Nawet latem pogoda zmienną bywa niesłychanie. Dopiero co upał, a tu lunęło, zawiało i aż miło na obiad coś ciepłego zjeść. Gdy letnie rozleniwienie nie nadąża za pogodą, przydają się proste i szybkie selerowe sznycelki pyszne również na zimno, gdy jutro pogoda znów przełączy się na upał... Szczególnie, gdy po lodówce poniewiera się resztka tofu, ugotowana wcześniej kasza jaglana (dobrze mieć zawsze pod ręką mały zapasik, bo w kuchni wegańskiej spełnia różnorakie, bardzo pożyteczne funkcje...), kawałek cebuli a młody czosnek pyszni się soczystymi mega ząbkami... Jeśli przy okazji instynkty dziecięce Was dopadną (jak mnie dopadły), możecie mieszać zmielone siemię silikonową szpatułą ciapkając, rozkosznie ubijając maziatą paćkę do woli... Kawałek niezwykle realistycznych wspomnień pięknego czasu. Wielki Arnold w jednym ze swoich filmów musiał za takie wspomnienia sporo płacić... ;-)
SELEROWE SZNYCELKI Z TOFU
12 sztuk
1 młody seler (ok. 30 dkg)
1 gałązka selera naciowego
½ szklanki złotego siemienia lnianego (nie zwyklego, gdyż chodzi o kolor)
1 spory ząbek czosnku
½ cebuli
½ tofu (90 g)
⅓ szklanki ugotowanej kaszy jaglanej
¼ szklanki mąki gryczanej
1 łyżka mąki z ciecierzycy (jeśli rezygnujemy, użyć połowę wody do zalania siemienia)
1 łyżka sosu sojowego
1 łyżeczka majeranku
¾ łyżeczki soli
świeżo mielona gałka muszkatołowa do smaku
Połowę siemienia lnianego podprażyć na suchej patelni a drugą połowę zmielić i zalać ¼ szklanki gorącej wody. Intensywnie mieszać aż zgęstnieje czyli zabójcze 30 sekund.
Dodać następne ¼ szklanki gorącej wody (lub nie omijając konieczność użycia mąki z ciecierzycy) i znów porządnie wymieszać.
Seler korzeniowy zetrzeć na drobne wiórki.
Seler naciowy pokroić w drobną kostkę.
Cebulę zetrzeć na tarce.
Czosnek drobno posiekać.
Wszystkie składniki dobrze wyrobić ręką około minuty.
Formować zgrabne sznycelki, układać na blasze wyłożonej papierem do pieczenia.
Piec 20 minut w temperaturze 200⁰C, obrócić i dopiec 10 minut.
Na zimno jeszcze smaczniejsze!
Jaki seler jest pyszniutki! Szkoda, że moja Mama nie korzysta z internetu... Nie uwierzyłaby, że jej córka zachwyca się warzywem... Córka, która w dzieciństwie chciała jeść wyłącznie słodycze, słodycze i szyneczkę. Od warzyw uciekała. Bardzo dosłownie. Do dziś po rodzinie krążą opowieści, jak mnie rodzicielka goniła po stołówce z łyżką surówki... To na wakacjach... W domu zaś wymyślała najróżniejsze podchody, żeby pierworodna coś poza cukiereczkiem skonsumowała... Teraz jadam warzywka, kasze, i warzywka, i kasze, czasem dorzucając jakiegoś domowego łakocia ... bez cukru... Oto prawdziwa ewolucja ;-)
Komentarze
Prześlij komentarz
Witaj, będzie mi bardzo miło, jeśli zostawisz krótki komentarz. Odpowiem na każde pytanie, choć może będę musiała w różnych źródłach poszukać rzeczowej odpowiedzi :-)