Uwielbiamy spędzać sobotnie popołudnia na spacerach albo wycieczkach rowerowych. Lubimy rowerowe ścieżki i leśne dróżki (przyznaję, że ja najmniej te leśne ;-)).
Mieszkamy na tzw. terenach zielonych, które kiedyś były rolniczo - ogrodowe. Czasy się zmieniły i teraz wiele starych gospodarstw zarosło zielskiem, jeżynami, tarniną, zdziczałymi śliwami... Przykro patrzeć... ale intrygującym jest szukanie jadalnych owoców w tych gąszczach :-)
Niektórzy z nas (czytaj: syn mój ;-)) pilnie wyglądają drzew owocowych w opuszczonych sadach albo w lesie po prostu. Czasem bywają na nich pyszne niespodzianki. Cudownie zatopić zęby w chrupiącym soczystym owocu o nieziemskim aromacie. Żaden uprawiany pieczołowicie tak nie pachnie. Wiem, to niesprawiedliwe (wybaczcie działkowcy, ogrodnicy,...), ale prawdziwe.
Z ostatniej wycieczki nawet przywieźliśmy parę jabłek poupychanych po kieszeniach i moim mikro-plecaczku. Przygotowałam z nich piękny, pastelowo - różowy deser pachnący zupełnie niespotykanie. Nie przepadam za tłustymi deserami, więc krem zagęściłam świeżo ugotowanym na mleku sojowym naturalnym ryżem. Słodzony jest ksylitolem, ale bez szaleństw, bo nie chciałam również zabić słodyczą delikatnego smaku i kwaskowatości jabłek z dzikiej jabłonki.
Wymaga schłodzenia w lodówce. To dobra wiadomość, bo dłużej w lodówce oznacza bardziej spójne smaki. Testowałam. Najbardziej smakował na...trzeci dzień! Rozkosz dla podniebienia, kubków smakowych, i całej reszty :-D
Nie tylko dla księżniczek ;-)
Wymaga schłodzenia w lodówce. To dobra wiadomość, bo dłużej w lodówce oznacza bardziej spójne smaki. Testowałam. Najbardziej smakował na...trzeci dzień! Rozkosz dla podniebienia, kubków smakowych, i całej reszty :-D
Nie tylko dla księżniczek ;-)
DESER Z BEZPAŃSKICH JABŁEK
1 kg jabłek letnich o różowej skórce i białym miąższu najlepiej z zapomnianej jabłonki ;-)
kilka łyżek wody
1 łyżka inuliny (jako dosładzacz i zagęszczacz)
szczypta soli
2 szklanki słonecznika
1 szklanka suszonych daktyli
szczypta soli
400 ml jogurtu sojowego naturalnego
½ szklanki naturalnego ryżu (NIE parboiled)
1 szklanka mleka sojowego naturalnego
⅓ szklanki wody
⅓ łyżeczki soli
1 mały dojrzały banan (opcjonalnie, wtedy olej nie jest konieczny)
1 mały dojrzały banan (opcjonalnie, wtedy olej nie jest konieczny)
1 cytryna - sok i miąższ
2 garście nerkowców
1 łyżka miękkiego oleju kokosowego
ksylitol do smaku
Do garnka z grubym dnem wlać nieco wody, wstawić na średni gaz.
Jabłka kroić w drobną kostkę i systematycznie dorzucać do garnka, zmniejszając gaz na minimalny, gdy zaczną się rozparowywać pierwsze kawałki. Dzięki temu w musie będą też wyczuwalne cząstki owoców.
Gdy ostatnie staną się względnie miękkie, posypać inuliną.
Wymieszać i podgotować jeszcze 2 minuty dolewając wody, jeśli cały płyn odparował.
Odstawić.
Słonecznik zezłocić na suchej patelni. Ostudzić.
Daktyle pokroić na dość cienkie paseczki.
W malakserze z ostrzem w kształcie "S" zmiksować słonecznik na drobną kaszkę.
Dodać daktyle i zmiksować na lepiącą się kruszonkę.
Do małego garnka z grubym dnem wlać wodę, zagotować.
Dodać mleko, zagotować.
Wsypać ryż i sól, gotować na małym ogniu 35 minut.
W blenderze zmiksować nerkowce na mąkę.
Dodać jogurt, ugotowany ciepły ryż, olej, ksylitol i cytrynę.
Zmiksować na krem.
Spróbuj, może trzeba będzie dodać więcej cytryny lub słodu...
Spróbuj, może trzeba będzie dodać więcej cytryny lub słodu...
Do pucharków nakładać łyżkę musu jabłkowego, 3 łyżki kremu jogurtowego, łyżkę kruszonki i znów mus.
Odstawić do lodówki na 1 godzinę do stężenia.
Podawać posypane niesolonymi pistacjami, prażonymi fistaszkami, posypane cynamonem lub polane melasą karobową albo czymkolwiek ulubionym ;-)
Piękne, prawda?
Dziecię moje dorosłe wypatrzyło, wdrapało się na drzewo, zerwało, ciepnęło w matulę energicznie a potem pstryknęło to apetyczne foto. Matula zajęła się transportem i przetwórstwem :-D
W opolskim widziałam wiele skwerów obsadzonych owocowymi drzewami, leszczyną lub orzechami włoskimi. Jaka dobra to rzecz, jeśli oczywiście nikt z miotłą nie goni ewentualnych konsumentów
;-)
Oczywiście, zastrzyk metali ciężkich nikomu na zdrowie jeszcze nie wyszedł, ale docenienie walorów ozdobnych drzew owocowych jest godne docenienia. Może i w przydomowych ogródkach zaczną się pojawiać obok (zamiast???) typowo polskich drzew ogrodowych (tui...) również te użytkowe?
Krzewy jagodowe?
Krzewinki truskawek?
... och, malin polecać nie będę ... zostały mi resztki rozumu w mózgu poza częścią ogarniętą fanatyzmem pro-natura ;-)))))
Komentarze
Prześlij komentarz
Witaj, będzie mi bardzo miło, jeśli zostawisz krótki komentarz. Odpowiem na każde pytanie, choć może będę musiała w różnych źródłach poszukać rzeczowej odpowiedzi :-)