Lody są zazwyczaj oczekiwanym deserem, ulubionym zwłaszcza w gorące dni. Wychodząc naprzeciw zapotrzebowaniu na wegański wyrób zbliżony smakiem do niewegańskich, użyłam wreszcie (tak, użyłam i ja ;-)) mleka kokosowego... Ma jednak tak wielką ilość tłuszczu, że musiałam, po prostu musiałam zmniejszyć jego ilość zastępując częściowo zmielonymi nerkowcami... w końcu mają nieco maślany smak i o to chodzi, prawda? Zamiast pełnotłustego użyłam lżejszego i dodałam chia dla zagęszczenia i w ten sposób upakowałam w lody jeszcze kwasy omega 3. Taki ze mnie spryciarz ;-) Dodatek prażonych orzechów daje zabójczo intrygujący aromat a suszone morele kwaskowatością przełamują delikatny smak nerkowców. Zainteresowani? Ja na pewno jeszcze wieeeele razy powtórzę ten przepis. Rasowy jadacz lodów ocenił je jako najlepsze bakaliowe, jakie kiedykolwiek jadł... czyli udały się :-D
LODY BAKALIOWE
1 szklanka mleka kokosowego o 60% ekstraktu kokosa
½ szklanki nerkowców
3 - 4 łyżki ksylitolu (syropu z agawy)
½ łyżeczki cukru z prawdziwą wanilią (najlepiej eko)
½ łyżeczki cukru z prawdziwą wanilią (najlepiej eko)
2 łyżki soku z cytryny
2 suszone daktyle
3 suszone morele
1 łyżka niesiarkowanych rodzynek
2 łyżki fistaszków
1 łyżka orzechów laskowych
2 łyżki słonecznika
1 łyżka chia (ewentualnie)
1 łyżka chia (ewentualnie)
szczypta soli
Fistaszki, orzechy laskowe i słonecznik uprażyć na suchej patelni, grubo posiekać.
Morele pokroić w paseczki, rodzynki grubo a daktyle w bardzo drobną kostkę.
Mleko, nerkowce, ksylitol, sok z cytryny z solą zblendować na bardzo gładko.
W mleczną masę wmieszać bakalie z chia (ewentualnie) i wstawić do zamrożenia do maszynki do lodów lub zamrażalnika (wówczas mieszać dokładnie widelcem co 1 godzinę - u mnie były gotowe po 4 godzinach z chia, bez chia trwa nieco dłużej).
Gdy odkryłam, że już w starożytnym Rzymie znano lody, osłupiałam. Bez lodówek. Bez prądu. Nawet bez lodowców ;-) Dobrze zmotywowany człowiek potrafi wieeele dokonać. Miłość góry przenosi...albo wiara, zależnie od światopoglądu ;-) U mnie akurat bez wiary nie byłoby takiej miłości... Nie byłoby nawet zdrowego gotowania! Po cóż komukolwiek zdrowie, jeśli i tak życie kończy się wędrówką wraz z układem pokarmowym robaczków? Ale, gdy pomyślę, że w pamięci kogoś potężnego każdy mój atom jest zapisany (niezależnie od miejsca pobytu czy też oddali od reszty moich atomów ;-)) i ten ktoś potężny może mnie poskładać do kupy (przepraszam za naturalistyczne skojarzenia...) znów i nawet odnowić moje kobiece kształty z nieodłącznym mięciutkim sercem a potem tchnąć życie i będę mogła znów żyć... Dla kogoś takiego to warto się nauczyć nie tylko zdrowego gotowania, ale i jedzenia tego, co zdrowe :-D Najbardziej niespodziewane okazało się upodobanie do takiego życia, które napłynęło praktycznie od "drugiego" kęsa. Pierwszy...hmmm... różnie smakował ;-) Przypuszczam, że nawet bakaliowe lody nie pasowałyby mojemu podniebieniu 40 lat temu. Bo dziwne w smaku, mało słodkie i NIE MA CZEKOLADY! Cóż, nie ma i nie będzie :-D
Wow!!! Muszą być cudowne w smaku! Wyglądają fantastycznie!!!
OdpowiedzUsuńDotychczas nie mogłam znaleźć motywacji do przygotowania domowych lodów, ale twoje lody wyglądają przepysznie. Wypróbuje przepis w najbliższy weekend, podobno ma być upalny.
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę :-) Ciekawa jestem, jak będą Ci smakować...
Usuń