam...). Będąc dorosłym człowiekiem chciałam jeść marchewkę, ale ciągnęło mnie głównie do słodkości, z rozsądku wybierałam... starą dobrą kiełbasę i ser... (rozsądek jako dziecię utajonej reklamy producentów). Będąc dojrzałą osobą chciałam NIE jeść kiełbasy, sera i czekolady, po walkach z samą sobą z rozsądku wybierałam warzywka i chleb, bo kasza nijak "nie wchodziła" (o... samopoczucie jakby się poprawiło :-)). Będąc bardzo dojrzałą osobą (;-)) z największą przyjemnością chrupię marchewkę, sałatę, zagryzam selerem i na deser chrupię twarde jabłko... nasycam się miską kaszy, kromką pełnoziarnistego chleba a na widok białej bułeczki, kiełbasy i sera zastawiam się, czy naprawdę kiedykolwiek chciałam je jeść...? Słowem: stałam się dziwakiem z marginesu pierwszego sortu i dzisiaj zapraszam pyszny, lekki, mega odżywczy obiadek rodem z marginesu... ;-)

Niektóre marginesy skrywają w sobie możlkwości, atrakcje i uroki, które warto poznać. Cała sztuka polega na odróżnieniu tych marginesów od ich śmieciowych "homonimów". Te drugie, niestety, potrafią dokonać tyleż samo, ale złego :-(
Moja rada? Sprawdzać, dopytywać i myśleć krytycznie (nie mylić z krytykancko...). Poszperać w różnych źródłach, bo warto poznać za i przeciw. Królowa Saby chcąc sprawdzić wartość marginesu, w którym usadowił się sławny Salomon, zrobiła to właśne przez zadawanie pytań, i to nie byle jakich:
1 księga Królewska 10:1 "A gdy królowa Saby usłyszała wieść o Salomonie opartą na chwale Pana, wybrała się do niego, żeby go doświadczyć przez stawianie trudnych pytań." Pytajmy więc śmiało! kto pyta, nie błądzi. Chyba, że nie bierze pod uwagę usłyszanych odpowiedzi...



Komentarze

  1. Dzięki za ten przepis, właśnie nie wiedziałam co wyczarować na jutro z komosy i pieczarek, bo posiadam tylko te dwa składniki. Pomidory dorzucę do gotowego dania po tym jak dokupię je w sklepie przed lanczem :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Witaj, będzie mi bardzo miło, jeśli zostawisz krótki komentarz. Odpowiem na każde pytanie, choć może będę musiała w różnych źródłach poszukać rzeczowej odpowiedzi :-)

ulubione posty czytelników

Naturalny chleb z samej komosy ryżowej

Ponad dwa lata temu  w blogosferze dostrzegłam interesujący pomysł przygotowania chleba z samej kaszy gryczanej. Brzmiało absurdalnie, ale opis + zdjęcia wyglądały przekonująco. Jednak brak wyraźnej potrzeby pieczywa bezglutenowego i umiłowanie żytniego na zakwasie spowodował spostponowanie zainteresowania. Przyznam też, że biała kasza gryczana (niepalona) nie należała do moich ulubionych... Paloną z przyrumienioną cebulką i kubkiem naturalnego jogurtu roślinnego do dziś jadam z sentymentem wspominając stare dobre czasy . Nadszedł jednak czas rozstania się z glutenem i zaczęły się eksperymenty z pieczywem bezglutenowym. Poszedł w ruch zakwas gryczany na wodzie z kiszonek (zrobiony najpierw na potrzeby działu zdrowia KADS  klik , dokładnie opisany później tutaj  klik ), zaplątał się też chlebuś na drożdżach ( klik ) aż doszedł i wspomniany z samej kaszy niepalonej ( klik ). Chyba najprzyjemniejszy w przygotowaniu i jeden ze smaczniejszych, jakie jadam. Ale jakoś nie potrafię pozostać p

Ulubione śniadanie i o toksyczności siemienia lnianego słów kilka

Dobre śniadanie to podstawa. Moje musi być zdrowe, kolorowe i... smaczne. Rankiem z przyjemnością wstaję, gdy czeka na mnie ulubiona nocna owsianka. Mam swoje ulubione kompozycje smakowe, ale lubię tez nowości. Korzystam z nietypowych owoców, nasion, płatków, żeby urozmaicić codzienne menu. Lubię też poznawać nowości. Jednak nie całkiem jak leci... Wybieram sobie uważnie, z namaszczeniem. Lubię celebrować swoje odkrycia i z pełną "kolumbowską" świadomością rozsmakowywać się, odszukiwać znajome i zupełnie nowe akcenty. Przyjemność jedzenia w pełnym tego słowa znaczeniu. Nie sposób oprzeć się uczuciu cudownej wdzięczności za takie bogactwo. Tej śnieżnej wiosny spotkałam się z tamarillo. Egzotyczny owoc bardziej przypominający pomidora niż śliwkę, choć z zewnątrz wygląda jak śliwka właśnie. Rok temu już go próbowałam. Na kromce chleba. Jednak tym wyglądał, jakby chciał zanurkować w ... owsiance. Przystałam na ten kaprys, owoc kupiłam (przy okazji walcząc zawzięcie z kasjerką o

Bułeczki jaglane drożdżowe żółciutkie...!

Przeczytałam ofertę piekarni bezglutenowej: jaglane bułeczki wytrawne w smaku. Wystarczyło... To można z samej mąki jaglanej bułeczki drożdżowe zrobić? Trzymają kształt??? Musiałam spróbować! Spróbowałam. Wsiąkłam. Ugotowana jestem na mięciutko tak, jak bułeczki upiekły się na żółciutko ;-) Fenomenalne... Z pozoru wyglądają topornie, ale po przekrojeniu objawia się ich niesamowity kolor i cudowna miękkość... Smak delikatny, pasujący do słodkich mazidełek, ostrych sosów (nasączają się rewelacyjnie) i wytrawnych past, pasztetów. Najlepsze są w kilka godzin po upieczeniu. Na drugi dzień nieco twardsze z zewnątrz, na trzeci...cóż, lepiej już po jednej dobie przechowywać je w lodówce. Zniknie chrupiąca chrupkość, ale pozostanie miękkość. Niemniej, robię po kilkanaście małych i wystarcza na dwa dni. Są one jak wszystkie szybkie wypieki:  szybko się przygotowuje, więc szybko trzeba zjeść ;-) Jeśli jednak coś Wam zostanie, nie martwcie się. Niedługo wrzucę przepis na najsmaczniejszy śliwkowy d

Jak obniżyć indeks glikemiczny... zdrowo...

Uwaga, dzisiaj będzie sporo do czytania. Temat niezwykle interesujący w kontekście zalewu propagowanymi dietami w stylu keto, posądzającymi węglowodany o wszystko, co najgorsze. A to przecież o IG idzie ... Mam nadzieję, że i do celu dojdzie ... my. .. Myślałam o podzieleniu tego posta na kilka części, ale chyba wygodniej będzie podać wszystko w jednym miejscu, żeby nie trzeba było później skakać po kilku postach, żeby zminimalizować ryzyko wszamania niekorzystnych zestawień kulinarnych. Jest tych informacji trochę, bo temat mi baaaardzo bliski, przetrawiony/przyswojony/sprawdzany przez ostatnie 10 lat z organicznej potrzeby własnej. Czyli jak zawsze: piszę to, co przeżyłam i sprawdziłam na sobie i bliskich :-D To startujemy: Dieta Low GI czyli o niskim indeksie glikemicznym ,   stała się popularna kilka lat temu. Ostatnio nieco mniej się o niej mówi. Hm, wśród ludzi chyba nic nie trwa wiecznie. Dotyczy to również modnych diet ;-) Jednak wpływ indeksu glikemicznego spożywanych

Chleb łubinowy z makiem

Pasja chlebowo - piekarnicza trwa. Przynajmniej u mnie. Wiecie, jak to jest. Człek się dorwie do fajnej receptury, kubki smakowe podrygują w oczekiwaniu na nowości, więc kombinuje, próbuje, eksperymentuje a tyle radochy ta pasja przynosi! Druga rzecz to zakwasowe odpady ... Rosnący zakwas wymaga dokarmiania. Najlepiej w stosunku 1:1:1 zakwas działający : woda : mąka. Dokarmiam go raz lub dwa razy dziennie, zależnie od temperatury. Teraz prosta matematyka: dzień 1. mam 50 g zakwasu i dokarmiam 50 g wody i 50 g mąki, otrzymuję 150 g; dzień 2. mam 150 g zakwasu, dokarmiam 150 g wody, 150 g mąki, otrzymuję 450 g; dzień 3. mam 450 g zakwasu, dokarmiam... i otrzymuję 1350 g!!! Po co mi półtora litra zakwasu? Na wypiek 4 kilowego bochenka???? Do piekarnika może by nawet wlazł, ale kiedy byśmy go przejedli? I tak co 3 dni??????  Gołym okiem widać, że ani chybi trzeba co dwa, ostatecznie trzy dni, odrzucać pewne ilości bąbelkujacego cuda zostawiając sensowną ilość 50 g zakwasu do podhodowania.