Przejdź do głównej zawartości

Pasztet z letnich warzyw

Lubię dżdżyste jesienne dni... lubię też malunki mrozu na szybach samochodu (brak garażu ma swoje zalety ;-))... bardzo lubię letnie ciepłe poranki z pięknym światłem, zapachem rozgrzewającej się trawy i trelami uszczęśliwionych ptasich rodzin pod dachem domu (ignoruję usilnie wyskubywane w ociepleniu dziury nieodmiennie związane z wszechobecnymi kulkami styropianu...;-)) ale szczególnie za przeogromną obfitość świeżych plonów ogrodu i sadu! Mojego jedynie w małym procencie, ale dobre i to. Kondensacja smaku i aromatu w korzeniach zimą ma swoje ogromne zalety, ale... no właśnie... lekkość lata mnie uskrzydla :-D
Chyba na tych właśnie skrzydłach poleciałam do kuchni i korzystając ze wspomnianej obfitości upichciłam pasztet letni póki jeszcze lato trwa... Intensywny, bogaty, energetyczny, taki, jak lubimy.
Niech zdjęcia was nie przerażają, to nie krew kucharki, ale soczyste młode buraczki w warstwie dolnej nadają te piękne tony :-) Ich słodycz doskonale uzupełnia ostrość kalafiora... mniammm...


PASZTET Z LETNICH WARZYW

1 kalafior
3 pietruszki
1 mały por
4 duże ząbki czosnku
2 młode buraki
½ dużej słodkiej cebuli
1 młoda cukinia o miękkiej skórce
½ szklanki ugotowanej kaszy jaglanej
1 szklanki zmielonej czerwonej soczewicy
½ szklanki mąki kukurydzianej
1 łyżeczka mielonej kozieradki
1 łyżeczka gorczycy
1 łyżka sosu sojowego Tamari
4 łyżki oleju rzepakowego tłoczonego na zimno
1 ½ łyżeczki majeranku
1½ łyżeczki soli
1 łyżeczka pieprzu ziołowego
czarnuszka do posypania

Kalafior podzielić na różyczki.
Pietruszkę, cukinię, cebulę i czosnek pokroić drobno.
Buraki pokroić na średnią kostkę a por w kostkę.
Zmiksować w malakserze kalafior, pokrojoną pietruszkę, cebulę, cukinię, czosnek, kaszę, sos sojowy, olej i przyprawy.
Połączyć masę warzywną z porem, zmieloną soczewicą i mąką.
Podzielić na dwie części.
Do jednej dodać buraki i delikatnie wymieszać.
Foremkę posmarować olejem, wyłożyć do niej część z burakami.
Na górę jasną część pasztetu, wyrównać, posypać czarnuszką i piec w 200⁰C przez 50 minut.
Wystudzić w foremce a później w lodówce.
Kroić po zupełnym wystudzeniu.
Ten pasztet jest smarowalny i miękki. Jeśli chcecie jeść w plastrach, musicie kroić grubo.




Piękny bylinowy powojnik - symbol pełni lata!


Wydało się... nie mogłam się powstrzymać...musiałam uskubać choć do spróbowania... ;-) 

Komentarze

ulubione posty czytelników

Chleb bezglutenowy z jaglanki

Mąki jaglanej nie kupuję. Wolę zmielić sama kaszę jaglaną. Wiem, co wrzucam do młynka i wiem, z czego chleb czy inne cudeńka piekę. To zresztą dotyczy wielu produktów. Jednak w przypadku kaszy jaglanej chodzi o coś więcej.  Otóż kasza jaglana, choć fenomenalnie zdrowa, ma swój ukryty feler (któż go nie ma???) - jest nim stosunkowo niewielka zawartość błonnika i związany z tym faktem dość wysoki indeks glikemiczny. Nie jestem pewna dlaczego, ale "sklepowe" mąki mają błonnika jeszcze mniej, więc ich indeks rośnie dodatkowo... Mąka zmielona zaś w domu nie jest ograbiona z żadnego składnika właściwego kaszy, stąd wyższy Ig wynika jedynie ze stopnia rozdrobnienia.. Sama jaglanka zawiera również pewną ilość tłuszczów. Zdrowych, ale... jak to tłuszcze: jełczejących w czasie przechowywania. W kaszy zmielonej jełczeją szybciej, więc producenci albo tłuszcz starają się usunąć dla przedłużenia terminu ważności, bądź... kupujemy gorzką mąkę... Namawiam więc do wykorzystania blenderów i ...

Chleb z soczewicą o chrupiącej skórce beglutenowy

Nie samym chlebem człowiek żyje. .. czyli chleb też potrzebny, tak? Tak. Przynajmniej mnie. Francuzi konczą posiłki kawałkiem sera a ja kawałkiem chleba. Koniecznie ze skórką. Najlepiej samą skórką. Rodzinka nie raz się o tym przekonała, gdy zastawała w koszyczku na pieczywo dziwnie wygladającą kostkę miękiszu zupełnie pozbawioną skórki. Wybaczają, bo też i ja jestem w rodzince największym amatorem chlebowych skórek. Chleby zaczęłam piec ponad 20 lat temu i nie przestałam do dziś. Zmieniały się rodzaje używanych ziaren. Modyfikacjom poddały się techniki. Odkryłam różnorodne naczynia do wypieku. Kilka razy piekłam nawet w... doniczkach. Kupiłam specjalnie nieduże, gładkie, o kształcie umożliwiającym wygodne wysunięcie pieczywa po pieczeniu. Moimi ulubionymi zostały żeliwne garnki i stalowe, emaliowane formy odporne na temperaturę do 600 ⁰C. Ze wskazaniem jednak na garnki. W nich chleby pięknie rosną, mają chrupiącą skórkę, miękki miękisz i dłużej utrzymują świeżość. No i nie trzeba...

Naturalny chleb z samej komosy ryżowej

Ponad dwa lata temu  w blogosferze dostrzegłam interesujący pomysł przygotowania chleba z samej kaszy gryczanej. Brzmiało absurdalnie, ale opis + zdjęcia wyglądały przekonująco. Jednak brak wyraźnej potrzeby pieczywa bezglutenowego i umiłowanie żytniego na zakwasie spowodował spostponowanie zainteresowania. Przyznam też, że biała kasza gryczana (niepalona) nie należała do moich ulubionych... Paloną z przyrumienioną cebulką i kubkiem naturalnego jogurtu roślinnego do dziś jadam z sentymentem wspominając stare dobre czasy . Nadszedł jednak czas rozstania się z glutenem i zaczęły się eksperymenty z pieczywem bezglutenowym. Poszedł w ruch zakwas gryczany na wodzie z kiszonek (zrobiony najpierw na potrzeby działu zdrowia KADS  klik , dokładnie opisany później tutaj  klik ), zaplątał się też chlebuś na drożdżach ( klik ) aż doszedł i wspomniany z samej kaszy niepalonej ( klik ). Chyba najprzyjemniejszy w przygotowaniu i jeden ze smaczniejszych, jakie jadam. Ale jakoś nie ...

Bułeczki jaglane drożdżowe żółciutkie...!

Przeczytałam ofertę piekarni bezglutenowej: jaglane bułeczki wytrawne w smaku. Wystarczyło... To można z samej mąki jaglanej bułeczki drożdżowe zrobić? Trzymają kształt??? Musiałam spróbować! Spróbowałam. Wsiąkłam. Ugotowana jestem na mięciutko tak, jak bułeczki upiekły się na żółciutko ;-) Fenomenalne... Z pozoru wyglądają topornie, ale po przekrojeniu objawia się ich niesamowity kolor i cudowna miękkość... Smak delikatny, pasujący do słodkich mazidełek, ostrych sosów (nasączają się rewelacyjnie) i wytrawnych past, pasztetów. Najlepsze są w kilka godzin po upieczeniu. Na drugi dzień nieco twardsze z zewnątrz, na trzeci...cóż, lepiej już po jednej dobie przechowywać je w lodówce. Zniknie chrupiąca chrupkość, ale pozostanie miękkość. Niemniej, robię po kilkanaście małych i wystarcza na dwa dni. Są one jak wszystkie szybkie wypieki:  szybko się przygotowuje, więc szybko trzeba zjeść ;-) Jeśli jednak coś Wam zostanie, nie martwcie się. Niedługo wrzucę przepis na najsmaczniejszy śliwko...

Gdy agar nie sprawdził się w dżemie

W czasie lata zaszalałam z przetworami i zapełniłam piwnicę słoikami po sufit (dość niski, ale jak to brzmi ;-)). Testowałam dżemy zagęszczane agarem  i zamiast gotować owoce długimi godzinami mogłam gotować kilkanaście minut. Działało bardzo dobrze. Dżemy były smaczne, dość gęste i aromatyczne. Problem pojawił niedawno tj. po kilku miesiącach przechowywania. Część dżemów się nieco... rozpłynęła... Czyli stała się po części płynna. Agar przestał działać. Zadziwiające, że dotyczyło to zjawisko tylko części słoików. W reszcie dżem pozostał tak gęsty, że nie opadł po odwróceniu słoika i nie opada nadal. Najwyraźniej to dżem z wyższych sfer i zachowuje się bardzo adekwatnie... :-) W części słoików wyraźnie grawitacja ściągnęła sok w strefy dolne a nakryłam ją, gdy akurat naszym baaardzo młodym gościom smażyłam naleśniki i goście owi zażyczyli sobie smarować je dżemem truskawkowym właśnie. Potrzebowałam więcej niż jednego słoika, sięgnęłam głębiej i... wyciągniętym dżemem (na z...