Przejdź do głównej zawartości

Kiszona czerwona kapusta nie tylko na targowisku

Moja ulubiona bratowa opowiadała różne ciekawostki o targowisku w Radzionkowie. Między innymi dowiedziałam się o pewnym miłym panu, który sprzedawał kiszonki swojej roboty. Miał je różnorakie. Między innymi czerwoną kapustę kiszoną z goździkami... Zaintrygował mnie. Chciałam kupić i spróbować (głównie ze względu na goździki, do których jakoś nie mogę się przekonać...trauma jakaś ukryta, czy co...? podpytam mamę ;-)). Pan jednak akurat zrezygnował z tej kapusty, bo nie cieszyła się wystarczającym powodzeniem.  Tu BARDZO ISTOTNA UWAGA! Jeśli smakuje Wam jakiś produkt, kupujcie i chwalcie aż będzie się rumienić, błyskać złotymi ząbkami, pękać z dumy... cokolwiek... bo produkt może niespodziewanie zniknąć z rynku... Nieubłagana rzeczywistość handlowa... :-(

Ja mimo wszystko bardzo chciałam spróbować tych goździków! Nie pozostało nic innego, jak ukisić czerwoną kapustę samodzielnie. W końcu ludzie dawniej kisili różne płody rolne, to znaczy, że dziś też musi się dać :-)

Tofalaria i parę starych książek pomogło i tak powstał pierwszy (i natychmiast cała seria następnych) słoik czerwonej kiszonej kapusty. Okazało się, że akurat ją łatwo kontrolować ze względu na unikalną transformację kolorystyczną w czasie kiszenia. Jakby specjalnie zachęcała do włączenia jej w codzienne menu przekonując o chęci współpracy :-) Tak więc do dzieł!

KISZONA CZERWONA KAPUSTA

1 kg czerwonej kapusty na słoik 1 l
1 łyżka soli himalajskiej różowej
¼ łyżeczki nasion kopru, kilka ziaren ziela angielskiego i kilka ziaren pieprzu czarnego, dwa listki laurowe, łyżeczka ziaren żółtej gorczycy


Kapustę obrać z wierzchnich liści, jeden cały liść odłożyć, resztę cienko poszatkować (można nożem malaksera), wymieszać z solą, gorczycą i koprem. Odstawić na kilka minut. Ułożyć w wyparzonym słoju jedną warstwę, porządnie ugnieść do pokazania się  warstwy soku. Dodać ziele angielskie, listek, pieprz i ułożyć następną warstwę ugniatając ją. Ostatnią warstwę docisnąć do pokrycia się kiszonki sokiem. Położyć dużym kawałek odłożonego liścia, docisnąć, by liść znalazł się pod sokiem i położyć wygotowany kamień, zamknąć zakrętką. Odstawić na 3 – 5 dni w miejsce o temp. 18 – 20⁰C. Gdy zawartość słoika zacznie „pracować” (zaczyna się burzliwa fermentacja - sok może wydostać się ze słoja!) przebić do dna wygotowanym patyczkiem w celu odgazowania kiszonki. Odstawić zamknięte do czasu, gdy zawartość słoika zmieni zabarwienie  z niebieskiego na różowy. Znaczy to, że ph kiszonki spadło i jest ona już gotowa do jedzenia Dalej przechowywać w lodówce.






Najbardziej lubimy drobno posiekaną w malakserze. Wkładam większe kawałki do pojemnika i pulsacyjnie siekam dość drobno.











A takiego koloru jest ukiszona kapusta. Piękny, prawda?
Jako dodatek do wszelkich warzywnych delikatnych smaków jest doskonała. Dość kwaśna, lekko pikantna (my nie jemy ziaren pieprzu, mają jedynie dać aromat), smakuje wybornie z pasztetem zimowym, tofucznicą albo krokiecikami z kalafiora (przepis wkrótce).












A jeśli nie uda się wszystkiego wepchać do słoja, zawsze można zrobić chrupiącą surówkę, na którą przepis znajdziecie tutaj . Po kolorku widać, że nie ukiszona :-)

Dla tych, którzy zastanawiają się, gdzie znikły wspominane goździki informacja: nadal mnie nie przekonały ;-)

Komentarze

ulubione posty czytelników

Chleb z soczewicą o chrupiącej skórce beglutenowy

Nie samym chlebem człowiek żyje. .. czyli chleb też potrzebny, tak? Tak. Przynajmniej mnie. Francuzi konczą posiłki kawałkiem sera a ja kawałkiem chleba. Koniecznie ze skórką. Najlepiej samą skórką. Rodzinka nie raz się o tym przekonała, gdy zastawała w koszyczku na pieczywo dziwnie wygladającą kostkę miękiszu zupełnie pozbawioną skórki. Wybaczają, bo też i ja jestem w rodzince największym amatorem chlebowych skórek. Chleby zaczęłam piec ponad 20 lat temu i nie przestałam do dziś. Zmieniały się rodzaje używanych ziaren. Modyfikacjom poddały się techniki. Odkryłam różnorodne naczynia do wypieku. Kilka razy piekłam nawet w... doniczkach. Kupiłam specjalnie nieduże, gładkie, o kształcie umożliwiającym wygodne wysunięcie pieczywa po pieczeniu. Moimi ulubionymi zostały żeliwne garnki i stalowe, emaliowane formy odporne na temperaturę do 600 ⁰C. Ze wskazaniem jednak na garnki. W nich chleby pięknie rosną, mają chrupiącą skórkę, miękki miękisz i dłużej utrzymują świeżość. No i nie trzeba pra

Naturalny chleb z samej komosy ryżowej

Ponad dwa lata temu  w blogosferze dostrzegłam interesujący pomysł przygotowania chleba z samej kaszy gryczanej. Brzmiało absurdalnie, ale opis + zdjęcia wyglądały przekonująco. Jednak brak wyraźnej potrzeby pieczywa bezglutenowego i umiłowanie żytniego na zakwasie spowodował spostponowanie zainteresowania. Przyznam też, że biała kasza gryczana (niepalona) nie należała do moich ulubionych... Paloną z przyrumienioną cebulką i kubkiem naturalnego jogurtu roślinnego do dziś jadam z sentymentem wspominając stare dobre czasy . Nadszedł jednak czas rozstania się z glutenem i zaczęły się eksperymenty z pieczywem bezglutenowym. Poszedł w ruch zakwas gryczany na wodzie z kiszonek (zrobiony najpierw na potrzeby działu zdrowia KADS  klik , dokładnie opisany później tutaj  klik ), zaplątał się też chlebuś na drożdżach ( klik ) aż doszedł i wspomniany z samej kaszy niepalonej ( klik ). Chyba najprzyjemniejszy w przygotowaniu i jeden ze smaczniejszych, jakie jadam. Ale jakoś nie potrafię pozostać p

Tortilla z komosy czyli ziarno w roli głównej

Ziarno w roli głównej . Kiedyś podstawa menu. W postaci placków, klusek, kasz, mamałygi w przeróznych wersjach. U nas niegdyś był to podpłomyk z żyta, gryki, potem orkiszu. No tak kieeeeedyś. Teraz wszędzie króluje pszenica. W piekarniach podpłomyki pszenne, bułki pszenne (czasem z dodatkiem żyta), pierogi pszenne (bywają ostatnio gryczane czyli z dodatkiem kilkuprocentowym gryki...), naleśniki pszenne. Ba! Tortille (klasycznie z kukurydzy) też pszenne. Lavasze pszenne. Ciabatty pszenne. Wszędzie pszenica. Zdominowała każdy talerz i każdą (prawie) potrawę. Im więcej jej spotykam, tym wiekszą mam ochotę, by pokazywać alternatywy dla pszenicy. Przecież taka wszechobecność jednego ziarna odbiera radość smakowania różnorodności. Ze zdrowotnego punktu widzenia też nieciekawie. Żaden organizm nie wytrzyma tak jednostronnej diety. Nietolerancje pokarmowe czekają u progu. Jeśli też widząc tą monotonię, macie ochotę na większą rozmaitość, polecam spróbować tortilli z komosy. Wiem, ziarno nie n

Bułeczki jaglane drożdżowe żółciutkie...!

Przeczytałam ofertę piekarni bezglutenowej: jaglane bułeczki wytrawne w smaku. Wystarczyło... To można z samej mąki jaglanej bułeczki drożdżowe zrobić? Trzymają kształt??? Musiałam spróbować! Spróbowałam. Wsiąkłam. Ugotowana jestem na mięciutko tak, jak bułeczki upiekły się na żółciutko ;-) Fenomenalne... Z pozoru wyglądają topornie, ale po przekrojeniu objawia się ich niesamowity kolor i cudowna miękkość... Smak delikatny, pasujący do słodkich mazidełek, ostrych sosów (nasączają się rewelacyjnie) i wytrawnych past, pasztetów. Najlepsze są w kilka godzin po upieczeniu. Na drugi dzień nieco twardsze z zewnątrz, na trzeci...cóż, lepiej już po jednej dobie przechowywać je w lodówce. Zniknie chrupiąca chrupkość, ale pozostanie miękkość. Niemniej, robię po kilkanaście małych i wystarcza na dwa dni. Są one jak wszystkie szybkie wypieki:  szybko się przygotowuje, więc szybko trzeba zjeść ;-) Jeśli jednak coś Wam zostanie, nie martwcie się. Niedługo wrzucę przepis na najsmaczniejszy śliwkowy d

Chleb bezglutenowy z jaglanki

Mąki jaglanej nie kupuję. Wolę zmielić sama kaszę jaglaną. Wiem, co wrzucam do młynka i wiem, z czego chleb czy inne cudeńka piekę. To zresztą dotyczy wielu produktów. Jednak w przypadku kaszy jaglanej chodzi o coś więcej.  Otóż kasza jaglana, choć fenomenalnie zdrowa, ma swój ukryty feler (któż go nie ma???) - jest nim stosunkowo niewielka zawartość błonnika i związany z tym faktem dość wysoki indeks glikemiczny. Nie jestem pewna dlaczego, ale "sklepowe" mąki mają błonnika jeszcze mniej, więc ich indeks rośnie dodatkowo... Mąka zmielona zaś w domu nie jest ograbiona z żadnego składnika właściwego kaszy, stąd wyższy Ig wynika jedynie ze stopnia rozdrobnienia.. Sama jaglanka zawiera również pewną ilość tłuszczów. Zdrowych, ale... jak to tłuszcze: jełczejących w czasie przechowywania. W kaszy zmielonej jełczeją szybciej, więc producenci albo tłuszcz starają się usunąć dla przedłużenia terminu ważności, bądź... kupujemy gorzką mąkę... Namawiam więc do wykorzystania blenderów i