Ciasto z kokosowej szarlotki tak nam posmakowało, że mając w zanadrzu nadmiar śliwek postanowiłam zrobić remake szarlotki. Tym razem wersja bardziej płaska i zamiast jabłek na cieście wylądowały - śliwki. Nawet arbuz nie smakuje tak dobrze, jak dojrzałe, słodkie, soczyste, fioletowe owoce późnym latem... Co tam egzotyka, nasze swojskie owoce biją na głowę wysublimowane smaki orientu! A jakby tak doprawić orientalnym cynamonem swojskie śliwki... oł, łoł ;-) Ciasto wyszło bardzo lekkie, mięciutkie i wilgotne, słodycz rozpływających się w ustach śliwek z ich kwaskowatym odcieniem i od czasu do czasu niespodziewana porcja kondensatu śliwkowego w postaci kęsów posiekanych śliwek suszonych... Podwieczorek z przyjaciółmi z takim ciasteczkiem pozostaje w pamięci zamiast w marzeniach sennych obciążonych żołądkowym balastem... Słowem smacznie, przyjemnie, zdrowo fizycznie i społecznie!
CIASTO ZE ŚLIWKAMI
30 x 34 cm
1 szklanka mąki gryczanej
1 szklanka mąki kokosowej
30 dkg jabłek (3 sztuki)
45 dkg śliwek (20 sztuk)
1 ¼ szklanki mleka sojowego (lub inne roślinne słodkie)
¾ szklanki mleka kokosowego o 60% zawartości kokosa (dość "cienkie")
1 łyżeczka cynamonu
1 łyżka suszonych drożdży
spora szczypta soli
2 łyżki cukru kokosowego (ma niski IG)
W sporej misce wymieszać mąki, drożdże i sól.
Jabłka ze skórkami (bez pestek i ogonka ;-)) zetrzeć na tarce o grubych oczkach. Wmieszać w mąki.
Połączyć mleka, wlać do miski z mąkami, wymieszać na jednolitą masę.
Odstawić do wyrośnięcia w osłonięte miejsce (latem wszędzie jest ciepło :-)).
Śliwki podzielić na połówki, pestki wyrzucić, rozłożyć na wyrośniętym cieście i posypać cukrem.
Piec 45 minut w temperaturze 180⁰C.
Na zdjęciu samotny kawałek, bo tylko on ostał się (schowany) do zdjęcia... Wiem, nie brzmi to najlepiej, ale chciałam pstryknąć...malutki zostawiłam...resztą chętnie się podzieliłam, żeby nie było, że jakaś paskuda jestem ;-)
A zdjęcie autorstwa mojego Syna! Bardzo lubię jego prosty, niewymuszony styl :-)
Na zdjęciu samotny kawałek, bo tylko on ostał się (schowany) do zdjęcia... Wiem, nie brzmi to najlepiej, ale chciałam pstryknąć...malutki zostawiłam...resztą chętnie się podzieliłam, żeby nie było, że jakaś paskuda jestem ;-)
A zdjęcie autorstwa mojego Syna! Bardzo lubię jego prosty, niewymuszony styl :-)
Komentarze
Prześlij komentarz
Witaj, będzie mi bardzo miło, jeśli zostawisz krótki komentarz. Odpowiem na każde pytanie, choć może będę musiała w różnych źródłach poszukać rzeczowej odpowiedzi :-)