Kilka pomysłów, jak zdrowo przygotować świąteczne potrawy i szybki piernik na udawanym zakwasie i kutia z sorgo
Niezależnie od emocjonalnego/duchowego stosunku do świąt Bożego Narodzenia, każdego rodaka czeka seria spotkań przy suto zastawionych stołach z rodzinami i przyjaciółmi. Kilka dni wolnych to świetna okazja na wspólne spędzenie czasu. Zazwyczaj każdy z nas ma inny rozkład zajęć i wolne dni nie zawsze na siebie nachodzą. A tutaj, proszę, narzucone, z góry wyznaczone kilka dni bez pracy dla wszystkich! Niektórzy i tak wykorystają je na remontowe prace albo wyjazdy z najbliższymi. Takie wakacje w skrócie. Im prawdopodobnie moje pomysły nie są niezbędne. Jeśli jednak w planach jest wystawny posiłek (czasem nie jeden nawet), to przy osiągniętych sukcesach na polu dobrego samopoczucia, poprawy zdrowia nawet, dotychczasowo jadane/przygotowywane potrawy mogą budzić niepokój. Mogą, ale nie muszą. Jak ja podchodzę do takich wyzwań? Szukam zdrowych zamienników w składnikach i metodach obróbki. Jest ich sporo, więc każdy coś dla siebie może wybrać. Moje wersje są bezglutenowe, ale spokojnie można użyć produktów glutenowych, jeśli nie ma zdrowotnych przeciwskazań.
1. Kutia.
U mnie już tradycyjna receptura jest nie do zaakceptowania. Zwyczajnie jest dla nas zbyt słodka... Naturalną koleją rzeczy wyrzucam powoli dosładzacze cukropodobne. Dosładzam ewentualnie (jeśli mak jest zbyt gorzki) suszonymi owocami zmiksowanymi z wodą. Daję więcej orzechów włoskich, a mniej maku, ze względu na proporcje kwasów omega 3 : omega 6 i ich działanie anty/pro zapalne. Zamiast pszenicy doskonale smakuje... sorgo brązowe (po prawej) lub białe (z tyłu), coix (łzy Hioba, po lewej) a nawet... dziki ryż (hmmm... chyba lokalizacja zbędna jest... 😂)... Jeśli mam akurat białe sorgo to jest idealnie! Wszystkie te ziarna jednak wymagają namoczenia na noc (podobnie jak pszenica - całe nieprzetworzone ziarno) i gotowania do miękkości. Najdłużej gotuje się sorgo brązowe, potem coix, sorgo białe i ryż. Sorgo białe jest w smaku uderzająco podobne do kaszy jęczmiennej, z której tradycyjnie przygotowuje sie kutie w jej rodzimych stronach czyli na Białorusi, Ukrainie, Litwie czy polskiej kuchni z kresów. Córka spróbowawszy mojej wersji, przeraziła się, że matce (znaczy mnie) starośc Alzheimerem ruszyła i zapomniałam o bezglutenie... a ona taka ufna, że matula krzywdy nie zrobi i jadła bez sprawdzania... No, nie zrobiła, i chyba nie zrobi... póki co Niemiec trzyma się na dystans... Sorgo bezglutenowe jest bowiem niezwykle podobne w smaku do jęczmienia. To też jest powód, dla którego kutia smakuje z sorgo doskonale. Pszenicę wprowadzono do kutii później. Podobnie jak migdały. A dla ciekawych historii jest na wikipedii wzmianka o przygotowywaniu pszenicy do tegoś dania klik. W obliczu takich działań kutia jęczmienna staje się oczywista, prawda? 😂😂😂
Śmietankę owsianą dodaję zamiast śmietanki zwierzęcej. Jest to nic innego jak gęste esencjonalne mleko owsiane (klik) robione z nieco mniejszą ilością wody (punkt poniżej o sosie). Można na etapie miksowania je nieco dosłodzić daktylem (wersja dla łasuchów).
KUTIA Z SORGO bez cukru
1½ szklanki mielonego maku (120 g)
1 szklanka wrzątku
3 czubate łyżki rodzynek (45 g)
4 daktyle Medjool
3 suszone morele (16 g)
2 łyżki owoców goji (16 g)
1 szklanka ugotowanego do miękkości sorgo (200 g)
1½ łyżki inuliny (daje kleistość zamiast miodu)
3 łyżki gęstej śmietanki owsianej (60 g) z przepisu poniżej
Mak zalać wrzątkiem, odstawić.
Bakalie dokładnie opłukać w goracej wodzie.
Daktyle i morele pokroić w paski, rodzynki większe na pół, małe nie kroić.
Wszystkie składniki dokładnie wymieszać, ewentualnie dodać szczyptę soli.
Schłodzić.
Śmietankę owsianą dodaję zamiast śmietanki zwierzęcej. Jest to nic innego jak gęste esencjonalne mleko owsiane (klik) robione z nieco mniejszą ilością wody (punkt poniżej o sosie). Można na etapie miksowania je nieco dosłodzić daktylem (wersja dla łasuchów).
100 g kutii to: 200 kcal
8.5 g tłuszczu
29 g węglowodanów
5.5 g białka
obliczone za pomocą aplikacji vitascale
Uwielbiam do tego dynię Hokkaido posypaną cynamonem (luuuubię...) z cukrem kokosowym albo Sugavidą (słodzidło z innego kwiatu innej palmy) i upieczoną w 220⁰C przez 40 minut.
2. Ryba.
W internecie jest sporo przepisów na roślinne niby-ryby. Niestety, każdy z tych przepisów opływa tłuszczem. Oleje zaś roślinne to głównie tłuszcze omega 6 czyli działają prozapalnie. Zagęszczają również krew, dzięki czemu możemy czuć się ociężali i zmęczeni. Może więc zrobić wersję po grecku? Warzywa przygotowuję jak do pasty z korzeni klik, dodając w ostatniej fazie podgotowanego na parze selera w plastrach (kroję obieraczką do warzyw) z drobno pociętymi kawałkami nori (wodorosty do sushi w arkuszach) i kawałkiem wędzonego tofu, choć nie jest ono niezbędne. Dokładając jeszcze łyżkę świeżego oleju lnianego tłoczonego na zimno, dostaję dość mocno wyczuwalny rybny aromat. Najlepiej zostawić danie na kilka godzin, żeby smaki się połączyły. Mniamuśne.
3. Sos grzybowy.
W zasadzie jedyną zmianą jest nieużywanie sporej ilości oleju do podsmażenia cebulki (ekstremalnie zdrowo ;-)) i śmietany do jego zagęszczania. Co zamiast? Cebulka do suchego granka i parżenie, podlanie odrobiną wody w razie potrzeby. Zagęsczam natomiast śmietnką owsianą. Przygotowuję zalewając ½ szklanki płatków owsianych wraz z 1 łyżką nasion konopi 1½ szklanki gorącej wody. Odstawiam na noc a rano miksuję bardzo dokładnie na gładką emulsję dodając ½ łyżeczki soli. Mam wtedy bardzo gęstą, słodką śmietankę. Idealna do sosów, curry, zup, kremów, koktajli. Jeśli potrzebuję kwaśnej śmietanki, dodaję sok z cytryny i voilà!
4. Ciasto sernik i makowiec ładuję w jedną formę czyli tofurnik z makowcem na raz! Jest z nim trochę roboty, ale to przecież konkretna impreza ma być, zgadza się? Zdjęcie wybaczcie, ale sprzed jakiegoś czasu. A ten leci a leci, tylko kurz unosi. Na szczęście, kurz opada na stare fotki, oszczędzając nowsze. Fajnie czasem spojrzeć wstecz i zobaczyć siebie a jakby inną...
klik
5. Piernik. Na blogu znajdziecie piernik dojrzewający z kaszy gryczanej klik. Dzisiaj robię go już inaczej. Nabrałam więcej wprawy, ciasto wychodzi teraz delikatniejsze, bardziej miękkie ale dosładzam nadal suszonymi śliwkami. Jednak mając świadomość, że czas na przygotowania kurczy się w zbyt szybkim tempie, proponuję piernik zrobiony podobnie do chleba na "oszukanym zakwasie" czyli na zaczyn poszła minimalna ilość drożdży jako starter, by potem już sama Natura przejęła stery. Polane melasą karobową smakuje wybornie!
PIERNIK NA udawanym ZAKWASIE czyli szybkodojrzewający słodzony suszonymi śliwkami
300 g suszonych śliwek
3 szklanki (420 g) mąki gryczanej pełnoziarnistej
6 g świeżych drożdży
½ łyżeczki soli
3 łyżki karobu
3 łyżki (21 g) świeżo zmielonego lnu złotego
1 łyżka kawy zbożowej rozpuszczalnej
1 łyżka przyprawy do pierników
1 łyżeczka cynamonu (luuubię cynamon...;-))
dodatkowy słodzik, jeśli wolicie bardziej słodkie pierniki (ja akurat niekoniecznie)
ekstrakt waniliowy (opcjonalnie)
melasa karobowa lub ulubiona polewa do wykończenia ciasta (u mnie melasa karobowa)
kilka orzechów laskowych do ozdobienia
Śliwki, dokadnie opłukać, zalać 1½ szklanki wrzątku, odstawić na kilka godzin.
Z 1 szklanki mąki, drożdży i 140 ml chłodnej wody zrobić miękkie ciasto, przykryć i odstawić na kilka godzin (optymalnie całą noc).
Śliwki zmiksować z grubsza wraz z wodą, w której się moczyły.
Odłożyć połowę masy śliwkowej dla przełożenia piernika.
Do wyrośniętego ciasta dodać 350 ml wody, resztę mąki, resztę masy śliwkowej, karob, kawę i przyprawy, dokładnie wymieszać. Na tym etapie dodać też dodatkowy słodzik do ciasta, jeśli lubicie bardziej słodkie pierniki.
Wylać ciasto do formy wyłożonej papierem do pieczenia, posypać posiekanymi orzechami i odstawić do wyrośnięcia (zajmuje ok. 2 godz.).
Piec w piekarniku nagrzanym do 180⁰C przez godzinę.
Wystudzić, przekroić, posmarować odłożoną masą śliwkową, polać polewą lub melasą.
100 g piernika bez polewy (każdy wybiera swoją, trzeba doliczyć) zawiera: 184 kcal
2 g tłuszczu
36 g węglowodanów
5 g białka
obliczone za pomocą aplikacji vitascale
Tak powoli zbliżamy się do końca roku. Mamy jeszcze czas przemysleć to i owo. Może przyjrzeć się bez uniesienia, i bez frustracji zeszłorocznym planów na rok 2018. Które udało się zrealizować? Które trzeba było zmodyfikować? Które porzucić. Może zostało coś do zrobienia na rok następny? Madrzy ludzie mówią, że najsłodsze i najcenniejsze owoce przynosi wierność Prawdzie połączona z wytrwałością. Z pewnością wiele odcieni Prawdy poznaliśmy w tym roku. Każdy na swoim kawałku świata. Prawda jest jak powietrze. Jest wszędzie dostępna, ale trzeba wziąć głębszy oddech, by mogła zregenerować nasze siły i oczyścić płuca. Z oddechem podduszonego wróbelka za dużo jej do siebie nie dopuścimy... Przed nami spotkania z bliskimi. Niech będzie to czas, kiedy sprawy kulinarne zostaną za nami, ich efekty przed nami (na stole znaczy się, niekoniecznie namawiam do zapełniania spiżarni akurat w tych dniach) a najbliższe sercom sprawy i osoby z nami. Teraz, dzisiaj jest jedyna okazja, by z Nimi być naprawdę i na wyłączność. Wczoraj już było, jutro jeszcze nie nadeszło. Wszystko, co możemy zrobić, robimy tylko dzisiaj. Wierność i wytrwałość niech Wam towarzyszą wewnątrz Waszych serc i umysłów, wraz z tymi, których kochacie. Inne sprawy uda się poukładać, jeśli te będą na swoich miejscach. Niech Moc z Wysokości będzie z Wami!
Wasza swojska fasolka...
Komentarze
Prześlij komentarz
Witaj, będzie mi bardzo miło, jeśli zostawisz krótki komentarz. Odpowiem na każde pytanie, choć może będę musiała w różnych źródłach poszukać rzeczowej odpowiedzi :-)